Widmark, Widłak i Tomek
"Pewnego razu byli sobie chłopiec i dziewczynka, mniej więcej w twoim wieku. Codziennie rano przychodzili na brzeg morza. Nigdy jednak się nie widzieli. Jak to możliwe? Morze było ogromne, wydawało się, że ciągnie się od brzegu aż do końca świata. Ale wcale tak nie było. Morze miało dwa brzegi – chłopiec mieszkał na jednym, a dziewczynka na drugim.
Któregoś ranka…"
Był lipiec. Wydawnictwo Zakamarki ogłosiło konkurs literacki, który polegał na dokończeniu opowiadania rozpoczętego wspólnie przez Wojciecha Widłaka i Martina Widmarka na festiwalu w Rabce. Z pozoru zwyczajne zadanie miało jednak niewielki kruczek. Do konkursu zostały zaproszone dzieci w wieku od 6 do 9 lat. Nietrudno dostrzec pewną sprzeczność między konkursem literackim a wiekiem uczestników. Zwłaszcza gdy uświadomimy sobie, że spora część z nich nie umie jeszcze czytać i pisać, a równie duża posiadła tę umiejętność w stopniu niewystarczającym do przelania swoich myśli na papier.
Tomek od razu zapalił się do wzięcia udziału w konkursie. Główna nagroda w postaci wyjazdu do Junibacken kusiła jak mało co. Mijały jednak kolejne dni wakacji, ale z rzucanych tu i ówdzie pomysłów nie wykluwał się spójny obraz, co najwyżej modyfikowane z dnia na dzień koncepcje. Jak zebrać w całość to, co rodzi się w głowie sześcioipółlatka, niepotrafiącego jeszcze pisać? Jak pomóc mu napisać opowiadanie własnymi słowami, posiłkując się piórem kogoś innego?
Przyszedł wrzesień a wraz z nim zbliżający się termin wysyłki opowiadania. Uznaliśmy, że nie ma innego wyjścia, jak tylko pójść na żywioł. Tomek stanął przed koniecznością skonfrontowania swoich pomysłów z kartką papieru. Bez brudnopisu, notatek i skreśleń podyktował cały tekst, pozostawiając nas w niemałym zdumieniu. Udało się?
Z zadaniem poradziło sobie 369 innych dzieci. Swoją drogą ciekawe, jakich technik chwycili się ich rodzice, żeby prace na kartkach A4 miały szansę trafić do redakcji Zakamarków.
Wygrana w konkursie dodała Tomkowi pewności siebie w obcowaniu z książką i to nie tylko w roli czytelnika.
Dziękujemy Zakamarkom za fantastyczną inicjatywę!
Gratuluję! Mój Franek też zachwycony był konkursem, napisał sam mniej więcej połowę opowiadania i ... emocje opadły. Zmęczyło go pisanie, wymyślanie... Ale fragment mam zachowany na pamiątkę :) Ciekawa jestem tych tekstów! pozdrawiam i jeszcze raz gratuluję Tomkowi!
OdpowiedzUsuńBrawo, Franek! Wyobrażam sobie, że pisząc samodzielnie było mu trudniej ukończyć pracę.
UsuńMam nadzieję, że Zakamarki ujawnią treść zwycięskiego opowiadania. No i jeszcze obaj Szanowni Autorzy mają napisać swoje kontynuacje.
Gratulacje chłopaki! Ronja podyktowała tekst "od kopa". Zakończyła słowami "i to koniec mojej historii", ku memu niepomiernemu zaskoczeniu, zmieściła się przed limitem;) Po wysłaniu opowiadania, miała pretensje, że mogłam poprawić to i owo;)
OdpowiedzUsuńA Zakamarki są przekochaniutkie!
Czyli kluczem do głównej nagrody była ta sama metoda co nasza. :) Pozdrawiamy!
UsuńSerdecznie gratuluję! Moje dzieci nie mogły wziąć udziału w konkursie - jedna za młoda, druga za stara:)
OdpowiedzUsuńU nas za to była zazdrość, bo Najstarsza też by chciała móc i dlaczego jak ona była mała, to nie było takich konkursów. :)
UsuńGratulacje :)
OdpowiedzUsuńI przy okazji Twojego wpisu zreflektowałam się, że swoich osobistych dzieci jakoś nie zagrzewałam. Może ze względu na ich teorię, że najlepiej wychodzi to, czego "nie trzeba"? A z własnej inicjatywy - zaczęli sobie pisać. Podobno - chodzi o pracę na tempem (techniczną sprawnością) pisania ;)
Sugerujesz, że jak są kursy szybkiego czytania, to i szybkie pisanie powinno być dowartościowane? ;) Czemu nie. Sama mam wrażenie, że staję się wtórnym analfabetą i szybciej mi idzie na klawiaturze niż piórem. :)
UsuńWychodzi na to, że w szkole jest w cenie ;) Tempo...
UsuńTempo zawsze było w cenie. Zwłaszcza na kartkówkach.
UsuńWielkie gratulacje! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu Młodego. :)
UsuńSpóźnione ale szczere gratulacje! To był niesamowity konkurs, same nazwiska w tytule - elektryzujące :-)
Usuń