Kilka niedużych historii
Kilka niedużych historii, Katarzyna Wasilkowska, il. Joanna Rusinek, Wydawnictwo Adamada 2021.
Katarzyna Wasilkowska zasnuła mi ostatnio czytelniczy horyzont. Zasnuła pięknie i szczelnie, bo jej twórczość to dla mnie kwintesencja dobrej, polskiej literatury. W samotności podczytuję od kilkunastu dni "Świat Mundka". Z braku czasu dość ślamazarnie, ale tylko z braku czasu. Z Najmłodszą dzielimy się zaś wrażeniami po lekturze "Kilku niedużych historii", bo nareszcie czyta sama.
Książki Wasilkowskiej mają w sobie to coś, co je wyróżnia. Odnoszę wrażenie, że styl autorki umiałabym rozpoznać już po krótkim fragmencie tekstu. To przede wszystkim głos społeczny: taki nasz, rodzimy, swojski, przesycony podwórkiem, relacjami rodzinnymi, małymi problemami i dużymi dramatami. Ale też charakterystyczny styl, który zawsze przypomina mi polskie peerelowskie przygodówki, na których sama się wychowałam. Bardzo staranny, dbający o rzetelność opisu i dopracowanie dialogu, czasem może kosztem swobody i charakterystycznej dla współczesnej literatury nonszalancji.
"Kilka niedużych historii" to skok na głęboką wodę książki problemowej dla przedszkolaków i młodszych szkolniaków. Na szczęście bez wyraźnego stawiania tez i szukania argumentów, bez terapeutycznych wtrętów i celowego moralizatorstwa. O tym co kryje się pod skórką tych ośmiu opowiadań, można się dowiedzieć dopiero po ich przeczytaniu, bo same tytuły mówią naprawdę niewiele. Pierwsze skrzypce grają tu emocje bohaterów, ale i nas czytelników, bo ścisk gardła po przeczytaniu "O najlepszej przyjaciółce Romki" pozostanie ze mną jeszcze na długo. Wasilkowska bierze na warsztat sytuacje prawdziwe (obojętność wobec uczuć innych, zabieganie o względy starszego rodzeństwa, naukę samodzielności) i bardzo głęboko rozdrapuje wszystko co się za nimi kryje. Na baczność postawiło mnie bardzo metaforyczne opowiadanie o Mamie, która chciała być mamą i o zapomnianym dziecku. Nie, to nie jest wbrew pozorom historia o bezdzietności, raczej o spotykaniu się w pół drogi. Śmiała i delikatna. Cieszę się, że wydawca miał odwagę umieścić ją w tak niedużym zbiorku.
Za ilustracje i projekt graficzny książki odpowiada Joanna Rusinek. To ona, na pierwszej stronie okładki, ten literacki mikrokosmos zamyka w całość: całkiem nietypowo spotykają się na niej bohaterowie kilku opowiadań.