10/12/2023

Powiedz mi, kim jestem

 

Powiedz mi, kim jestem, Paola Mastrocola, il. Franco Matticchio, tł. Dorota Duszyńska, Dwie Siostry 2023.

Nowa dwusiostrzana seria Filigrany ma łączyć w sobie: "literacki wdzięk, wysmakowaną oprawę graficzną oraz lekką treść skłaniającą do refleksji". Jestem świeżo po lekturze pierwszego tytuły, "Powiedz mi, kim jestem", włoskiej pisarki i nauczycielki Paoli Mastrocoli. Czy udało mi się odhaczyć wszystkie trzy punkty? Przeczytajcie.

Do "Powiedz mi, kim jestem" przyciągnęła mnie "wysmakowana oprawa graficzna" i recenzja ulubionej księgarki. Przyjemna matowa okładka, niewielki, poręczny format, dopasowana kolorystycznie kapitałka. Dawno nie miałam w ręku tak dopracowanej publikacji. "Nie wiadomo, kim jest bohaterka książki, ale rodzi się w ciężarówce, na zakręcie drogi i myśli, że jej mamą jest kapeć" – zarzuciła sieci księgarka, a ja oczywiście dałam się złapać. 

 Znany w literaturze dziecięcej, choć nadal chwytliwy motyw poszukiwania tożsamości zadziałał i tym razem. Mastrocola do połowy książki skutecznie trzyma czytelnika w niepewności i powoli odkrywa karty, potem robi się już tylko nudno. "Powiedz mi, kim jestem" to rodzaj baśniowej powieści, jednak o bardzo wyraźnych konotacjach filozoficznych. Pytania o pochodzenie i cel istnienia, a także pokazane na opak kwestie życiowej motywacji i społecznych konwencji mają zmusić czytelnika do przemyślenia spraw fundamentalnych. Mastrocola jak de Saint-Exupery rzuca swoim małym samotnym bohaterem po świecie, każąc mu znosić wiele trudów i nieprzyjemności. Podobnie jak francuski klasyk, posiłkując się okrągłymi stwierdzeniami, buduje bogaty wachlarz złotych myśli, które niestety bardzo szybko zaczynają czytelnikowi umykać. Zaskakująca konkluzja końcowa powieści rodzi zaś ostateczne pytanie: kto, u licha, jest docelowym odbiorcą lektury?

Dużym zaskoczeniem okazał się również nieco dziecinny styl narracji, który na początku sprawiał po prostu wrażenie niewprawnego. Mastrocola podobno celowo dostosowała go do charakteru przewijających się w opowieści bohaterów, jednak w polskim tłumaczeniu różnice nie są prawie wyczuwalne, natomiast stale towarzysząca tekstowi nieporadność, dość szybko staje się irytująca. 

Prawdopodobnie "Powiedz mi, kim jestem" swojego kluczowego czytelnika będzie szukać równie nieudolnie, jak główna bohaterka odpowiedzi na pytanie "kim jestem?". Historia zbyt wydumana dla małych, zbyt naiwna dla dużych może ostatecznie nie skłonić do refleksji nikogo, a literacki wdzięk zgubić za fasadą nudnej i przydługiej historii. Trzymam więc kciuki za kolejne, bardziej trafione tytuły z wysmakowanej edytorsko serii Filigrany.






9/29/2023

Ten ptak, co mieszka we mnie, leci, dokąd chce

 

Ten ptak, co mieszka we mnie, leci, dokąd chce, Sara Lundberg, tł. Anna Czernow, Wytwórnia 2023.

Ta piękna, malarsko przedstawiona biografia dzieciństwa szwedzkiej artystki  XX wieku, Berty Hansson, wbiła mnie w fotel. Podeszłam do niej nieufnie, przeczuwając, że ktoś tu będzie chciał zagrać na czytelniczych emocjach. I nie myliłam się.

