Pokazywanie postów oznaczonych etykietą reprint. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą reprint. Pokaż wszystkie posty

4/24/2018

Awantura o kapcie



Awantura o kapcie, Jan Wilkowski, il. Janusz Stanny, Warstwy 2018.

Oto książka, za której zakupem od początku lobbowała Sadzonka.  Skusiła ją okładka z ekranu mojego laptopa. Potem jeszcze kilka razy wypatrzyła "Awanturę" w innych miejscach, wreszcie kupiliśmy.

Z "Awanturą o kapcie" rzecz jest zresztą ciekawa. Książka jak widać wabi znaną i lubianą kreską Janusza Stannego, tymczasem o Janie Wilkowskim pewnie mało kto słyszał. Premiera pierwszego wydania miała miejsce w 1968, czyli w tym samym roku, w którym z ekranów polskiej telewizji zszedł reżyserowany przez autora  serial teatralny o Uli z 1 b. Jan Wilkowski zagrał w nim rolę dziadka, a towarzyszyła mu lalkowa dziewczynka Ula. Istnieją powody, żeby przypuszczać, że popularność telewizyjnej bajki wpłynęła na powołanie do życia książkowej pierwszoklasistki.

Jan Wilkowski był już wtedy niezwykle cenioną i rozpoznawalną postacią w świecie teatru. Od 1951 roku sprawował funkcję dyrektora artystycznego Teatru Lalka w Warszawie. Scenarzysta, reżyser, aktor, uznawany za talent sam w sobie, niezwykle wszechstronnie ogarniający całą przestrzeń spektaklu i potrafiący samodzielnie ją zagospodarować. Przez lata ściśle współpracował  ze scenografem Adamem Kilianem. To dzięki ich odważnej i bezkompromisowej walce o wysokie standardy artystyczne i merytoryczne przedstawień, scena podupadającego Teatru Lalka (do lat  50. funkcjonującego pod nazwą Teatr Niebieskie Migdały), nie uległa likwidacji.

Książka ma kształt uproszczonego scenariusza teatralnego złożonego z dialogów i didaskaliów. Żeby dobrze go przeczytać na głos, trzeba wejść w jego rytm, oswoić się z dynamiką, nauczyć się różnicować głosy. Już przy drugim czytaniu tekst odwdzięcza się swoim nieco starodawnym urokiem i zabawną, nienachalną fabułą. Z ciekawości poszukałam w Internecie archiwalnych nagrań "Uli z 1b". Niestety trudno dociec, czy tekst książki znalazł się w którejś z trzech serii o perypetiach Uli. Ciekawie jednak spojrzeć na samego Wilkowskiego, a zwłaszcza na to, jak bardzo uważny i autentyczny jest w traktowaniu swej lalkowej partnerki. Ten autentyzm pobrzmiewa również w pełnych życia książkowych dialogach.

Od strony wizualnej jak zwykle perfekcyjnie. Przychodzi mi do głowy, że odręczne pismo Stannego umieszczone w didaskaliach jest równie wyrazistą wizytówką jak współczesne autografy Olivera Jeffersa. Uwielbiam to, jak przełamuje strukturę tekstu na stronie.Tusz i pastele plus świetna, nieoczywista kompozycja, dają efekt świeżości nawet po tak wielu latach.

Sadzonka nie rozczarowała się zawartością książki i bez pudła przywołała "Wędrówki pędzla i ołówka". Choć problem worka z kapciami jest dla nas nieco abstrakcyjny, kwestia szukania zagubionych gdzieś kapci już wcale nie.





6/25/2015

Wędrówka pędzla i ołówka


 Wędrówka pędzla i ołówka
 Maria Terlikowska
 il. Janusz Stanny
 Nasza Księgarnia 2015









Mamy taki zwyczaj, że do przychodni zawsze zabieramy ze sobą książkę do poczytania w poczekalni. Wśród książkowych poczytajek Sadzonki królują ostatnio "Liczypieski" i "Wędrówka pędzla i ołówka". Obu potrafi słuchać do znudzenia. Tym razem jednak swój wielki dzień mieli Stanny i Terlikowska. Słuchacze tego dnia dopisali, tłum w poczekalni był spory, w większości starsze osoby. Sadzonka na kolanach słuchała jak zaczarowana. Zdaje się jednak, że zasłuchana trzylatka to niecodzienny widok.
- Takie małe dziecko, a zobacz jak słucha - szepnęła starsza pani do syna.
Zapisałam sobie w pamięci tę scenę. Podobny komentarz usłyszałam swego czasu na spacerze. Sadzonka jadła jogurt naturalny z kubeczka, nieświadoma zupełnie, że robi coś nadzwyczajnego:
- Zobacz, takie niedobre a dziecko je.

 "Wędrówki pędzla i ołówka" cieszą mnie niezmiernie, bo są takie jak być powinny. Pyszny lekko kremowy, matowy papier pożądanej grubości, sztywna okładka, wyglądem nieróżniąca się niczym od zacnego pierwowzoru, w dotyku co najwyżej może tylko trochę zbyt "lepka", żywa kolorystyka, ale bez fajerwerków współczesnej palety. Poetycka narracja książki jest bardzo angażująca, język lekki i dowcipny, a zwroty akcji uatrakcyjniają lekturę. Ilustracje Stannego równolegle opowiadają historię pędzla i ołówka. Są proste i dynamiczne, a jednocześnie bardzo sugestywne. Pędzel i ołówek są jak przedłużenie ręki artysty. Wyczarowują rysunki, które zaczynają żyć własnym życiem, pociągając za sobą szereg wydarzeń, często śmiesznych innym razem niebezpiecznych.

Obcując z tą książką, mam wrażenie kontaktu z czymś wyjątkowym. Nie sposób odmówić jej szlachetnej elegancji, klasycznego piękna, czy wysmakowanej harmonii. Ci którzy czytali ją w dzieciństwie, twierdzą że pewne zmysłowe doznania z nią związane pozostają na dłużej, a tajemnicze słowo "ultramaryna" niesie w sobie nadal aurę niezwykłości.