5/31/2023

Ostatni trop Kopernika


Ostatni trop Kopernika, Marcin Przewoźniak, Literatura 2023.

Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak dobrze bawiłam się przy polskiej młodzieżowej przygodówce. Marcina Przewoźniaka kojarzyłam dotychczas jedynie z bardzo udanej, dziecięcej serii "Puk, puk!", w której przez zabytkowe spiżarniane drzwi, do mieszkania państwa Bielskich dostają się goście z bardzo dalekiej przeszłości. Za pierwszy tom tej serii, "Puk, puk! Zastałem króla?", autor otrzymał prestiżową Nagrodę Literacką im. Kornela Makuszyńskiego.

Wygląda na to, że "Ostatni trop Kopernika" to młodzieżowy debiut powieściowy Przewoźniaka. Tajemnicza historia osnuta jest wokół zaginionych rękopisów Mikołaja Kopernika, a wartka akcja rozgrywa się to w zaułkach Braniewa i Fromborka, to znów na tłocznej gdańskiej starówce, a nawet w ponurych wnętrzach domu hiszpańskich mafiosów. Przewoźniak ugania się wraz ze swoimi bohaterami po Polsce i Europie, ostatecznie lądując w Krakowie, gdzie akcja nabiera tempa, a autor wyciąga na światło dzienne nieznane wątki z życia astronoma. 

Książka znajomo pachnie serią Zbigniewa Nienackiego o Panu Samochodziku, co bynajmniej nie sprawia wrażenia wtórnej. Wprawdzie początkowo obawiałam się jak autor poradzi sobie z trudną relacją wykreowanych przez siebie bohaterów – Miłosza Erbachera, zwanego też "Ded" – handlarza dziełami sztuki i jego piętnastoletniej, zbuntowanej córki Ewy vel "Zakała", na szczęście ich rozmowy z czasem nabierają autentyczności i naturalności, a Przewoźniak udowadnia, że jest uważnym obserwatorem i dobrym dialogistą. 

Informacje historyczne przemycone w fabule nie przyćmiewają wartkiej akcji. Książka trzyma tempo, a Przewoźniak ciekawie bawi się z czytelnikiem, mieszając autentyczne wątki z życia Kopernika z tymi zmyślonymi na potrzeby zagadki. Intryga jest zmyślna, pozbawiona uproszczeń, autentycznie trzyma w napięciu. Jedyne co mnie zdegustowało, to pomysł "odnowienia" gotyckiej, XIV-wiecznej krakowskiej kolumny, zwanej latarnią umarłych, przy pomocy... ciśnieniowej myjki.

5/25/2023

Sekrety Humli Hansson

 


Sekrety Humli Hansson, Kristina Sigunsdotter, il. Ester Eriksson, tł. Agnieszka Stróżyk, Zakamarki 2023

Zieleń na okładce w rzeczywistości wygląda zupełnie inaczej: neonowy miło daje po oczach. Ostatnia strona okładki jest cała zielona. Krótki research w Sieci: następny tom najpewniej będzie żółty, potem pora na róż.

Ta książka krzyczy. Kolorem, stylem ilustracji, wreszcie postacią głównej bohaterki. Gdyby bunt miał imię, pewnie nazywałby się Humla. Humla ma 12 lat, właśnie zostawiła ją przyjaciółka, ciotka trafiła do psychiatryka, a klasowe koniary nie dają jej żyć. A to wszystko przez ospę. Kilka tygodni nieobecności w szkole potrafi wywróci świat do góry nogami. Jeśli czytaliście "Hedwigę" Fridy Nilsson, z dużym prawdopodobieństwem właśnie tak wyglądałaby w okresie dojrzewania. "Sekrety Humli Hansson" to książka, która doskonale wpisuje się w schemat skandynawskiej antypedagogicznej literatury dla dzieci. Z tym zastrzeżeniem, że wątki fekalne, chociaż nie znikają całkiem, zostają wzbogacone o elementy kiełkującej właśnie seksualności. 

