Pokazywanie postów oznaczonych etykietą młodzieżowa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą młodzieżowa. Pokaż wszystkie posty

1/26/2024

W świetle błyskawicy

 

W świetle błyskawicy, Lauren Wolk, tł. Dorota Konowrocka-Sawa, Dwie Siostry 2023.

Pensylwańska wieś lat 40. XX wieku. Bohaterka "Roku, w którym nauczyłam się kłamać", nastoletnia Annabelle, powraca, a w raz z nią magia sielankowego dzieciństwa poprzetykanego nabrzmiewającą prawdą, że życie ma jednak różne odcienie. 

"W świetle błyskawicy" – polski przekład tytułu, podobnie jak w przypadku pierwszego tomu, różni się nieco znaczeniowo od oryginalnego. "My Own Lightning" – moja własna błyskawica. Symbolicznie i wprost angielski tytuł niesie ze sobą znacznie więcej sensu. Oto nasza bohaterka, nastoletnia Annabelle, faktycznie zostaje porażona przez piorun, z którego to wypadku wychodzi cało, a nawet zyskuje niezrozumiałą moc porozumiewania się ze zwierzętami. Ten na pozór baśniowy wątek nie jest dowodem na to, że autorka z poważnej literatury zeszła na manowce lekkiej fantastyki. Przeciwnie, ta niezrozumiała i de facto niepotwierdzona przypadłość wynosi historię na nieco inne rejestry społecznych relacji i uczuciowych metafor.

Lauren Wolk bardzo starannie i z dużym namysłem podeszła do kontynuacji nieco bezkompromisowej opowieści o naturze kłamstwa, psychologii tłumu, bezrozumnej przemocy i czynach, które pragną, ale nie doczekają się odwetu. "W świetle błyskawicy" to książka inna, ale skutecznie miażdżąca wszystkie nasze wyobrażenia o sprawiedliwym osądzie, z jakimi zakończyliśmy lekturę pierwszego tomu. Po jej przeczytaniu wydarzenia z Wilczego Jaru nabierają innego znaczenia, a sama Annabelle, odbijająca dotąd piłeczkę w rozgrywce ofiara-oprawca, przekonuje się, że ofiara bywa oprawcą a oprawca ofiarą.

"W świetle błyskawicy" to opowieść nieco lżejsza, rozwiązująca supły twardych ocen,  tkająca materię pojednawczych rozmów i wybaczenia, które nie zawsze domaga się sprawiedliwości. Lekko relatywizująca, może nieco naiwna, ale na pewno bardziej ludzka niż pierwszy tom. Jednocześnie bardziej psia niż jakakolwiek książka, którą ostatnio miałam w ręku. Warto czytać po kolei. 

 

 

9/29/2023

Ten ptak, co mieszka we mnie, leci, dokąd chce

 

Ten ptak, co mieszka we mnie, leci, dokąd chce, Sara Lundberg, tł. Anna Czernow, Wytwórnia 2023.

Ta piękna, malarsko przedstawiona biografia dzieciństwa szwedzkiej artystki  XX wieku, Berty Hansson, wbiła mnie w fotel. Podeszłam do niej nieufnie, przeczuwając, że ktoś tu będzie chciał zagrać na czytelniczych emocjach. I nie myliłam się.

Ta historia pozornie nie ma w sobie nic wyjątkowego. To, że opowiada o Bercie Hansson, jednej z najznamienitszych malarek ekspresjonizmu, nie ma większego znaczenia. Pod jej postacią kryje się właściwie każda dziewczynka, która kiedykolwiek próbowała wyrwać się na niepodległość: w Szwecji, w Polsce, w Wielkiej Brytanii, na całym świecie. Sara Lundberg sięgnęła po biografię Berty z uwagi na podobieństwo do losów swojej własnej babci, utalentowanej dziewczynki wychowanej na skandynawskiej wsi. Książka, która zrodziła się w jej głowie miała być namacalnym dowodem determinacji, świadkiem historii, ale też hołdem dla tych wszystkich, które z różnych względów musiały zrezygnować ze swoich ambicji.

