Pokazywanie postów oznaczonych etykietą religijna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą religijna. Pokaż wszystkie posty

7/14/2021

Maryjki. Opowieści o Matce Boskiej


 Maryjki. Opowieści o Matce Boskiej, Justyna Bednarek, il. Marianna Oklejak, Nasza Księgarnia 2021.

Słowo daję, że o legendach maryjnych nigdy nie słyszałam, choć z kulturą i teologią chrześcijańską, na różne sposoby, flirtuję już od wielu, wielu lat. W jednym z wywiadów Justyna Bednarek powiedziała, że chęć odświeżenia tych ludowych podań wzięła się w niej właśnie z potrzeby przywrócenia ich do kulturowego obiegu. I oto mamy je z powrotem, w dodatku w klimatycznym opracowaniu graficznym Marianny Oklejak, która z powodzeniem bawi się ludowymi motywami od premiery „Cudów wianków” w 2015 roku.

Pamiętam, że jako przedszkolak, pod czujnym okiem mamy, dokonywałam w swojej głowie intelektualnej rewolucji. Najpierw, że Maryja nie była z Polski (jak to?), nie mieszkała pod lasem, raczej w pobliżu pustyni, nie hodowała kur, prędzej owce, nie jadła przy stole, tylko na podłodze. To było dość trudne i smutne na swój sposób, zwłaszcza, że przy tej okazji dowiadywałam się, że św. Józef wcale nie był stary, a na dodatek nie był ojcem Jezusa (ratunku, o co tu chodzi!). Może dlatego maryjność jako forma religijności nie była mi nigdy bliska. Kto wie, może gdyby ktoś wtedy wręczył mi „Maryjki” Justyny Bednarek, czułabym się usprawiedliwiona w swoich fantazjach o swojskiej Matce Boskiej w kwiecistej chustce, czy o Jezusku wesoło igrającym po śniegu i sprawy potoczyłyby się zgoła inaczej.

Justyna Bednarek wróciła mi to, co współczesna, często może zbyt przeintelektualizowana religijność odebrała na bardzo wczesnym etapie. Dlatego też razem z dziewięciolatką wpadłyśmy w te historie jak w masło. Znane biblijne motywy ożyły w swojskim klimacie zza przysłowiowego płota. Anioł Gabriel przed zwiastowaniem prosi Maryję o pomoc dla ciężarnej kotki, uciekająca przed Herodem Matka Boska korzysta z pomocy odważnej leszczyny, łotr z Golgoty okazuje się być lokalnym, leśnym zbójem. Jak nie ulec czarowi Maryi, która podążając leśną ścieżką do domu Elżbiety zrywa po drodze czarne jagody. Jak nie docenić ludowej intuicji, która kazała prostym ludziom nie zbierać jagód do 2 lipca, żeby nie zabrakło ich dla Matki Boskiej Jagodnej. Autorka wplata w te historie pewien rodzaj wrażliwości, który sprzyja szacunkowi dla zwierząt (Maryja najbardziej lubi jamniki!), życiu w rytmie natury, otwartości na innych. Proste morały biorą się z wnętrza opowieści: motywacji bohaterów, naturalnych konsekwencji działalności przyrody, wreszcie intuicji samej Maryjki, która korzysta z natury z rozmachem, ale i szacunkiem. Justyna Bednarek pisze lekko, z klasą, bez jachowiczowskiego moralizowania.

W warstwie graficznej możemy do woli nasycić oczy kolorami, rodzimym folklorem, ale też poszukać elementów współczesnego świata, który nieśmiało wkradają się tu i tam. Marianna Oklejak czerpie garściami z ludowego folkloru religijnego. Swój talent w tym kierunku pokazała już w grudniowej premierze „O kolędach. Gawęda”. Tu robi to nawet nieco śmielej. Maryjka z torebką i na obcasach. Jezusek w dresach. Wszystko ze smakiem. Z szacunkiem. Jestem stale pod wrażeniem.

