5/02/2017
Warszawskie Targi Książki 2017
Wprawdzie wiosna w tym roku każe na siebie czekać, a aura za oknem nieco zakłóca orientację w kalendarzu, Targi Książki zbliżają się nieubłaganie, a wraz z nimi mnóstwo książkowych nowości. Postanowiłam zaostrzyć Wam nieco apetyty i pokazać kilkanaście tytułów, na które zdecydowanie warto czekać. Powiem szczerze, że wydawcy wyjątkowo kryją się z tym, co też szykują dla nas na wiosnę. Na stronach internetowych często trudno było znaleźć aktualne zapowiedzi, czasem informacje o książce były niepełne, tak jakby dzielenie się tą wiedzą na trzy tygodnie przed targami nie leżało w ich żywotnym interesie. Mimo wszelkich przeciwności losu, wyłuskałam cenną wiedzę skąd się dało i dzielę się nią z Wami, jak zwykle w całkiem subiektywny sposób. Aby sprawiedliwości stało się zadość, w zestawieniu znalazło się po pięć tytułów z kategorii szeroko rozumianych książek obrazkowych (picture book), książek fabularnych (fiction) i popularnonaukowych (nonfiction). A że sprawiedliwość zawsze musi być po naszej stronie, w dwóch przypadkach pod zdjęciem (patrz niżej) kryją się aż dwa tytuły (do czego przyczynił się wyjątkowy urodzaj na książki Olivera Jeffersa). Opisy w większości pochodzą z materiałów wydawców. Zatem zaczynamy!Picture book
1. Tuli-pucho-kłaczek, Beatrice Alemagna, tł. Paweł Łapiński, opr. Baobaby Studio, Wydawnictwo Wytwórnia
Mała Edzia postanawia znaleźć dla mamy idealny prezent na urodziny. Dziewczynka wie, że musi to być Tuli-pucho-kłaczek! Ale co to takiego i gdzie można go znaleźć? Czy ukrył się w piekarni, a może w antykwariacie? Razem z Edzią wyruszamy na fascynującą wyprawę, poznajemy jej przyjaciół i zakamarki miasta. Czy dzięki swojej determinacji i odwadze bohaterka znajdzie w końcu to, czego poszukuje? Tuli-pucho-co?
2. Kredkowa księga liczb, Kredkowa księga kolorów, Drew Daywalt, il. Oliver Jeffers, Wydawnictwo Zielona Sowa
„Kredkowa księga liczb” to nic innego jak nauka liczenia od 1 do 10.
Zginęło dziesięć kredek Tadka. Czy potrafisz je znaleźć i policzyć?
„Kredkowa księga kolorów” - tym razem Tadek i jego kredki są bardzo zajęci. Jest tyle rzeczy do pokolorowania.
Zabawne ilustracje i krótkie, równie zabawne teksty sprawiają, że nauka staje się fantastyczną zabawą - nie tylko dla najmłodszych.
Pozostaję w nadziei, że Wydawnictwo Zielona Sowa pójdzie za ciosem i wyda również dwa picture booki o kredkach dla tych nieco starszych czytelników: "The Day the Crayons quit" i "The Day the Crayons came home".
3. O niezwykłym chłopcu, który pożerał książki, Oliver Jeffers, tł. Beata Hrycak, Wydawnictwo Format
Henio uwielbia książki. Ale nie tak, jak lubimy je ty czy ja. O nie. Trochę inaczej. Henio uwielbia je zjadać. Pożera je wszystkie, jak leci: słowniki, encyklopedie, poradniki. Im więcej zjada, tym staje się mądrzejszy. Czy Henio zostanie najmądrzejszym chłopcem świata?
Fred wymyślony przyjaciel, Eoin Colfer, il. Oliver Jeffers, tł. Beata Hrycak, Wydawnictwo Format
Czy wiedzieliście o tym, że wystarczy odrobina magii i szczęścia, by w Waszym życiu pojawił się wymyślony przyjaciel? Fred jest najlepszym wymyślonym przyjacielem z wszystkich, których można by sobie wymarzyć. Jest tylko jedna rzecz... Nawet kiedy Fred bardzo, bardzo się stara, zawsze zdarza się to samo: przyjaciel Freda znajduje sobie prawdziwego przyjaciela i Fred staje się przezroczysty, zaczyna znikać...