Humla na różne sposoby odreagowuje trudną codzienność nastolatki: podpija alkohol, kradnie drobniaki zostawione na ławce, wychodzi w nocy z domu i błąka się po ulicach, a potem zrzuca z wiaduktu wypełnione wodą prezerwatywy. Jej dziecięcość i nastoletniość mieszają się w sposób naturalny. Jest trochę tu, trochę tam. Podsikuje krzaki w lesie, żeby oznaczyć teren, zjada ciasteczka, udając, że to kupa i naśladuje zespół Tourette'a, machając nieskładnie rękami. Jeśli po tym opisie stracicie ochotę na podsunięcie "Humli" znajomej nastolatce, ostrzegam, że popełnicie błąd. Moja córka (11 lat) Humlą autentycznie się zachwyciła, a mnie pozostało zadanie rozstrzygnięcia, w czym tkwi tajemnica sukces tej książki.

Wbrew pozorom jest to powieść, która poprawia samopoczucie. Dobrze wiedzieć, że nie tylko ty masz dziwną rodzinę, beznadziejną klasę i nie radzisz sobie ze swoimi uczuciami. Poczuć się na chwilę Humlą. Odreagować własne frustracje, nabrać sił i ruszyć przed siebie. Bo ta książka ma moc wyzwolenia, swoistego literackiego katharsis, i mimo że w dorosłych może budzić konsternację, któż z nas nie kocha niegrzecznych bohaterów.

ps. W czasie gdy tak silne kontrowersje wywołuje pojawienie się na rynku kolejnego tomu pełnej przemocy i wulgarności "Rodziny Monet", serii young adults trafiającej do coraz młodszych, nawet kilkuletnich czytelniczek, "Humla Hansson" może być odpowiedzią na potrzebę literatury buntu — świetnie napisaną, doskonale przetłumaczoną i bardzo świeżą.

 




 

5/17/2023

Uroczy kaczor


 Uroczy kaczor, Kaye Umansky, il. Ben Mantle, tł. Michał Rusinek, Frajda 2023.

Gdybym oceniała tylko po okładce, po "Uroczego Kaczora" pewnie bym nie sięgnęła. W zalewie podobnych do siebie książek "Kaczor" na pozór nie wyróżnia się niczym szczególnym. Ale jeśli zdarza wam się złapać na lep świetnego tłumacza, domyślacie się pewnie, że tak właśnie wyglądał początek mojej przygody. Skuszona przekładem Michała Rusinka, dałam się złapać w sidła tej niepozornej, wierszowanej historyjki o pierzastym facecie, który wstał lewą nogą.

Prosty, trafny przekaz, że każdy może mieć zły dzień i nie ma w tym nic złego to oczywiście ważny głos i komunikat, z którym powinien zetknąć się każdy kilkulatek.  Zantropomorfizowane postacie zwierząt, leśne miasteczko z uroczymi sklepikami ukrytymi w wydrążonych pniach drzew, atmosfera życzliwości i zabawy. O tym, że prawdziwy świat nie jest idealny, nawet w książce dla najmłodszych, dowiadujemy się, gdy Kaczor traci dobry humor.

Wnet trzaskać jął drzwiami

do wszystkich pokoi,

nakwakał na kota,

choć kot nic nie zbroił.

Przyjaciele podejmują udaną próbę poprawienia Kaczorowi nastroju, na czym historia zasadniczo się kończy. Wraca dawna sielanka, Kaczor znów uroczo strzyże oczami i wszyscy wydają się być szczęśliwi.