Lundberg udało się coś wyjątkowego. Zaczarowała tę opowieść, korzystając z motywów artystycznych obecnych w twórczości Hansson. To dzięki temu, suche fakty, które zaczerpnęła z autobiografii artystki, nabrały szczególnej lekkości. Praca w gospodarstwie, ciężka choroba mamy, marzenia o dalszej nauce zostały symbolicznie przedstawione za pomocą pojawiającego się na kartach picturebooka glinianego ptaka, wyrywającego się do lotu. Motyw ptaka, tak charakterystyczny dla twórczości Berty, tak jej bliski przez wszystkie lata tworzenia, a pod koniec życia praktycznie jedyny po jaki sięgała, pozwolił Lundberg przekuć tę historię w subtelny, do głębi poruszający i uniwersalny przekaz. 

Akwarele Sary Lundberg zdają się zaglądać Bercie Hansson przez ramię. Dorosły czytelnik, nawet ten jedynie pobieżnie znający jej twórczość, od razu dostrzeże, że obecność białych krów z czarnymi oczami i nakrapianymi bokami nie jest tu przypadkowa. Podobnie obrazy natury, czy nieco karykaturalnie wykrzywione portrety dzieci. Lundberg czerpie z Hansson z rozmysłem, ładnie wpisuje jej styl we własną malarską kreskę.

"Ten ptak, co mieszka we mnie, leci, dokąd chce" to piękny coffee table book, ale też picturebook do wspólnej lub samodzielnej lektury dla nastolatka. Dla wszystkich tych, co cenią poruszające historie, inspirujące obrazy, a co najważniejsze spójny dopracowany przekaz, który nie pozostawia obojętnym. Mimo że zwykle unikam czytelniczych wzruszeń z obawy przed nadmierną ckliwością i emfazą, tym razem nie poczułam się emocjonalnie zmanipulowana. Moja jedenastoletnia córka także przyjęła tę książkę z dużym zachwytem.






6/20/2023

Mąciciel


 Mąciciel, Paweł Beręsewicz, Literatura 2023.

Od kilku tygodni jestem gdzieś na zakręcie. Przede mną powieści z Wattpada pisane przez nastolatki dla nastolatek, za mną klasyczna literatura młodzieżowa tworzona przez boomerów. W tym wszystkim pojawia się Bęresewicz ze swoją najnowszą dystopią. Kupią nie kupią? Ja bym kupiła.

Jesteśmy w przyszłości, choć nie tak dalekiej. 15-letni Jonasz słabo wpisuje się w system, który wymaga jednotorowego myślenia, niezadawania pytań i bezkrytycznego przetwarzania wiedzy. Szkoła nie znosi takich jak on – bystrych i dociekliwych. Niesubordynacja Jonasza szybko zostaje wychwycona. Zaproszenie na zabieg naświetlania w Poradni Leczenia Trudności w Nauce przychodzi pocztą. Po nim Jonasz zostanie zwrócony społeczeństwu cały, zdrowy, szczęśliwy i pozbawiony wątpliwości. Wszelkich.

Powieść zaczyna się klasycznie: samotny bohater, konflikt, poczucie nieuchronności. Szczerze, mówiąc długi czas nie miałam nadziei, że fabuła czymś mnie zaskoczy. Nawet gdy chłopak w niewyjaśnionych okolicznościach znalazł się w Amonie, tajnym ośrodku, w którym wzmacniana jest indywidualność i wspierane problemowe myślenie, nadal nie czułam się wciągnięta w opowieść. Beręsewicz powoli odkrywa karty. Czy Amon jest w stu procentach bezpieczny? Czy nastolatkowie, których Jonasz poznaje na miejscu są godni zaufania? Matrix ożywa w najmniej spodziewanym momencie, a chłopak traci grunt pod nogami. Szybko okazuje się, że utrata czujności to pułapka. Nie można dać się podejść.

Autor bardzo zgrabnie rozwija tę krótką, bo zaledwie 200-stonicową fabułę. Zakończenie jest niesztampowe i może tylko nieznacznie uproszczone z uwagi na konieczność domknięcia wszystkich wątków. Co jednak urzeka, to udana i nie dydaktyzująca refleksja nad wartością rozumu. W świecie zdominowanym przez informacyjne bańki i ideologię warto mieć ją na uwadze.

