Zenek i mrówki
Zenek i mrówki
Andrzej Grabowski
Wydawnictwo Media Rodzina 2011
Zen, Zenek, mrówki i dziennik pradziadka spisany podczas ucieczki z zesłania. Po lekturze świetnej "Wojny na pięknym brzegu" sięgnęłam po kolejną książkę Grabowskiego już z konkretnym nastawieniem, ale mimo to nie spodziewałam się książki tak pojemnej. Ciągle waham się, czy wprowadzenie do jednej książki aż czterech równoległych wątków było dobrym pomysłem. Wprawdzie na koniec Grabowski spina wszystko w jedną w miarę logiczną całość, ale posiekana narracja towarzysząca całej lekturze i aż trzy kroje pisma budzą moją wątpliwość.
Książka bez wątpienia stanowi przede wszystkim pretekst do opowiedzenia czym jest buddyzm zen, skąd się wziął, jak i po co można go praktykować. Bohaterem jest dziesięcioletni Zenek, który w wyniku zbiegu różnych okoliczności trafia razem ze swoim ojcem na ango, czyli buddyjski obóz medytacyjny. Buddyjskie zwyczaje poznajemy więc po pierwsze od podszewki, po drugie od podstaw, po trzecie z czysto polskiej a wręcz katolickiej perspektywy. Czytelnik, prawdopodobnie tak samo jak Zenek, spotyka się z praktyką buddyjską po raz pierwszy i nie zna ani nomenklatury, ani filozofii. Grabowski zdaje się to świetnie rozumieć, zamieszcza więc z tyłu mały słowniczek, a w przeplatających się rozdziałach historię Buddy. Prawdopodobnie dla zrównoważenia tematyki, pojawiają się tu też czysto entomologiczne opisy życia mrówek, które główny bohater obserwuje w przerwach pomiędzy religijnymi praktykami oraz lekko stylizowany pamiętnik pradziadka, dość zgrabnie zazębiający się z buddyjską przygodą chłopaka.
Jeśli chodzi o walor informacyjny "Zenek i mrówki" świetnie spełnia swoją rolę. Nie jestem jednak pewna na ile fabuła jest w stanie wciągnąć przeciętnego dziesięciolatka i zatrzymać go przy książce na dłużej. Sam autor zaznacza, że nie trzeba czytać całości, niektóre fragmenty można "opuścić i wrócić do nich za kilka lat". Czy zatem "Zenek i mrówki" ma ambicje książki ponadczasowej? Czy sięgnie po nią nastolatek?
Problem czytelnika zdaje się mieć tu o wiele szerszy kontekst. Gdzie szukać odbiorcy dla książki z dużą liczbą trudnych tekstów historyczno-kulturowych, a jednocześnie z bohaterem wyraźnie obracającym się w sferze problemów typowych dla kilkuletniego chłopca? Czy wprowadzenie historii buddyzmu, która ma być prawdopodobnie swoistym vademecum, nie jest jednak zwyczajnym strzałem we własną stopę? Grabowski ma dobry styl i świetnie się czyta, ale odnoszę wrażenie, że tym razem przedobrzył, a przecież buddyzm ceni umiar.