11/11/2023

Esperanza


 Esperanza, Jakob Wegelius, tł. Agnieszka Stróżyk, Zakamarki 2023.

 "Esperanza" to mój pierwszy kontakt z prozą Wegeliusa. Jednocześnie mam wrażenie, że jego styl znam od dawna. Nie o to chodzi, że jest sztampowy, powtarzalny, czy przebrzmiały. Raczej przypomina wszystko to, co przekazane drukiem ukształtowało moją literacką wrażliwość. 

Jakob Wegelius jest pisarzem i rysownikiem. Jak sam twierdzi najpierw rysownikiem a potem pisarzem. Jeśli wierzyć jego własnej intuicji na temat swojej twórczości, to ilustracja pokazuje, co dokładnie chce przekazać, a tekst próbuje za nią nieudolnie nadążyć. Wegelius z wyboru maluje świat jakiego już nie ma. Ubrany w mroczną powierzchowność, przepuszczony przez delikatny filtr surrealizmu, pozostawia wrażenie przejmującej i niezwykłej tajemniczości. 

"Esperanza" buduje napięcie atmosferą. Tkliwa historia małego akrobaty, który na jednokołowym rowerze przemierza nocne miasto w poszukiwaniu zaginionego przyjaciela nie byłaby równie ekscytująca, gdyby autor nie zaprzągł do jej stworzenia szeregu mrocznych postaci i czającego się za rogiem zwątpienia. Owładnięty żądzą wygranej hazardzista, miejski hycel Kulawiec, niezbyt rozgarnięty Posterunkowy. Wpadamy w macki historii z pogranicza snu i jawy, która prowadzi nas między nadzieją a zwątpieniem. Melancholijny ton opowieści nie opuszcza głównego bohatera do samego finału i choć książka kończy się dobrze, w finale nie czytelnik nie otrzyma happy endu, co najwyżej łagodne pocieszenie.

Patos romantycznej przyjaźni, motyw podróży i samotności (niekoniecznie z wyboru) czynią z "Esperanzy" książkę ponadczasową. Prosty język i uniwersalne przesłanie pozwalają zaś by dotarła do czytelnika w niemal każdym wieku.





11/06/2023

Milion dobrych uczynków


 Milion dobrych uczynków
, Arnfinn Kolerud, il. Marta Ruszkowska, tł. Katarzyna Tunkiel, Agora 2023.

Czego spodziewalibyście się po książce o norweskiej rodzinie, która wygrywa w Lotto pokaźną sumę pieniędzy? Kultura masowa przyzwyczaiła nas do przyjemnych skojarzeń związanych z niespodziewaną poprawą statusu materialnego: luksusowy samochód, dalekie podróże, wykwintne jedzenie. Arnfinn Kolerud wybiera inną ścieżkę fabuły i to nie będzie komfortowa lektura. Przygotujcie się na skrajne emocje.

W małej miejscowości, w której rozgrywa się akcja powieści wiadomości rozchodzą się szybko. Niesamowity fart, jaki spotyka Franka i jego mamę staje się powszechnym tematem i każdy chce uszczknąć dla siebie trochę z tego niewiarygodnego uśmiechu losu. Co jednak jednym wydaje się pełnią szczęścia, dla innych szybko okazuje się bożym dopustem. Mama Franka nie od razu umie się odnaleźć w nowej sytuacji. Nie stara się na siłę zmieniać swojego życia, raczej powoli rozeznawać w nowej sytuacji. Jak pogodzić nagłe wzbogacenie z chęcią zaspokojenia społecznych oczekiwań, których siła dotyka nie tylko ją, ale również, a może przede wszystkim, 10-letniego Franka? Odpowiedzią chwili staje się organizacja konkursu, w którym za wyjątkową życzliwość wobec innych można wygrać milion norweskich koron. Czy jednak gra fair wszystkim mieszkańcom miasteczka wyda się opłacalna?