4. Miastonauci, Tytus Brzozowski, Wydawnictwo Babaryba
Zostań MIASTONAUTĄ! Wyrusz w podróż po baśniowym mieście pełnym odniesień do architektury polskich miast. W tej pobudzającej wyobraźnię graficznej opowieści podążaj za chłopcem i pingwinem, którzy poszukują tajemniczej dziewczyny. Śledź dziesiątki architektonicznych szczegółów, przy okazji odnajdując poukrywane matematyczne zagadki...
5. Alicja w Krainie Czarów, Jennifer Adams, Alison Oliver, Wydawnictwo Format
„Alicja w Krainie Czarów” – w specjalnym wydaniu, dla najmłodszych czytelników, już od pierwszego roku życia. Wskakuj do nory białego królika, weź łyk napoju z fioletowej butelki, poznaj pomarańczowego kota, niebieską gąsienicę, szalonego kapelusznika…Dzięki serii BabyLit powszechnie rozpoznawalne tytuły klasyki światowej w przewrotny i komiczny, ale nieodparcie atrakcyjny sposób zagoszczą w wyobraźni naszych najmłodszych.
Fiction
1. Punkt, Florence Hinckel, Wydawnictwo Polarny Lis
Akcja powieści toczy się w przyszłości, w świecie, gdzie nieustannie trzeba być połączonym z siecią i raportować swój status. Dopuszczalne statusy to: „szczęśliwy”, „cieszy się życiem”, „szuka rozrywki”. Użyteczność i zdrowie społeczne szacowane są liczbą znajomych. Prawdziwych i wirtualnych. Wprawdzie kryzys finansowy pozbawił ludzi prawa do urlopu i podróży, ale w zamian za to postęp cywilizacyjny uwalnia ich od cierpienia. Każdy dorosły może, a każde dziecko musi poddać się operacji „usuwania bólu”. Ból usuwa się przez wszczepienie cierpiącym tzw. błękitnego punktu. Jak bardzo ten nowy wspaniały świat może być niebezpieczny, przekonają się Silas i Astrid, dwoje niepokornych licealistów, którzy nie chcą żyć tak jak wszyscy. Żeby wywalczyć prawo do życia według własnych reguł i do bycia razem, będą musieli zaryzykować wszystko i przechytrzyć system stworzony przez dorosłych.
2. Lolek, Adam Wajrak, il. Mariusz Andryszczyk, Wydawnictwo Agora
Lolek jest kudłatym stworzeniem o wielkim sercu i trudnej przeszłości, który ma tylko jedno marzenie: znaleźć swoich ludzi. Ale trafić na tych właściwych wcale nie jest łatwo. Szczególnie zimą w okolicach Puszczy Białowieskiej. Do napisania książki zainspirował Adama Wajraka psiak, który pewnego śnieżnego dnia pojawił się w życiu dziennikarza i jego żony Nurii. Dziś mieszka z nimi w Teremiskach, w Puszczy Białowieskiej.
3. Życie na podglądzie, Len Vlahos, tł. Maciej Potulny, Wydawnictwo Media Rodzina
Piętnastoletnia Jackie Stone kocha swojego tatę. Jej tato, Jared, kocha Jackie. Nic dziwnego, że gdy Jared dowiaduje się o swym śmiertelnym nowotworze mózgu, przede wszystkim myśli o zabezpieczeniu rodziny. Postanawia sprzedać... swoje życie na eBayu. Konsekwencje tej decyzji wywrócą życie rodziny do góry nogami, gdy okaże się, że jednym z licytujących jest telewizyjny producent reality show. Jackie zostanie zmuszona do podjęcia działań, na które nigdy by się nie odważyła, i zyska zupełnie niespodziewanych sojuszników.
4. Lato z rabusiami, Siri Kolu, Wydawnictwo Tatarak
Vilja ma dziesięć lat, okropną siostrę i całkiem nudne życie. Do czasu... Rodzinny wyjazd na wakacje zaczyna się od kłótni o cukierki, a potem Vilja pada łupem piratów drogowych. Dziewczynka trafia do auta niezwykłej rodziny Rabusińskich i... ale o tym już przeczytacie sami! Rabusiostwo to bardzo poważna sprawa, trzeba się trzymać wytycznych, mieć styl, jadać obfite śniadania i kąpać w jeziorze. A wyczynami należy się pochwalić na ZBUJu!
