Anastazy
Anastazy
Przemysław Wechterowicz
il. Jagoda Kidawa
Wydawnictwo FORMAT 2008
www.wformat.com
Od dłuższego czasu odwlekam moment napisania o "Anastazym". Ostatnio poświęcaliśmy dużo uwagi Ferdynandowi Wspaniałemu. Nie było nastroju na inne psy. Zaglądam jednak psu z okładki głęboko w oczy i robi mi się smutno. Cóż bowiem zawinił ten sympatyczny jamnik, że stał się bohaterem tak głupiej książeczki? Choć zwykle staram się w słabych rzeczach znaleźć jakieś dobre strony, tym razem mam z tym nie lada problem.
Kiedy czytam o ponadprzeciętnie długim jamniku Anastazym, który lubi oglądać westerny, przyglądać się chmurom, uciekać przed wiewiórkami, śpiewać z dziećmi i spać w kapeluszu myślę sobie, że autor zupełnie nie miał pomysłu na tę książkę. Próbuję na siłę doszukać się w tym lubieniu jakiejś spójności, ale za nic nie mogę. Myślę, że sam Wechterowicz poległ na tym zadaniu, bo ciąg psich sympatii urywa się ni stąd, ni zowąd i na następnej stronie natrafiam już tylko na stopkę redakcyjną. Gdyby jeszcze język był bardziej poetycki, autor mógłby nadrobić kompletny brak sensu. Tymczasem zdania takie jako to: "Kiedy chodnikiem maszerują przedszkolaki, śpiewając jedną z tych uroczych piosenek, które znają tylko dzieci i zwierzęta, Anastazy wtóruje im z całych sił" albo to: "Od czasu do czasu Anastazy potrzebuje pogonić za kotem, żeby się upewnić, że jego psi instynkt jest na swoim miejscu", nie nastrajają optymistycznie.
Na miejscu autora nawiązałabym na przykład do projektu okładki przedstawiającej zapętlonego psa i nakreśliłabym zapętloną fabułę, która odnosiłaby się też do powtarzalnej psiej codzienności. Albo poszukałabym sytuacji, z jakimi musi zmierzyć się nieprzeciętnie długi pies w świecie zwykłych, akuratnych psów. Jest mnóstwo możliwości, których autor nie wykorzystał, pozostawiając w naszych rękach nieprzeciętny gniot. Niestety książki nie ratuje nawet nietypowa, podłużna okładka i ciekawe ilustracje Jagody Kidawy. Gwóźdź do trumny (długiej trumny?) to śliski papier i kwadratowe odręczne pismo.
Dlaczego wydawnictwo Format dopuściło do druku tę książkę, niech lepiej zostanie ich słodką tajemnicą. My pozostaniemy przy Ferdynandzie. On też ma długie imię.
Dobrze, że o tym piszesz, bo okładka jest w rzeczy samej zachęcająca i mogłabym się kiedyś skusić ;)
OdpowiedzUsuńja Anastazego uwielbiam - ale tylko graficznie go uwielbiam. ale Ewa nigdy mi tej książki nie przyniosła do czytania... raz obejrzana, teraz łapie kurz :/
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie tylko ja dostrzegam problem treści, zwłaszcza że jak dotąd nie spotkałam negatywnych recenzji "Anastazego".
Usuńja jeszcze nie zdążyłam napisać o "Anastazym" i na razie nie ma na to szans, bo książkę pożyczyłam :) ciekawe, co o niej powie mała Marysia... :)
UsuńPS nie myślałaś o wyłączeniu weryfikacji obrazkowej? :)
Kiedyś była wyłączona, ale dużo spamu wpadało, stąd teraz to utrudnienie.
Usuńrozumiem, czasem zadaję takie pytanie, bo 90 proc. blogujących nie wie, że coś takiego ma włączone. skoro jednak wpadał spam, to wiadomo, że weryfikacja musi być :)
UsuńNiestety nie czytałam i chyba już tym bardziej nie sięgniemy, skoro nie polecasz. Na szczęście autor wydał także kilka innych ciekawych książek, więc na tego Anastazego przymknę oko;)
OdpowiedzUsuńZakładka: zajrzyj koniecznie do "Anastazego", jestem ciekawa Twojej opinii.
UsuńA zatem postaram się wypożyczyć w bibliotece. I dam znać.
UsuńSzkoda, że tak kiepsko historia o Anastazym wypada. Pewnie z ciekawości przytargam z biblioteki jak na książkę Wechterowicza trafię:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie. Warto wyrobić sobie własną opinię. :)
Usuń