12/21/2015

The Day the Crayons Quit


The Day the Crayons Quit
(Dzień, w którym kredki się zbuntowały)
Drew Daywalt
il. Oliver Jeffers
HarperCollins 2014









Z kredkami mam mały problem. Budzą u mnie współczucie samym faktem swojego istnienia, jak zbity pies albo stłuczone jajko. Mamy ich w domu kilka pudełek. Niektóre pamiętają jeszcze czasy mojego dzieciństwa. Krótkie i długie, z połamanym grafitem albo całe, w niechodliwym kolorze albo z obdartym papierkiem. Zawsze żal wyrzucić nawet te najkrótsze, bo przecież jeszcze można nimi rysować. Mało które mieszkają jeszcze w swoim prawowity, firmowym pudełku.

O zbuntowanych i niezadowolonych ze swego losu kredkach powstała książka. I to obrazkowa, ale z największą ilością tekstu jaką chyba kiedykolwiek w obrazkowej książce zdarzyło mi się zobaczyć. Za stronę graficzną odpowiedzialny jest Oliver Jeffers, który swoim charakterystycznym pismem wykaligrafował kilkanaście listów od kredek, które uciekły z pudełka. Formuła książki epistolarnej (epistolary book) -  to dość znany i sprawdzony gatunek w literaturze anglosaskiej dla dzieci. Jeśli pamiętacie "Listy Felixa", to zasada jest ta sama. Tam można było nawet samodzielnie wyjmować listy z kopert. Tu wszystko jest zintegrowane. Jeffers zrobił świetną robotę. Jest naprawdę nieoceniony w udawaniu dziecięcej kreski i mimo że na końcu, małym drukiem są wyszczególnione dzieci, które pomogły mu w stworzeniu części rysunków, trudno jest się zorientować, gdzie przebiega granica ich twórczych działań.

Treść listów to najczęściej potok żalów i pretensji, jednak trafionych w punkt. Biała kredka skarży się, że rysuje tylko po białym, żółta z pomarańczową kłócą się o pierwszeństwo w kolorowaniu słońca, często używana niebieska boi się, że jest już bardzo krótka, a cielista płacze, że nie ma już papierka i wstydzi się wyjść z pudełka. W to wszystko, co w historiach kredek może uwieść kilkulatka wpisana jest druga, bardzo subtelnie podana warstwa skierowana do dorosłego. Temperamenty kredek parafrazują charaktery dzieci z ich otwartymi, nieskrywanymi emocjami domagającymi się uwagi i zadośćuczynienia.

Jak zareaguje Duncan, na użytek domowego przekładu zwany przez nas Darkiem? Czy przejmie się losem swoich małych towarzyszy? Od razu mówię, że zakończenie nie jest zaskakujące, ale zgrabne i wspierające tezę o potrzebie dziecięcej kreatywności. W tym roku ukazała się zresztą druga część książki (The Day the Crayons Came Home), o tym jak kredki wróciły do domu, stąd finału nie należy traktować zbyt definitywnie. Obie książki znalazły się na prestiżowej liście bestsellerów New York Timesa, zajmując pierwszą pozycję. I jakkolwiek chciałoby się je zobaczyć w polskim przekładzie, jak namówić Olivera Jeffersa, żeby wykaligrafował tekst dla dzieci znad Wisły?










Czytaj także

2 komentarze:

  1. Ale listy w "Listach od Feliksa" dalo sie jakos napisac po polsku, chociaz tez sa 'odrecznie' napisane. Wiec moze kredki tez daloby sie jakos przeroobic na polski?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu też się oczywiście da, tylko strata większa dla ludzkości, bo uszczknie się trochę Jeffersa z Jeffersa. ;)

      Usuń