3/30/2023
Z roślin, z dźwięków, z marzeń. Domy świata
Z roślin, z dźwięków, z marzeń. Domy świata, Waldemar Kuligowski, il. i opr. graf. Marianna Sztyma,
Albus 2023.
Książka, po którą sięga się łakomie. Non fiction dla starszej młodzieży to w istocie rzadka gratka. Staranne, niesztampowe wydanie prosi się o uwagę. Ciekawe wnętrze buzuje wiedzą, intryguje.
"Domy świata" zachwycają od pierwszego wejrzenia: szlachetny papier, gustowna wyklejka, osobne strony z bibliografią umieszczone po każdym rozdziale i świetny projekt graficzny oraz ilustracje autorstwa Marianny Sztymy. Doceniam, że tak piękny przedmiot powstał z myślą o odbiorcach 15+. Mam w domu 15-latka i wiem, że w poszukiwaniu wiedzy popularnej sięga w przeważającej liczbie przypadków do internetu lub do często niezbyt wysokiej jakości literatury dla dorosłych.
Wydawnictwo Albus serią autorstwa Waldemara Kuligowskiego nieśmiało odwraca trendy. Wielu wydawców zorientowało się, że z literaturą young adults można co nieco na rynku ugrać, jednak póki co są to wyłącznie powieści przeznaczone dla dziewczyn.
Kuligowski w "Domach świata" proponuje szerokie spojrzenie na dom jako budynek, wspólnota, element tradycji. Rozpatruje walory kulturowe, ekonomiczne, architektoniczne. Patrzy od strony mieszkańców, niuansuje, ostrożnie stawia tezy i nie jest kategoryczny w ocenach. Mam poczucie, że nie jest to książka, która ma sprzedać konkretny światopogląd, zbudować motywację do określonego działania lub spojrzeć na młodego człowieka z pozycji autorytetu. Kuligowski jest na swój sposób przewrotny. Zadaje pytanie o istotę slamsu, zastanawia się nad specyfiką romskiej architektury, pisze o fenomenie Simsów, czy rozważa autentyczność motywacji osób udostępniających swoje mieszkania w usłudze Airbnb. Ta przewrotność ma jednak atrybut dyskusji. Można w nią wejść i poszukać własnych odpowiedzi.
Marianna Sztyma odpowiada tekstowi spokojnymi kolażami, w których ludzie nie stanowią dominanty, raczej element otoczenia, miejscami lekko metaforyzuje, ale większość czasu pozostaje trochę z boku. Subtelna gra tekstu z obrazem tworzy niepowtarzalny nastrój lektury.
12/09/2022
Cudowne lekarstwo i inne bajki ludowe. Podkarpacie
Cudowne lekarstwo i inne bajki ludowe. Podkarpacie, Joanna Papuzińska, il. Jola Richter-Magnuszewska, NIKiDW 2022.
Ostatnimi czasy ukazuje się dużo książek z pogranicza kultury ludowej. A jedna lepsza od drugiej. "Cudowne lekarstwo" wybitnego duetu autorskiego zabiera nas na Podkarpacie. Jeśli kochacie gwarę i tradycyjne ludowe bajki, to książka dla Was.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że przede mną książkowa perełka. Od pomysłu na spisanie opowieści lokalnych bajarek, poprzez staranną literacką adaptację, wysmakowany projekt graficzny, nawiązujące do lokalnej sztuki ludowej ilustracje, aż po perfekcyjną oprawę z kwiatową tasiemką. Książka powstała z inicjatywy Narodowego Instytutu Kultury i Dziedzictwa Wsi i być może to wolniejszy proces wydawniczy instytucji kultury miał znaczenie dla jej ostatecznego, dopracowanego kształtu. Wyobraźcie sobie tradycyjne opowieści ludowe, zebrane i nagrane, udostępnione za pomocą kodów QR – do słuchania, oraz przetłumaczone na ogólnopolską polszczyznę przez Joannę Papuzińską – do czytania. Nie sposób przecenić możliwości poznania tej treści w dwóch formach przekazu. Lokalne gwary Podkarpacia mogą okazać się trudne do zrozumienia, ale możliwość posłuchania ich oryginalnego brzmienia jest tak ożywcza i inspirująca.
Bajki zebrane w tym zbiorze pochodzą z różnych rejonów Podkarpacia i reprezentują różne bajkowe gatunki. Załączona mapka pozwala szybko zorientować się, gdzie pozyskiwali drewno Lasowiacy, gdzie uprawiali ziemię Pogórzanie i Dolinianie, a gdzie bydło i owce wypasali Łemkowie. O zróżnicowanej kulturze tego obszaru opowiada bogaty, ale nieprzegadany wstęp. Trudne słowa tłumaczy słowniczek na końcu każdej opowieści.
