Wędrówka pędzla i ołówka
Wędrówka pędzla i ołówka
Maria Terlikowska
il. Janusz Stanny
Nasza Księgarnia 2015
Mamy taki zwyczaj, że do przychodni zawsze zabieramy ze sobą książkę do poczytania w poczekalni. Wśród książkowych poczytajek Sadzonki królują ostatnio "Liczypieski" i "Wędrówka pędzla i ołówka". Obu potrafi słuchać do znudzenia. Tym razem jednak swój wielki dzień mieli Stanny i Terlikowska. Słuchacze tego dnia dopisali, tłum w poczekalni był spory, w większości starsze osoby. Sadzonka na kolanach słuchała jak zaczarowana. Zdaje się jednak, że zasłuchana trzylatka to niecodzienny widok.
- Takie małe dziecko, a zobacz jak słucha - szepnęła starsza pani do syna.
Zapisałam sobie w pamięci tę scenę. Podobny komentarz usłyszałam swego czasu na spacerze. Sadzonka jadła jogurt naturalny z kubeczka, nieświadoma zupełnie, że robi coś nadzwyczajnego:
- Zobacz, takie niedobre a dziecko je.
"Wędrówki pędzla i ołówka" cieszą mnie niezmiernie, bo są takie jak być powinny. Pyszny lekko kremowy, matowy papier pożądanej grubości, sztywna okładka, wyglądem nieróżniąca się niczym od zacnego pierwowzoru, w dotyku co najwyżej może tylko trochę zbyt "lepka", żywa kolorystyka, ale bez fajerwerków współczesnej palety. Poetycka narracja książki jest bardzo angażująca, język lekki i dowcipny, a zwroty akcji uatrakcyjniają lekturę. Ilustracje Stannego równolegle opowiadają historię pędzla i ołówka. Są proste i dynamiczne, a jednocześnie bardzo sugestywne. Pędzel i ołówek są jak przedłużenie ręki artysty. Wyczarowują rysunki, które zaczynają żyć własnym życiem, pociągając za sobą szereg wydarzeń, często śmiesznych innym razem niebezpiecznych.
Obcując z tą książką, mam wrażenie kontaktu z czymś wyjątkowym. Nie sposób odmówić jej szlachetnej elegancji, klasycznego piękna, czy wysmakowanej harmonii. Ci którzy czytali ją w dzieciństwie, twierdzą że pewne zmysłowe doznania z nią związane pozostają na dłużej, a tajemnicze słowo "ultramaryna" niesie w sobie nadal aurę niezwykłości.