5. Pasztety do boju, Beauvais Clementine, tł. Bożena Sęk, Wydawnictwo Dwie Siostry
Odkąd w Facebookowym głosowaniu przyznano im tytuły Złotego, Srebrnego i Brązowego Paszteta, Mireille, Astrid i Hakima są oficjalnie najbrzydszymi dziewczynami w szkole. Ale czy to znaczy, że mają siedzieć i płakać? Właściwie to… tak właśnie robią. Ale niezbyt długo. Bo wkrótce wpadają na lepszy pomysł: wsiadają na rowery i wyruszają na wielką wakacyjną wyprawę. Kierunek: Paryż. Cel: wizyta u pary prezydenckiej. A żeby było zabawniej, biorą ze sobą przyczepkę, by po drodze sprzedawać... pasztety. A właściwie – pyszne paszteciki. Tak zaczyna się zwariowana podróż pełna przygód, wygłupów i niezapomnianych przeżyć, która przyniesie bohaterkom nie tylko prawdziwą przyjaźń, głęboką radość i straszliwe zakwasy, lecz także… całkowicie niespodziewaną sławę.
Nonfiction
1. Las zabaw, Mateusz Wysocki, il. Agata Królak, Wydawnictwo Czerwony Konik
„Las zabaw” to rozległe terytorium, po którym każdy może poruszać się na swój własny sposób. Znajdziecie tu opowieść autorstwa Mateusza Wysockiego, której towarzyszą ilustracje Agaty Królak. Na dole stron, na wysokości runa leśnego, czają się ciekawostki biologiczne, a na końcu książki czeka mapa pełna zadań do wykonania.
2. Wielka księga robali, Yuval Zommer, Wydawnictwo Wilga
Robale są wszędzie! A dzięki tej książce każde dziecko może stać się ich odkrywcą. Całość podzielona jest na sekcje w których poznajmy życie chrząszczy, motyli, pszczół, ślimaków, świerszczy, czerwi i pająków.
3. W morze!, Piotr Karski, Wydawnictwo Dwie Siostry
Poznajcie kałamarnice, mątwy, ośmiornice i straszliwe ryby głębinowe. Odwiedźcie rafy koralowe, urządźcie się na bezludnej wyspie. Zróbcie sobie meduzę w butelce. Pokolorujcie niebezpieczne wodne ślimaki, narysujcie straszliwe syreny. Zaprojektujcie statek pasażerski i nauczycie się określać swoje położenie za pomocą latarni morskich. Doprawcie zęby rekinowi ludojadowi, wytatuujcie marynarza…
4. Wielcy odkrywcy, Marcin Jamkowski, il. Karol Banach, Wydawnictwo Dwukropek
Pierwszy tom „Wielcy odkrywcy” w lekki i zabawny sposób przedstawia sylwetki dwudziestu sześciu podróżników oraz historie ich największych odkryć geograficznych. Poznamy Krzysztofa Kolumba, Marco Polo, Vasco da Gamę, Benedykta Polaka, Jacquesa Cousteau, Thora Heyerdahla i innych. Dowcipnie i pięknie sportretowani przez byłego redaktora naczelnego polskiej edycji National Geographic i wybitnie uzdolnionego ilustratora Karola Banacha „Odkrywcy” stanowią początek niezwykłej kolekcji.
5. Pralki, suszarki, lodówki, Christian Tielmann, Ursula Weller, tł. Bolesław Ludwiczak, Wydawnictwo Media Rodzina
Sprzęty domowe kryją w sobie wiele ciekawych zagadek – dlaczego powietrze z suszarki jest ciepłe, dlaczego w lodówce jest zimno, jak działa zmywarka do naczyń? Na te pytania, a także na wiele innych zagadek dotyczących domowych sprzętów codziennego użytku – znajdziesz odpowiedzi w tej książeczce.
4/28/2017
Chłopiec na szczycie góry
Chłopiec na szczycie góry
John Boyne
tł. Tomasz Misiak
Wydawnictwo Replika 2017
Kolejną powieść Johna Boyne'a czytałam jak książkę autora, który dał się już dobrze poznać. W Polsce ukazały się dotąd trzy jego powieści dla dzieci i młodzieży: "Chłopiec w pasiastej piżamie", "Lekkie życie Barnaby'ego Brocketa" i "Noah ucieka". Boyne nie jest moim ulubionym pisarzem, jego książki darzę zróżnicowaną sympatią, ale czytam go za każdym razem z uwagą, doceniając, że w zalewie bylejakości ciągle ma coś ciekawego do powiedzenia. Niestety często robi to po trupach. Bez zastanowienia dąży do realizacji założonej z góry tezy, subtelności często pozostawiając poza kręgiem swoich głównych zainteresowań.