Ta historia pozornie nie ma w sobie nic wyjątkowego. To, że opowiada o Bercie Hansson, jednej z najznamienitszych malarek ekspresjonizmu, nie ma większego znaczenia. Pod jej postacią kryje się właściwie każda dziewczynka, która kiedykolwiek próbowała wyrwać się na niepodległość: w Szwecji, w Polsce, w Wielkiej Brytanii, na całym świecie. Sara Lundberg sięgnęła po biografię Berty z uwagi na podobieństwo do losów swojej własnej babci, utalentowanej dziewczynki wychowanej na skandynawskiej wsi. Książka, która zrodziła się w jej głowie miała być namacalnym dowodem determinacji, świadkiem historii, ale też hołdem dla tych wszystkich, które z różnych względów musiały zrezygnować ze swoich ambicji.

Lundberg udało się coś wyjątkowego. Zaczarowała tę opowieść, korzystając z motywów artystycznych obecnych w twórczości Hansson. To dzięki temu, suche fakty, które zaczerpnęła z autobiografii artystki, nabrały szczególnej lekkości. Praca w gospodarstwie, ciężka choroba mamy, marzenia o dalszej nauce zostały symbolicznie przedstawione za pomocą pojawiającego się na kartach picturebooka glinianego ptaka, wyrywającego się do lotu. Motyw ptaka, tak charakterystyczny dla twórczości Berty, tak jej bliski przez wszystkie lata tworzenia, a pod koniec życia praktycznie jedyny po jaki sięgała, pozwolił Lundberg przekuć tę historię w subtelny, do głębi poruszający i uniwersalny przekaz. 

Akwarele Sary Lundberg zdają się zaglądać Bercie Hansson przez ramię. Dorosły czytelnik, nawet ten jedynie pobieżnie znający jej twórczość, od razu dostrzeże, że obecność białych krów z czarnymi oczami i nakrapianymi bokami nie jest tu przypadkowa. Podobnie obrazy natury, czy nieco karykaturalnie wykrzywione portrety dzieci. Lundberg czerpie z Hansson z rozmysłem, ładnie wpisuje jej styl we własną malarską kreskę.

"Ten ptak, co mieszka we mnie, leci, dokąd chce" to piękny coffee table book, ale też picturebook do wspólnej lub samodzielnej lektury dla nastolatka. Dla wszystkich tych, co cenią poruszające historie, inspirujące obrazy, a co najważniejsze spójny dopracowany przekaz, który nie pozostawia obojętnym. Mimo że zwykle unikam czytelniczych wzruszeń z obawy przed nadmierną ckliwością i emfazą, tym razem nie poczułam się emocjonalnie zmanipulowana. Moja jedenastoletnia córka także przyjęła tę książkę z dużym zachwytem.






9/18/2023

Beret i Kapot

 

Beret i Kapot, Maida Koren & Damijan Stepančič, tł. Marta Cmiel-Bażant, Druganoga 2023

Beret i Kapot, a po słoweńsku, czyli w języku oryginału, Czapka i Kurtka to para zakręconych prosiaków, których determinacja jest zdecydowanie ich największą zaletą. Chłopaków spotykamy w pierwszej części totalnie odpalonego komiksu dla wszystkich od 6 lat w górę. Żadna tam ambitna literatura, po prostu świetna zabawa.

Autorka scenariusza, Majda Koren, pojawiła się już na polskim rynku za sprawą zilustrowanej przez Agatę Dudek książki dla najmłodszych pt. "Ugotuj mi bajkę"* (nominacja graficzna PS IBBY 2017). Damijan Stepančič, zadebiutował w Polsce, również za sprawą wydawnictwa Ezop, książką o zwariowanym zwierzęcym cyrku, w którym główną rolę grają pchły**. I to na różnych scenach. ;)

Współpraca Koren i  Stepančiča przy "Berecie i Kapocie" rodzi coś totalnie nowego i zaskakującego. Szalona pogoń, szybkie zwroty akcji, dynamiczne dialogi – tu dzieje się tak dużo, że zatrzymujemy się dopiero na ostatniej stronie. Jest przygoda, niebezpieczeństwo, pościgi, złodziejskie wybryki, a co pewien czas wizyta w areszcie, bo po piętach depcze bohaterom nieustannie nieustraszony inspektor Anton. Jeśli pamiętacie duński "Gang Olsena" i ich spektakularne powroty do więzienia, Beret i Kapot co chwila kończą w podobny sposób. Na szczęście dla czytelników nie brak im pomysłów, jak się stamtąd wydostać. 

