3/25/2014

Pierwsza książka mojego dziecka

 Pierwsza książka mojego dziecka
 Fundacja ABCXXI


















Podsłuchałam ostatnio podwórkową rozmowę dwóch mam przedszkolaków. Jedna z nich w luźnym tonie narzekała, jak trudno wieczorem zagonić dzieci do łóżka. Zanim się wykąpią, w ślimaczym tempie zjedzą kolację, poczytają, robi się już bardzo późno. Na te utyskiwania druga z pań bez cienia wstydu odpardła:

- My nie czytamy. Kiedyś jak była mniejsza czytaliśmy, ale to tyle czasu zajmowało, że już nie czytamy. Najpierw czytanie, potem oglądanie obrazków... mnóstwo czasu. Ogląda tylko bajkę i idzie spać.

***

Mijają kolejne lata promowania czytelnictwa w kampanii Cała Polska Czyta Dzieciom. Już chyba każde dziecko wie, jak długo powinno się czytać codziennie. I co z tego wynika? Czy kampania wpłynęła na świadomość rodziców, czy tylko wyryła w głowie formułkę, do której i tak stosują się co najwyżej ci, którzy i bez promocji czytaliby swoim dzieciom? Kampania to oczywiście tylko zachęta, wskazówka, która pokazuje co jest ważne, a każdy samodzielnie podejmuje decyzję, co z tym fantem zrobić.

Jakby zupełnie w oderwaniu od poprzednich swoich działań, Fundacja ABCXXI stworzyła książkę, która otrzymawszy sowite dofinansowanie (800 tys. złotych) z Ministerstwa Kultury, od grudnia ubiegłego roku rozdawana jest wszystkim nowo narodzonym na polskich porodówkach. Publikacja okazała się koszmarkiem oprotestowanym przez czołowych specjalistów, obśmianym i wyszydzonym.

Przyzwyczaiłam się do głupiego dysponowania środkami publicznych, więc w tym wszystkim nie boli mnie tak bardzo samo zaangażowanie Ministerstwa (chociaż wyobrażam sobie inne sposoby wydania tych pieniędzy). O wiele bardziej zawiodła mnie sama Fundacja ABCXXI, która wielu Polakom kojarzy się ze szczytnym celem promocji czytelnictwa. Jakie czytelnictwo chce promować Fundacja, podsuwając Kowalskiemu "Pierwszą książkę mojego dziecka"? Jakie oblicze odsłoniła, wypuszczając w świat ten Produkt? Czy równanie w dół nadal będzie obowiązującą wykładnią polskiej edukacji i kultury skierowanej do dzieci? Niestety tym razem już od urodzenia.

Ps. Polecam nagranie wywiadu z radia TOK FM, w którym Irena Koźmińska, prezes Fundacji ABCXXI wyjaśnia motywy jakimi kierowała się, wydając "Pierwszą książkę mojego dziecka". (podcast 2014-03-25 18:40)



"Pierwsza książka mojego dziecka" do ściągnięcia w formacie PDF na stronie Fundacji.

Czytaj także

14 komentarzy:

  1. W grudniu miałam tę nie-miłą okazję otrzymać tę książkę .Kiedy ją przeglądałam to myślałam, że to jakaś pomyłka. Pstrokacizna, brak jakiegokolwiek pomysłu. Potem pomyślałam,że to może jakiś żart, albo że położna dała mi nie tę książką, którą potrzeba. Przyznam szczerze,że jest to pierwsza książka ,którą z czystm sumieniem wyrzuciłam do kosza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo współczuję. Ja bym się chyba poczuła zażenowana na Twoim miejscu. A można było spektakularnie odmówić odbioru? Pamiętam jak 12 lat temu rozdawali na porodówkach "skarb malucha", czy jakoś tak to się nazywało, taki zestaw reklamówek różnych marek. Pamiętam, że trzeba było kwitować odbiór i że sobie darowałam.

      Usuń
    2. Nie tutaj nie musiałam nic podpisywać. Dostałam i już i powinnam się cieszyć :)

      Usuń
    3. Ja bym nie wyrzucała. Ja bym odesłała do nadawcy: do Ministerstwa.
      ul. Krakowskie Przedmieście 15/17
      00-071 Warszawa

      Usuń
  2. Pokazałam dzisiaj synowi kilka "ilustracji" z tego dzieła, ten aż się wzdrygnął! A mnie zrobiło się miło na sercu ;0

    OdpowiedzUsuń
  3. W wczorajszej audycji Pani Koźmińska wyraziła chyba jak myśli o odbiorcach tej książki: ona nie jest "dla profesorów" i "elit". Jak myśli o pozostałych - chyba widać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie to samo zapamiętałam z tego wywiadu. Bardzo smutny obraz społeczeństwa nosi w sobie pani Koźmińska. Przykre. Nie wiem natomiast, czy zdaje sobie sprawę na jak bardzo spalonej pozycji się teraz znajduje.

      Usuń
    2. Początek Twojego posta wskazywałby raczej na to, że ten obraz jest prawdziwy. I sądzę, że w dużej mierze jest. Co nie oznacza, że zgadzam się z panią Koźmińską. I że podoba mi się ta książka.
      I niezupełnie zrozumiałam, co masz na myśli, pisząc o "spalonej pozycji". Czy nie przeceniasz znaczenia dyskusji, która odbywa się - niestety - w wąskim gronie zainteresowanych i którą - jak pokazuje przykład losów ubiegłorocznego protestu - wszyscy mają w nosie? Poza tym zasługi pani Koźmińskiej są chyba jednak zbyt duże, aby można było je tak łatwo spopielić.

      Usuń
    3. Niestety pewnie przeceniam znaczenie dyskusji. Niestety pewnie opinia publiczna nie zauważy kompromitacji Fundacji i pani Prezes. Ale mam mimo to nadzieję, że opublikowanie "Pierwszej książki" wpłynie jakoś na obniżenie jej pozycji i autorytetu. Nawet jeżeli ta zmiana byłaby z pozoru niezauważalna. Inaczej nie ma sensu protestować.

      Usuń
  4. Hej, mam ten sam problem życiowy, co panie z początku Twojego wpisu.
    Ale jestem bardziej gotowa poświęcić (czasem) kąpiel niż czytanie. Zresztą, młoda już połknęła haczyk i tak łatwo by nie poszło.
    A co do promowania czytelnictwa, to trzeba chyba przestać liczyc na ministra, fundacje. ktoś powinien przygotować jakąś sensowną inicjatywę komercyjną, ofertę dla przedszkoli, szkół, itd., tak jak np. robi to l'ecole des loisirs - oferuje w przedszkolach "prenumeratę" zabawnych i ślicznych książeczek. Moze zresztą taka oferta istnieje i trzeba ją rozreklamować.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja mam pytanie: gdzie te osiemdziesiąt tysięcy zostało rozdane?

    OdpowiedzUsuń
  6. A nam podoba się ta książka, zarówno treść jak i ilustracje. Syn często sam ją wybiera do czytania przed snem. Ale jestem "zwykłą" mamą i nie mam doktoratu. Wydaje mi się, że w tej akcji chodzi właśnie o to żeby zachęcić do czytania dzieciom właśnie "zwykłych" rodziców. Dlatego PKMD jest na "takim" właśnie poziomie. Moim zdaniem odpowiednim.

    Pozdrawiam
    Mama Tesia

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój syn uwielbia tą książkę i zawsze wołał żeby to właśnie ją czytać na dobranoc. Nie widzę w niej nic złego, mi samej się podoba, mojej mamie, która nie raz czytała ją również memu synowi, także odpowiada.

    OdpowiedzUsuń