4/01/2014

Sen, który odszedł


Sen, który odszedł
Anna Onichimowska
il. Krystyna Lipka-Sztarbałło
Wydawnictwo Ezop 2001









Jest rok 2003. Na półkach w pokoju rocznej wówczas Najstarszej stoją tylko książki z naszego dzieciństwa. Z ciekawością przeglądam ofertę internetowej księgarni. Z kilkunastostronicowej listy książek dla dzieci udaje mi się wybrać jedną, którą zamawiam w ciemno: "Sen, który odszedł".

 Czytaliśmy ją później po wielokroć, wzbogacając następnie o inne książki z oferty Wydawnictwa Ezop oraz serię "W lesie Marcina", napisaną przez Annę Onichimowską i wydaną przez Arkady. To na tych książkach Najstarsza wyrabiała sobie literacki i artystyczny gust. Charakterystyczne dla tamtego czasu było kupowanie wszystkiego, co warte uwagi. Można było sobie na to pozwolić, bo takich książek naprawdę nie było wiele. Podczas wizyty w Krakowie wygrzebaliśmy w księgarni "Lilę i bestię z szafy" Joanny Jung, która przez długi czas była ulubioną wieczorną lekturą. Na Targach Książki w PKiN kupiliśmy "O słoniu, który wysiedział jajko" i "Kto zje zielone jajka sadzone" dr Seussa. Szybko okazało się, że dobre książki można też znaleźć poza księgarnią. W Endo kupiliśmy "Mysię" oraz "Chichotkę i Kocicho" (Elżbieta Mierzejewska). Każdą książkę trzeba było wyszperać i wychodzić.

Kiedy słyszę, że "Dziecko, które ma dwa miesiące, to nie jest kandydat do wyrabiania poczucia estetyki" (cyt. Irena Koźmińska), zastanawiam się, po co z mozołem gromadziłam biblioteczkę współczesnej literatury dla Najstarszej, zamiast bez wyrzutów sumienia kupić kilka koszmarków, które wysypywały się z półek, jako pokłosie polityki wydawniczej lat 90. i początku XXI wieku. Patrzę na rozsypujący się egzemplarz "Snu, który odszedł" i mam w pamięci wszystkie chwile spędzone nad magicznymi ilustracjami Krystyny Lipki-Sztarbałło. To dzięki takim książkom i tym zachowanym w rodzinnych biblioteczkach, rozbudzającym estetycznie i twórczo, płynnie przeszliśmy do tych pozycji, które obecnie obficie serwują nam małe dziecięce oficyny wydawnicze.

"Sen, który odszedł" został w 2001 r. wybrany Książką Roku Polskiej Sekcji IBBY, w tym samym roku otrzymał medal na międzynarodowym Biennale Ilustracji w Bratysławie i dostał się na Międzynarodową Listę H.Ch. Andersena. Nie były to jednak sukcesy, które w tamtym czasie pomagały w decyzji o zakupie tej czy innej książki. "Sen, który odszedł" nie musiał mieć na okładce emblematu IBBY, bo nie ginął w ofercie innych propozycji. Wyróżniał się na półce w sposób wyjątkowy. Po trzynastu latach od premiery nadal zachwyca i skutecznie konkuruje z innymi propozycjami prozy poetyckiej dla najmłodszych.

"Sen, który odszedł" wpisuje się w nurt książek snujących oniryczną wizję na styku snu i rzeczywistości. Pobrzmiewa tu echo "Alicji w Krainie Czarów", przywoływane w postaci Pana w Kapeluszu i wszędobylskiego królika. Bardzo wyraźnie czuć też inspirację Sendakiem ("Where the Wild Things Are"), urzeczywistniającą się w nocnej wyprawie głównego bohatera oraz niespodziewanym powrocie do zacisznej, domowej sypialni. Książka jest miejscami przegadana, ale trzyma tempo. Opowieść podąża białym fontem po nocnym tle papieru, co chwila zmieniając kierunek. Gdzie jest sen, który odszedł? I czy odszedł na pewno...?


Czytaj także

7 komentarzy:

  1. Na ostatnich targach książki w Łodzi powiększone ilustracje z tej książki wisiały na ściance obok stoiska wydawnictwa. Minęłam je zamyślona, i aż mnie coś cofnęło, bo mój umysł zakodował widok i wysłał do nóg hasło: "piękne, wracaj!" ;) Cudne ilustracje, w wielkim formacie oszałamiają jeszcze bardziej. Przy okazji poznałam bardzo miłą ilustratorkę, która akurat przy stoisku wydawnictwa stała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładnie się skomponowały wydruki z wystawy i stoisko wydawnictwa, prawda?

      A co do kupowania wszystkiego co było ciekawe - pamiętam te czasy Mała Czcionko ;)
      Może teraz trudniej?

      Usuń
    2. Żałuję, że nie widziałam stoiska. Mam do tych ilustracji duży sentyment. Ucieszyłam się bardzo, że Wydawnictwo pokusiło się o dodruk. Faktem jest, że przeszedł bez echa.
      Czy teraz trudniej? Czasem. Bo trzeba wybrać. Ale podobno od przybytku głowa nie boli. Wolę to, niż mozolne szukanie na przykład w książkach zagranicznych, żeby zapełnić luki. Pamiętam tę frustrację. Nie chcę do niej wracać.

      Usuń
  2. My też lubiłyśmy tę książkę :-) I inne Ezopa też: "Moje - nie moje", "Bajkę o szczęściu", "Zielonego wędrowca".
    http://poczytajmi.blox.pl/2008/04/Sen-ktory-odszedl.html

    Wtedy znalezienie pięknej książki było prawie jak brylant na śmietniku ;-) a teraz czasem mam ochotę prosić: Już starczy, więcej nie dam rady ! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz też śmietnika nie brakuje, tylko brylantów więcej. :) Dużo jest też książek, które się pod brylanty podszywają, a faktycznie to tylko jablonex. ;)

      Usuń
  3. Widzę, że zaliczam się do szerszego grona wielbicieli, tego moim zdaniem niedocenionego wydawnictwa. Mój syn uwielbiał bajkę "Moje - nie moje", a ja ze względu na ilustracje Marii Ekier "Królewnę w koronie". A opinie pani Koźmińskiej, jako prezes fundacji wspierającej czytelnictwo wśród dzieci są faktycznie jakiś totalnym nieporozumieniem i kuriozum. W moich oczach podważają zupełnie jej kompetencje i fachowość w tej dziedzinie. Do dziś moje wspomnienia książkowe to już nie tylko treść, ale właśnie charakterystyczne kreski Butenki, obrazy Szancera czy O. Siemaszko. Obecnie oferta młodych i zdolnych ilustratorów jest równie imponująca, niepojęte są więc wybory ministerstwa i pani prezes Koźmińskiej!
    Pozdrawiam Mamik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ezop ma chyba problem z marketingiem. Są mało widoczni. Zajrzałam na ich stronę i uderzyło mnie od razu, że to oni wydali "Łazienkowe pytania". O książce słyszy się dużo, ale jakoś cały czas miałam w głowie innego wydawcę.

      Usuń