Pokazywanie postów oznaczonych etykietą #instant. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą #instant. Pokaż wszystkie posty

1/12/2021

#instant / Dobry omen

 Kakao rozpuszczalne instant lub dla chętnych kawa, modny Instagram, aparaty Instax, a w tym wszystkim pokolenie instant. Musi być szybko, krótko i na temat.  Zaczynamy.

"- To ja, Azirafal.
- Wiemy - odparł głos.
- Mam wielkie nowiny! Ustaliłem miejsce pobytu Antychrysta! Mogę wam podać jego adres i wszystkie dane!

(...)
- No? - powtórzył wreszcie głos.
- Ale, uważacie, możecie kop... możecie to wszystko wstrzymać! W mgnieniu oka! Macie jeszcze tylko parę godzin! Możecie to wszystko wstrzymać i nie będzie potrzebna wojna i wszyscy zostaną zbawieni!"



Choć dokładna data końca świata wyznacza jest regularnie przez przeróżnych domorosłych profetyków, tak naprawdę dopiero pandemia wzmogła parcie na wizję rychłego końca świata. Co dla mnie szczególnie bolesne, w narrację tę ochoczo weszli również katolicy, którzy dotychczas raczej stronili od eschatologicznych proroctw, a księgę Apokalipsy dla własnego spokoju chętniej traktowali jak bajkę dla dużych dzieci. Widać wszystkim ponury żart pandemii rzuca się nie tylko na nastrój, ale również na trzeźwy osąd rzeczywistości.

Twórcy świetnego brytyjskiego mini serialu, stworzonego na podstawie powstałej u schyłku lat 80. powieści Terry'ego Pratchetta i Neila Gaimana o perypetiach anioła i demona, współpracujących w celu powstrzymania grożącej światu apokalipsy, wykorzystali popularność tematu. Azirafal i Crowley zostali bohaterami, krótkiego spotu społecznego, w którym dyskretnie zachęcają do pozostania w domu. Osobiście dałam się namówić i po udanej przygodzie z serialem, poświęciłam czas na przeczytanie książki. Co również Wam polecam w tym kolejnym, pandemicznym (ale nie apokaliptycznym) roku. 

Wszystkiego dobrego!


Dobry omen, Terry Pratchett & Neil Gaiman, tł. Juliusz Wilczur Garztecki, Jacek Gałązka, Wydawnictwo Prószyński i S-ka.

5/20/2020

#instant / Amelia i Kuba. Złota karta


Kakao rozpuszczalne instant lub dla chętnych kawa, modny Instagram, aparaty Instax, a w tym wszystkim pokolenie instant. Musi być szybko, krótko i na temat.  Zaczynamy.


 "- Wydaliśmy dwadzieścia tysięcy złotych - poinformował  resztę. - Czas na spłatę mamy do północy. (...)
- To trochę straszne - szepnęła dziewczyna. (...)
- Straszne to by było, gdybym nie sprzedał fabryki maseczek - wtrącił Albert. - Mielibyśmy do zapłacenia dziesięć razy więcej".


 Zastanawiam się, kiedy kultura popularna odpowie zmasowanym natarciem na obecną, bądź co bądź totalnie absurdalną, sytuację na świecie. Podobno odbiorcy strawy duchowej od początku pandemii chętnie sięgają po książki o epidemiach (sprzedaż "Dżumy wzrosła w Polsce pięciokrotnie!)  i filmy katastroficzne na kanałach streamingowych. Popyt rodzi podaż.

Rafał Kosik zareagował szybko. Fabuła najnowszego tomu "Amelii i Kuby" zbudowana jest wprawdzie na motywie legendy o Złotej Kaczce, bokiem przedziera się już jednak kichający ojciec Kuby i Mi (alergia? wirus?) oraz dochodowa inwestycja w postaci udziałów w fabryce maseczek. Wszystko podane jest niezwykle subtelnie i  z właściwym dla Kosika poczuciem humoru, a biorąc pod uwagę wczesnowiosenny termin premiery, prawdopodobnie dopracowywane było w dużym pośpiechu. Trudno nie ulec czarowi Złotej Kaczki, która twierdzi, że liczą się tylko szybkie decyzje.