5/31/2023

Ostatni trop Kopernika


Ostatni trop Kopernika, Marcin Przewoźniak, Literatura 2023.

Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak dobrze bawiłam się przy polskiej młodzieżowej przygodówce. Marcina Przewoźniaka kojarzyłam dotychczas jedynie z bardzo udanej, dziecięcej serii "Puk, puk!", w której przez zabytkowe spiżarniane drzwi, do mieszkania państwa Bielskich dostają się goście z bardzo dalekiej przeszłości. Za pierwszy tom tej serii, "Puk, puk! Zastałem króla?", autor otrzymał prestiżową Nagrodę Literacką im. Kornela Makuszyńskiego.

Wygląda na to, że "Ostatni trop Kopernika" to młodzieżowy debiut powieściowy Przewoźniaka. Tajemnicza historia osnuta jest wokół zaginionych rękopisów Mikołaja Kopernika, a wartka akcja rozgrywa się to w zaułkach Braniewa i Fromborka, to znów na tłocznej gdańskiej starówce, a nawet w ponurych wnętrzach domu hiszpańskich mafiosów. Przewoźniak ugania się wraz ze swoimi bohaterami po Polsce i Europie, ostatecznie lądując w Krakowie, gdzie akcja nabiera tempa, a autor wyciąga na światło dzienne nieznane wątki z życia astronoma. 

Książka znajomo pachnie serią Zbigniewa Nienackiego o Panu Samochodziku, co bynajmniej nie sprawia wrażenia wtórnej. Wprawdzie początkowo obawiałam się jak autor poradzi sobie z trudną relacją wykreowanych przez siebie bohaterów – Miłosza Erbachera, zwanego też "Ded" – handlarza dziełami sztuki i jego piętnastoletniej, zbuntowanej córki Ewy vel "Zakała", na szczęście ich rozmowy z czasem nabierają autentyczności i naturalności, a Przewoźniak udowadnia, że jest uważnym obserwatorem i dobrym dialogistą. 

Informacje historyczne przemycone w fabule nie przyćmiewają wartkiej akcji. Książka trzyma tempo, a Przewoźniak ciekawie bawi się z czytelnikiem, mieszając autentyczne wątki z życia Kopernika z tymi zmyślonymi na potrzeby zagadki. Intryga jest zmyślna, pozbawiona uproszczeń, autentycznie trzyma w napięciu. Jedyne co mnie zdegustowało, to pomysł "odnowienia" gotyckiej, XIV-wiecznej krakowskiej kolumny, zwanej latarnią umarłych, przy pomocy... ciśnieniowej myjki.

4/14/2023

Koń, koń, tygrys, tygrys

 

Koń, koń, tygrys, tygrys, Mette Eike Neerlin, tł. Edyta Stępkowska, Dwie Siostry 2023.

Kolejny nastolatkowy tytuł z przyciągającą uwagę okładką projektu Zosi Frankowskiej nie jest gruby. Ma zaledwie 120 stron. W sieci pojawiają się zarzuty, że fabuła właściwie nie ma zakończenia. Książka – epizod, choć nie zgodzę się, że zupełnie bez finału. Posłuchajcie o Honey i jej... mało słodkim życiu.

Honey ma piętnaście lat, niepełnosprawną intelektualnie siostrę, nieobecną mamę i tatę, który pojawia się tylko wtedy, gdy chce pożyczyć pieniądze. Ma też kompleksy na punkcie swojego wyglądu, zajęczą wargę i nie umie odmawiać. Może gdyby umiała, nie byłaby wiecznie niańką Mikali, ale też nie pojechałaby przypadkowym autobusem do hospicjum położonego gdzieś na drugim końcu miasta i nie zaprzyjaźniłaby się z Marcelem. 

Fabuła, którą proponuje nam  Mette Eike Neerlin to z jednej strony żmudny proces uwalniania się głównej bohaterki od powinności i oczekiwań, z drugiej krótka historia odchodzenia na tamten świat w całkowitym pogodzeniu się ze swoim losem. Honey i Marcel są jak dwie strony tego samego medalu. Ona pogrążona w rutynowych działaniach, nieumiejąca podejmować samodzielnych decyzji, nieco zgorzkniała nastolatka. On – dojrzały mężczyzna, którego autonomia i niezależność doprowadziły do osamotnienia i stanu łagodnej nonszalancji.