W "Chłopcu na szczycie góry" powraca do tematyki wojennej. Brawurowo osadza akcję książki w słynnej rezydencji Adolfa Hitlera - Berghof. Za sprawą głównego bohatera, niepostrzeżenie wchodzimy w bezpośrednie otoczenie Führera. Fascynująca, niepokojąca atmosfera sączy się niespiesznie, pokazywana z perspektywy kilkuletniego chłopca, przygarniętego przez ciotkę - gospodynię z Bergofu. Boyne ostrożnie, ale sugestywnie kreśli postać Pierrota i jego potężną przemianę z wrażliwego paryskiego dzieciaka, wcześnie osieroconego przez rodziców, w bezwzględnego żołnierza Hitlerjugend - Pietera, dla którego wierność Rzeszy jest wartością absolutną.
Na przykładzie Pierrota-Pietera, Boyne zdaje się chcieć naszkicować charakterystykę każdego przeciętnego Müllera czy Wolfa, który daje się wciągnąć w wojenną propagandę Niemiec, zafascynować postacią Hitlera, a w efekcie traci swoją tożsamość, zaprzepaszcza człowieczeństwo i ludzkie odruchy. Boyne, podobnie jak w "Noah ucieka", i tym razem za pomocą imienia bohatera, odwołuje się do archetypów, ponadto czasem wręcz nachalnie tłumaczy oczywistości, jakby bał się, że nieuważnemu czytelnikowi umknie jakiś aspekt jego przekazu oraz wciąga czytelnika w moralną ocenę wydarzeń i postaci. Jednocześnie wydaje się nie zauważać, że jego bohater szyty jest bardzo grubymi nićmi. Nie jest autentyczny ani jako nad wiek dojrzały czterolatek, ani zdezorientowany piętnastolatek, nie potrafiący trzeźwo ocenić sytuacji.
Z punktu widzenia młodego czytelnika, moralna ocena, do której zachęca Boyne, mimo wszystko mogłaby okazać się trudna. Boyne cały czas pokazuje tylko jedną perspektywę wydarzeń. Prawdopodobnie, jakby w obawie przed byciem źle zrozumianym, dorzuca przyciężkie zakończenie, które psuje ciekawy efekt niedopowiedzenia, w atmosferze którego wydajemy się już żegnać z bohaterem.
W Polsce "Chłopiec na szczycie góry" został zaklasyfikowany przez wydawcę jako książka dla dorosłych. Tymczasem zastosowane niedopowiedzenia, dość silny dydaktyzm i młody bohater sugerują jednak młodszego odbiorcę. Swobodnie można ją podsunąć oczytanemu dwunastolatkowi, który nie boi się wzruszeń. Jakby bowiem nie patrzeć, "Chłopiec na szczycie góry" to książka mocna. A gdyby nie łagodzące zakończenie, nawet bardzo mocna.
4/23/2017
TEK. Nowoczesny jaskiniowiec
Tek. Nowoczesny jaskiniowiec
Patrick McDonnell
Wydawnictwo Kinderkulka 2017
To chyba pierwszy tablet, od którego nie trzeba odganiać dzieci. Zdjęcie na pewno nie przekaże wam jak bardzo design tej książki upodabnia ją do elektronicznego gadżetu. Czarny, gruby, błyszczący karton okładki z charakterystycznym środkowym przyciskiem. Boczna krawędź idealnie dopasowana kolorem do okładki zlewa się z nią w całość, tworząc zwarty kształt. Na wyklejce miejsce do wklepania kodu, a na każdej stronie wskaźniki naładowania baterii i sygnału wifi. Czarny margines pozwala na chwilę zapomnieć, że mamy do czynienia ze zwykłą książką. Design to niewątpliwie ogromny jej atut.
