Pokazywanie postów oznaczonych etykietą poezja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą poezja. Pokaż wszystkie posty

2/28/2024

Rodzina. Wierszyki do chichotania


 Rodzina. Wierszyki do chichotania, Grzegorz Uzdański, il. Daria Solak, Natuli 2024.

Grzegorz Uzdański zadebiutował nietypowo, bo w Sieci i to w dodatku, publikując niezwykle udane pastisze znanych poetów ("Nowe wiersze sławnych poetów"). Jego kanał na FB cieszył się naprawdę dużym powodzeniem. Dopiero z czasem utwory Uzdańskiego (również epickie i dramatyczne) zaczęły ukazywać się drukiem, zdobywając jeszcze większą popularność wśród czytelników oraz uznanie gremiów jurorskich (nominacja do Nagrody Conrada i Paszportu Polityki). Wydaje się więc, że wszechstronność autora po prostu musiała zaprowadzić go na ścieżki literatury dziecięcej, z czego bardzo się cieszę. Wyrazy wdzięczności należą się też Wydawnictwu Natuli, które zaproponowało Uzdańskiemu ten udany zwrot w dotychczasowej twórczości.

"Rodzina. Wierszyki do chichotania" to zbiór bardzo prostych, lekko przewrotnych, choć zrozumiałych dla małego odbiorcy, rytmicznych wierszyków do wspólnego czytania. Uzdański jest w nich nie tylko uważnym obserwatorem dziecięcej codzienności, ciepłym towarzyszem i życzliwym komentatorem, ale przede wszystkim utalentowanym narratorem. Chylę czoła, bo udało mu się połączyć prostotę ze śmiałym, poetyckim językiem, który nawet skazanemu na wielokrotne czytanie dorosłemu, przyniesie oczekiwaną satysfakcję.

Ten piękny, niezbyt obszerny tomik wierszy dla przedszkolaków swoją charakterystyczną, dziecięcą kreską zilustrowała Daria Solak. Ciepłe, intensywnie kolorowe rysunki dalekie są od infantylności, mimo że operują paletą prostych środków. Mogłoby się wydawać, że kolejne pary czarnych kropkowych oczu i puciastych policzków będą nieść ze sobą tylko nudną powtarzalność, tymczasem każda twarz wręcz zaprasza do odczytywania zapisanych na niej emocji. Miły w dotyku, lekko szorstki papier, chropowata okładka i tekstylny grzbiet dopełniają wrażenia książki świetnie zaprojektowanej.

Uzdańskiemu udało się na tyle dobrze uchwycić domową codzienność, że sama wzruszyłam się na wspomnienie robienie kasztanowych ludzików z babcią, czy zabawy w chowanego z dziadkiem. Osadzona w bezczasowej rzeczywistości poezja autora może stać się kapsułą czasu albo inspiracją do wspólnej zabawy.







12/17/2023

Szalik. O Wisławie Szymborskiej dla dzieci

 


 Szalik. O Wisławie Szymborskiej dla dzieci, Michał Rusinek, il. Joanna Rusinek, Wydawnictwo Poznańskie 2023.

Jak zdjąć noblistkę z piedestału? Czy o wielkich tego świata tylko nudno i z zadęciem? Duet Rusinków udowadnia, że potrafi przełamać kryzys pomnikowych biografii na półkach dla dzieci, a Wydawnictwo Poznańskie, że perfekcyjna szata graficzna to konieczność, nie przywilej.

 Szalenie trudno pisać o książce biograficznej, której bohaterka nie budzi ciepłych uczuć, a jeśli przypatrzeć się sprawie uważniej, nawet nieco wieje tu chłodem. Jeszcze trudniej przyznać się, że wiersze rodzimej noblistki nie poruszają w sercu żadnej struny. Mimo to z dużą przyjemnością przeczytałam "Szalik" Michała i Joanny Rusinek, bo z przytupem przełamuje konwencję pomnikowych biografii i zmurszałą noblistkę da się nawet nieco polubić. Trzeba przyznać, że to miło, iż o tak ciepłą i dowcipną, nieco też uszczypliwą biografię, pokusił się właśnie Michał Rusinek, sekretarz Szymborskiej, jej prawa ręka, bliski współpracownik i przyjaciel. Pojawiają się ciekawe anegdoty z dzieciństwa, próbki poezji, nie tylko tej dojrzałej, kulisy jej warsztatu pisarskiego i bardzo ludzki i przyziemny rzut okiem na jej osobowość i stosunek do świata.

