5/21/2019

Mama Mu na zjeżdżalni



Kakao rozpuszczalne instant lub dla chętnych kawa, modny Instagram, aparaty Instax, a w tym wszystkim pokolenie instant. Musi być szybko, krótko i na temat. Zapraszam na mikrofelieton z książką w tle.


"- Tylko mnie nie proś o podsadzanie! - wykrzyknął Pan Wrona. (...)
- Nie masz siły? Biedaczysko.
- JA? Ja nie mam siły?! - zawołał Pan Wrona. - Co jak co, ale siły to mam akurat co niemiara!
Poderwał się i z wielkim impetem zaczął pchać Mamę Mu w górę po drabince".


Ci co mnie dobrze znają, wiedzą doskonale, że ja i aktywność fizyczna to dwie skrajności. Cóż więc mnie podkusiło, żeby w zacienionym lasku, z dala od ludzkich oczu, zakosztować uroków siłowni plenerowej? Próżność czy kryzys wieku średniego? Pewnie i jedno, i drugie. Faktem jest, że moje zasiedziałe przez zimową bezczynność mięśnie dały o sobie znać następnego dnia ostrym bólem. A wszystko przez podciąg nóg, proste urządzenie do wieszania się na ramionach i podnoszenia kolan do klatki piersiowej. "Powinnaś trochę podskoczyć" - radziła z zaangażowaniem Sadzonka. - "Jakbyś chciała wsiąść do takiego małego samolotu, do którego nie podstawili schodków". Łatwo radzić gorzej zrobić. Poczekajmy 20 lat i wtedy pogadamy.

U Mamy Mu atmosfera podobna jak u nas. Ją też kuszą wystawione na widok publiczny przyrządy do ćwiczeń, jej również wydaje się, że wszystko jest dla ludzi. No, powiedzmy dla krów. Zjeżdża na zjeżdżalni z równym zaangażowaniem jak robiła to na nartach, a na dodatek z wrodzonym sprytem angażuje do pomocy Pana Wronę. I niby wszystko jest jak zwykle, ale chyba pierwszy raz rezolutny Pan Wrona zostaje całkiem wystrychnięty na dudka. I zastanawiam się poważnie, czy to Mama Mu zobojętniała na swojego przyjaciela, czy Pan Wrona przechodzi kryzys wieku średniego. A może i jedno, i drugie.


Mama Mu na zjeżdżalni, Jujja Wieslander, il. Sven Nordqvist, tł. Michał Wronek-Piotrkowski, Wydawnictwo Zakamarki 2019.

Czytaj także

9 komentarzy:

  1. Dobrze, że poszło w sport, a nie w sportowe kabrio i chirurgię plastyczną :P Ja z kolei mam dylemat, bo w międzyczasie dzieci mi wyrosły, czy nabyć nowego Pana Brumma i jaką ku temu znaleźć wymówkę. Może właśnie rzeczony kryzys :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ba! Najlepsza wymówka w tym wypadku to zapobiegliwość: zbieram księgozbiór dla wnuka. ;D

      Usuń
    2. Ale tak wcześnie sugerować Żonie, że będzie Babcią...? Może po prostu powiem na głos, że dziecinnieję i potrzebuję :D

      Usuń
    3. Tak źle i tak nie dobrze. Sama nie wiem, co bym na jej miejscu wolała usłyszeć. ;D

      Usuń
    4. Kupię cichcem i będę podczytywał w ukryciu! :D Też lipa, śmiech mnie zdradzi :)

      Usuń
    5. Kup i przeczytaj żonie. Będziecie śmiać się razem. :) Chociaż... u mnie nie wyszło. Mąż się obraził na Mamę Mu, że zołza się z niej zrobiła i tyle było radości.

      Usuń
    6. U nas od czytania śmiesznych wyimków jest Młodszy. Jak miał fazę na C&H, to były chwile, kiedy miałem serdecznie dość przygód tej pary :P A próbowałaś przedstawić MŻonkowi krowę Matyldę? :D

      Usuń
    7. To może pora na Ariola? Czy już przerabialiście? Z Matyldą nawet ja się jeszcze nie zaznajomiłam. Z premedytacją omijałam, właśnie z założeniem, że nie ma lepszej krowy niż Mama Mu. Błąd?

      Usuń
    8. Oj, dość dawno to było, ale chłopaki Matyldę lubiły. Chyba taka trochę bardziej imprezowa niż Mu :P Ariola mamy, oprócz ostatniego, ale wypłata tuż tuż :D

      Usuń