Arnfinn bardzo ciekawie niuansuje kwestię stosunku bohaterów do pieniądza. Padają pytania o sprawiedliwość społeczną, etos pracy, dojrzałość do dysponowania swoim majątkiem, ale również o prozaiczne wydawałoby się przeznaczanie gotówki na własne przyjemności. Pokazuje, że są osoby, które przy pomocy pieniędzy potrafią manipulować innymi, ale również takie, które manipulacją zdobywają pieniądze. Dla Franka wygrana w loterii staje się szkołą życia, dla czytelników obserwacja ludzkiej małostkowości niepokojącym doświadczeniem. Nieoczywiste zakończenie nie przynosi uspokojenia emocji.

Trudno mi jednoznacznie określić odbiorcę tej powieści, ale celuję raczej w czytelników 10+ niż starszych nastolatków. Tym bardziej uważam, że warto docenić staranny, lekko nobilitujący odbiorcę projekt graficzny. Marta Ruszkowska postawiła na subtelne, utrzymane w niebiesko-pomarańczowej kolorystyce szkice skoncentrowane na ludzkich postaciach. Rysunki znakomicie podkreślają, że "Milion dobrych uczynków" to tylko z pozoru książka o pieniądzach, to raczej opowieść o każdym z nas.

 

10/30/2023

Dong co ma świecący nos, i inne wierszyki Pana Leara

 

Dong, co ma świecący nos i inne wierszyki Pana Leara, Edward Lear, tł. Andrzej Nowicki, opr. graf. Bohdan Butenko, Dwie Siostry 2023.

"Książkę robi się jak sweter" – przekonywał Bohdan Butenko, a butenkowska strategia robienia książki otworzyła zupełnie nowy rozdział w projektowaniu graficznym. Traktowanie książki jako całości, świeże, nowatorskie, do dziś dnia, a od premiery "Donga" minęło już ponad 60 lat, stanowi dla twórców duże wyzwanie.

Teksty Edwarda Leara zebrane w tym małym kwadratowym zbiorku sięgają końca XIX wieku. Przekład Andrzeja Nowickiego, powstały niemal sto lat później, swobodnie bawi się learowską konwencją poezji absurdu. Tłumaczenie nie jest dosłowne, twórcze skojarzenia Nowickiego wędrują w nieco inne strony, aby ostateczni oddać nastrój, dowcip i przewrotność oryginalnego tekstu, nie zawsze literalnie treść. Wychowani na Monty Pythonie i Kabarecie Starszych Panów opowiadania o łódce z sitka, znikających paluszkach u nóg, czy spacerującym krześle doceniamy jako rodzaj zabawy. Dla współczesnych Learowi opowieść o Dongu miała atrybut kpiarskiej satyry na bajronicznych bohaterów, limeryki na wiktoriańskie przywary społeczne, a wymyślne imiona bohaterów, ni to ludzkich ni zwierzęcych, były mrugnięciem okiem w stronę wybujałych ambicji XIX-wiecznych przyrodników.

Kiedy learowskie teksty trafiły do XX-wiecznych czytelników, nie były już tak silnie nacechowane tymi skojarzeniami. Butenko podszedł do nich niestandardowo. Stworzył książkę, posługując się dwoma wyjątkowo wyrazistymi technikami: właściwym sobie naiwnym rysunkiem i techniką negatywu. Przełamał dystans, jaki stara anglosaska poezja mogłaby stworzyć między sobą a małym czytelnikiem. W naturalny dla siebie sposób zatarł granicę między obrazem a tekstem. Kpiarz Butenko spotkał kpiarza Leara, tworząc dzieło ponadczasowe, bez daty ważności.

Dziś nie musimy brać już "Donga" na serio, szukać ukrytych znaczeń, taplać się w społecznych stosunkach, rozkminiać neologizmów. Wystarczy przyjemność obcowania z małym dziełem sztuki – książką totalną stworzoną przez genialnego architekta. A Dong uśmiecha się wdzięcznie spod swojego doczepionego nosa, wyraźnie pocieszony, że jego wytrwałość nareszcie jest doceniona, mimo braku szczęśliwego zakończenia.