Jednak mieszane uczucia dotyczące samej historii nie opuszczają mnie, mimo wielokrotnego czytania, samotnie i z Sadzonką. Treść jest zdecydowanie tym słabszym ogniwem, które zaprzepaszcza potencjał tkwiący w niebanalnej formie. Sympatyczny skądinąd pomysł na bohatera-jaskiniowca uzależnionego od elektroniki gubi się głównie w braku konsekwencji i lekko wymuszonym poczuciu humoru. Kultura masowa przyzwyczaiła nas niestety, że spotkanie człowieka z dinozaurem nie jest niczym dziwnym, ale nie lubię kiedy ten mit powiela się bez potrzeby, utrwalając go skutecznie w pamięci małych i dużych. Książka nie aspiruje wprawdzie do bycia źródłem naukowym, ale z drugiej strony nie równoważy braków formalnych wyjątkowym pomysłem na dowcipną fabułę. Żart czai się za rogiem, ale pokazuje się tylko czasami. Urzekł mnie pomysł by Internet pojawił się na świecie przed wynalezieniem ognia. Podobnie imiona dinozaurów wymyślone na własny użytek przez zapominalskiego Teka, naprawdę podnoszą do góry kąciki ust, ale już w drugiej części książki, gdy bohater na stałe traci zasięg, historia całkiem się banalizuje i nie przykuwa uwagi niczym więcej, poza lekkim dydaktycznym smrodkiem.
Zastanawiam się przy tej okazji na ile zamysł odciągnięcia uwagi czytelnika od gadżetów i pokazania, że świat realny ma wiele do zaproponowania w ogóle się sprawdza. Czy przypadkiem atrakcyjne skojarzenie z iPadem nie działa na korzyść elektroniki, a nudnawe zakończenie nie udowadnia, że z tabletem Tek był o wiele atrakcyjniejszym bohaterem niż bez niego? Dla mnie "Tek" zdecydowanie mógłby wygrać doroczny konkurs na książkę-zabawkę, ale w konkurencji na przemyślaną, pomysłową fabułę stałby gdzieś na szarym końcu. Krótkotrwały zachwyt moich dzieci potwierdza, że książka wygrywa głównie pierwszym wrażeniem, a traci przy dłuższym poznaniu.
4/14/2017
Wilki z Nowego Meksyku
Wilki z Nowego Meksyku
William Grill
Kultura Gniewu 2017
Po świetnej, obsypanej nagrodami "Wyprawie Shackletona" spodziewałam, że "Wilki z Nowego Meksyku", kolejna książka Williama Grilla, zaprezentuje podobny poziom. Doskonale skonstruowana narracja, oryginalny styl ilustracji i architektura książki, wreszcie wyważone stopniowanie emocji i bezbłędne operowanie faktami - opowieść o szalonej, podbiegunowej wyprawie była naprawdę angażującą i satysfakcjonującą lekturą. "Wilki z Nowego Meksyku" nie mogły okazać się gorsze. Faktycznie, Grill po raz kolejny powtórzył swój sukces, pytanie tylko czy nadal można nazywać go sukcesem?
"Wilki z Nowego Meksyku" nie odbiegają od standardów, do których autor przyzwyczaił nas swoją debiutancką powieścią graficzną. Znowu pojawia się niezłomny bohater, tym razem zwierzęcy, historia trzyma w napięciu, choć mówi zaledwie tyle ile jest niezbędne. Stworzone za pomocą kredek, ustawione niekiedy w długie sekwencje rysunki, z powodzeniem uzupełniają tekst. Grill potwierdza, że jest wizjonerem powieści graficznej - stosując symetrię ujmuje przemyślanym projektem rozkładówek, swobodnie przechodzi od ogółu do szczegółu, koncentruje się równie skutecznie na konkrecie jak i nastroju.
Oparta na faktach historia, która zainspirowała Grilla do napisana "Wilków z Nowego Meksyku" cofa czytelników w czasy Dzikiego Zachodu. Opowieść o losach osławionej watahy wilków i jej niezłomnego przywódcy - Lobo budzi szczere, silne emocje, uczy wrażliwości na cierpienie zwierząt, wzrusza, daje do myślenia. Grill nie potępia w jednoznaczny sposób bezwzględnych łowców wilków, jest raczej uważnym reporterem niż komentatorem opisywanych zdarzeń.
Cały czas jednak nie mogę pozbyć się wrażenia, że autor "Wyprawy Shackletona"skopiował sukces swojego debiutu. "Wilki z Nowego Meksyku" sprawiają wrażenie podstawionych pod ten sam schemat i mimo że jest to mistrzowska robota, towarzyszy mi męczące wrażenie wtórności. I pewnie uznałabym to za celowy i usprawiedliwiony zabieg, gdyby obie książki były powiązane w ramach jednej serii. Boję się, że niedługo prawdziwe może stać się stwierdzenie: jeżeli znasz jedną książkę Willama Grilla, to tak jakbyś znał wszystkie. Boję się, a jednocześnie czekam w napięciu, że talent młodego twórcy opuści bezpieczny ląd i wypłynie na szerokie wody. To może być fascynująca wyprawa.