 





4/09/2018

Święta Faustyna


Święta Faustyna, Krzysztof Kopciński, il. Dorota Łoskot-Cichocka, Muchomor 2003

Wczoraj obchodziliśmy w Kościele Katolicki Niedzielę Miłosierdzia Bożego, czyli dzień w szczególny sposób poświęcony św. Faustynie i Jezusowi Miłosiernemu, uwiecznionemu na obrazie z charakterystycznym napisem "Jezu ufam Tobie". Stąd dzisiaj krótki wpis z książkową przypominajka z muchomorowej serii Święci. Od premiery "Świętej Faustyny" dzieli nas 15 lat. Pamiętam jak bardzo wyróżniała się na półce w księgarni, pośród ówczesnej oferty książkowej i tym bardziej cieszę się, że z perspektywy dzisiejszego rynku książki jest nadal świeża i przyciąga uwagę. Muchomor wydał trzy tytuły w tej serii. W sprzedaży jest jeszcze "Święty Mikołaj". Na "Świętego Franciszka" i "Świętą Faustynę" można polować na internetowych aukcjach. Trochę jednak żal, że po tylu latach literatura religijna dla dzieci nie zrobiła kroku dalej i książek tak pięknych edytorsko próżno szukać w księgarniach. Mam problem ze zdiagnozowaniem przyczyny. Przaśna estetyka wciąż miesza się z kiczem, jakby tradycja sztuki religijnej zupełnie nie miała znaczenia. Szukam przyczyny w narodowych kompleksach, zepchnięciu wiary do kościelnej kruchty lub małych wspólnot rozsianych po parafiach i ośrodkach duszpasterskich. Tymczasem w naszym wierzącym domu próżno szukać półki z literaturą religijną dla dzieci. Mamy takich książek zaledwie kilka. Siłą rzeczy dużo opowiadamy i nawet 5-letnia Sadzonka nieźle radzi sobie ze słuchaniem, rozumieniem i interpretowaniem Ewangelii. Czy jest szansa na zmianę? Na usta ciśnie mi się: Jezu ufam Tobie. ;)




1/11/2018

Idziemy za Tobą




 Wprawdzie od Bożego Narodzenia minęło już sporo czasu, mam wrażenie że skutki świątecznego obżarstwa i lenistwa odczuwam do tej pory. Jakoś ciężko się pozbierać z pracą i obowiązkami. Dajemy się nieść fali codzienności, usprawiedliwiając się spadkami ciśnienia i końcem semestru w szkole. W kościele dośpiewujemy jeszcze kolędy (wszak do 2 lutego można), w domu z namaszczeniem podlewamy co raz bardziej bladą choinkę (może poczeka na nas przez ferie) i udajemy, że wszystko jest po staremu. Tymczasem gorzka prawda, że karnawał w tym roku krótki i zaraz zacznie się Wielki Post, bardzo skutecznie próbuje się przebić różnymi kanałami, a najbardziej intensywnie za sprawą naszego małoczcionkowego patronatu książkowego.

Zatem wiedzcie wszem i wobec, że już na dniach premiera wielkopostnej książki-wędrówki do czytania, wycinania  i naklejania. Razem z Jezusem wyruszymy w długą podróż przez Pustynię do Jerozolimy. Podobnie jak w adwentowej książce Marka Kity i Doroty Łoskot-Cichockiej ("Wszyscy na Ciebie czekamy"), opowiadania na każdy dzień przybliżą miejsca, bohaterów i wydarzenia biblijne. I znowu pojawi się plakat, na którym będzie można naklejać wycięte symbole oraz rysować ślady stópek, posuwając się po wielkopostnej drodze. Wędrówka zakończy się wyjątkowo radosnym finałem w Niedzielę Zmartwychwstania, który potrwa nawet dłużej, bo aż osiem kolejnych dni do Niedzieli Miłosierdzia.

Mam słabość do książek artystki, bo od lat udowadnia, że literaturę religijną dla dzieci można robić naprawdę z klasą. A przecież ciągle bujamy się w tym temacie między  kolorowym kiczem a treściową infantylnością. Łoskot-Cichocka nie boi się wyzwań, co razem z Marcinem Brykczyńskim udowodnili, podejmując trudny temat encyklik papieskich ("W każdym z nas są drzwi do nieba"), czy opracowując wraz z Małgorzatą Dudek niezwykle pomocne, obrazkowe przewodniki po Mszy Świętej (ukazały się aż trzy! dla dzieci w różnym wieku). Nie wspominając już o popularnej serii o świętych, opublikowanej wiele lat temu przez Muchomora.