Wśród zgromadzonych bajek znalazły się ogólnie znane, jak "O czym dudni woda w studni", szerzej znana pod tytułem "Dwie Dorotki", ale też typowo regionalne, jak ta o lasowiackim sercu. Co ciekawe, motyw serca jest też głównym elementem graficznym książki, pojawia się na okładce, ale też kilkakrotnie w środku wydania. Na ilustracjach Joli Rychter-Magnuszewskiej pojawiają się też typowe dla regionu stroje ludowe, architektura i wnętrza. Książkę zamykają łemkowskie przysłowia i tradycyjna pieśń w łemkowskim języku. Jedyne czego żal, to że nie można jej posłuchać.
Książka dostępna jest również online: tutaj!
4
5/11/2022
Koronkowa robota czyli wzór na kryminalną historię
Koronowa robota czyli wzór na kryminalną historię, Grzegorze Kasdepke, il. Anna Oparkowska, Literatura 2022.
Nowy kryminał Grzegorza Kasdepke ma dość niecodzienną oprawę: Koniaków i koronki. Kto by pomyślał, że wokół szydełka i nitki można osnuć ciekawą fabułę dla czytelników 8+. Autor
w kryminalnych historiach siedzi od lat, stąd pewnie to po prostu musiało się udać.
Podobno do napisania "Koronkowej roboty" zachęciły Kasdepke same koronczarki. Gdyby chcieć iść tym tropem, głównych bohaterów, Różę i Staszka, można by wysłać po świętomarcińskie rogale albo krośnieński wazon. Pomysł na popularyzowanie wiedzy o lokalnej kulturze przedni, zwłaszcza w kontekście zbliżających się wakacyjnych wyjazdów. Zwiedzanie muzeum, z którego banda rzezimieszków chciała ukraść cenne koronkowe suknie, od razu nabiera innej perspektywy.
Róża i Staszek przyjeżdżają razem z rodzicami na górski odpoczynek. Pobyt nie zapowiada się zbyt fascynująco, więc Staszek postanawia zabrać się za pisanie kryminału. Pomysłów szuka oczywiście wśród lokalnej społeczności: roześmiany pan Tadek, mężczyzna z jakimś dziwnym drągiem, gospodyni pani Lucyna, motocyklista regularnie odwiedzający muzeum - niemal każdy wygląda podejrzanie. A co będzie, gdy motocyklistów niespodziewanie przybędzie, a znów rodzice przepadną jak kamień w wodę?
Fabuła książki jest lekka, momentami nieco naiwna, ale ma urok letniego kryminału, w sam raz do poczytania na plaży albo w oczekiwaniu na pociąg. Co ciekawe, Kasdepke stawia przed głównymi bohaterami nie tylko zadanie rozwiązania zagadki szajki motocyklistów, ale co i rusz wplata w treść koronczarską nomenklaturę, która jak się okazuje, może naprawdę dużo namieszać. Czytelnicy, razem z głównymi bohaterami, muszą najpierw poznać tajniki heklowania, żeby zorientować się co jest zwykłym hafciarskim slangiem, a co być może tajnym złodziejskim kodem. Na koniec i tak zostają z jednym nierozwiązanym wątkiem. Czy to zapowiedź kolejnego tomu, czy zachęta do napisania własnego kryminału?
3/09/2022
Przyjaciel Północy
Przyjaciel Północy, Ilona Wiśniewska, il. Mariusz Andryszczyk, Agora dla dzieci 2022.
Pierwsza powieść dla dzieci znanej polskiej reportażystki Ilony Wiśniewskiej weszła na rynek z przytupem, wzbudzając spore zainteresowanie fanów. Autorka nadal eksploruje zimną północ, tym razem jednak śmiało inicjuje również wątek kryminalny. Sama wcielając się w rolę ciotki dziennikarki, u swego boku stawia 12-letniego Daniela. Czy książka okaże się sukcesem?
Razem z 9-letnią córką weszłyśmy w tę historię bez żadnych oczekiwań, choć z bagażem świeżo omawianego na lekcjach polskiego "Anaruka" Centkiewiczów. Pomijając kwestię autentyczności i aktualności minireportażu sprzed niemal stu lat (ten frapujący temat z dużym zaangażowaniem zgłębiali autorzy bloga Poznaj Grenlandię), byłyśmy szczerze ciekawe, na ile podejście do ochrony gatunków na Spitsbergenie różni się od postaw rdzennych Inuitów sprzed niemal wieku.
