Detektyw Nosek i porywacze
Detektyw Nosek i porywacze
Marian Orłoń
il. Jerzy Flisak
Nasza Księgarnia 1973
Kryminały dla dzieci zaczynają już wymykać się spod mojej kontroli. Cieszą się niesłabnącą popularnością, więc stale pojawiają się kolejni bohaterowie, tytuły, serie. Gdyby chcieć przeczytać wszystkie, podejrzewam że można by się zamknąć w tym gatunku i nie czytać z dzieckiem nic innego. Z córką zaczynaliśmy od detektywa Pozytywki. Był dosyć odkrywczy w swej formule, bo pozostawiał czytelnikowi możliwość samodzielnego rozwiązania zagadki. Wyzwania intelektualne bywały wprawdzie czasem niedostosowane do wieku odbiorcy, ale i tak bawiliśmy się świetnie. Triumfalny marsz Pozytywki przyhamowała para młodych detektywów z Valleby i odtąd to oni święcą triumfy w naszym domu, przedszkolu i szkole.
Nie trzeba szukać daleko, żeby wymienić jeszcze detektywa Blomkvista (A. Lindgren), Joachima Lisa (I. Fjell), Ture Sventona (A. Holmberg), a z zupełnie świeżych polskich wydań: Pana Jaromira (H. Janisch) i nastoletnią Kiki (B. Krautgartner).
Aż tu nagle, Wydawnictwo Dwie Siostry postanowiło w serii Mistrzowie Ilustracji odświeżyć nam polski kryminał sprzed lat. Szykując się na tę premierę sięgnęliśmy do domowej biblioteczki i wyciągnęliśmy egzemplarz z lat 70. - "Detektyw Nosek i porywacze", czyli drugi tom przygód detektywa Noska. Marian Orłoń jest już autorem właściwie zapomnianym. Nieliczne stare egzemplarze jego książek można znaleźć w antykwariatach i portalach aukcyjnych. Można powiedzieć, że się zdezaktualizowały, nikt już nie chce go czytać. Ale to nie prawda. Przekonają się o tym Ci, którzy sięgną po Orłonia, ale też po Kerna, Wygodzkiego, Bahdaja, Łochocką, Szelburg-Zarębinę. Jest ich wielu. A potem bierzemy, czytamy, odkrywamy i... delektujemy się, bo chcemy więcej. Tak jak wczoraj, kiedy późnym wieczorem skończyliśmy ostatni rozdział detektywa Noska. Przestali się nagle liczyć "Pożyczalscy" z pięknymi ilustracjami Emilii Dziubak i Narnia, najbardziej topowa lektura w grupie przedszkolnej mojego syna. Jedynym celem stała się następna część o przygodach Noska i jego psa Kuby. Aż żal, że tak rzadko zaglądamy do tych starych pożółkłych książek na naszych bibliotecznych i domowych półkach. Inspiracją stają się często wznowienia lub sentyment lat dziecinnych. Tyle literackich odkryć omija nas bezpowrotnie.
"Detektyw Nosek i porywacze" ma w sobie coś, czego próżno szukać w obcojęzycznych kryminałach i współczesnych seriach - specyficzny polski klimat, jak z filmów Stanisława Jędryki. Małe polskie miasteczka, charakterystyczna środowiskowa gwara, wyraźnie podkreślone różnice społeczne. Do tego element realizmu magicznego w postaci gadającego psa i nieskomplikowana intryga tworzą naprawdę interesującą całość.
Na koniec trzeba dodać, że "Ostatnia przygoda detektywa Noska", która już leży na półkach księgarskich, nie jest w istocie ostatnią, ale pierwszą częścią przygód sympatycznego emerytowanego detektywa. Kiedy powstawała, autor nie planował jeszcze kolejnych tomów przygód, dlatego przewrotność tytułu dopiero później nabrała znaczenia. Być może dlatego pojawiło się zbiorowe wydanie dwóch pierwszych opowiadań pod nowym tytułem "Detektyw Nosek, Czarna Broda i porywacze".