żródło il.: www.alejakomiksu.com
4/04/2017
Ruchome kartonówki Kubašty
Czerwony Kapturek & Jaś i Małgosia
Vojtěch Kubašta
Wydawnictwo Entliczek 2017
Wydawnictwo Entliczek zrobiło mi ogromną przyjemność przywracając do życia ruchome kartonówki Kubašty. Dla mnie i dla dużej części mojego pokolenia po prostu kultowe. Zachowałam jeszcze spory komplet tytułów, ale ich mizerny stan od razu rzuca się w oczy. Nie przez przypadek, zacni staruszkowie zostali przeze mnie obsadzeni w głównych rolach wspominkowej serii wortalu Ryms - Klub Osobników Czytających. Pop-upy Kubašty traktujemy w domu jak obiekty muzealne. Większość ruchomych elementów utraciła swoją funkcję, a taśmy klejące, którymi były tymczasowo podklejane, wyschły i wiszą smętnie tu i tam. Usunięcie ich grozi powstaniem jeszcze większych spustoszeń niż pozostawienie ich na miejscu.
Entliczek opublikował póki co dwa tytuły. "Czerwonego Kapturka" nie znałam, za to "Jaś i Małgosia" dostarczył mi i Sadzonce sporo materiału do studiów porównawczych. ;) Paulina na blogu Poczytaj dziecku wspominała, że edycji poszczególnych bajek było mnóstwo. Różniły się okładkami i liczbą rozkładówek, a my sprawdziłyśmy, że również treścią. Sadzonka była zaskoczona, że Baba Jaga zaprasza do pieca zależnie od wersji Jasia lub Małgosię. Pojawiły się też większe różnice: w starszym tekście dzieci niosą koszyk z jedzeniem dla taty drwala, w nowszym, wspólnie z ojcem idą do lasu, drwal pracuje, oni zbierają maliny. Ilustracji, które widzicie poniżej nie znajdziecie w wydaniu Entliczka.
Na blogach pojawiały się głosy wątpliwości, czy w erze dotykowych ekranów ruchome kartonówki kultowego architekta książek mają jeszcze szansę wzbudzić zainteresowanie współczesnych dzieci. Gdzie w tej chwili znajduje się złoty środek między książką tradycyjną a książką zabawką? Sadzonka od pierwszego wejrzenia pokochała koncepcję trójwymiarowych scen z ruchomymi zakładkami. Mam wrażenie, że, podobnie jak ja przed laty, wyobraża sobie, co kryje się w odległych szczegółach trzeciego planu, a co za kulisami. Bajeczne kolory, które tak kusiły dzieci w szarych latach peerelu dziś nadal wyglądają atrakcyjnie. W połączeniu z sielsko-baśniowymi motywami kreują świat, którego próżno szukać w dzisiejszej, zgoła innej, estetyce książkowej.
Spodziewam się, że dla wielu współczesnych rodziców stylistyka liczącego sobie ponad 60 lat "Czerwonego Kapturka", czy nieco młodszego "Jasia i Małgosi" może wydać się przestarzała i mało atrakcyjna. Nie zdziwię się nawet, kiedy padną zarzuty o kicz i brzydotę. Kanony piękna zmieniają się i Kubašta z pewnością nie jest artystą dzisiejszych czasów. Będę się jednak upierać, że warto dać mu szansę. Samo obserwowanie, jak dzieci momentalnie zatapiają się w ten trójwymiarowy świat, warte jest wygospodarowania dla nowej kolekcji Entliczka nieco miejsca na półce.
3/23/2017
Rok Szczura
Rok Szczura
Clare Furniss
tł. Katarzyna Rosłan
Wydawnictwo Dwie Siostry 2016
Pewnie już wiecie, że nie jestem z tych co się dają łatwo podejść książce. Żadna ckliwa melancholia, napuszona nastrojowość, ochy, achy i apostrofy do muzy nie zwiodą mnie, żeby uznać coś za idealną, nie daj Boże pouczającą lekturę dla dorastającego pokolenia. Stawiam na autentyczność, spójność i oryginalność. Nastolatek nie kupi fałszu, pobłażliwego traktowania i spłycania tematu. Według mnie Clare Furniss ma w ręku wszystkie atuty.