Wiśniewska, mimo że pozornie nieobyta z młodym odbiorcą, od razu skradła naszą uwagę za sprawą plastycznego, żywego języka. Prawdopodobnie z doświadczenia reportażystki wzięły się autentyczne dialogi, które wsparły dynamikę czytania, i świetny balans między obserwacją przyrody i psychologiczną refleksją nad bohaterami. Autorka nie kryje, że każda z postaci ma swój pierwowzór w rzeczywistości, stąd wachlarz bohaterów jest bogaty i bardzo przekonujący. Chłodne spitsbergeńskie lato, tajemnicza szajka kłusowników, nieustępliwa przyroda i chłopak z Polski, który z fascynacją wkracza w ten nieznany polarny świat. Mimo absolutnie odrealnionych okoliczności, fabule bliżej jest do relacji z wydarzeń niż przygodowej książki akcji. Pod naporem wiedzy o Arktyce, którą autorka śmiało przemyca między wierszami, pościg za myśliwymi schodzi na dalszy plan: jesteśmy tu i teraz, z Danielem, jego strachem, zachwytem, bólem, słabością i determinacją. Ostateczne rozwiązanie kryminalnej zagadki przynosi ulgę nie tylko bohaterom, ale i czytelnikom. I mimo że sama intryga nie jest szczególnie złożona, książka zachwyca atmosferą i budzi tęsknotę za daleką arktyczną podróżą.
Po lekturze zostajemy z bagażem wiedzy i kolejnych pytań, które natychmiast oczekują odpowiedzi: jak naprawdę wygląda ogromna kupa płetwala, czy w Arktyce faktycznie nie ma zarazków i czy kotom domowym nie należy się przynajmniej taki sam szacunek, jakim cieszą się lokalne niedźwiedzie. A Anaruk pewnie by się zdziwił, zetknąwszy się ze spitsbergeńskim ekologizmem. Z książki wybrzmiewa ogromny szacunek dla przyrody, choć miejscami autorka stosuje podwójne standardy, jak wtedy gdy wprost usprawiedliwia podróże samolotem, jednocześnie krytykując rozbuchany konsumpcjonizm.
10/09/2018
Mitologia. Przygody słowiańskich bogów
Mitologia. Przygody słowiańskich bogów, Melania Kapelusz, il. Ewa Poklewska-Koziełło, Egmont Art 2018.
Odkąd pamiętam, czytanie mitologii z kilkulatkiem w naturalny sposób zaczynało się u nas od pogawędki religijnej. No bo jak to tak? Bogowie, a w dodatku wielu. A co z Trójcą Świętą? Gdzie Maryja? Coś tu się nie zgadza. I mimo że z czasem wydawało się, że wszystko zostało już obgadane, nowy tytuł zawsze inicjował powrót do tematu i ustalanie wszystkiego od nowa. Nie inaczej stało się ze słowiańskimi bogami.
Najstarsza jeszcze w przedszkolu otrzaskała się z grecką kulturą antyczną, dzięki "Mitom dla dzieci" Grzegorza Kasdepke. Następnie w sukurs przyszedł Rick Riordan z Percym Jacksonem i kolejnymi seriami, z innych mitologicznych światów. Czytanie Parandowskiego w szkole było już tylko uszczegółowieniem zdobytej wcześniej wiedzy. Słowiańszczyzna nie zaglądała do nas zbyt często. W 2016 roku Łukasz Wierzbicki opublikował zbiór pt. "Drzewo. Mity słowiańskie i inne opowieści", który nie zdobył jednak szerokiej popularności wśród czytelników. Mitologia Melanii Kapelusz to pierwsza książka dla najmłodszych, która dotyka tej tematyki.
Książka pojawiła się jako kontynuacja serii, zapoczątkowanej przez autorską książkę Marianny Oklejak "Cuda wianki. Polski folklor dla młodszych dzieci". Mimo że obie publikacje wiąże głównie spójny projekt graficzny i szeroko rozumiany folklor, "Mitologia" Melanii Kapelusz w podobnie lapidarny sposób traktuje słowo, pozostawiając sporą przestrzeń dla wykonanych z rozmachem przez Ewę Poklewską-Koziełło ilustracji. W zbiorze znalazło się zaledwie pięć mitów, skupionych zasadniczo wokół dwóch bohaterów: Welesa i Peruna. Książka stanowi, więc zaledwie wstęp do dalszych czytelniczych poszukiwań. Wstęp o tyle istotny, że budujący świadomość, iż nasi przodkowie, podobnie jak inne cywilizacje, pielęgnowali swój świat duchowy i tworzyli spójny system wierzeń i opowieści, które towarzyszyły im w codziennym życiu.
