1/09/2019

Moja mama, mój tata


Moja mama, mój tata, Małgorzata Swędrowska, il. Joanna Bartosik, Wytwórnia 2018.

 
Nauczyliśmy się już czytać picturebooki. Byliśmy jak zdobywcy nieznanej wyspy, uczący się doceniać uroki słowa i obrazu, podążających własnymi ścieżkami. Oswojone picturebooki przestają dziwić, ale nadal zaskakują. "Moja mama, mój tata" tak właśnie ma. I dlatego chce się go czytać w kółko. Dobre książki obrazkowe tak mają.

 Picturebooka nie da się czytać bez oglądania ilustracji, ani oglądać bez śledzenia tekstu. Jest jak tandem z okładki Joanny Bartosik. Trzeba zająć oba siodełka. Krótkie zazwyczaj zdania, dobrze wybrzmiewają, gdy się je wypowie na głos. Potem chwila na powiązanie obrazu ze słowem, zaskoczenie, uśmiech, może czasem niezrozumienie. A następnie celebracja przełożenia kolejnej strony. Czas spędzony nad książką obrazkową to uczestnictwo w małej inscenizacji, przechodzenie od sceny do sceny, zlepek wielu efektów "acha", które podnoszą poziom endorfin.

"Moja mama, mój tata" pięknie trąca poezją, bawi się dwuznacznością, nie gardzi frazeologizmami. Praca autora i ilustratora, jak mało gdzie, w książce obrazkowej staje się szczególną współpracą. Lubię patrzeć jak daje efekt spójności. Lubię mieć mylne poczucie, że to była łatwa robota. Małgorzacie Swędrowskiej i Joannie Bartosik się to udało. Stworzyły książkę piękną, dopracowaną i nieoczywistą, choć z pozoru prostą i zwyczajną. Dla każdego. Nie tylko dla tych najmniejszych.








 

Czytaj także

0 Komentarze:

Prześlij komentarz