9/12/2013

A gdzie tytuł?

A gdzie tytuł?
Hervé Tullet
Babaryba 2013





















- Tato, ta książka jest bardzo niestaranna - zauważył Tomek.
- Masz rację, to tak specjalnie - potwierdził Tata.
- ???






To nasze drugie spotkanie z twórczością francuskiego artysty Hervé Tulleta. Na regale Sadzonki stoi już "Naciśnij mnie".  "Turlututu. A kuku, to ja!" czeka na stosowną okazję, żeby dołączyć do zespołu.

Tullet przyzwyczaił nas już, że używa najprostszych środków, a uzyskuje spektakularny efekt. Tym razem ożywia postacie z własnoręcznie narysowanego szkicu i aranżuje sytuację, w której spotykają się z czytelnikiem i wspólnie namawiają autora do stworzenia opowiadania z ich udziałem. Zaistniałe okoliczności stają się okazją, żeby zajrzeć do pracowni mistrza i złapać go na gorącym uczynku, czyli przy pracy. Hervé Tullet pojawia się jako połączenie rysunku i fotografii. Jego bogata mimika zdradza wszystkie emocje. Mamy pecha! Tullet jest dziś w złym nastroju. Opowiadanie, które na prędce wymyśla nie jest najwyższych lotów, o czym brudnopisowe postacie nie omieszkają go poinformować.

W książce nie ma narracji. Wszystko rozgrywa się w skąpych, ale pełnych ekspresji dialogach. Oczywiście nie zabrakło też typowej dla autora interakcji czytelnika z książką. Ale na prośbę, żeby nacisnąć czerwony przycisk, Tomek schował się za siostrę, jakby po dotknięciu obrazka książka miała co najmniej wybuchnąć.

Do pierwszego czytania zasiedli całą trójką. To była prawdziwa rodzinna lektura, podczas której każdy przepychał się, żeby lepiej widzieć. Takie rzeczy jeszcze się w naszym domu nie działy. To niesamowite, że książka na równi pochłonęła jedenastolatkę i roczniaka. Aż żałuję, że nie miałam pod ręką aparatu.




Marzy mi się więcej książek Tulleta w Polsce: do samodzielnego czytania dla Tomka, do wspólnej zabawy z Sadzonką, do radosnej improwizacji całą rodziną. Może książka z dziurami, w które można włożyć palec i udawać, że to główka ludzika? Albo taka, którą ogląda się po ciemku rzucając cienie na ścianę? Lub oglądając fluorescencyjne ilustracje...


"Z moich książek mogą korzystać wszyscy bez względu na wiek. Nie istnieje osobny dziecięcy świat pełen ślicznych rzeczy. Najlepsza książka to taka, przy której wszyscy mogą bawić się wspólnie". H. Tullet

 

Czytaj także

12 komentarzy:

  1. Czemu ta książka jest, a ja o niej nie wiem? Wstydzę się bardzo!
    Tullet to dla mnie geniusz. To w zasadzie nie są książki w tradycyjnym słowa znaczeniu, ale oddałabym setki tradycyjnych pozycji, przepięknie wydanych, wydrukowanych w Chinach i dostępnych w każdym supermarkecie w cenie promocyjnej, za te dwie, które już mam. Po trzecią pędzę jutro, czym prędzej!:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wstydź się. Wyszła cichaczem, i tyle. Nic nie było wiadomo, aż nagle jest. Bez żadnych wstępnych deklaracji i zapowiedzi. Ot, wrześniowa niespodzianka.

      Usuń
    2. Wy to przynajmniej wiecie o co cho, a ja oprócz tych kropek do naciskania, na które się w końcu nie zdecydowałem, uznając że chłopy za duże, to nie wiem o człowieku nic. A chciałbym to do podświetlania w nocy. Chyba z chłopakami zrobię :)

      Usuń
    3. Właśnie w tym rzecz, że Tullet jest prosty jak budowa cepa. I dla wszystkich. Jak skończycie ten fluorescent, dajcie znać jak poszło.

      Usuń
    4. Obawiam się, że przyjdzie skorzystać z wysyłkowych usług Babaryby, bo na razie u nas ani widu, ani słychu:(
      W prostocie największa siła Tulleta. I w pełni się zgadzam, że wiek nie gra roli. No, chyba że ktoś jest mentalnym starym zgredem, jednak to raczej nie przypadek Bazyla:)

      Usuń
    5. Ja mam szczęście dobrze zaopatrzoną księgarnię dziecięcą mieć tuż za rogiem. Ale to w końcu nowość z tego tygodnia. Może trzeba zaczekać kilka dni, aż przejdzie przez tryby hurtowni.

      Usuń
  2. A ja się poskarżę - troszkę na przekór zachwytom - mnie Tullet w każdej książce gdzie zaczyna rysować coś więcej niż kropki i linie maksymalnie denerwuje! BUUUUUU!
    basca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czym konkretnie? Wierzę, że Tullet może wkurzać. Np. tym, na co zwrócił uwagę mój syn, że książka jest niestaranna.

      Usuń
    2. Udawaniem, że rysuje jak dziecko, a w zasadzie jak kilkoro dzieci, które bardzo się spieszą, bo właśnie idą na jakiś ekstra ciekawy spacer. Tullet korzysta z różnych narzędzi, ale bezmyślnie, niechlujnie. Eksperymenty są potrzebne, są nieodłączną częścią procesu twórczego, ale irytuje mnie że ktoś coś tam nabazgrał, poplamił i potem robi z tego książkę. Podejrzewam, że H.T jest pozbawiony zmysłu estetycznego, albo wszystko robi abym w to uwierzyła ;)
      Niektóre pomysły poza estetyczne ma rzeczywiście ciekawe.
      ps.Przy okazji ja lubię rysunki dzieci. Mają swój wdzięk, pomysłowość, oryginalność. Uwielbiam również niejakiego Picassa, który genialnie skorzystał z doświadczeń malarstwa dzieci, ale to odmienna klasa.
      Wszystkie powyższe zdania to moje prywatne opinie :)
      basca

      Usuń
    3. Rozumiem i w jakimś sensie podzielam Twoją opinię. Z drugiej strony doceniam jego bezpretensjonalność i odwagę. Wolę pokazać moim dzieciom takiego niechlujnego Tulleta niż na przykład silącego się na artyzm Gulewicza. Tullet przynajmniej ma coś do powiedzenia.

      Usuń
    4. H.T. ma zresztą niektóre książki całkiem fajne i przyjemne dla oka (w polskich wydaniach niestety nie ma szczęścia do dobrej typografii). Co do Gulewicza, to ten ilustrator też mnie nie przekonuje.
      basca

      Usuń
  3. chętnie zajrzę do książki! :)

    OdpowiedzUsuń