Rysunki w stylu Nadii Budde ("Ze zwierzyną pod pierzyną") – z pozoru niedbałe, na swój sposób brzydkie – świetnie wpisują się w charakter niepokornych bohaterów i ich szemranego światka. Co ciekawe, Damijan Stepančič stworzył tę konwencję specjalnie na potrzeby tej komiksowej serii. Jak przyznał w jednym z wywiadów, nie lubi trzymać się jednego stylu, bo tylko eksperymentowanie pozwala mu w pełni się rozwijać.

Zarówno w tekście jak i w obrazie pojawiają też zabawne nawiązania do popkultury (np. Pustynna Róża, Easy Rider), czyli mrugnięcia okiem w stronę dorosłego czytelnika. Odjechane zakończenie powinno zaś zadowolić najmłodszych czytelników. Ucieszą się też pewnie fani Muppetów. ;)




* Ugotuj mi bajkę, Maida Koren, il. Agata Dudek, tł. Mariusz Biedrzycki, Ezop 2017.

** Cyrk Antoniego, Peter Svetina, il. Damijan Stepančič, tł. Katarina Šalamun-Biedrzycka, Ezop 2015.

 

 


8/30/2023

Ziemianie


 Ziemianie, Ewa Solarz & Robert Czajka, Druganoga 2023.

Ewa Solarz – promotorka sztuki i kuratorka wielu wystaw, Robert Czajka – ilustrator i projektant grafiki użytkowej. W duecie stworzyli już jeden wspólny projekt – "Wszystko widzę jako sztukę" – książkę dla dzieci o współczesnej sztuce, towarzyszącą wystawie prezentowanej w Galerii Zachęta kilka lat temu. Powracają z picturebookiem, w tematyce zgoła odmiennej, w stylistyce pozostającej zaś w nurcie książki artystycznej.

 "Ziemianie" to książka z odwróconą perspektywą, bowiem to Międzyplanetarna Ekspedycja Badawcza opisała Ziemię i zwyczaje jej mieszkańców. Zrobiła to w specjalnym raporcie i z podziwu godną drobiazgowością, koncentrując się na szczegółach, które na co dzień umykają naszej uwadze. Ile kurczaków przypada na jednego Ziemianina? Ile szklanek wody tracimy w ciągu jednego dnia? Jakie zwierzę rodzi największe noworodki? Czego ludzie używają do mycia zębów zamiast szczoteczki? Dzięki temu niecodziennemu zaciekawieniu z jakim raport przygląda się Ziemi, książka stanowi nie tylko encyklopedię ciekawych faktów, ale również, a może przede wszystkim, dowcipne i pozbawione cenzury sprawozdanie z naszej ziemskiej ekscentryczności. Działa na wyobraźnię fakt, że kosmici, obserwując nas, nie tylko skrzętnie wszystko zapisują, ale również na tej podstawie wyrabiają sobie o nas zdanie. Ratunku!

Tekst jest wyczerpujący, ale nieprzegadany. Ewa Solarz w sposób bezpretensjonalny naśladuje dziecięcą ciekawość świata. Ilustracje Czajki utrzymane w stylistyce retro, przypominają mi stare amerykańskie leksykony dla dzieci z lat 60. ubiegłego wieku. Rysunki skreślone czarnym cienkopisem, podstawowa paleta barw z dodatkiem zieleni, pozostawiają dużo miejsca dla wyobraźni. Wyglądają jak szkicowane na gorąco przez cierpliwego kosmitę schowanego za drzewem.

