O tym można rozmawiać tylko z królikami
O tym można rozmawiać tylko z królikami, Anna Höglund , tł. Katarzyna Skalska, Zakamarki 2018.
Picturebook dla młodzieży to nadal w Polsce ewenement. O ile dorośli czytelnicy od pewnego już czasu oswajają ten gatunek literacki za sprawą Iwony Chmielewskiej i Joanny Concejo, nastolatki swój debiut mają jeszcze przed sobą. Anna Höglund stawia poprzeczkę wysoko. Czy wystarczy nam odwagi, żeby podsunąć tę książkę młodym dorosłym?
W dusznej atmosferze tej historii jest coś niepokojącego. Brudnawe kolaże znacząco kontrastują z osobą głównego bohatera, ukrytego pod postacią puszystego królika. Zaglądamy do świata everymana, do jego głowy, w której aż kłębi się od egzystencjalnych przemyśleń, naznaczonych strachem, smutkiem, samotnością i brakiem samoakceptacji. Królik, wyrzucony na margines swojego świata, słabo identyfikuje się zarówno z rodzicami jak i rówieśnikami. Pozbawiony płci i jakichkolwiek cech charakteru zdaje się składać wyłącznie z targających nim uczuć. Czasem wychyla głowę na zewnątrz, a wtedy jego królicza powierzchowność jakby zanika. Innym razem królicze cechy niespodziewanie pojawiają się na twarzach osób z jego otoczenia. Tylko wtedy rodzi się szansa na prawdziwy kontakt.
Anna Höglund w jednym z wywiadów przyznała, że "O tym można rozmawiać tylko z królikami" jest książką wyjątkowo osobistą. Świadczy o tym najsilniej sposób jej powstania, zainspirowany przebłyskami podświadomości, które pociągnęły autorkę do stworzenia galerii kolaży. Pomysł na tekst zrodził się wtórnie.
"Królik lubi ludzi, ale potrzebuje być sam, w innym razie zaczyna myśleć tak jak osoby z jego otoczenia. Zauważa, że wszystko zawiera swoje przeciwieństwo, więc jeśli możesz być swoim największym wrogiem, możesz być również swoim najlepszym przyjacielem". (A.H.)
Mam szczęście. Czytając tę książkę, oglądając rysunki silnie identyfikuję się z bohaterem. Pewnie byłam kiedyś królikiem, a może nadal nim jestem. Powtarzam w myślach zdania, które wypowiada i cieszę się nimi jak dziecko. Gdybym była nastolatką, czytałabym ją bez końca. Nie daje gotowych recept, ale bez trudu pozwala wejść w skórę bohatera.
Moja nastoletnia córka ewidentnie nie jest królikiem. Samotność ją przytłacza, pozbawia poczucia bezpieczeństwa, kolaże nie mieszczą się w granicach akceptowanej przez nią estetyki. Zdaje się nie zauważać, że zakończenie przynosi jednak powiew optymizmu. Chyba okres młodzieńczego kryzysu przechodzi spokojniej niż ja. A może brakuje jej dystansu?
Odkładam książkę z poczuciem satysfakcji. Jedno co mnie w niej drażni to krój pisma, dobrany chyba pod stylistykę bliską nastoletnim czytelnikom, identyczny zresztą jak w szwedzkim oryginale. Wybaczam, choć nie bez bólu. Jak mówi bohater: "nie ma niczego dobrego, co nie byłoby jednocześnie złe".
Mnie poruszyła mocno, chociaż chyba do królika mi daleko. Wspomniana w recenzji kwestia kontaktu bohatera z otoczeniem jest dla mnie nowym odkryciem. Przy czym konstatacja to raczej smutna, że możliwość dostrzeżenia się nawzajem pojawia się tylko wtedy, kiedy każdy na chwilę staje się... nikim?
OdpowiedzUsuńCiekawe, ja zrozumiałam to inaczej: kontakt z otoczeniem zapewniają te momenty, kiedy jest się takim jak inni, niezależnie od tego, czy traci się na chwilę powierzchowność królika, czy też inni na pewien czas stają się królikami.
Usuń