3/20/2018

Sztokholm - znam to miasto








Sztokholm - znam to miasto, Judith Drews, tł. Katarzyna Skalska i Tatiana Zgaińska-Filipowska, Zakamarki 2016


Jeśli książkowe wyszukiwanki mogą nie tylko bawić, ale i uczyć, odpowiadam: czemu nie? "Sztokholm - znam to miasto" jest najlepszym przykładem na to, że w wimmelbuchu można pomieścić nieprzebraną ilość informacji.

Jeżeli nigdy nie byliście w Sztokholmie, przed Wami mnóstwo zabawy, ale ostrzegam sporo się napocicie, żeby odszukać wszystkie konteksty i pomóc Waszym dzieciom zwiedzić stolicę Szwecji. Judith Drews, niemiecka projektantka i ilustratorka, w jednym z wywiadów przyznała, że pracę nad książką poprzedził kilkutygodniowy pobyt w Sztokholmie. W tym czasie autorka wykonała mnóstwo zdjęć dokumentujących zabytki miasta i dopiero z takim merytorycznym wsparciem ruszyła do pracy nad książką. Efekt przerósł najśmielsze oczekiwania. Faktem jest, że na ilustracjach aż kłębi się od sztokholmskich atrakcji turystycznych.

Z tarasu Zamku Królewskiego macha do nas jakaś para. To Sylwia i Karol - obecnie panująca para królewska. Wydają się nie być zdziwieni, że chodnikiem mknie trollica, pchając przed sobą wózek, a Selma Lagerlöf siedzi na ławce i jakby nigdy nic czyta "Cudowną podróż". Stronę dalej, pod wejściem do hotelu Rival spotykamy Astrid Lindgren, gdy tymczasem Karol Linneusz zrywa kwiatki z miejskiego trawnika. Czyżby dla pisarki? Pudło. Astrid zmierza już w kierunku Junibacken, gdzie ruda Pippi wspina się po balustradzie Willi Śmiesznotki. Tymczasem koń dziewczynki zrobił kupę pod samym nosem Gustawa Wazy i myśli już tylko o tym jak zwiać do skansenu, żeby poskubać świeżej trawy. Tam też Karol Linneusz, tuż przed bramą wiodącą do parku Tivoli, namierzył swoją wybrankę. To Greta Garbo. Wspólnie udają się pod fontannę na Sergels Torg, gdzie jest już i reszta naszych bohaterów.


Zabawne ilustracje Judith Drews przemycają jeszcze więcej ciekawych postaci ze świata historii, kultury, legend i baśni. Na część z nich podprowadza czytelników sama autorka w indeksie na początku książki i na czwartej stronie okładki, inne odkrywamy w trakcie wycieczki po książce. Jest wesoło, kolorowo i zaskakująco. Dlaczego Gustaw III na pomniku trzyma w ręku jojo? Czy tajemniczy Farin to lider zespołu Die Ärzte? I dlaczego święta Łucja moczy się w każdej fontannie?

Sadzonka zakochała się w kartonowym "Sztokholmie" od pierwszego wejrzenia. Dzieci z jej przedszkola chyba też, bo z pierwszej wizyty tamże książka wróciła ewidentnie nadszarpnięta częstym kartkowaniem. Cieszy, że sama koncepcja wyszukiwanki niczym nie ustępuje popularnej "Ulicy Czereśniowej". Autorka konsekwentnie prowadzi bohaterów od pierwszej do ostatniej strony, ich przygody są nieoczywiste i na tyle abstrakcyjne, że przykują uwagę nawet najmłodszych dzieci. I nic nie szkodzi, jeśli nie uda Wam się odczytać wszystkich aluzji zawartych w książce. Tak naprawdę liczy się tu przede wszystkim dobra zabawa.


3/15/2018

Nie liż tej książki*



Nie liż tej książki*, Idan Ben-Barak & Julian Frost, tł. Grażyna Chamielec, Kinderkulka 2018

 Racjonaliści od wieków twierdzili, że jeśli czegoś nie widać, to tego nie ma. Po przeczytaniu "Nie liż tej książki*" mogliby się zdziwić. Interaktywna podróż z grupką zabawnych mikrobów odkrywa zakamarki natury, których nie widać gołym okiem.