Jedyne, co w lekturze tej dopracowanej pozycji zazgrzytało mi boleśnie to uwaga, że Francuzi zawdzięczają "długowieczność słabości do czerwonego wina". W obliczu ostatnich badań, które dowodzą, że nawet niewielka ilość alkoholu może spowodować nieodwracalne szkody dla organizmu, sądzę, że to hipoteza nie tylko mocno na wyrost, ale wręcz szerząca  szkodliwe stereotypy. Szkoda, że znalazła się w książce dla dzieci. Podobno autorzy nie wykorzystali jeszcze wszystkich swoich pomysłów, które zamierzali umieścić w międzyplanetarnym raporcie. Dowodzi tego również uwaga zamieszczona w przedmowie. Postuluję rozdział o zdrowiu i cierpliwie czekam na dalszy ciąg. ;)

 





8/04/2023

Szkoła szpiegów / Baza księżycowa Alfa

 


Seria Szkoła szpiegów, Stuart Gibbs, il. Mariusz Andryszczyk, tł. Jarek Westermark, Agora 2021 (pierwsze wydanie).

Seria Baza księżycowa Alfa, Stuart Gibbs, il. Marta Krzywicka, tł. Aleksandra Szkudłapska, Agora 2023 (pierwsze wydanie).

 

James Bond w krótkich spodenkach i Star Trek dla początkujących. Gdybym miała wymienić dwie najbardziej amerykańskie serie, z jakimi miałam ostatnio do czynienia, wybrałabym właśnie książki Gibbsa. Uwaga, to naprawdę wciąga!

Pewna znajoma księgarka taśmowo polecała Gibbsa wszystkim rodzicom nietykających książek młodszych nastolatków. Dopóki sama nie przeczytałam "Śledztwa w kosmosie", a potem rzutem na taśmę "Szkoły szpiegów", wydawało mi się, że to gruba przesada. Nic z tych rzeczy. Po prostu, wpadając w sam środek akcji, trudno ot tak przerwać czytanie. I o to przecież chodzi.

Stuart Gibbs nie jest mistrzem skomplikowanych fabuł, ale potrafi tak sprawnie prowadzić akcję, że wszelkie nieprawdopodobieństwa i odautorskie naciągactwa przestają mieć znaczenie. Tak, "Szkoła szpiegów" jest może nieco naiwna, ale za to bomby wybuchają tu naprawdę, obcy agenci giną od celnych strzałów, a listy z pogróżkami naprawdę trzeba brać na serio. To nie jest fasadowy thriller dla dzieci, tu sprawy toczą się na poważnie. I choć dziecięcy agenci, Ben i Erica, z tajnej szkoły CIA, nie są może nieomylni, ale działając wspólnie potrafią zmylić terrorystyczną organizację Pająk, a nawet przechytrzyć naiwnego dyrektora i uratować agenta premium, Alexandra Hale'a. 

Za to w "Bazie księżycowej Alfa" Gibbs chwyta za wątki kryminalne, ale też zręcznie przemyca cały arsenał wiadomości o życiu w kosmicznej bazie. Akcja toczy się wolniej, zamknięta przestrzeń nie generuje tylu niebezpiecznych momentów, za to na plecach cały czas czujemy oddech zabójcy, a brak możliwości ucieczki tylko potęguje to uczucie. Główni bohaterowie to znowu dwójka dzieciaków, umiarkowanych entuzjastów kilkuletniego pobytu w przestrzeni kosmicznej i wszelkich niewygód z tym związanych. Dzięki nim możemy poczuć na własnej skórze, że kosmiczne życie to nie bajka. Kosmiczna przygoda otwiera jednak cały wachlarz nieodkrytych możliwości, które ostro działają na wyobraźnię.

Ps. Na koniec dodam tylko, że gdyby przyszło mi oceniać wyłącznie pod okładce, prawdopodobnie po książki Gibbsa nigdy bym nie sięgnęła. ;)

 



7/17/2023

Radio zapomnianych dzieci


 Radio zapomnianych dzieci, Anja Portin, il. Miila Westin, tł. Katarzyna Aniszewska, Widnokrąg 2023.

Czym zachęcić do czytania 11-letnią dyslektyczkę? Niech będzie Harry Potter, albo Zwiadowcy, ostatnio też "Sekrety Humli Hansson", no i "Radio zapomnianych dzieci".