Na tę fascynującą, napisaną przystępnym językiem, ale pozbawioną infantylizmu opowieść, nakłada się graficzna strona książki, stanowiąca bardzo zgrabny kolaż ilustracji i fotografii z archiwum poetki. Dopieszczony projekt graficzny perfekcyjnie przeplata tekst z obrazem, zapewniając lekturę urozmaiconą, ze strony na stronę zaskakującą nowymi rozwiązaniami. Świetna do samodzielnego czytania (duży font), ale przyjemna również do wspólnej lektury, ma walor książki, w której mały i duży odkryje ciekawe wątki i motywy. Dyslektycy uwierzą, że z pałą z ortografii można zostać noblistką z dziedziny literatury, a wszyscy nieprzekonani zrozumieją, że sukces ma różne oblicza. Nawet, jeśli marzymy o tym, żeby pisać opasłe powieści, a wychodzą nam tylko krótkie wiersze.

 





7/23/2022

Na jagody

 

Na jagody, Maria Konopnicka, il. Katarzyna Minasowicz, Kropka 2022.

Hasztag na ostatniej stronie okładki nowego wydania "Na jagody" zachęca: odkurzmy Konopnicką. Kropka znana jest z tego, że bywa wydawniczym ryzykantem. Tekst sprzed ponad wieku i artystyczna, odświeżona szata graficzna. "Na jagody" jako coffee table book czy książka dla dzieci?

Czerwiec. Rok Marii Konopnickiej w pełni. W Marginesach ukazuje się "Samotnica" Karoliny Dzimiry-Zarzyckiej, opowieść o długoletniej towarzyszce życia pisarki, w Kropce zaś "Na jagody". Bookstagram przyjmuje wiadomość o reedycji bardzo ciepło. Pojawiają się pełne emocji wspomnienia ikonicznych wydań poematu z ilustracjami Fijałkowskiej i Stylo-Ginter. Nowa edycja wzbudza zaciekawienie. Chcemy wrócić do czasów dzieciństwa. Po nowemu? Czemu nie. 

Wygodny pionowy format, szlachetny, kremowy papier, wyklejka w kolorze grzbietu i oszczędne, eleganckie, nastrojowe ilustracje. Odpowiednia ilość tekstu na stronie - kartki przekładamy na tyle często, że rysunki dają radę snuć własną opowieść. Sam wiersz nie przeszedł jednak edytorskiego liftingu. Pamięta jeszcze stare normy ortograficzne i gramatyczne. Konopnicka pisze poetycko, kunsztownie, z ogromną swobodą. Dobrze się ją czyta na głos, ale czy z dziećmi?

"Na jagody", z braku młodszego audytorium, wzięłam na warsztat z moją 10-letnią córką. Wygląda jednak na to, że wstrzeliłam się idealnie, bo podczas głośnego czytania, nie zabrakło jej koncentracji, a wplatane co jakiś czas lakoniczne komentarze wystarczyły, żeby zrozumiała historię i zachwyciła się nieznaną dotąd opowieścią. To jednak jednostka raczej nietypowa, która z przyjemnością słucha Nesbit, Travers i Makuszyńskiego. Czy młodsi dadzą radę? Może być trudno.

Katarzyna Minasowicz dała książce nowe życie i nawet jeżeli nie zakróluje ona z powrotem na dziecięcych półkach, uwspółcześniona szata graficzna pozwoli odczytać ją na nowo, może nieco mniej infantylnie niż dotychczas. Zwłaszcza że "Na jagody" niesie za sobą ciekawą historię ze skandynawską genealogią w tle. Kto pamięta, że pierwsze wydania przez kilkadziesiąt lat ukazywały się z rysunkami ikony szwedzkiej literatury Elsy Beskow, a Maria Konopnicka jest autorką genialnej adaptacji napisanej przez Beskow historii? 

Jeśli kochacie piękne książki, sięgnijcie po "leśną książeczkę" Konopnickiej choćby we fragmentach. Jakkolwiek idylliczna i niedzisiejsza to historia, poezja ma powiew artyzmu, którego próżno szukać gdzie indziej.