Jako pedantyczna higienistka mam fioła na punkcie czystych rąk, moje dzieci nie koniecznie. Kto uwierzy w zarazki, których nie widać gołym okiem? Autorzy "Nie liż tej książki*" znaleźli na to sposób.  Jeśli znacie Herve'a Tulleta i jego interaktywne książki utrzymane w postmodernistycznym, zachęcającym do nieco bardziej kreatywnego korzystania z literatury stylu, jesteśmy w domu. Dawka wiedzy nie jest tu porażająca, ale jak to w rasowych picturebookach bywa, nie w treści lecz w formie kryje się tajemnica. Clue książki stanowią zdjęcia wykonane niezwykle czułym mikroskopem skaningowym, które pozwalają obejrzeć strukturę papieru, splot t-shirtu czy powierzchnię skóry. Wszystko po to, żeby przy pomocy własnego palca zabrać z kartki małego mikroba i odbyć z nim podróż od własnego zęba, z międzylądowaniem na koszulce i pępku, a na koniec powrócić znów do książki.

Co ciekawe, autorzy wcale nie straszą chorobami, których można się nabawić, liżąc wszystko co popadnie. Na końcu książki znalazło się wprawdzie zestawienie wszystkich rodzajów mikrobów które możemy spotkać po drodze, z ich krótką charakterystyką. Wyglądają jednak na tyle przyjaźnie, że kto wie, może niejedno dziecko zapała nawet sympatią do małych zarazków i zechce założyć własną hodowlę. Nie wykluczam, bo mimo wszystko znacznie milej chowa się za paznokciami maczugowce niż zwykły brud.








3/13/2018

Wojna, która ocaliła mi życie



Wojna, która ocaliła mi życie, K. B. Bradley, tł. Marta Bręgiel-Pant, Wydawnictwo Entliczek 2017.

Już dawno żadna książka nie wzbudziła we mnie takiej konsternacji jak "Wojna, która ocaliła mi życie". Ciężko pozbyć się wrażenia, że ta dość dobrze i atrakcyjnie skonstruowana historia obliczona została na efekt.

Nawet jak na fikcję literacką, osadzoną co prawda w konkretnych realiach, ale jednak wykreowaną od początku do końca przez autorkę, ta historia nie wydaje się prawdopodobna. Główną bohaterkę i jej młodszego brata poznajemy w Londynie tuż przed wybuchem wojny. Naznaczona lekką fizyczną niepełnosprawnością Ada, od lat jest ofiarą domowej przemocy, psychicznie i cieleśnie maltretowaną przez okrutną i bezwzględną matkę. Dziewczyna, pozbawiona możliwości samodzielnego przemieszczania się, całe dnie spędza w mieszkaniu. Jej świat zamyka się w czterech ścianach i tym co można dojrzeć z perspektywy niskiego zydla stojącego przy parapecie. Kiedy po decyzji o ewakuacji londyńskich dzieci, szczęśliwym zbiegiem okoliczności, udaje jej się opuścić miasto i dostać pod opiekę dość zamożnej lecz nieco zgorzkniałej damy, historia Ady zaczyna przypominać iście pigmalionową przemianę.

Wiele uproszczeń można wybaczyć książce adresowanej do dzieci, jednak, mimo wszystko "Wojna, która ocaliła mi życie", zdaje się przesadzać w tym, jak szybko głębokie zaniedbania w zakresie podstawowej wiedzy o świecie, zasadach higieny i kulturze osobistej odchodzą w niebyt pod wpływem zmiany środowiska. Ada wprawdzie nadal przejawia zachowania dziecka maltretowanego, ale w pozostałych obszarach życia zaczyna przypominać dziewczynkę z dobrego domu. Ciekawie na tym tle przedstawia się za to postać panny Smith - Angielki opiekującej się Adą i jej bratem Jamiem. Poznajemy ją, gdy wyzuta z wszelkiej chęci do życia szuka spokoju w cichej egzystencji z dala od ludzi. Jej postać rozkwita stopniowo pod wpływem kontaktu z parą ewakuantów, a w tle jej życiorysu pojawia się wątek homoseksualny, który poprzez śmierć partnerki zaważył na obecnej kondycji bohaterki. Aluzja do stopnia relacji Susan Smith z jej przyjaciółką jest jednak przemycona na tyle dyskretnie, że nawet dorosły czytelnik może ją łatwo przeoczyć.