 



10/12/2023

Powiedz mi, kim jestem

 

Powiedz mi, kim jestem, Paola Mastrocola, il. Franco Matticchio, tł. Dorota Duszyńska, Dwie Siostry 2023.

Nowa dwusiostrzana seria Filigrany ma łączyć w sobie: "literacki wdzięk, wysmakowaną oprawę graficzną oraz lekką treść skłaniającą do refleksji". Jestem świeżo po lekturze pierwszego tytuły, "Powiedz mi, kim jestem", włoskiej pisarki i nauczycielki Paoli Mastrocoli. Czy udało mi się odhaczyć wszystkie trzy punkty? Przeczytajcie.

Do "Powiedz mi, kim jestem" przyciągnęła mnie "wysmakowana oprawa graficzna" i recenzja ulubionej księgarki. Przyjemna matowa okładka, niewielki, poręczny format, dopasowana kolorystycznie kapitałka. Dawno nie miałam w ręku tak dopracowanej publikacji. "Nie wiadomo, kim jest bohaterka książki, ale rodzi się w ciężarówce, na zakręcie drogi i myśli, że jej mamą jest kapeć" – zarzuciła sieci księgarka, a ja oczywiście dałam się złapać. 

 Znany w literaturze dziecięcej, choć nadal chwytliwy motyw poszukiwania tożsamości zadziałał i tym razem. Mastrocola do połowy książki skutecznie trzyma czytelnika w niepewności i powoli odkrywa karty, potem robi się już tylko nudno. "Powiedz mi, kim jestem" to rodzaj baśniowej powieści, jednak o bardzo wyraźnych konotacjach filozoficznych. Pytania o pochodzenie i cel istnienia, a także pokazane na opak kwestie życiowej motywacji i społecznych konwencji mają zmusić czytelnika do przemyślenia spraw fundamentalnych. Mastrocola jak de Saint-Exupery rzuca swoim małym samotnym bohaterem po świecie, każąc mu znosić wiele trudów i nieprzyjemności. Podobnie jak francuski klasyk, posiłkując się okrągłymi stwierdzeniami, buduje bogaty wachlarz złotych myśli, które niestety bardzo szybko zaczynają czytelnikowi umykać. Zaskakująca konkluzja końcowa powieści rodzi zaś ostateczne pytanie: kto, u licha, jest docelowym odbiorcą lektury?

Dużym zaskoczeniem okazał się również nieco dziecinny styl narracji, który na początku sprawiał po prostu wrażenie niewprawnego. Mastrocola podobno celowo dostosowała go do charakteru przewijających się w opowieści bohaterów, jednak w polskim tłumaczeniu różnice nie są prawie wyczuwalne, natomiast stale towarzysząca tekstowi nieporadność, dość szybko staje się irytująca. 

Prawdopodobnie "Powiedz mi, kim jestem" swojego kluczowego czytelnika będzie szukać równie nieudolnie, jak główna bohaterka odpowiedzi na pytanie "kim jestem?". Historia zbyt wydumana dla małych, zbyt naiwna dla dużych może ostatecznie nie skłonić do refleksji nikogo, a literacki wdzięk zgubić za fasadą nudnej i przydługiej historii. Trzymam więc kciuki za kolejne, bardziej trafione tytuły z wysmakowanej edytorsko serii Filigrany.






9/29/2023

Ten ptak, co mieszka we mnie, leci, dokąd chce

 

Ten ptak, co mieszka we mnie, leci, dokąd chce, Sara Lundberg, tł. Anna Czernow, Wytwórnia 2023.

Ta piękna, malarsko przedstawiona biografia dzieciństwa szwedzkiej artystki  XX wieku, Berty Hansson, wbiła mnie w fotel. Podeszłam do niej nieufnie, przeczuwając, że ktoś tu będzie chciał zagrać na czytelniczych emocjach. I nie myliłam się.

