8/03/2013

Regaty



Jedni grillują, inni grają w gry. Co to by były za wakacje bez planszówek? Żelazny zestaw gier w szufladzie jest nieodzowny na letnie wieczory. Kiedy Sadzonka pójdzie już spać, w pełnej nieświadomości, że coś ją omija, możemy usiąść na werandzie i pogrzebać w zapasach. Nasze nowe odkrycie to Regaty. Pan Stanisław Lipiński, którego instrukcja do gry przedstawia nam jako projektanta, zaplanował sobie, że będą w nią grały dzieci w wieku 12-15 lat. Nic bardziej mylnego. U nas gra niespełna 6-latek i wszystko jest w najlepszym porządku. Podejrzewamy, że zamówienie ze stosownego departamentu przyszło na grę dla młodzieży i tak wpisano. Na instrukcji widnieje data 1971.

W grze bierze udział do 6 graczy. Im więcej, tym lepiej. Każdy otrzymuje swoją łódkę i rusza na rzekę. Wygrywa ten, kto poruszając się po wyznaczonym torze pierwszy dotrze z powrotem na linię startu. Szybkość przemieszczania zależy od kierunku wiatru. Jeśli płyniemy pod wiatr, możemy poruszyć się maksymalnie o dwa pola. O kierunku wiatru decyduje rzut kostką wiatrów. Czym więcej łódek na torze, tym trudniej jest się poruszać, ale i gra jest bardziej emocjonująca. Trzeba uważać na boje, wyspy i wrak. Nieuważny żeglarz może stracić aż dwie kolejki. Na pechowców czyha też niebezpieczna mielizna.

Gra jest bardzo atrakcyjna również z powodu stylowo zilustrowanej planszy oraz ślicznych drewnianych łódek z żagielkami i drewnianych kostek. Czujemy jak wiatr czesze nam włosy.

Ciekawa koncepcja na grę, może rozpalić żeglarską żyłkę u najmłodszych graczy, tym bardziej, że każda zwycięska runda daje prawo do otrzymania kolejnego stopnia żeglarskiego. Ścieżka awansu wiedzie od sternika do kapitana żeglugi śródlądowej.

A zatem: Ahoj, przygodo!

Czytaj także

0 Komentarze:

Prześlij komentarz