8/19/2020

Była raz starsza pani

 

Była raz starsza pani, tekst tradycyjny, il. Abner Graboff, Kropka 2020.

 Mamy to! Przekład na język polski  kultowego angielskiego wiersza "There was an Old Lady Who Swallowed a Fly" można śmiało porównać do przetłumaczenia "Rzepki" Tuwima na język obcy. Porównanie nie jest zresztą przypadkowe. Oba wiersze łączy nie tylko ogromna popularność i epoka powstania, ale również charakterystyczna łańcuszkowa struktura.

Absurdalna historyjka o starszej pani, która połyka muchę, a następnie podejmuje kolejne drastyczne kroki konsumpcyjne, żeby pozbyć jej się z brzucha, doczekała się mnóstwa wydań, wersji i reinterpretacji. W naszym domu szczególną estymą cieszy się wersja muzyczna, skoczna i wpadająca w ucho, spopularyzowana w latach 50. przez amerykańskiego aktora i piosenkarza folkowego Burla Ivesa. Dołączona w postaci płyty do kolorowego picturebooka, już na zawsze narzuciła nam swój galopujący rytm czytania. Wbiła się w głowy jak "Jedzie pociąg z daleka", którego nie sposób recytować, zapominając o tradycyjnej melodii. Ostateczna wersja wiersza przypisywany jest Rose Bonne, ale pierwotny autor nie jest znany.

Polskie tłumaczenie autorstwa Emilii Kiereś ukazało się w graficznej interpretacji Abnera Graboffa. Amerykanin, syn pary rosyjskich emigrantów, narysował "Starszą panią" na początku lat 60. Był już wtedy dość znanym i cenionym artystą, ale kariera ilustratorska nie przynosiła mu wystarczających dochodów, by na jej rzecz porzucić pracę w komercyjnym edytorstwie. Graboff podszedł do specyficznej, kumulatywnej struktury wiersza bardzo niestandardowo. Poszczególne wydłużające się zwrotki, w których pojawiają się kolejne zwierzęta i charakterystyczny refren: "Dziwne, że nie umarła", wymuszają skojarzenie z wyliczanką. Ilustrator nie skorzystał jednak z okazji do podkreślenia powtarzalności. Skoncentrował się na plamie, kontraście i poczuciu humoru.

Tłumaczenie Emilii Kiereś bardzo wiernie oddaje treść wiersza. Autorka nie skorzystała z przysługującego jej prawa do dokonania wolnego przekładu, które Stanisław Barańczak w swoim eseju: ">Rice pudding< i kasza manna" uzasadniał chęcią lub koniecznością „wpaso­wania tekstu słownego w sztywne ramy tekstu muzycznego", dlatego "Była raz starsza pani" nie zaśpiewamy sobie na melodię Allana Millsa. Mimo to cieszę się, że po tylu latach tekst trafia w ręce polskiego czytelnika i ma szansę stać się kolejną ulubioną wyliczanką.








1/28/2020

Gdzie jest noc


Gdzie jest noc, Agnieszka Wolny-Hamkało / Maria Ekier, Wydawnictwo Hokus-Pokus 2019.

Jeśli wierzyć tekstowi Agnieszki Wolny-Hamkało, noc jest wszędzie, jeśli zaufać ilustracjom Marii Ekier, noc z pewnością jest w środku. Zaglądam ostrożnie do poetyckiego picturebooka i cieszę się, że wydawnictwo Hokus-Pokus po raz kolejny pokazuje jak stawiać dzieciom literackie wyzwania.

 Maria Ekier jest mistrzynią metafory, Agnieszka Wolny-Hamkało, wręcz przeciwnie, zarówno w prozie jak i poezji pozostaje blisko świata rzeczywistego, jego zmysłowych detali i całkiem przyziemnych atrybutów. Ten duet iskrzących przeciwieństw tworzy książkę nieoczywistą i tylko jakby przy okazji wpisującą się w schemat lubianych przez dzieci historii z nocnym backgroundem. Śledzimy noc w jej całodobowej wędrówce. Co robi kiedy jest ciemno? Gdzie bywa w ciągu dnia?  Za lustrem, w małej kwiaciarni, na dnie lodówki w Lidlu, w pojemniku na pościel, w nieudanych rysunkach. Noc w tych poetyckich opisach zaczyna dominować również po stronie dnia, tworząc tym samym całkiem przedziwny kalejdoskop zdarzeń. Ilustracje Marii Ekier świadomie przełamują tę nocną dominację. Czarne wnętrze zostaje domknięte bielą okładek, wyklejki, dwóch pierwszych i dwóch ostatnich stron oraz środkowej rozkładówki. Ta piękna symetryczność kolorów porządkuje chaos poetyckich opisów i przerabia na symbole to, co Agnieszka Wolny-Hamkało pięknie opisuje bogactwem epitetów.