Mam spore wątpliwości czy rekomendacja wiekowa 9+, którą zaproponował zarówno amerykański jak i polski wydawca to słuszna sugestia. Nigdy dotąd nie spotkałam się we współczesnej literaturze dla dzieci z tak drobiazgowym i pozbawionym dwuznaczności opisem przemocy domowej. Spodziewam się, że niejeden trzynastolatek może być silnie przejęty jego drastycznością.

"Wojna, która ocaliła mi życie", mimo swej przerażającej naiwności czyta się świetnie, poruszając najwrażliwsze struny duszy i na długo pozostaje w pamięci. Jej niezaprzeczalną siłę stanowią opisy relacji międzyludzkich, zwłaszcza bratersko-siostrzanej miłości Ady i Jamiego, jak też matczynego uczucia Susan, które niepostrzeżenie rodzi się i rozkwita w trakcie trwania lektury. Książka niesie też sporą dawkę wiedzy historycznej, spoglądając na realia II wojny światowej z nieco innej niż polska perspektywy. I choć samo zakończenie trąca nieco hollywoodzkim patosem, warto tę książkę doczytać do końca.

3/07/2018

O tym można rozmawiać tylko z królikami



O tym można rozmawiać tylko z królikami, Anna Höglund , tł. Katarzyna Skalska, Zakamarki 2018.


Picturebook dla młodzieży to nadal w Polsce ewenement. O ile dorośli czytelnicy od pewnego już czasu oswajają ten gatunek literacki za sprawą Iwony Chmielewskiej i Joanny Concejo, nastolatki swój debiut mają jeszcze przed sobą. Anna Höglund stawia poprzeczkę wysoko. Czy wystarczy nam odwagi, żeby podsunąć tę książkę młodym dorosłym?

W dusznej atmosferze tej historii jest coś niepokojącego. Brudnawe kolaże znacząco kontrastują z osobą głównego bohatera, ukrytego pod postacią puszystego królika. Zaglądamy do świata everymana, do jego głowy, w której aż kłębi się od egzystencjalnych przemyśleń, naznaczonych strachem, smutkiem, samotnością i brakiem samoakceptacji. Królik, wyrzucony na margines swojego świata, słabo identyfikuje się zarówno z rodzicami jak i rówieśnikami. Pozbawiony płci i jakichkolwiek cech charakteru zdaje się składać wyłącznie z targających nim uczuć. Czasem wychyla głowę na zewnątrz, a wtedy jego królicza powierzchowność jakby zanika. Innym razem królicze cechy niespodziewanie pojawiają się na twarzach osób z jego otoczenia. Tylko wtedy rodzi się szansa na prawdziwy kontakt.

Anna Höglund w jednym z wywiadów przyznała, że "O tym można rozmawiać tylko z królikami" jest książką wyjątkowo osobistą. Świadczy o tym najsilniej sposób jej powstania, zainspirowany przebłyskami podświadomości, które pociągnęły autorkę do stworzenia galerii kolaży. Pomysł na tekst zrodził się wtórnie.

"Królik lubi ludzi, ale potrzebuje być sam, w innym razie zaczyna myśleć tak jak osoby z jego otoczenia. Zauważa, że wszystko zawiera swoje przeciwieństwo, więc jeśli możesz być swoim największym wrogiem, możesz być również swoim najlepszym przyjacielem". (A.H.)

 Mam szczęście. Czytając tę książkę, oglądając rysunki silnie identyfikuję się z bohaterem. Pewnie byłam kiedyś królikiem, a może nadal nim jestem. Powtarzam w myślach zdania, które wypowiada i cieszę się nimi jak dziecko. Gdybym była nastolatką, czytałabym ją bez końca. Nie daje gotowych recept, ale bez trudu pozwala wejść w skórę bohatera.

Moja nastoletnia córka ewidentnie nie jest królikiem. Samotność ją przytłacza, pozbawia poczucia bezpieczeństwa, kolaże nie mieszczą się w granicach akceptowanej przez nią estetyki. Zdaje się nie zauważać, że zakończenie przynosi jednak powiew optymizmu. Chyba okres młodzieńczego kryzysu przechodzi spokojniej niż ja. A może brakuje jej dystansu?