Ta historia pozornie nie ma w sobie nic wyjątkowego. To, że opowiada o Bercie Hansson, jednej z najznamienitszych malarek ekspresjonizmu, nie ma większego znaczenia. Pod jej postacią kryje się właściwie każda dziewczynka, która kiedykolwiek próbowała wyrwać się na niepodległość: w Szwecji, w Polsce, w Wielkiej Brytanii, na całym świecie. Sara Lundberg sięgnęła po biografię Berty z uwagi na podobieństwo do losów swojej własnej babci, utalentowanej dziewczynki wychowanej na skandynawskiej wsi. Książka, która zrodziła się w jej głowie miała być namacalnym dowodem determinacji, świadkiem historii, ale też hołdem dla tych wszystkich, które z różnych względów musiały zrezygnować ze swoich ambicji.

Lundberg udało się coś wyjątkowego. Zaczarowała tę opowieść, korzystając z motywów artystycznych obecnych w twórczości Hansson. To dzięki temu, suche fakty, które zaczerpnęła z autobiografii artystki, nabrały szczególnej lekkości. Praca w gospodarstwie, ciężka choroba mamy, marzenia o dalszej nauce zostały symbolicznie przedstawione za pomocą pojawiającego się na kartach picturebooka glinianego ptaka, wyrywającego się do lotu. Motyw ptaka, tak charakterystyczny dla twórczości Berty, tak jej bliski przez wszystkie lata tworzenia, a pod koniec życia praktycznie jedyny po jaki sięgała, pozwolił Lundberg przekuć tę historię w subtelny, do głębi poruszający i uniwersalny przekaz. 

Akwarele Sary Lundberg zdają się zaglądać Bercie Hansson przez ramię. Dorosły czytelnik, nawet ten jedynie pobieżnie znający jej twórczość, od razu dostrzeże, że obecność białych krów z czarnymi oczami i nakrapianymi bokami nie jest tu przypadkowa. Podobnie obrazy natury, czy nieco karykaturalnie wykrzywione portrety dzieci. Lundberg czerpie z Hansson z rozmysłem, ładnie wpisuje jej styl we własną malarską kreskę.

"Ten ptak, co mieszka we mnie, leci, dokąd chce" to piękny coffee table book, ale też picturebook do wspólnej lub samodzielnej lektury dla nastolatka. Dla wszystkich tych, co cenią poruszające historie, inspirujące obrazy, a co najważniejsze spójny dopracowany przekaz, który nie pozostawia obojętnym. Mimo że zwykle unikam czytelniczych wzruszeń z obawy przed nadmierną ckliwością i emfazą, tym razem nie poczułam się emocjonalnie zmanipulowana. Moja jedenastoletnia córka także przyjęła tę książkę z dużym zachwytem.






9/18/2023

Beret i Kapot

 

Beret i Kapot, Maida Koren & Damijan Stepančič, tł. Marta Cmiel-Bażant, Druganoga 2023

Beret i Kapot, a po słoweńsku, czyli w języku oryginału, Czapka i Kurtka to para zakręconych prosiaków, których determinacja jest zdecydowanie ich największą zaletą. Chłopaków spotykamy w pierwszej części totalnie odpalonego komiksu dla wszystkich od 6 lat w górę. Żadna tam ambitna literatura, po prostu świetna zabawa.

Autorka scenariusza, Majda Koren, pojawiła się już na polskim rynku za sprawą zilustrowanej przez Agatę Dudek książki dla najmłodszych pt. "Ugotuj mi bajkę"* (nominacja graficzna PS IBBY 2017). Damijan Stepančič, zadebiutował w Polsce, również za sprawą wydawnictwa Ezop, książką o zwariowanym zwierzęcym cyrku, w którym główną rolę grają pchły**. I to na różnych scenach. ;)

Współpraca Koren i  Stepančiča przy "Berecie i Kapocie" rodzi coś totalnie nowego i zaskakującego. Szalona pogoń, szybkie zwroty akcji, dynamiczne dialogi – tu dzieje się tak dużo, że zatrzymujemy się dopiero na ostatniej stronie. Jest przygoda, niebezpieczeństwo, pościgi, złodziejskie wybryki, a co pewien czas wizyta w areszcie, bo po piętach depcze bohaterom nieustannie nieustraszony inspektor Anton. Jeśli pamiętacie duński "Gang Olsena" i ich spektakularne powroty do więzienia, Beret i Kapot co chwila kończą w podobny sposób. Na szczęście dla czytelników nie brak im pomysłów, jak się stamtąd wydostać. 