"Rok Szczura" to debiut literacki, któremu udało się zrobić ze mną coś, co często nie udaje się książkom zasłużonych pisarzy: z miejsca weszłam w buty głównej bohaterki. Ten błahy z pozoru fakt pozwolił mi na dwie istotne rzeczy: bezkrytyczne spojrzenie na bohaterkę i całkowicie krytyczne na otaczający ją świat. Spodziewam się, że właśnie tak może czuć się piętnastoletnia dziewczyna, której matka umiera nagle z powodu ciążowej infekcji. Zanurzenie w powieść odbyło się w sposób bezbolesny, mimo że nie straciłam mamy, nie mam młodszej siostry ani ojczyma, nigdy nie adorował mnie student Akademii Muzycznej, ani nie nawiązałam kontaktu z duchem z zaświatów. Ba, nie mam nawet pociągu do ryzykownych zachowań, co najwyżej lekko depresyjne usposobienie, które wobec wszystkich różnic, nie uprawnia mnie do identyfikowania się z nastoletnią Pearl. Zatem to wyłącznie talent pisarski autorki przysłużył się książce i moim pozytywnym wrażeniom.
Zresztą to nie tylko postaci głównej bohaterki książka zawdzięcza swoją autentyczność. Wachlarz bohaterów i ciekawych relacji jest bardzo szeroki. Pogrążona w żałobie Pearl, mimo głęboko przeżywanego dramatu samotności, z konieczności wchodzi w szereg często trudnych związków. Poznajemy jej zatroskanego ojca, apodyktyczną babkę, przyjaciółkę, nieustannie chętną do kontaktu, delikatną staruszkę z sąsiedztwa, która dobiega kresu swoich dni w towarzystwie wnuka, wrażliwego muzyka. I mimo że akcja książki nie jest nadmiernie dynamiczna, przekonujące rysy postaci intensyfikują wrażenia z lektury i nie pozostawiają czytelnika obojętnego. Z czasem uświadamia on sobie, że "Rok szczura" pełen jest małych dramatów, które toczą się w tle przeżyć głównej bohaterki. Stopniowo odkrywa je także i ona.
Tytułowy Szczur to przydomek siostry głównej bohaterki, nadany jej w fazie skrajnego odrzucenia niemowlęcia. Książka może przynieść więc nieco rozczarowania wszystkim fanom zupek w proszku i ciasteczek z wróżbą. Ci, którzy nastawią się na dobrą literaturą psychologiczną dla młodzieży, powinni być zadowoleni.
3/16/2017
Lodorosty i bluszczary
Lodorosty i bluszczary
Jerzy Ficowski
il. Gosia Herba
Wydawnictwo Wolno 2017
Wiersze dla dzieci stanowią w twórczości Ficowskiego zaledwie margines. Znany w szerokich kręgach jako wszechstronny tłumacz, poeta, prozaik, nade wszystko cyganolog, znawca twórczości Schulza, autor wielu piosenek, w poezji dla dzieci odkrywał swoje drugie ja. "Lodorosty i bluszczary" kompletują niemal wszystkie wiersze dziecięce poety, również te opublikowane jedynie na łamach czasopism. Są niezwykle żywotne, przesycone związkami z naturą, dziecięcą beztroską, swobodą, ale też nostalgią, baśniowością i tęsknotą za mijającym czasem. W wierszach dla dzieci Ficowski nie odkrywa się do końca ze swoimi "dorosłymi" inklinacjami. Pobrzmiewają tu zaledwie echa cygańskiej fascynacji autora, nie zahacza o sferę absurdu, omija tematy bolesne. Jest posłańcem radości i nadziei.
Ficowski bywa nazywany uczniem Leśmiana. Jako tłumacz wczesnych, rosyjskich wierszy poety przejął od niego fascynację leksyką i zastosował ją w praktyce. Tytułowe lodorosty i bluszczary to świadkowie zabaw neologizmami, ale w wierszach pojawiają się też wdzięczne homofony, bogactwo epitetów i metafor. Czasem skłania się do niezwykle prostych środków wyrazu, które zbliżają go do nieco pospolitej stylistyki, ale nigdy nie przekracza cienkiej granicy dobrego smaku. Nawet banalną poetycką wizję kompensuje nieskazitelnym rytmem i melodią wiersza.