3/12/2020

#instant / Dołek


"Gdy tylko zaczyna się przerwa, biegniemy do Dołka. Nie musimy się wszyscy bawić w to samo, bo dla każdego jest miejsce. Jedni urządzają zawody w skakaniu, inni turlają się z górki, a my bawimy się w rodzinę sarenek".

Emma Adbåge ma siostrę bliźniaczkę Lisen Adbåge. Obie są ilustratorkami i autorkami picturebooków. W dzieciństwie siedziały w tym samym dołku. Rysowały nałogowo. W ich dołku nie było dużo dzieci, a te które były niespecjalnie je interesowały. Miały więc dużo czasu na indywidualne działania z kartką i kredkami. Inspirowały się wzajemnie, tworzyły historie. Kiedy wydały swoje debiutanckie książki, miały zaledwie 18 lat. Jako nastolatki nadal pozostały niemal obojętne na dołkowe interakcje. Kariera ilustratorska pochłonęła obie, ale działały na własną rękę. Inne pomysły, inne realizacje, inni wydawcy. Ale dołkowe zabawy odcisnęły się na ich stylu na tyle mocno, że bywają mylone nie tylko one same, ale również ich rysunki. Tworzą, używając tradycyjnych narzędzi. Obie świetnie czują realizm sytuacyjny. Lisen używa nieco odważniejszych kolorów. Emmę wyróżniają charakterystyczne oczy w kształcie migdałów. Mimo że ich dołek zwykle był raczej pusty, znalazły w nim swoje miejsce. Bo przecież nie musimy się wszyscy bawić  w to samo.

Dołek, Emma Adbåge, tł. Katarzyna Skalska, Zakamarki 2020.

9/30/2019

#instant / Yeti, w którego nikt nie wierzył


"W poniedziałek w szkole musiałem pochwalić się chłopakom.
- Słuchajcie! Mam w domu najprawdziwszego yeti!
Prychnęli, parsknęli i zanieśli się śmiechem.
- Brednie!
- Dyrdymały!
- Bzdury! Masze nierówno pod sufitem! Yeti to sobie możesz najwyżej narysować!"


Przez lata rzesze polonistek i polonistów pracowały nad tym, żebyśmy nie umieli pisać książek dla dzieci językiem lekkim i autentycznym. Popularny dopisek "jęz. pot." na marginesie kartki z wypracowaniem był często zapowiedzią obniżonej oceny, a już na pewno przysłowiowym pogrożeniem palcem młodemu ryzykantowi. Grzeczni uczniowie szybko nauczyli się, co w pisaniu jest dozwolone a co kategorycznie nie. I chyba właśnie ci grzeczni zostali autorami książek dla dzieci, a ci niepokorni zajęli się raczej obyczajówką dla dorosłych. Stąd mimo iż polscy autorzy mają często niezłe pomysły na to co i jak dzieciom napisać, górnolotne sformułowania i czający się za rogiem dydaktyzm potrafią zepsuć najlepszy pomysł. Czekam z utęsknieniem, kiedy kopiowanie skandynawskich wzorców przestanie ograniczać się do udanych pomysłów fabularnych, a sięgnie również po prosty język z dziecinnego pokoju.

Yeti, w którego nikt nie wierzył, Asia Olejarczyk, il. Aleksandra Gołębiewska, Ezop 2019.

8/18/2019

#instant / 8+2 i wycieczka rowerowa do Danii


"Jechali i jechali. Na szczęście nie było tam już więcej torów tramwajowych. Droga wiodła wzdłuż morza i dookoła unosił się tak piękny zapach porannej bryzy morskiej, że ich serca znowu przepełniła radość".