Rysunki w stylu Nadii Budde ("Ze zwierzyną pod pierzyną") – z pozoru niedbałe, na swój sposób brzydkie – świetnie wpisują się w charakter niepokornych bohaterów i ich szemranego światka. Co ciekawe, Damijan Stepančič stworzył tę konwencję specjalnie na potrzeby tej komiksowej serii. Jak przyznał w jednym z wywiadów, nie lubi trzymać się jednego stylu, bo tylko eksperymentowanie pozwala mu w pełni się rozwijać.

Zarówno w tekście jak i w obrazie pojawiają też zabawne nawiązania do popkultury (np. Pustynna Róża, Easy Rider), czyli mrugnięcia okiem w stronę dorosłego czytelnika. Odjechane zakończenie powinno zaś zadowolić najmłodszych czytelników. Ucieszą się też pewnie fani Muppetów. ;)




* Ugotuj mi bajkę, Maida Koren, il. Agata Dudek, tł. Mariusz Biedrzycki, Ezop 2017.

** Cyrk Antoniego, Peter Svetina, il. Damijan Stepančič, tł. Katarina Šalamun-Biedrzycka, Ezop 2015.

 

 


8/30/2023

Ziemianie


 Ziemianie, Ewa Solarz & Robert Czajka, Druganoga 2023.

Ewa Solarz – promotorka sztuki i kuratorka wielu wystaw, Robert Czajka – ilustrator i projektant grafiki użytkowej. W duecie stworzyli już jeden wspólny projekt – "Wszystko widzę jako sztukę" – książkę dla dzieci o współczesnej sztuce, towarzyszącą wystawie prezentowanej w Galerii Zachęta kilka lat temu. Powracają z picturebookiem, w tematyce zgoła odmiennej, w stylistyce pozostającej zaś w nurcie książki artystycznej.

 "Ziemianie" to książka z odwróconą perspektywą, bowiem to Międzyplanetarna Ekspedycja Badawcza opisała Ziemię i zwyczaje jej mieszkańców. Zrobiła to w specjalnym raporcie i z podziwu godną drobiazgowością, koncentrując się na szczegółach, które na co dzień umykają naszej uwadze. Ile kurczaków przypada na jednego Ziemianina? Ile szklanek wody tracimy w ciągu jednego dnia? Jakie zwierzę rodzi największe noworodki? Czego ludzie używają do mycia zębów zamiast szczoteczki? Dzięki temu niecodziennemu zaciekawieniu z jakim raport przygląda się Ziemi, książka stanowi nie tylko encyklopedię ciekawych faktów, ale również, a może przede wszystkim, dowcipne i pozbawione cenzury sprawozdanie z naszej ziemskiej ekscentryczności. Działa na wyobraźnię fakt, że kosmici, obserwując nas, nie tylko skrzętnie wszystko zapisują, ale również na tej podstawie wyrabiają sobie o nas zdanie. Ratunku!

Tekst jest wyczerpujący, ale nieprzegadany. Ewa Solarz w sposób bezpretensjonalny naśladuje dziecięcą ciekawość świata. Ilustracje Czajki utrzymane w stylistyce retro, przypominają mi stare amerykańskie leksykony dla dzieci z lat 60. ubiegłego wieku. Rysunki skreślone czarnym cienkopisem, podstawowa paleta barw z dodatkiem zieleni, pozostawiają dużo miejsca dla wyobraźni. Wyglądają jak szkicowane na gorąco przez cierpliwego kosmitę schowanego za drzewem.

