8/23/2015

13-piętrowy domek na drzewie


13-piętrowy domek na drzewie
Andy Griffiths & Terry Denton
Nasza Księgarnia 2015

















Lubię zawijać do nowych, książkowych portów, a zwłaszcza  do tych mało oczywistych i bardzo zaskakujących. Czuję, że jestem właśnie na zupełnie nowym szlaku. Z takiego właśnie nowego portu pochodzi „13-piętrowy domek na drzewie”. Jeżeli znacie „Dziennik cwaniaczka”, „Koszmarnego Karolka” albo „Monstrrrualną erudycję”, „Domek” możecie postawić na tej samej półce. Dla mnie było to pierwsze zetknięcie z jej zawartością i, mimo początkowych obaw, okazało się być miłym zaskoczeniem.
 

Kiedy wyszło na jaw, że czytelnicze problemy Tomka wynikają nie z lenistwa ani niechęci do książek, ale z ukrytej, poważnej wady widzenia, zaczęliśmy intensywną rehabilitację i gruntowny przegląd książek do samodzielnego czytania. Na początkowym etapie w odstawkę poszły te z małym stopniem pisma i takąż interlinią. Szybko okazało się, że trudno pogodzić tematyczne ambicje siedmiolatka z ofertą książek dostatecznie czytelnych i niemęczących oczu. Moje nadzieje pokładane w komiksach okazały się płonne. Krótkie frazy nie rekompensowały zbyt wielu rozpraszających szczegółów, małych liter i niezbyt czytelnych krojów. Wraz z postępem rehabilitacji mogliśmy sobie jednak pozwolić na coraz więcej. Strzałem w dziesiątkę okazał się powieściokomiks.
 

W gronie wszystkich prykająco-bekających książek dla chłopców, „13 piętrowy domek na drzewie” to powieść iście salonowa, choć nie odchodząca zbyt daleko od głównego nurtu. Tomek gustujący w absurdalnym poczuciu humoru rodem z Pratchetta, którego w „Domku” nie brakuje, śmiał się na tylnym siedzeniu samochodu już od pierwszych stron. Powieść autotematyczna, w której Andy – autor i Terry – ilustrator mieszkają razem w domku na drzewie  i w natłoku rożnych niesprzyjających okoliczności próbują napisać nową książkę, ma w sobie urok rollercoastera o wyjątkowo ekstremalnej trasie. Tempo nie zwalnia do ostatniej strony i to uważam za zasadniczy plus. Są oczywiście i inne: choćby szczegółowo rozrysowany schemat domku, który niesamowicie działa na wyobraźnie nie tylko kilkulatka. Bez problemu można się doliczyć wszystkich trzynastu pięter, na których zlokalizowane są m.in. takie atrakcje jak fontanna z oranżadą, kręgielnia czy podziemne laboratorium.
 

Biorę tę książkę ze wszystkimi beknięciami i glutami (których na szczęście nie ma za wiele). Z lubością odkrywam żarty słowne typu kotnarek, ale nie gardzę także przygodami Superpalca, który z palcem w nosie (sic!) poradzi sobie z zatkanym nosem. A niech tam! Wybaczę również autorom nawiązanie (być może przypadkowe) do innej autotematycznej powieści dendrologicznej - „Magiczny domek” Bianki Pitzorno. Rozbawieni do łez oboje z Tomkiem szykujemy się na kolejną część: „26-piętrowy domek na drzewie”. Oczywiście do samodzielnego czytania.



Czytaj także

7 komentarzy:

  1. Odnośnie czcionki i interlinii - może warto spróbować wykorzystać czytnik ebooków, który daje niemal nieograniczoną możliwość dopasowania sposobu wyświetlania tekstu do własnych potrzeb. Dla dzieci nie ma co prawda oszałamiającej oferty ebooków, ale trochę da się znaleźć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Próbowałam jakiś czas temu z tabletem, ale samo urządzenie rozpraszało go no tyle, że szybko tracił zainteresowanie tekstem. Może spróbuję wrócić do tematu. Dzięki za przypomnienie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytnik ma tę przewagę, że służy wyłącznie do czytania i brak rozpraszaczy. A poza tym zupełnie inny ekran, o wiele mniej męczący oczy. Jeśli nie macie w domu, to warto choćby spróbować od kogoś pożyczyć na próbę. U nas w rodzinie czytnik bardzo się sprawdził dla starszej osoby z osłabionym wzrokiem.

      Usuń
    2. Nie mam zupełnie doświadczenia z czytnikami, za to sama przeczytałam kilka opasłych tomów na tablecie i mimo że wolę papier, wspomnienia mam pozytywne. Zastanawia mnie za to jak wygląda sprawa z wielkością ekranu czytnika. Jak na moje poczucie komfortu jest dość mały. Czy to naprawdę nie przeszkadza w czytaniu? Czy jak odpowiednio do swoich potrzeb powiększymy tekst (zwłaszcza przy problemach z widzeniem), nadal widzimy całą stronę?

      Usuń
    3. Mnie wielkość ekranu nie przeszkadza i szybko się do niego przyzwyczaiłam. Moja mama, która skończyła lat 70 też nie narzeka, ale może to być sprawa indywidualna, trudno mi oceniać. Jeśli czytasz książki w formatach przygotowanych specjalnie na czytniki (mobi dla Kindle, epub dla większości pozostałych czytników), to w zależności od tego, jak ustawisz sobie czcionkę, interlinię, marginesy, tak będzie wyświetlana strona. Im większa czcionka, tym oczywiście mniej tekstu się zmieści i częściej musisz "przewracać kartki", ale nie jest tak, że widzisz tylko fragment strony, bo reszta się nie mieści. Może bardziej obrazowo mówiąc: czytasz tak, jakby książka była wydrukowana dużą czcionką, a nie jak przy użyciu lupy powiększającej wydrukowane wcześniej małe litery. Przykłady zdjęć ekranów z ustawioną bardzo dużą (raczej przesadnie dużą) czcionką np. tu: http://the-gadgeteer.com/wp-content/uploads/2010/02/sony-pocket-reader-review-8.jpg lub tu: http://www.wonderoftech.com/wp-content/uploads/2012/09/5604146368_1b43bb9427_z.jpeg . Inaczej jest z plikami pdf. W tym przypadku dużo zależy od tego, jak złamany jest tekst i jakie możliwości ma dany model czytnika. Czasami pomaga dodatkowe oprogramowanie, ale generalnie nie jest to format zapewniający pełny komfort czytania na czytniku.

      Usuń
    4. Ha! Dzięki za oświecenie. A ja się nawet zastanawiałam, po co właściwie są te specjalne formaty dla czytników. Teraz wreszcie rozumiem przewagę czytnika nad tabletem.

      Usuń
    5. Cieszę się, że mogłam się do czegoś przydać:)

      Usuń