400 kilometrów ścieżek rowerowych w Kopenhadze może nie robi aż takiego wrażenia, biorąc pod uwagę, że w Warszawie jest ich ponad 500 kilometrów.  Rzecz zaczyna prezentować się w nieco innym świetle, jeśli dodam, że na codzienne dojazdy do pracy i szkoły rowerem decyduje się tam około pół miliona mieszkańców miasta. Warszawa dla porównania szczyci się dzienną frekwencją na poziomie 75 tysięcy. Nie przez przypadek Kopenhaga nazywana jest rowerową stolicą Europy. Zresztą cała Dania słynie z gęstej siatki rowerowych autostrad o bezkolizyjnym przebiegu, dróg i ścieżek. Zasadniczo można tylko pozazdrościć i mieć nadzieję, że i my doczekamy się kiedyś podobnej infrastruktury. Czy jednak będziemy mieć na tyle odwagi, by z ósemką dzieci ruszyć w tour na dwóch kółkach? Bo przecież jazda rowerem to nie tylko "gdzie", ale również "jak". Rowerowy savoir-vivre stanowi w Danii podstawę bezpiecznego poruszania się w mieście i poza nim, na dodatek jest ściśle przestrzegany przez niemal wszystkich użytkowników ruchu. Słowiańska fantazja polskich rowerzystów nie zostanie w Danii doceniona. Sygnalizowanie skrętu, ale również zatrzymania się i wyprzedzania. Pokonywanie zakrętu w lewo metodą "na dwa". Używanie dzwonka częściej niż tylko w celu postraszenia bezpańskiego psa. To tylko urywek z cyklistycznego bon-tonu, który sprawia, że w zatłoczonej Kopenhadze ryzyko wypadku rowerowego w ciągu 10 lat spadło o 23 procent. Maren, Martin, Marta, Mads, Mona, Milly, Mina i mały Morten mogli zatem bez przeszkód wyruszyć z Norwegii do Danii, nie martwiąc się, że ich silna drużyna, z ariergardą w postaci wózka, na którym jechali najmłodsi wraz z babcią, wzbudzi na drodze konsternację. Wszak rowery cargo wynaleziono właśnie w Danii. A więc w drogę!

8+2 i wycieczka rowerowa do Danii, Anne-Cath Vestly, il. Marianna Oklejak, tł. Milena Skoczko, Wydawnictwo Dwie Siostry 2019.


 

7/31/2019

#instant / Niebieska Kapturka



- Miej się na oriencie, Kapturko, bo las pełen jest dziwnych typów - rzuciła mama.
- Na luzaku, ogarniam trasę - uspokoiła Kapturka.

Gdyby nie fakt, że od 11 lat mam syna, nigdy bym nie uwierzyła, że ktoś naprawdę mówi jak Niebieska Kapturka. Gdyby nie to, że od 11 lat mam syna, nie przyszłoby mi do głowy, że sama będę mówić w ten sposób. Tymczasem w zaciszu domowego kwadratu, sypię hajsem na męski wypad z ziomami, pytam jak długo zamierza jeszcze nerdzić na konsoli, a gdy kampi się w domu, wyrzucam na rower.
Eszkere! Luzik! Obczajamy sprawę, a przy "Niebieskiej" całą rodziną sikamy ze śmiechu. Ten swoisty literacki "inside joke" to dla nas okazja, żeby poczuć się wyróżnionymi. Wszak przeczytać "Kapturkę" bez słowniczka i zrozumieć każde słowo to nie lada wyzwanie. Ale język slangu młodzieżowego również zasługuje na swoje miejsce w literaturze. Zwłaszcza podany żywo i autentycznie. Słowem: Hasztag prestiż!!! 

Niebieska Kapturka, Sztybor, Piotr Nowacki & Łukasz Mazur, Tashka 2016.