 

12/10/2019

Miłość od pierwszego wejrzenia


Miłość od pierwszego wejrzenia, Wisława Szymborska, il. Beatrice Gasca Queirazza, tł. na jęz. fr. Piotr Kamiński, Wydawnictwo Format 2019.

Podwójna, polsko-francuska edycja znanego wiersza Wisławy Szymborskiej w opracowaniu graficznym włoskiej ilustratorki Beatrice Gasca Queirazzy, ma postać dużego leporello. Można ją rozłożyć i podziwiać pod postacią kilkumetrowej wstęgi lub przekładać strony tradycyjnie. Ilustrowana poezja to rzadki rarytas. Zwłaszcza dla tych starszych niedorosłych czytelników.

 Harmonijkę leporello da się ułożyć w koło i zapętlić. Oglądać od przodu i od tyłu. Obrazy Queirazzy mają swój ciąg, który przynosi nas ze strony na stronę płynnym przenikaniem scen. Ilustracje na pograniczu snu i jawy wciągają czytelników w abstrakcyjną podróż. Trudno rozpoznać jej poszczególne etapy. Pojawiają się środki lokomocji, ucieczka w fantazję,  powtarzające się ilustracyjne motywy. Wiersz Szymborskiej podchwytuje tę cykliczność i jej zaburzoną linearność. Poetka zaczyna opowiadać historię jakby od końca. Startujemy od pierwszego spojrzenia, przechodząc przez nieoczywistości, które je zapowiedziały: "jakieś 'przepraszam' w ścisku", "głos pomyłka w słuchawce", "klamki i dzwonki, na których zawczasu dotyk kładł się na dotyk". Szymborska w chwilach i przedmiotach ukrywa magię uczucia. Kolekcjonuje je jak skarby. Queirazza przedmioty pojawiające się na ilustracjach gromadzi na ostatniej stronie i tylnej wyklejce. Znów jest okazja, żeby się cofnąć i poszukać ich na kartach książki. Ilustratorka ma swój własny zestaw artefaktów, inny niż ten należący do poetki. Jakby opowiadała historię innej miłości, w której przedmioty też skrywają tajemną wiedzę, o której mówią dopiero po czasie.

"Miłość od pierwszego wejrzenia" to piękna poezja i graficzno-edytorski kunszt w jednym. Miałam nadzieję, że będzie świetna, okazała się jeszcze lepsza. Wydawnicza perełka prawie niespotykana na polskim rynku, jest dowodem na to, że poezję da się młodym ludziom "sprzedać" tak, by chcieli po nią sięgnąć.










7/19/2019

Księga pytań



Księga pytań, Pablo Neruda, il. Isidro Ferrer, tł. Filip Łobodziński, Wydawnictwo Tako 2018.

"Księga pytań" została znaleziona wśród kilku rękopisów leżących na biurku Pabla Nerudy, tuż po jego śmierci. Znamienne, że swoistym testament poety został ubrany w formę pytań. Dziecięca ciekawość towarzyszyła mu do końca. I może dlatego, choć nie jest to książka ściśle dla dzieci, trafiła pod skrzydła wydawnictwa Tako.

Pablo Neruda, chilijski poeta, laureat Nagrody Nobla oraz Isidro Ferrer, hiszpański projektant i ilustrator - dzieli ich 60 lat, łączy "Księga pytań". Gdyby chcieć na serio potraktować ten tytuł, należałoby na nim poprzestać i serdecznie polecić książkę czytelnikom. Poetycki kwestionariusz Nerudy wraz z fotograficznymi kolażami i instalacjami Ferrera nie jest bowiem książką, która domaga się odpowiedzi, wyjaśnień i omówień.

