Pokazywanie postów oznaczonych etykietą trudne tematy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą trudne tematy. Pokaż wszystkie posty

6/11/2024

Kończy się czas


 Kończy się czas, Sarah Crossan, tl. Małgorzata Glasenapp, Dwie Siostry 2024

Na kolejną fabułę Sary Crossan musieliśmy poczekać kilka lat, ale jak zwykle było warto. Niemal 400 stron napisanych białym wierszem można wciągnąć jak pyszny makaron, mimo że temat i jego podanie mocno chwytają za gardło. Czytelnicza uczta w doskonałym przekładzie.

Temat kary śmierci nieczęsto zagląda na karty powieści obyczajowych dla młodzieży. Może dlatego, że w zachodnim świecie ten problem dotyczy już tylko niektórych stanów USA, a może waga tematu jest na tyle duża, że autorzy czują przed nim stosowny respekt. Sarah Crossan to mistrzyni słowa. W wyjątkowo króciutkich rozdziałach dotyka sedna i robi to za pomocą prostych zabiegów. Crossan kocha trudne tematy, a wręcz się nimi żywi. Jej język jest plastyczny i żywy. Trafnie opisuje to, co widzi oczami narratora. Jest szczera i bezkompromisowa.

Osierocone rodzeństwo zmaga się z perspektywą nieodwracalnego wyroku, który ciąży na ich starszym bracie. Ucieczka z domu, aresztowanie, długa odsiadka i najwyższy wymiar kary. Jakie piętno taki scenariusz odciska na młodym chłopaku? A jak w tej sytuacji czuje się jego młodszy brat, który miota się między poczuciem niesprawiedliwości a zwątpieniem? Mocne charaktery, trudne dylematy i nieostre rozstrzygnięcia. Crossan jest tu i teraz, ale i sprawnie cofa się do przeszłości. Śmiało pokazuje, że wymiar sprawiedliwości ma swoje luki, które wymagają ostrożnych sądów.

"Kończy się czas" to książka, która daje do myślenia i nie pozostawia obojętnym. Czytelniczej uwagi domaga się nie tylko kwestia wymiaru sprawiedliwości jako bezdusznej instytucji, ale również czynnik ludzki w postaci prawników, więziennych strażników i najbliższych skazanego. To książka o współczuciu, poświęceniu i wybaczeniu, ale też o bezwzględności, opieszałości i ślepym uporze. Smutna, ale paradoksalnie niosąca nadzieję. Paczka chusteczek przyda się na pewno.

 




5/21/2024

Morele rozkwitają nocą

 

Morele rozkwitają noc, Ola Rusina, tł. Joanna Majewska-Grabowska, Dwie Siostry 2024.

Wojna na Ukrainie jeszcze na dobre się nie zaczęła, kiedy Ola Rusina pisała "Morele". Od kilku lat trwała już jednak okupacja Donbasu. Aktualność książki uderza z ogromną siłą. Subtelna a jednocześnie do bólu szczera – baśniowa a przy tym tak realna.

Szalony pomysł, żeby jednym z głównych bohaterów powieści uczynić małego drona, a jego najlepszymi przyjaciółmi chłopca mieszkającego tuż przy linii frontu oraz ukraińskiego żołnierza. Ale przecież z góry wszystko widać lepiej: domy, okopy i tajemniczy horyzont. A jeśli na dodatek jest się dronem bez tożsamości  i przynależności, który stracił łączność i nie ma swojego domu, świat wydaje się jeszcze bardziej ciekawy, a ludzie... z nimi można nawet pogadać i wiele się od nich nauczyć.

Baśniowa fabuła nakreślona piórem Oli Rusiny jest jednocześnie magiczna i na wskroś realna. Im bardziej przestajemy wierzyć w prawdziwość niektórych wątków, tym bardziej rzeczywistość wojny wysuwa się na pierwszy plan. Może dron wcale nie wlatywał do pokoju i nie opowiadał o tym, co przeżył i co widział. Z pewnością jednak mały Ustym siedział w piwnicy podczas nalotów i kisił się jak pomidory w słoiku, a tymczasem w okopach stale ktoś stał na warcie. Autorka bardzo silnie koncentruje się na nadziei i eksponuje wśród trudnych wojennych okoliczności zwykłą codzienność, za którą bohaterowie tak bardzo tęsknią. Przecież morele zakwitną (choćby nocą) i będzie można wreszcie wrócić do domu (choćby za kilka lat).

Bolesna, poruszająca, a jednocześni krzepiąca i bardzo ożywcza powieść o byciu ludzkim w nieludzkich okolicznościach, sile wyobraźni i wciąż kwitnącej nadziei.


4/12/2024

Klub smutnych duchów

Klub smutnych duchów, Lize Meddings, tł. Agnieszka Kalus, WAB 2023.

Ta seria powinna znaleźć się w każdej szkolnej bibliotece. Nie dlatego, że ma jakiś wyjątkowo udany scenariusz czy wyszukaną kreskę. Nie oszukujmy się, jej przeczytanie nie połechce niczyich ambicji i nie będzie okazją do zaszpanowania wśród znawców komiksów. Dla wielu nastolatków może się jednak okazać idealnym plasterkiem na wewnętrzne zadrapania. 

To jedne z tych tytułów, o których mówi się z żalem: dlaczego nie było takich rzeczy, kiedy ja
dorastałam/łem. "Klub smutnych duchów", jak się można domyślać, z duchami łączy wyłącznie metafora, dość udana i nieoczywista, ale mało zabawna, kiedy okaże się, że kryją się pod nią osoby wyalienowane społecznie. Lize Meddings nie podejmuje się psychologicznych diagnoz, nie ośmiela się również proponować żadnych daleko idących rozwiązań, jednak wskazuje wiele symptomów i sytuacji, które mogą się okazać znajome.

"Klub smutnych duchów" wydaje się być głównie okazją do zasygnalizowania, że fobia społeczna jest zjawiskiem powszechnym a osoby zmagające się z nią wykazują szerokie spektrum objawów. Autorka właśnie na tych objawach koncentruje swoją uwagę, każdego z bohaterów obdarzając inną osobowością i innym zakresem trudności. Prawo do bycia szczęśliwym i wzajemna pomoc są nadrzędnym przesłaniem, które rozświetla komiks nadzieją.

Do świata ludzi wysokowrażliwych autorka zaprasza każdego, kto sięgnie po tę serię. Również czytelników neurotypowych, którym być może pomoże ona wyczulić się na kwestię społecznej przezroczystości. Oswojenie tematu zdrowia psychicznego za pomocą mainstreamowego przekazu wydaje się być bardzo trafionym pomysłem.