Odkładam książkę z poczuciem satysfakcji. Jedno co mnie w niej drażni to krój pisma, dobrany chyba pod stylistykę bliską nastoletnim czytelnikom, identyczny zresztą jak w szwedzkim oryginale. Wybaczam, choć nie bez bólu. Jak mówi bohater: "nie ma niczego dobrego, co nie byłoby jednocześnie złe".





3/05/2018

Books, Bücher, Libros, Livres // luty 2018



W kolejnym zestawieniu zagranicznych premier książkowych zaczyna pachnieć wiosną!
Prym wiedzie natura i nie widać ani grama śniegu. Przy tym zostańmy. Oko cieszy nowa pozycja w stajni Williama Grilla, choć tym razem nie autorska. Tęskno też się zrobiło na widok misia Benjamina Chauda (tu uśmiech w stronę wydawnictwa Dwie Siostry :)). W zestawieniu dwie książki genialnego amerykańskiego wydawnictwa Flying Eye Books i dwie pozycje z niemieckiego rynku, w tym znana już polskim czytelnikom Nadia Budde i jej kolejna wyliczanka. Zapraszamy do czytania.



Mein kleines Vogelbuch (Mała księga ptaków)
Katrin Wiehle, Beltz & Gelberg, 16 s.
wiek: 3+



Od pierwszego śpiewu skowronka rano po wieczorną pieśń kosa - w tej 100% naturalnej książce obrazkowej przedstawione zostały 24 rodzime gatunki ptaków i ich cechy wyróżniające. Przejrzyste kształty i kolory, proste teksty i najistotniejsze informacje sprawią, że książka trafi do najmłodszych czytelników i stanie się wspaniałym przewodnikiem po świecie ptaków!
Na stronie internetowej wydawnictwa (www.beltz.de/vogelbuch) zgromadzone zostały  głosy wszystkich bohaterów książki.

rozkładówki do obejrzenia na Instagramie autorki:
https://www.instagram.com/p/BfrBalVB_1C/?hl=pl&taken-by=katrinwiehle








Eins zwei drei Vampir (Raz dwa trzy wampiry)
Nadia Bude, Peter Hammer Verlag, 20 s.
wiek: 3+



Po premierze w 1999 roku, pierwsza książka obrazkowa Nadii Bude pt. "Raz dwa trzy psy" obsypana została licznymi nagrodami i awansowała do miana klasyki literatury dziecięcej. Przyszedł czas na kontynuację. Straszni bohaterowie książki maszerują trójkami. Każde trio dopełnia czwarta postać, która tworzy rym do reszty, a jednocześnie otwiera kolejną trójkę.
Nie musimy się jednak martwić o dziecięce dusze. Szkielety, tarantule, rekiny i szerszenie są w tej książce równie straszne jak trzyletnia zjawa pukająca do naszych dni w halloweenowy wieczór.





Pompon Ours dans les bois
Benjamin Chaud, Helium, 32 s.
wiek: 3+


W lesie panuje spokój. Tata niedźwiedź myśli, że mama niedźwiedzica skubie szyszkę, a mały niedźwiadek nadal drzemie... Niedźwiedź Pompon strasznie się nudzi. Nikt się z nim nie bawi, nikt mu nie śpiewa, nikt nie drapie go po plecach. Et tout à coup, Pompon ours craque ! Après Une chanson d'ours, Coquillages et Petit ours et Poupoupidours, revoici toute la famille Ours ! Une nouvelle aventure, aussi dense qu'une forêt, avec autant de détails qu'il y a de champignons, pour frissonner d'effroi... et rire aux éclats !












Earth Verse: Haiku from the Ground Up (Wierszem o Ziemi. Haiku od podstaw)
Sally M Walker, il. William Grill, Candlewick Press, 48 s.
wiek: 7+


Skały, skamieniałości, trzęsienia ziemi.
Siedemnaście krótkich sylab.
Naukowe haiku o Ziemi!