Jedyne, co w lekturze tej dopracowanej pozycji zazgrzytało mi boleśnie to uwaga, że Francuzi zawdzięczają "długowieczność słabości do czerwonego wina". W obliczu ostatnich badań, które dowodzą, że nawet niewielka ilość alkoholu może spowodować nieodwracalne szkody dla organizmu, sądzę, że to hipoteza nie tylko mocno na wyrost, ale wręcz szerząca  szkodliwe stereotypy. Szkoda, że znalazła się w książce dla dzieci. Podobno autorzy nie wykorzystali jeszcze wszystkich swoich pomysłów, które zamierzali umieścić w międzyplanetarnym raporcie. Dowodzi tego również uwaga zamieszczona w przedmowie. Postuluję rozdział o zdrowiu i cierpliwie czekam na dalszy ciąg. ;)

 





8/04/2023

Szkoła szpiegów / Baza księżycowa Alfa

 


Seria Szkoła szpiegów, Stuart Gibbs, il. Mariusz Andryszczyk, tł. Jarek Westermark, Agora 2021 (pierwsze wydanie).

Seria Baza księżycowa Alfa, Stuart Gibbs, il. Marta Krzywicka, tł. Aleksandra Szkudłapska, Agora 2023 (pierwsze wydanie).

 

James Bond w krótkich spodenkach i Star Trek dla początkujących. Gdybym miała wymienić dwie najbardziej amerykańskie serie, z jakimi miałam ostatnio do czynienia, wybrałabym właśnie książki Gibbsa. Uwaga, to naprawdę wciąga!

Pewna znajoma księgarka taśmowo polecała Gibbsa wszystkim rodzicom nietykających książek młodszych nastolatków. Dopóki sama nie przeczytałam "Śledztwa w kosmosie", a potem rzutem na taśmę "Szkoły szpiegów", wydawało mi się, że to gruba przesada. Nic z tych rzeczy. Po prostu, wpadając w sam środek akcji, trudno ot tak przerwać czytanie. I o to przecież chodzi.

Stuart Gibbs nie jest mistrzem skomplikowanych fabuł, ale potrafi tak sprawnie prowadzić akcję, że wszelkie nieprawdopodobieństwa i odautorskie naciągactwa przestają mieć znaczenie. Tak, "Szkoła szpiegów" jest może nieco naiwna, ale za to bomby wybuchają tu naprawdę, obcy agenci giną od celnych strzałów, a listy z pogróżkami naprawdę trzeba brać na serio. To nie jest fasadowy thriller dla dzieci, tu sprawy toczą się na poważnie. I choć dziecięcy agenci, Ben i Erica, z tajnej szkoły CIA, nie są może nieomylni, ale działając wspólnie potrafią zmylić terrorystyczną organizację Pająk, a nawet przechytrzyć naiwnego dyrektora i uratować agenta premium, Alexandra Hale'a. 

Za to w "Bazie księżycowej Alfa" Gibbs chwyta za wątki kryminalne, ale też zręcznie przemyca cały arsenał wiadomości o życiu w kosmicznej bazie. Akcja toczy się wolniej, zamknięta przestrzeń nie generuje tylu niebezpiecznych momentów, za to na plecach cały czas czujemy oddech zabójcy, a brak możliwości ucieczki tylko potęguje to uczucie. Główni bohaterowie to znowu dwójka dzieciaków, umiarkowanych entuzjastów kilkuletniego pobytu w przestrzeni kosmicznej i wszelkich niewygód z tym związanych. Dzięki nim możemy poczuć na własnej skórze, że kosmiczne życie to nie bajka. Kosmiczna przygoda otwiera jednak cały wachlarz nieodkrytych możliwości, które ostro działają na wyobraźnię.

Ps. Na koniec dodam tylko, że gdyby przyszło mi oceniać wyłącznie pod okładce, prawdopodobnie po książki Gibbsa nigdy bym nie sięgnęła. ;)