U dwójki moich dyslektycznych dzieci wakacje zawsze były momentem czytelniczego pobudzenia. Przychodzi wolne, jest przestrzeń na "czilowanie", znikają rozpraszacze codziennego życia. Książka wchodzi naturalniej, łatwiej o skupienie. To straszne, ile przeszkód musi pokonać dyslektyk, żeby dokonać tego, co inni bez problemu robią w zatłoczonym autobusie, pod ławką w czasie lekcji, czy przy włączonym telewizorze. Przeczytać książkę.

"Radio Zapomnianych Dzieci" to ciepła, na poły współczesna, na poły baśniowa opowieść o mieście, w którym grupa osób o wrażliwych uszach słyszy westchnienia zapomnianych dzieci. Wśród nich Amanda Liścianka, tajemnicza gazeciarka, posiadaczka kota, kruka i jabłkowego sadu udziela schronienia zapomnianemu Alfredowi. Amanda co noc wyrusza do miasta, by przy okazji roznoszenia gazet udzielić doraźnej pomocy samotnikom porzuconym w mieszkaniach, domach, sypialniach. Jabłko, ciepłe skarpetki, kanapka stanowią pierwszą pomoc i wyraźny sygnał, że jest ktoś, kto czuwa i na kim można polegać.

Książka w subtelny sposób porusza problem dzieci zaniedbanych, jest miłym, krzepiącym, nie ocennym, ale może nieco naiwnym głosem dającym nadzieję, badającym teren różnych form społecznego sieroctwa. Fińska autorka, Anja Portin tworzy świat bardzo sensoryczny, pełen smaków i zapachów, a przez to wręcz namacalny i bliski. W wykreowanej przez nią rzeczywistości dzieciaki wykazują się ogromnym hartem ducha i siłą woli. Za sprawą tajemniczego nadajnika radiowego, który Alfred znajduje na strychu u Amandy, powstaje nocna audycja Radia Popow, która skupia przy odbiornikach wszystkie samotne dzieci z okolicy i tworzy osobliwą społeczność.

Zauważyłam, że Najmłodszą zwyczajnie oczarowała ta opowieść, jak wzruszająca piosenka albo miła wizyta przyjaciółki. Niemal 300 stron "Radia Zapomnianych Dzieci" pochłonęła w mgnieniu oka i namówiła mnie, żebym już dłużej nie zwlekała tylko zaczęła czytać. Więc polecam i Wam, bo choć okładka nie zachęca, środek naprawdę wart jest uwagi.




7/08/2023

Okna Pałacu Saskiego

 

Okna Pałacu Saskiego, Zuzanna Orlińska, il. Mikołaj Kamler, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego 2022.

Tej książki nie znajdziecie w żadnej księgarni. Powstała na zamówienie Ministerstwa Kultury dla wsparcia projektu odbudowy Pałacu Saskiego. Niezależnie od tego czy jesteście zwolennikami tej inwestycji, czy wręcz przeciwnie, jeśli będziecie mieć okazję zajrzenia do książki, zróbcie to koniecznie.

Zuzanna Orlińska nie raz dała się już poznać jako wszechstronna varsavianistka. Świetna trylogia "Uczeń sztukmistrza", czy przewodnik dla dzieci po Powązkach "Miasto pamięci". Tym razem zbiór pięciu krótkich opowiadań osnutych wokół gmachu Pałacu Saskiego na przestrzeni kilku okresów historycznych. Orlińska jak zwykle śmiało prowadzi wątki fabularne wokół historycznych faktów i postaci, i jak zwykle robi to lekko i z finezją. Można powiedzieć, że zwrócenie się do niej z takim pomysłem było w zasadzie strzałem w dziesiątkę. O ile dotychczas to Anna Czerwińska-Rydel kojarzyła się ze współczesną propagatorką wiedzy historycznej ubranej w atrakcyjną formę literacką, o tyle Zuzanna Orlińska od jakiegoś czasu śmiało dotrzymuje jej kroku.