Wielki Post zaczynamy w tym roku 14 lutego. Idealny książkowy prezent na Walentynki. :)





plakat do książki


11/15/2017

Kalendarz adwentowy - Wszyscy na Ciebie czekamy


Wszyscy na Ciebie czekamy, Marek Kita, il. Dorota Łoskot-Cichocka, Wydawnictwo Sykomora 2017.


A może, w zalewie czekoladowych, żelkowych, trollowych, klockowych, starwarsowych i frozenowych (ratunku, jak to się odmienia?!)  kalendarzy adwentowych, szukacie czegoś zwykłego, o Tym co w Świętach najważniejsze?

Mam wrażenie, że w temacie kalendarzy adwentowych przeszliśmy już przez wszystkie etapy. Poczynając od totalnie najnajowego, naklejkowego kartonika z Mysią, Lucy Cousins w roli głównej, na własnoręcznie kaligrafowanych nutkach, składających się w kolędę, kończąc. Były oczywiście klasyczne skarpetki ze słodyczami, składanie po kawałku szopki Playmobila, odnajdywanie książki po fragmencie tekstu, a w niej wskazówki do  odszukania  skrytki ze słodką niespodzianką. Mieliśmy pudełko z herbatką na każdy dzień i kalendarz z Wallym - facetem w czapeczce w paski. Przyznam się, że po piętnastu latach aktywnego macierzyństwa, powoli odczuwam przesyt i zniechęcenie wynajdywaniem nowych adwentowych atrakcji.

Właściwie książka, którą chciałam dzisiaj pokazać nie jest nowa. Okładka mignęła mi kilkakrotnie w ostatnich latach, ale jakoś nikt dotychczas nie nazwał jej chwytliwym hasłem kalendarz adwentowy. A szkoda. W środku jest plakat, na który trzeba nakleić własnoręcznie wycięte z dołączonej książeczki, biblijne postacie i inne bożonarodzeniowe atrybuty. Każdy z nich jest również bohaterem krótkiego rozdziału. Teksty nie są proste. Wymagają już jako takiej biblijnej orientacji lub przynajmniej znajomości kontekstu. Autorzy posłużyli się dość ciekawym kluczem, dzięki czemu książka nie jest ani banalna, ani infantylna. Pojawiają się bohaterowie ze Starego Testamentu, wśród nich Abraham, Izaak, Dawid, a z Nowego, Zachariasz, Elżbieta, Anna. Historia każdego z nich w jakiś sposób zapowiada przyjście Zbawiciela. Żadna z ponad dwudziestu postaci nie znalazła się w tej książce przypadkowo.

Ilustracje Doroty Łoskot-Cichockiej są jak zwykle bardzo oszczędne. Autorka wykorzystuje ulubiony szary papier, dużo wycina, używa farb i kredek. To nie jest ten Adwent, który współcześnie nas otacza, jaskrawy, krzykliwy. Mam wrażenie, że takiej odmiany nam trzeba.















1/31/2015

Zenek i mrówki


Zenek i mrówki
Andrzej Grabowski
Wydawnictwo Media Rodzina 2011
















Zen, Zenek, mrówki i dziennik pradziadka spisany podczas ucieczki z zesłania. Po lekturze świetnej "Wojny na pięknym brzegu" sięgnęłam po kolejną książkę Grabowskiego już z konkretnym nastawieniem, ale mimo to nie spodziewałam się książki tak pojemnej. Ciągle waham się, czy wprowadzenie do jednej książki aż czterech równoległych wątków było dobrym pomysłem. Wprawdzie na koniec Grabowski spina wszystko w jedną w miarę logiczną całość, ale posiekana narracja towarzysząca całej lekturze i aż trzy kroje pisma budzą moją wątpliwość.

Książka  bez wątpienia stanowi przede wszystkim pretekst do opowiedzenia czym jest buddyzm zen, skąd się wziął, jak i po co można go praktykować. Bohaterem jest dziesięcioletni Zenek, który w wyniku zbiegu różnych okoliczności trafia razem ze swoim ojcem na ango, czyli buddyjski obóz medytacyjny. Buddyjskie zwyczaje poznajemy więc po pierwsze od podszewki, po drugie od podstaw, po trzecie z czysto polskiej a wręcz katolickiej perspektywy. Czytelnik, prawdopodobnie tak samo jak Zenek, spotyka się z praktyką buddyjską po raz pierwszy i nie zna ani nomenklatury, ani filozofii. Grabowski zdaje się to świetnie rozumieć, zamieszcza więc z tyłu mały słowniczek, a w przeplatających się rozdziałach historię Buddy. Prawdopodobnie dla zrównoważenia tematyki, pojawiają się tu też czysto entomologiczne opisy życia mrówek, które główny bohater obserwuje w przerwach pomiędzy religijnymi praktykami oraz lekko stylizowany pamiętnik pradziadka, dość zgrabnie zazębiający się z buddyjską przygodą chłopaka.