316 pytań zgromadzonych w 74 wierszach otwiera nieprzebraną liczbę mniej lub bardziej prawdopodobnych scenariuszy, które sprawiają, że wyobraźnia szybuje w najbardziej nieprzewidywalnych kierunkach. Neruda opiera się pokusie zadawania pytań egzystencjalnych, jest szalenie niepokorny, w sposób, który nie boi się śmieszności. W prostych, poetyckich, retorycznych pytaniach nie stara się też czytelnika postawić do pionu, ani omieść spojrzeniem starca, który doświadczenie życia nosi z dumą i pewnością siebie. Mówi się, że u Nerudy ciekawość dziecka spotyka się z doświadczeniem dorosłego. Doświadczeniem, które wiąże się jednak nie z szukaniem odpowiedzi, ale umiejętnością trafnego zadawania pytań.

Towarzyszące poezji noblisty instalacje Ferrera tworzą drugą warstwę znaczeniową książki, która koresponduje z pierwszą na poziomie sensów i motywów, a nie poprzez próbę prostego odzwierciedlania. Ferrer tworzy własną historię, równie abstrakcyjną, totalną i poruszającą, ale działającą na zmysły za pomocą faktury, przestrzeni i wszystkiego co znajduje się poza kadrem. Pełna niedopowiedzeń opowieść jaką snuje artysta ma wiele z Nerudowskich pytań pozostawionych bez odpowiedzi. Ferrer zaprasza zresztą Nerudę do swojej historii jak do teatru (niemal) jednego aktora. Obecny w tekście i w żartobliwy sposób ujęty w obrazie poeta, podkreśla jeszcze bardziej dystans autora do całej koncepcji książki. Trudno przewidzieć, czy gdyby sam o tym decydował, zdobyłby się na niego z łatwością, czy byłby skłonny do tak daleko posuniętej autoironii.

"Księga pytań" to książka totalna, która mimo swej niewielkiej objętości, zabiera czytelnika w podróż długą i pełną przygód, mądrą choć nie pouczającą, piękną choć nie pozbawioną rys. Pełną pytań trudnych niezależnie od wieku, ale ujętych w wyjątkowo zapraszającą formułę, otwartą na eksperymentowanie i zabawę.






6/12/2019

12 miesięcy byliśmy szczęśliwi (a potem nam było już tylko wesoło)


12 miesięcy byliśmy szczęśliwi (a potem nam było tylko wesoło), Agnieszka Wolny-Hamkało, il. Agata Juszczak, Hokus-Pokus 2019.

"Trzeba pisać białym wierszem! Białym wierszem, nie rymować!" - radziła Emma Tacie Muminka, gdy ten pisał swoją pierwszą sztukę. Agnieszka Wolny-Hamkało odważnie idzie za radą. "12 miesięcy byliśmy szczęśliwi" dopieszcza nas poetycko, ale bez rymów. Jak to tak do dzieci bez rymów? A tak to.

Pierwszy raz mam książkę, która sprawia wrażenie permanentnie zakurzonej. Aksamitnie matowa okładka nie ślizga się pod ręką. Czerń nie osiąga swojej głębi. Kiedy coś działa bez ustanku, trudno to posprzątać. Coś jak sklep całodobowy, albo autobus na nocnej linii, albo rok. Dwanaście wierszy na dwanaście miesięcy to nieustanny kołowrót zmian, który Agnieszka Wolny-Hamkało napędza siłą swojej fantazji i niestandardowej wręcz wrażliwości. Każdy miesiąc to odrębna postać, opisana za pomocą żywych skojarzeń i zupełnie przedziwnych odniesień. Bajeczny świat, powstający pod piórem autorki ma swój niepowtarzalny klimat, który z każdym kolejnym czytaniem, obudowuje się następnymi poruszeniami wyobraźni pochylonego nad książką czytelnika.

Na początek zaskakuje nas gramatyka. Coś tu nie gra. Czytamy raz, drugi, trzeci.

"Czerwiec wolała być Ulą,
 więc ule zamienia w szafy grające,
w pudła pełne wiatru - w czym
bywa naprawdę stanowcza".

 Kiedy już się przyzwyczajamy, że czerwiec Hamkało jest kobietą, raptem okazuje się, że jest ich więcej. Pani Lipiec śpi w lipie albo na wózku pełnym siana. Na cześć Wrześni (sic!) lisy śpiewają nocą na lisich weselach. Ta nieoczekiwana zabawa językiem ma swój filuterny urok. Sadzonce nie przeszkadza, że lekko zawraca nam w głowach. Lubi zwłaszcza Czerwiec, bo to jej miesiąc urodzin, ale wizja pszczół przenoszących swoje ule nad morze i karmiących plażowiczów kanapkami z miodem, też działa na wyobraźnię siedmiolatki.

