Kruszynka
Kruszynka, Rémi Courgeon, tł. Sylwia Sawicka, Wydawnictwo Polarny Lis 2017, 6+
Książka szalonych sprzeczności, kontrastów, dysproporcji, silnych uderzeń emocjonalnych. Kruszynka, której nie sposób przeoczyć.
Z jednej strony pokaźny arkusz B4, paleta intensywnych, wręcz szokujących zestawień kolorystycznych i zachwianie proporcji rozmiarów, z drugiej krótkie, niemal umykające uwadze teksty, przewrotny tytuł, plakatowa prostota obrazów, z jednoczesną koncentracją na drobnych szczegółach. Bez wątpienia mamy do czynienia z książką obliczoną na estetyczny szok oraz intelektualne i emocjonalne starcie. Taką, którą można albo polubić albo odrzucić.
"Kruszynka" dość łatwo porywa w ten świat kontrastów. Ilustracje frapują. Nasycone barwne plamy przechodzą niespodziewanie w głębię, która wymyka się prostym zależnościom w przestrzeni, powoduje lekki zawrót głowy, odurza. Kombinacja liter i obrazów staje się okazją do ciekawych poszukiwań, inspiruje wyobraźnię, choć jednocześnie nieco mierzi nachalne pogrubienie pierwszej, kluczowej litery na każdej stronie. Tak jakby czytelnik potrzebował szczególnej pomocy w dotarciu do źródła tej skądinąd ciekawej graficznej zabawy.
Sama historia również nie stroni od kontrastów. Czym dłużej jednak o niej myślę, tym bardziej szukam w niej metafory, a tym mniej przemawia do mnie jej dosłowność. Opowieść o dziewczynce, kruchej i delikatnej, która żeby udowodnić sobie i innym swą siłę i determinację zostaje bokserką i stacza walkę na ringu, wydaje się być płytka i mało autentyczna. Zwłaszcza, że (tu spojler!) swój sukces przypieczętowuje rzuceniem rękawic i powrotem do klawiatury ukochanego fortepianu. Nie ma tu zatem prawdziwej pasji. Walka pozostaje tym czym jest w istocie. Autentyczność i zamiłowanie chowają się gdzieś głęboko.
W kontakcie z "Kruszynką" można poczuć się odrobinę onieśmielonym, choć wydaje mi się, że jeszcze lepszym słowem byłoby przytłoczonym. Zdecydowanie nie kupuję całej koncepcji tej książki, obliczonej jednak bardziej na efekt niż jakość. Silniej przemawia do mnie warstwa obrazu. Historia ma swoje wady, których książka nie potrafi ukryć. Tekst czyta się sprawnie, ale nie jest metaforyczny, raczej prosty, nienachalny. To balansowanie "Kruszynki" między prostotą a wyrafinowaniem okazuje się być zarazem jej największą zaletą i najgorszą wadą.