Ich spotkanie i krótka relacja nie pozostają bez wpływu na ich życie. Czytelnik z przyjemnością może się przyglądać, jak umiejętnie i z wyczuciem oboje podejmują próby wzajemnej pomocy i jak niewiele potrzeba, żeby kropla zaczęła drążyć skałę. To nie jest książka o spektakularnych sukcesach, szalonej odmianie losu, wielkim szczęściu. Raczej o małych krokach, którymi podążamy w życiu, żeby było nam trochę lepiej niż dotychczas i żeby innym było z nami trochę lepiej.

Doskonałe podsumowanie książki stanowi sam jej tytuł, za którym kryje się znaczące chińskie przysłowie. Żeby nie psuć radości czytania, nic już więcej nie zdradzę. Za to zachęcam do lektury wszystkich 12 plus i tych pogodzonych ze swoim losem, i tych którzy coś chcieliby jeszcze zmienić. 




 


6/23/2022

Mocne słowa


 Mocne słowa, Kimberly Brubaker Bradley, tł. Marta Bręgiel-Pant, Entliczek 2022.

"Mocne słowa" to trzeci tytuł K.B. Bradley, który trafia w ręce polskich czytelników. Okołowojenna dylogia ("Wojna, która ocaliła mi życie") o Adzie i Jamiem, rodzeństwie uciekającym z bombardowanego Londynu, nie skradła mojego serca i pozostawiła wątpliwości, czy autorka umie pisać z rozwagą, bez zbędnego epatowania emocjami. Okazało się, że tak.

Napisać powieść dla młodszych nastolatków o przemocy seksualnej to nie lada wyzwanie. Wiele osób przyznaje, że sięgnięcie po tę pozycję wiązało się z pewnym niepokojem. W swojej autorskiej zakładce w serwisie Goodreads autorka napisała, że "Mocne słowa" to jej najlepsza z dziewiętnastu dotychczas wydanych książek. W posłowiu zwierzyła się zaś, że sama była kiedyś ofiarą przemocy. Zastanawiam się na ile ten osobisty wątek pomógł Bradley w przepracowaniu tematu i podaniu go w taki sposób, że czytając mimo wszystko czujemy się komfortowo. Autorka operuje aluzją i niedopowiedzeniem, dzięki czemu nawet czytelnik wrażliwy i nieprzygotowany może "Mocne słowa" przeczytać na własnych zasadach.

Losy dwóch sióstr połączonych traumą wykorzystywania seksualnego poznajemy już z perspektywy czasu i bezpiecznego domu zastępczego, który stwarza przestrzeń do przepracowania problemów. Jedenastoletnia Della  jest jak skrzywdzony psiak, który na zaczepkę reaguje wzmożoną agresją, jej starsza siostra Yuki to niezmordowana obrończyni, ale i jej powoli rozładowują się baterie. Narracja z perspektywy młodszej bohaterki, gdzie mnóstwo wspomnień ginie w wyrwach dziecięcej niepamięci, pozwala skupić się na tu i teraz. Jak Della buduje relacje, czego się boi, gdzie sobie nie radzi? Między wierszami dowiadujemy się o matce uzależnionej od metaamfetaminy, jej partnerze, który mieszkał z dziewczynkami, gdy trafiła za kratki, o bezradności, strachu i nieumiejętności szukania pomocy.

Bradley pisze ciepło, z dystansem, z wyrozumiałością. Stara się pokazać, że to nigdy nie jest wina dziecka i że życzliwi dorośli potrafią pomóc. Della nie jest dzieckiem idealnym. Syndrom ofiary wlecze się za nią i przy byle okazji daje znać o sobie. Mimo to Bradley udaje się znaleźć w niej tyle dobrych cech, że jako czytelnicy dajemy radę ją polubić i kibicować jej przemianie.

  👉   Wojna, która ocaliła mi życie