Czytając "Mitologię" Melanii Kapelusz, przypomniałam sobie swoje osobiste zachwyty, kiedy jako nastolatka szukałam analogii w mitach o stworzeniu świata, pochodzących z różnych kultur. Dzięki takim książkom jak ta i znając na wyrywki biblijny opis stworzenia świata i człowieka, możemy z Sadzonką już teraz pokusić się o pierwsze porównania. Trochę jak w zabawie znajdź dziesięć różnic, choć tu jest ich z pewnością więcej, bo na przykład: na początku była woda i światło, Perun nie mógł stworzyć świata w pojedynkę, Weles zdobył podmorski piasek który posłużył do stwarzania świata, a człowiek powstał w dwóch fazach, najpierw jego ciało a potem dusza.
Wydana z dużą starannością, bogato ilustrowana "Mitologia" stanowi przepustkę nie tylko do świata starożytnych wierzeń, ale również do rozbudowanej przestrzeni wyobrażeń, które odsłania przed czytelnikami ilustratorka. Ewa Poklewska-Koziełło udowadnia, że potrafi działać z rozmachem i nie boi się wyzwań.
12/02/2015
Cuda wianki
Cuda wianki. Polski folklor dla młodych i starszych
Marianna Oklejak
Egmont 2015
Wiwat Marianna Oklejak! - chciałabym wyjść przed dom i krzyknąć, ale przecież nie wypada. To chociaż napisać boldem na Facebooku, ale potem będzie, że Mała Czcionka jest wyraźnie stronnicza. Wszyscy wiedzą, że jest, więc może sobie jednak pozwolę przynajmniej powtórzyć: Wiwat! "Cuda wianki" zaskoczyły mnie totalnie, wprawiły w zachwyt, oczarowały genialnym, całościowym projektem i dodały otuchy, że duch w narodzie nie umiera i folklor da się pokazać nie tylko na wszędobylskich filcowych torbach i podkładkach pod garnek.
Ale nie o sam folklor tu chodzi, bo w gruncie rzeczy ukłony należą się autorce przede wszystkim za doskonałe opracowanie obrazkowej książki autorskiej - stworzenie spójnej koncepcji przekazu, zarówno w warstwie treści jak i formy. Koncepcji, która nie pozostawia wątpliwości, że stoi za nią nie tylko chęć przekazania wiedzy encyklopedycznej, ale również powiązania ludowych motywów ze współczesną, bliską nam rzeczywistością. To już druga po "Jestem miasto. Warszawa" autorska książka Marianny Oklejak. Z przyjemnością stwierdzam, że jeszcze lepsza od poprzedniej i utwierdzam się w przekonaniu, że wszechstronność i inteligencja autorki pozwoliłyby jej na zrobienie świetnej książki choćby o wiosennym deszczu, gdyby tylko przyszła jej na to ochota.
"Cuda wianki" z pozoru wydają się tylko zbiorem ludowych motywów zaaranżowanych w efektowne, graficzne kolaże. Rzeczywiście, nie sposób nie docenić ogromnej różnorodności materiału zgromadzonego na potrzeby książki, który ewidentnie jest wynikiem własnych doświadczeń i poszukiwań, a nie tylko eksperckiej wiedzy zaczerpniętej z fachowej literatury. Między stronami kryje się jednak coś jeszcze, czego zwiastun stanowią hasła obok paginacji. Dopiero zagłębienie się w treść pozwala w pełni odkryć ukrytą historię dwóch współczesnych par bohaterów, których życie zazębia się z ludowymi zwyczajami barwnie narysowanymi na kartach książki. Tradycyjne polskie motywy towarzyszą uroczystościom, w których biorą udział, pojawiają się w ich najbliższym otoczeniu oraz w postaci ludowych przyśpiewek komentujących ich wzajemne relacje. W bardzo subtelny sposób dochodzi do zetknięcia tego co stare z tym co nowe. Neony, witryny sklepów, koncert rockowy budują współczesny anturaż dla ozdobnych firan, krawatów w ludowe wzory, pasiastego koca plażowego, ale również religijnych uroczystości, które od lat w swej uniwersalności błądzą między teraz a dawniej.
"Cuda wianki" niosą w sobie urok pewnej powtarzalności, która łączy pokolenia niezależnie od czasów. Widzimy to w losach bohaterów książki, ale przede wszystkim w cyklu rocznym, który Marianna Oklejak sprytnie zamknęła w ramy Wielkanoc - Boże Narodzenie. Dostrzegam tu szeroką metaforę przechodzenia od śmierci do życia. Przypomina też o tym bocian, który samotnie wita czytelników na pierwszym rysunku i żegna się z nimi na ostatnim, odlatując z pustym zawiniątkiem. Niesłychane jak dużo w tej książce dzieje się na poziome metafor, nawiązań i symboli.
Jesteśmy jeszcze przed ogłoszeniem tegorocznych nagród IBBY. "Cuda wianki" otrzymały nominację w kategorii graficznej. Jeśli zdobędą tytuł Książka Roku 2015, będzie to nagroda w pełni zasłużona. Trzymam kciuki za sukces.