Książka przeznaczona jest dla młodszego czytelnika, stąd opowiadania nie są zbyt długie a wątki nierozbudowane. Co jednak Orlińskiej, mimo trudnych warunków, udało się doskonale to oddanie klimatu miejsca. Pałac ożywa nie za sprawą suchych opisów miejsca, ale żywego opisu literackiego, który naturalnie wplata się w przedstawioną opowieść.

W każdym z opowiadań bohaterem jest dziecko, postać historyczna lub fikcyjna, które Pałac Saski i przyległy ogród pokazuje od środka za sprawą toczącej się w nim opowieści. Jest Kunegunda – córka króla Augusta II, która szuka zaginionego pieska, mały Chopin na usługach księcia Konstantego, Jadwinia Łuszczewska przyszła poetka, Antek wychowanek pałacowego stróża z czasów po odzyskaniu niepodległości i Ania stojąca na Placu Zwycięstwa podczas pierwszej pielgrzymki papieskiej. Wszyscy z tego samego miejsca oglądają nieco inną Warszawą i inny Pałac Saski. Sama z dużą ciekawością śledziłam jak zmieniało się jego przeznaczenie, a przez to klimat i użyteczność. Orlińska wplata historię Grobu Nieznanego Żołnierza, okolicznych budynków i pomników, ale ani na moment nie gubi należytej proporcji między tym co fabularne a tym co historyczne. 

Na koniec pozostaje pewien niedosyt, choć zasadnicza funkcja książki zostaje przecież spełniona. Jeśli jednak Ministerstwo złożyłoby kiedyś u Zuzanny Orlińskiej zamówienie na powieść o Pałacu Saskim dla młodzieży, z przyjemnością przeczytam.








6/20/2023

Mąciciel


 Mąciciel, Paweł Beręsewicz, Literatura 2023.

Od kilku tygodni jestem gdzieś na zakręcie. Przede mną powieści z Wattpada pisane przez nastolatki dla nastolatek, za mną klasyczna literatura młodzieżowa tworzona przez boomerów. W tym wszystkim pojawia się Bęresewicz ze swoją najnowszą dystopią. Kupią nie kupią? Ja bym kupiła.

Jesteśmy w przyszłości, choć nie tak dalekiej. 15-letni Jonasz słabo wpisuje się w system, który wymaga jednotorowego myślenia, niezadawania pytań i bezkrytycznego przetwarzania wiedzy. Szkoła nie znosi takich jak on – bystrych i dociekliwych. Niesubordynacja Jonasza szybko zostaje wychwycona. Zaproszenie na zabieg naświetlania w Poradni Leczenia Trudności w Nauce przychodzi pocztą. Po nim Jonasz zostanie zwrócony społeczeństwu cały, zdrowy, szczęśliwy i pozbawiony wątpliwości. Wszelkich.

Powieść zaczyna się klasycznie: samotny bohater, konflikt, poczucie nieuchronności. Szczerze, mówiąc długi czas nie miałam nadziei, że fabuła czymś mnie zaskoczy. Nawet gdy chłopak w niewyjaśnionych okolicznościach znalazł się w Amonie, tajnym ośrodku, w którym wzmacniana jest indywidualność i wspierane problemowe myślenie, nadal nie czułam się wciągnięta w opowieść. Beręsewicz powoli odkrywa karty. Czy Amon jest w stu procentach bezpieczny? Czy nastolatkowie, których Jonasz poznaje na miejscu są godni zaufania? Matrix ożywa w najmniej spodziewanym momencie, a chłopak traci grunt pod nogami. Szybko okazuje się, że utrata czujności to pułapka. Nie można dać się podejść.

Autor bardzo zgrabnie rozwija tę krótką, bo zaledwie 200-stonicową fabułę. Zakończenie jest niesztampowe i może tylko nieznacznie uproszczone z uwagi na konieczność domknięcia wszystkich wątków. Co jednak urzeka, to udana i nie dydaktyzująca refleksja nad wartością rozumu. W świecie zdominowanym przez informacyjne bańki i ideologię warto mieć ją na uwadze.