Agata Juszczak perfekcyjnie dopełnia wizualną stronę książki. Nie mogę się opędzić od wrażenia, że to dzieło autorskie. Ilustracje nie powtarzają motywów wierszy, idą własną drogą, ale są w pobliżu. Dobrze się czuję w ich wiejskim klimacie. Nieco bardziej ludowym niż wskazywałyby na to teksty.  Dużo w nich starości i samotności, ale pogodnej, jakby pogodzonej ze specyfiką przemijania.

"Dziesięć byłoby za mało. Z trzema miesiącami byłoby
nudno i smutno. Gdyby był jeden, sam by się wykończył
 Ale dwanaście jest w sam raz. (...)"















9/20/2017

Za płotem z ostów


Za płotem z ostów, Agnieszka Frączek, il. Elżbieta Wasiuczyńska, opr. graf. Dorota Nowacka
Debit 2017



"Za płotem z ostów" to dla mnie miły powrót, a dla autorek szaty graficznej pójście za ciosem po udanej  premierze "Chichotnika", opublikowanego jesienią 2016 roku przez Wydawnictwo Literackie. W ten sposób powstały książki siostry, których nie powstydziłyby się najzdolniejsze łowickie wycinankarki. Mimo że wychodzą spod ręki dwóch niezależnych wydawców, tworzą (mam nadzieję) zaczątek bardzo dobrej, spójnej serii.

Przy okazji recenzji "Chichotnika" wspominałam już, że Elżbieta Wasiuczyńska wprowadziła nagle zupełnie nową jakość w ofertę wydawanej współcześnie  poezji dla dzieci. Dopracowane w szczegółach kolaże wycinanek, dzięki znakomitemu wyczuciu Doroty Nowackiej świetnie komponują się z tekstem i wydobywają wszelkie jego walory. Stonowany "Chichotnik" i wprost eksplodujący kolorami "Za płotem z ostów" przypominają, że poezja dla dzieci może wrócić do łask za sprawą odpowiedzialnej i odważnej polityki wydawniczej. Okazuje się, że wiersze dla dzieci da się wydać w sposób atrakcyjny, z dbałością o layout i odpowiednie zaakcentowanie wagi zarówno treści jak i formy.

Teksty Agnieszki Frączek nie wspinają się na wyżyny artyzmu. Jest to ten rodzaj poezji, który świetnie sprawdzi się na przedszkolnych akademiach i rodzinnych występach. Łatwe do zapamiętania, zgrabne rymy i dobry rytm pozwalają polubić ogródkowe wierszyki Frączek, nawet tym, którzy na co dzień po jej poezję nie sięgają. W przedziwny sposób wycinanki "Mistrzyni nożyczek" nobilitują zarówno wiersze zapomniane, jak i osłuchane czy przeciętne. Otwarcie książki zilustrowanej i zaprojektowanej z taką klasą staje się rodzajem wyprawy w kulturę, takiej, podczas której czytelnika spotkać mogą różne przygody, ale bilans przeżyć zawsze jest na plus.



8/12/2017

Nastolatki nie lubią wierszy


Nastolatki nie lubią wierszy
wybór Wiktor Woroszylski
op. graf. Bohdan Butenko
Nasza Księgarnia 1967 (wyd. I)



















Przewrotny tytuł? A może prawda. Kiedy 50 lat temu Wiktor Woroszylski dokonywał wyboru poezji do tego zbioru, musiał kierować się zarówno politycznymi za i przeciw (nie każdy autor był wystarczająco prawomyślny, by przejść przez wąskie ucho igielne cenzury), jak też domniemanymi oczekiwaniami młodzieży. Powstał zbiór z pewnością różnorodny, ciekawie opracowany graficznie i wyjątkowy w samej koncepcji antologii skierowanej do nastolatków.  Nie sposób dziś łatwo sprawdzić, ilu doczekał się wydań, możliwe, że zaledwie jednego. Mimo to, zyskał sobie popularność i miano pozycji kultowej, obecnie o statusie białego kruka wśród oferty antykwariatów i handlarzy książkami.


