Cztery misie i ten piąty
Cztery misie i ten piąty
Helena Bechlerowa
pomysł i ilustracje: Janina Krzemińska
Nasza Księgarnia 1966
Ostatnimi czasy desperacko poszukuję wszystkiego, co może odciągnąć uwagę naszej małej Sadzonki od zjadania paprochów, otwierania szuflad, dobierania się do pudełek z klockami swojego brata i innych niepożądanych czynności, które zwykle zajmują roczne maluchy. Z bólem odsuwam od niej kartonowe książeczki, które są świetną pożywką dla swędzących dziąseł, dając w zamian plastikowe i materiałowe substytuty. Prawdziwe książki możemy czytać tylko wspólnie lub z asystą smoczka. Szperając po sieci znalazłam szyte w Szwecji książeczki z tkaniny, w których niektóre elementy są wyjmowane i wędrują ze strony na stronę. Pomysł świetny, tylko cena naprawdę zaporowa. Idąc tym tropem, przypomniałam sobie o "Czterech misiach". Nadszarpnięta nieco zębem czasu książka Heleny Bechlerowej oparta jest na podobnej zasadzie. Książka trafiła do nas niedawno z likwidowanej domowej biblioteczki, więc nie miałam jeszcze dotąd okazji testować jej na żadnym z dzieci. Sadzonka dała się zaintrygować koncepcją misiów wędrujących ze strony na stronę. Tekst póki co był jeszcze zbyt długi, ale interaktywny projekt sprzed 50 lat i tak przetrwał próbę czasu. Autorki można śmiało ogłosić polskim Tulletem w spódnicy.
:)) Ale fantastyczna książka!
OdpowiedzUsuńMożna tylko ponarzekać, że tak trudno znaleźć teraz w księgarniach propozycje na podobnym poziomie.
Jest piękna i zaskakująca formą, ale mentalnie to już książka z innej epoki. Podobnie jak "Uszatek" Janczarskiego.
OdpowiedzUsuńMój K. uwielbiał ją jako 2-latek, "czytał" sam z pamięci i ciągle do niej wracaliśmy. Niestety nasz egzemplarz jest wybrakowany. Nie mogliśmy więc sobie niczego powycinać, ani powklejać - cieszę się, że znalazłam tu kompletny wzór.
OdpowiedzUsuń