Po śladach
Po śladach, Agnieszka Wolny-Hamkało, Hokus-Pokus 2021.
Wracam do prozy poetyckiej Agnieszki Wolny-Hamkało. Adela urosła. Od nieopierzonej Adeli z "Lata" dzielą ją lata (sic!) świetlne. Wskakuję w jej nowy świat, ale nie mogę oderwać się od dusznych podwórek i pęczniejących emocji poprzedniego tomu. Co się zmieniło?
Czarna, oniryczna okładka zabiera nas tam, gdzie dzieciństwo jest już tylko szeregiem wspomnień albo czasem, który należy do kogoś innego. Kilka lat, które dzielą nas od poprzedniej części, lekko odsłania burzliwy okres dojrzewania bohaterów. Dotykamy go zaledwie, bardziej czując niż wiedząc na pewno. Franek i Julek zdają się podzielać nasze zagubienie. Ich chłopięce dorastanie ma w sobie więcej niezdecydowania. Gubi się również Adela, albo raczej znika, zostawiając po sobie co najwyżej niewyraźne ślady. I po tych śladach ruszają chłopcy, próbując odszyfrować znaki, które im dawała, a które oni tak beztrosko lekceważyli.
W "Po śladach" Adeli już nie ma. Jakby przekroczenie magicznej granicy dorosłości zamknęło za nią możliwość powrotu do trylogii o dorastaniu. W szaleńczym tempie uganiania się po Polsce za strzępkami informacji, zwierzeń, wspomnień jesteśmy razem z Frankiem i Julkiem. Strach przed obcymi, niepewność o przyszłość, zmęczenie, a przede wszystkim nieustanna troska o Adelę towarzyszą nam na każdym kroku, mimo że podświadomie wszyscy czujemy, że dla samej Adeli prawdopodobnie nie ma to znaczenia.
Z satysfakcją odnajduję w książce opisy migreny. Autorka dobrze wychwytuje jej symptomy, punkty szczytowe. Reakcje Franka są adekwatne. Trochę grzebie też w dolnośląskich brudach, przywołując autentyczny przypadek siechnickich szklarni. Rzeczywistość przesiąknięta bólem głowy, brakiem kasy, zapyziałą polską prowincjonalnością i byle jakimi relacjami, dobrze gra w książce o odchodzącym dzieciństwie. Jednocześnie poetycki język Agnieszki Wolny-Hamkało, pełen wyszukanych metafor, znakomicie z nią kontrastuje.