Czy dzisiejsza gimbaza sięgnęłaby po zbiór Woroszylskiego? Pomijając obiektywne trudności związane ze zgromadzeniem praw autorskich do utworów, wiersze nie musiałyby się niestety spotkać z bardzo ciepłym przyjęciem. Obszerny zbiór, podzielony na sekcje tematyczne, stanowi kilkadziesiąt utworów, współczesnych poetów polskich i zagranicznych. Jest wśród nich Szymborska, Osiecka, Broniewski, jest Bułat Okudżawa i Edward Lear, Milne i młodzi poeci radzieccy. Nie sposób odnaleźć wspólny mianownik. Różnorodność jest z pewnością dużym atutem zbioru. Każdy ma szansę znaleźć tu coś dla siebie. Niestety miejscami, pomimo szczerych zapewnień autora, że "te wiersze nie są przymusowe i nudne" pojawiają się utwory przydługie lub patetyczne.


Na uwagę zasługuje jednak przygotowana niezwykle oszczędnymi środkami oprawa graficzna. Książkę miło trzyma się w rękach, ma poręczny format, mięsisty papier i płócienną oprawę z obwolutą. Przypomina zeszyt "złotych myśli", przyozdobiony skrawkami wyciętymi z gazet, schematycznymi ilustracjami, tak charakterystycznymi dla stylu Butenki oraz pożółkłymi skarbami jesieni. Ten styl łatwo można dostrzec w innych pracach artysty, choćby w równie oszczędnie i odważnie zilustrowanej książce z lat 70. - "Niebo i kalendarz".


Niewiele jednak brakowało, a antologia Woroszylskiego dostałaby drugie życie. W jednym z wywiadów Butenko zdradził:

"Jeszcze za życia Wiktora Woroszylskiego, jej autora, została przepracowana – dodał on do niej utwory poetów, którzy wcześniej nie mogli być publikowani lub w ostatnich latach napisali coś znaczącego. Przerobiliśmy całość, uzupełniliśmy i przygotowaliśmy dla wydawnictwa, które już nie istnieje, gotowe składy mam zresztą u siebie w domu".*



Dziś pewnie jeszcze trudniej niż kilkadziesiąt lat temu znaleźć odbiorców poezji wśród nastolatków. Podobnie zresztą jak poetyckie zbiorki na półkach sieciowych księgarni. Zapał do czytania wierszy mija wraz z dziecięcymi lekturami, które przecież swoim rytmem i rymem wyznaczają często klimat i nastrój pierwszych lat życia. W erze kultury obrazkowej, poezja wśród nastolatków ma jeszcze bardziej pod górkę niż proza. Woroszylski i Butenko wyczuli, że zdjęcie poetów z pomników i akademii "ku czci" może odbyć się tylko przez prostą, atrakcyjną i bliską młodym formułę. Tym bardziej dziś, nowoczesna graficzna forma mogłaby przyciągnąć uwagę, zaintrygować, zachwycić. Przykład choćby świetnie wydanych i licznie nagradzanych zbiorów wierszy Tuwima, Brzechwy i Kerna (Wydawnictwo Wytwórnia) pokazuje, że takie rzeczy się już dzieją i że są ludzie, którzy potrafią to robić. Może pora odświeżyć ten pomysł i podarować nastolatkom nowy zbiór poezji na miarę współczesnych czasów.



* Trzeba przyglądać się dzieciom - wywiad z Bohdanem Butenką (sic!), Qlturka, marzec 2009.

7/07/2017

Myszka



Myszka
Dorota Gellner
il. Dobrosława Rurańska
Wydawnictwo Bajka 2016









Oto Sadzonka. Trzyma w rękach naszą ulubioną książkę z dorobku Wydawnictwa Bajka. Mimo że ma już pięć lat, a książka to kartonówka, wcale nie mam wrażenia, że Sadzonka z "Myszki" Doroty Gellner wyrosła. Osobiście marzę, żeby więcej poezji dla dzieci ukazywało się w tak doskonałej szacie graficznej, że chce się czytać jeszcze i jeszcze.