Opracowanie graficzne zbioru, który ukazał się niedawno nakładem wydawnictwa Wolno, przygotowała Gosia Herba - utalentowana graficzka i ilustratorka. Książka wykonana jest z niezwykłą dbałością i smakiem. Na uwagę zasługuje podwójne wydanie, z dwoma niezależnymi, kontrastującymi ze sobą okładkami. Klucz pór roku w jakim skonstruowano zbiór "Lodorosty i bluszczary" pozwolił autorce zakotwiczyć pomysł graficzny wokół natury i dziecięcych zabaw. Przewaga czerni oraz nieliczne kolorystyczne akcenty niebieskiego, zieleni, żółci i czerwieni, dobrane stosownie do pory roku, dają ciekawy efekt oszczędnej elegancji, który jednak dla mnie nie odzwierciedla w pełni magicznej głębi poezji Ficowskiego. Zastrzeżenia budzi również architektura graficzna, która w ambitny sposób przenosi treść niektórych ilustracji na kolejną rozkładówkę, celowo zachodząc na kolejny wiersz. Efekt wprawdzie ciekawy, jednak dla tych naprawdę małych odbiorców poezji może okazać się nieco konsternujący.
"Lodorosty i bluszczary" z radością stawiam na półce obok "Chichotnika" w opracowaniu graficznym Elżbiety Wasiuczyńskiej i Doroty Nowackiej oraz zbioru "Bajek" Erny Rosenstein z ilustracjami Karola Banacha, ciesząc się, że wiersze dla dzieci co i raz dostają nową, lepszą szansę.
3/07/2017
Odkurzacz czarownicy
Odkurzacz czarownicy
Terry Pratchett
tł. Maciej Szymański
il. Mark Bench
Wydawnictwo Rebis 2016
Kto z Was kiedykolwiek zabrał się za czytanie Pratchetta i mu nie poszło, ręka w górę? Kogo namawiali znajomi, przekonywali, że śmiesznie, że wciąga? Jak wciąga skoro nie wciąga? Zatem wciąga. I to jak!
"Odkurzacz czarownicy" ukazał się w Polsce dwa lata po premierze pierwszego tomu wczesnych opowiadań Pratchetta pt.:"Smoki na zamku Ukruszon". Wczesne, bo powstały jeszcze przed Światem Dysku, niosą w sobie zatem dopiero zwiastun pomysłów, które Pratchett rozwijał następnie przez lata w swojej przebogatej twórczości. Baśniowe krainy, które wynurzają się z tych zbiorów, skutecznie konkurują ze światem Alicji, Czarnoksiężnika i Dorotki czy filmowej Arabelli. Są niezwykle sensualne, plastyczne, a przede wszystkim przewrotne. Elementy fantastyczne stoją na równi z elementami fikcji realistycznej i mimo że podlegają zupełnie innym prawom wewnętrznym, wymykającym się prostej empirii, nie są z nimi w sprzeczności. Przebogaty jest również wachlarz bohaterów: gnomy, żywe pomniki, rewolwerowcy, liliputy, czarownice i magowie. Każdy z nich zaprasza do swojego świata, który jednak dla czytelnika odsłania się zaledwie w małym procencie, pozostawiając wrażenie nieodkrytej głębi. Ta zdolność budowania światów, którą Pratchett zasłynął jako autor powieści, w opowiadaniach, jako małej formie, nabiera jeszcze większej wartości. Ma szansę wciągnąć młodego czytelnika i zachęcić do szukania nowych ulubionych krain na powierzchni Świata Dysku.
Przyznam, że czasem jestem jak dziecko, nie umiem skoczyć na głęboką wodę, potrzebuję zanęty, która podda ulubione motywy, odkryje słowne mielizny, zapozna z poczuciem humoru i sposobem rozkładania świata na czynniki pierwsze. Mam wrażenie, że Pratchett jest pisarzem, który stawia bariery, wpuszcza tylko zaufanych czytelników, koduje swoje książki specyficznym stylem pisarskim, który wymaga rozszyfrowania. Wczesne opowiadania są jak ukryte drzwi, przez które łatwiej dostać się do środka.
Wydawnictwo Rebis zadbało o to, by książki trafiły do młodych czytelników w atrakcyjnej szacie graficznej autorstwa Marka Bencha. Bardzo duża interlinia ułatwia samodzielne czytanie, różnorodny krój i wielkość pisma oddają emocje bohaterów, duża liczba dowcipnych ilustracji urozmaica śledzenie tekstu. Sądzę, że dzięki tym wszystkim zabiegom oraz głośnej lekturze "Zamku Ukruszon" przed dwoma laty, zawdzięczam fakt, że Tomek nie odłożył "Odkurzacza" po pierwszych dwóch stronach i z przyjemnością przeczytał go samodzielnie.