Rysunki Bena Mantle'a to typowa brytyjska ilustracja jakiej mnóstwo na rynku: baśniowy anturaż, żywe kolory, duże oczy, wyrazista mimika bohaterów. Trudno się do czegoś przyczepić, ale subtelność i głębia na pewno nie są tu mocną stroną. Mocną stroną książki zdecydowanie jest tekst. Po pierwsze rytmiczny (Rusinkowi udało się zachować rytm oryginału), po drugie pozbawiony niebezpiecznie bliskich rymów, po trzecie zabawny i lekki. Jestem pod wrażeniem, jak dobrze czyta się go na głos i ile jest frajdy (sic!) z samej okazji obcowania z pięknym słowem.

W polskim przekładzie tłumacz zrezygnował z imienia dla Kaczora, który po angielsku nazywa się Dick ("Dick the Delightful Duck"). Może to i lepiej. Słowo kojarzone z wulgarnym określeniem penisa  trochę dziwnie widzieć w tytule książki dla przedszkolaków, a wyszukiwarka internetowa potwierdza, że frazy "dick duck" lepiej nie wstukiwać. Zwłaszcza w towarzystwie dzieci.

 




 



 

5/07/2023

Wolfgang (niezwyczajny)

 

Wolfgang (niezwyczajny), Laia Aguilar, tł. Karolina Jaszecka, Widnokrąg 2023.

Nadrabiam zeszłoroczną premierę, bo ostatnio łapczywie chwytam za wszystkie książki dotyczące spektrum autyzmu. Ponieważ temat dotyczy mnie osobiście, ciągle nie jestem pewna, gdzie kończy się i zaczyna mój obiektywizm. Posłuchajcie, co myślę o "Wolfgangu".

Wolfgang jest inny niż wszyscy. Wie o tym doskonale. Inny znaczy lepszy. Właściwie ludzie nie są mu potrzebni do szczęścia. Najczęściej nie mają nic ciekawego do powiedzenia, a po co tracić czas na jałowe rozmowy? Wolfgang w ogóle nie lubi tracić czasu. Wszystko ma perfekcyjnie zaplanowane. Nie gra na konsoli, ani w piłkę, nie czyta powieści, za to lubi matmę i genialnie gra na pianinie. W graniu nikt mu nie dorasta do pięt. Kiedyś osiągnie wielki sukces. Nie od parady ma na imię Wolfgang.

Laia Aguilar bierze na warsztat pierwszoosobową perspektywę i serwuje czytelnikom bardzo przekonujący autoportret nastolatka ze spektrum autyzmu. Muszę przyznać, że dawno nie czytałam książki z tak doskonałą, dopracowaną i autentyczną narracją. Dla czytelników nieobytych ze specyfiką osób nieneurotypowych może ona się wydać co najmniej dziwna, jeśli nie odstręczająca. Autyści z pewnością odnajdą w niej wiele znajomych cech, do których być może nie chcieliby się przyznać. Autorka odkrywa wszystkie karty. To nie jest uładzona wersja autysty, to wersja najbardziej autentyczna, ze wszystkimi jego pozytywnymi i negatywnymi cechami.

"Wolfgang" to książka o tym, jak osoba ze spektrum radzi sobie z ekstremalnymi emocjami. Bohatera poznajemy w przełomowym momencie życia, kiedy musi poradzić sobie z nagłą stratą matki i koniecznością nawiązania relacji ze świeżo poznanym, biologicznym ojcem. Autorka serwuje bohaterowi nie tylko mocne przeżycia, ale również ekstremalną przemianę, która z punktu widzenia czytelnika może nie być już aż tak wiarygodna jak sam portret bohatera. Jesteśmy w tyglu emocji, spotęgowanych przez krzywe zwierciadło autystycznych cech i trudności. W tyglu, który buzuje podgrzewany specyfiką głównego bohatera i wydarzeniami, w których autorka nie oszczędza nikogo i nie skąpi drastycznych szczegółów.

Książka rekomendowana przez wydawcę dla czytelników 13+, faktycznie dla niektórych nastolatków może okazać się zbyt trudną lekturą. Warto pomyśleć o wspólnym czytaniu lub przynajmniej o rozmowie.