Dzięki Dobrusi Rurańskiej i jej magicznym ilustracjom, niepozorny wiersz Gellner miał szansę trafić na Listę Skarbów Muzeum Książki Dziecięcej. Dla młodej artystki to wyróżnienie, dla czytelników okazja do poznania książki wyjątkowo starannie przygotowanej. Mam wrażenie, że jej siłą jest świetnie wyartykułowana relacja tekstu do obrazu. W ilustracjach intensywnie dochodzi do głosu pełne pietyzmu i uważności zobrazowanie, a wręcz spersonalizowanie uczuć. Można je obserwować nie tylko w postawie myszki, ale równie intensywnie dosięgają one czytelnika poprzez inne postacie, stające się wręcz ich uosobieniem. Ilustracje Rurańskiej skrzą się detalem, świeżością i energią, choć nie brak w nich tajemniczości i melancholii podszytej napięciem. Tekst odpowiada im podobnym nastrojem.

Sadzonka lubi obserwować tę zmieniającą się nastrojowość i silnie na nią reaguje. W pełni ją rozumiem, bo sama też nie pozostaję na nią obojętna. "Myszka" świetnie sprawdza się jako letnia wieczorna lektura, kiedy na czytanie przed snem nie ma zbyt dużo czasu.







3/16/2017

Lodorosty i bluszczary



Lodorosty i bluszczary
Jerzy Ficowski
il. Gosia Herba
Wydawnictwo Wolno 2017



























Wiersze dla dzieci stanowią w twórczości Ficowskiego zaledwie margines. Znany w szerokich kręgach jako wszechstronny tłumacz, poeta, prozaik, nade wszystko cyganolog, znawca twórczości Schulza, autor wielu piosenek, w poezji dla dzieci odkrywał swoje drugie ja. "Lodorosty i bluszczary" kompletują niemal wszystkie wiersze dziecięce poety, również te opublikowane jedynie na łamach czasopism. Są niezwykle żywotne, przesycone związkami z naturą, dziecięcą beztroską, swobodą, ale też nostalgią, baśniowością i tęsknotą za mijającym czasem. W wierszach dla dzieci Ficowski nie odkrywa się do końca ze swoimi "dorosłymi" inklinacjami. Pobrzmiewają tu zaledwie echa cygańskiej fascynacji autora, nie zahacza o sferę absurdu, omija tematy bolesne. Jest posłańcem radości i nadziei.

Ficowski bywa nazywany uczniem Leśmiana. Jako tłumacz wczesnych, rosyjskich wierszy poety przejął od niego fascynację leksyką i zastosował ją w praktyce. Tytułowe lodorosty i bluszczary to świadkowie zabaw neologizmami, ale w wierszach pojawiają się też wdzięczne homofony, bogactwo epitetów i metafor. Czasem skłania się do niezwykle prostych środków wyrazu, które zbliżają go do nieco pospolitej stylistyki, ale nigdy nie przekracza cienkiej granicy dobrego smaku. Nawet banalną poetycką wizję kompensuje nieskazitelnym rytmem i melodią wiersza.

Opracowanie graficzne zbioru, który ukazał się niedawno nakładem wydawnictwa Wolno, przygotowała Gosia Herba - utalentowana graficzka i ilustratorka. Książka wykonana jest z niezwykłą dbałością i smakiem. Na uwagę zasługuje podwójne wydanie, z dwoma niezależnymi, kontrastującymi ze sobą okładkami. Klucz pór roku w jakim skonstruowano zbiór "Lodorosty i bluszczary" pozwolił autorce zakotwiczyć pomysł graficzny wokół natury i dziecięcych  zabaw. Przewaga czerni oraz nieliczne kolorystyczne akcenty niebieskiego, zieleni, żółci i czerwieni, dobrane stosownie do pory roku, dają ciekawy efekt oszczędnej elegancji, który jednak dla mnie nie odzwierciedla w pełni magicznej głębi poezji Ficowskiego. Zastrzeżenia budzi również architektura graficzna, która w ambitny sposób przenosi treść niektórych ilustracji na kolejną rozkładówkę, celowo zachodząc na kolejny wiersz. Efekt wprawdzie ciekawy, jednak dla tych naprawdę małych odbiorców poezji może okazać się nieco konsternujący.

"Lodorosty i bluszczary" z radością stawiam na półce obok "Chichotnika" w opracowaniu graficznym Elżbiety Wasiuczyńskiej i Doroty Nowackiej oraz zbioru "Bajek" Erny Rosenstein z ilustracjami Karola Banacha, ciesząc się, że wiersze dla dzieci co i raz dostają nową, lepszą szansę.