Jeśli chodzi o walor informacyjny "Zenek i mrówki" świetnie spełnia swoją rolę. Nie jestem jednak pewna  na ile fabuła jest w stanie wciągnąć przeciętnego dziesięciolatka i zatrzymać go przy książce na dłużej. Sam autor zaznacza, że nie trzeba czytać całości, niektóre fragmenty można "opuścić i wrócić do nich za kilka lat". Czy zatem "Zenek i mrówki" ma ambicje książki ponadczasowej? Czy sięgnie po nią nastolatek?

Problem czytelnika zdaje się mieć tu o wiele szerszy kontekst. Gdzie szukać odbiorcy dla książki z dużą liczbą trudnych tekstów historyczno-kulturowych, a jednocześnie z bohaterem wyraźnie obracającym się w sferze problemów typowych dla kilkuletniego chłopca? Czy wprowadzenie historii buddyzmu, która ma być prawdopodobnie swoistym vademecum, nie jest jednak zwyczajnym strzałem we własną stopę? Grabowski ma dobry styl i świetnie się czyta, ale odnoszę wrażenie, że tym razem przedobrzył, a przecież buddyzm ceni umiar.

1/05/2015

O Mszy Świętej. Rozjaśnić tajemnicę


O Mszy Świętej. Rozjaśnić tajemnicę
Małgorzata Dudek
il. Dorota Łoskot-Cichocka
Bernardinum 2014
Msza Święta ma w sobie coś niesamowitego, co sprawia, że mimo upływu czasu nie powszednieje, nie traci na znaczeniu, nie popada w banał. Z ciekawością obserwuję, jak kolejne dziecko odkrywa tę tajemnicę i z zaskoczeniem stwierdzam, że każde robi to na swój indywidualny sposób. Sadzonka przynosi w głowie fragmenty psalmów, które śpiewa na zmianę z gordonkowymi piosenkami, z chęcią klęka podczas Podniesienia, a na kazanie ciągnie Tomka przed ołtarz. Entuzjazm coniedzielnego odkrywania podziela zresztą cała trójka, każde na swój sposób."O Mszy Świętej" świetnie sprawdza się w roli papierowego asystenta, kieszonkowego przewodnika po wszystkich częściach Mszy (Tomek z zawodem odnotował tylko brak ogłoszeń). Genialnie zilustrowana przez Dorotę Łoskot-Cichocką i oszczędnie napisana przez Małgorzatę Dudek daje właśnie tyle oddechu, ile temat naprawdę potrzebuje.

Całą sobą wołam o nieprzegadane i nieprzesłodzone książki religijne dla najmłodszych, traktujące czytelnika z należną mu powagą, bez osaczania w świecie kościółka, Bozi i aniołków. Książka (a właściwie książeczka, bo format jest naprawdę niewielki) zwraca uwagę na poszczególne etapy Eucharystii, pomaga je rozróżnić, nazwać i zrozumieć. Nadaje się do przeglądania pod ławką nie gorzej niż kościelny śpiewnik, który moje dzieci z niewiadomych powodów regularnie maltretują z podziwu godnym zacięciem.

Wydanie "O Mszy Świętej", które trzymam w ręku to, jak wieść niesie, jedno z trzech planowanych w serii. Niebawem ma się również pojawić kartonowa edycja dla przeżuwaczy oraz bardziej złożona dla starszych. Po głowie zaczynają mi od razu chodzić inne pomysły na utrzymane w podobnym stylu książki. Jestem na wskroś montessoriańska w mówieniu dzieciom o świecie i dlatego niezwykle cieszą mnie książki religijne takie jak ta. To trochę tak jak z "Anatomią farmy", którą Tomek cierpliwie strona po stronie czyta przez całe świąteczne ferie. Studiowanie oparte na samej obserwacji, bez natrętnych komentarzy i zerkających z góry autorytetów.