W wyjątkowej kombinacji haiku i impresjonistycznej a zarazem wiernej sztuki, ta jedyna w swoim rodzaju książka zachęca czytelników do żartobliwego spojrzenia na naszą planetę i zachodzące w niej procesy. Sally M. Walker opisuje liczne cuda Ziemi - skamieniałe szkielety roślin i zwierząt, wspaniałe erupcje wulkanów, niekończące się cykle hydrologiczne - za pomocą prostych, czasem metaforycznych, trzylinijkowych haiku. Profesjonalnie opracowana szata graficzna autorstwa Williama Grilla, doskonale znanego czytelnikom z dwóch, wydanych również w Polsce, książek: "Wyprawa Shackletona" i "Wilki z Nowego Meksyku", stanowi wizualne odniesienie do każdego wiersza. Walker i Grill wykorzystują swój talent, aby w prosty i przejrzysty sposób przedstawić naukowe zawiłości stojąceje za każdym zjawiskiem. Unikalne, artystyczne powiązanie poezji i nauki z pewnością oczaruje wszystkich czytelników zainteresowanych otaczającym nas światem.







Under the Canopy: Tales of Trees (Pod baldachimem: historie drzew)
Iris Volant, il. Cynthia Alonso, Fyling Eye Books, 56 s.
wiek: 6+


Drzewa są płucami świata. Przenikają naszą historię, mity i kulturę. Każdy region i naród ma swoje opowieści o drzewach, prawdziwe lub legendarne, które pomagają nam zrozumieć siebie i piękno naturalnego świata wokół nas. Ta bogato ilustrowana książka bada znaczenie kulturowe drzew w różnych społeczeństwach. Od drzew oliwnych w Atenach, po drzewa eukaliptusowe w Australii. Poznaj miejsce drzew w historii i mitologii całego świata.














We're All Works of Art (Każdy z nas to dzieło sztuki)
Rose Blake, il. Mark Sperring, Pavilion Children's, 32 s. 




 Nasza ciała mogą różnić się formą i kształtem, ale pomyśl, jak nudny byłby świat gdybyśmy wszyscy wyglądali tak samo! Celebrujmy inność i różnorodność dzięki tej książce, która pokazuje, że bycie innym jest czymś normalnym, a wręcz doskonałym. Podchodząc do kwestii z perspektywy sztuki, książka udowadnia na podstawie różnych stylów i nurtów, że tak jak nie ma dwóch takich samych obrazów, tak i ludzie są całkowicie niepowtarzalni. "Każdy z nas to dzieło sztuki" stanowi również ciekawy przewodnik po historii od czasów prehistorycznych po kubizm.Nastrojowy a zarazem dowcipny tekst znakomicie nadaje się do głośnego czytania.














Jumble Wood (Mozaikowy las)
Helena Covell, Flying Eye Books, 32 s.
wiek: 3+






 Za górami, za lasami był sobie las. Mozaika zwrotów i obrotów, wzlotów i upadków oraz niewiadomych. Każde z małych stworzonek, które w nim żyło miało coś, co czyniło je szczęśliwym. Wszyscy oprócz Pod, który zwyczajnie nie może go znaleźć. Zirytowany i smutny Pod wyrusza w poszukiwaniu swojego szczęścia, tylko po to, by znaleźć je wśród przyjaciół, których spotyka po drodze.








* Zamieszczone opisy książek oraz zdjęcia pochodzą z materiałów wydawców. Tłumaczenie: Mała czcionka.

2/20/2018

Angara, córka Bajkała


Angara, córka Bajkała, Irina Jertachanowa & Olga Jertachanowa, tł. Agnieszka Matkowska, Media Rodzina 2017.

Buriacka legenda o wszechwładnym Bajkale i jego odważnej córce Angarze od lat porusza wyobraźnię mieszkańców i turystów odwiedzających okolice "syberyjskiego morza". Wyjątkowo subtelna i piękna książka malarsko-graficzna przekazuje cały zachwyt nad przyrodą tamtych miejsc. Niezwykła, bo wyszła spod ręki dwóch artystek. Siostrzany duet sprawił, że mogę tę książkę oglądać bez końca.

Bajkał to jedno z najstarszych i najgłębszych jezioro świata. Jego długość jest  niemal równa szerokości Polski. Wypływa z niego tylko jedna rzeka. Jest nią właśnie Angara. Pięknie spersonifikowana syberyjska legenda prowadzi nas w podwodną głębinę, gdzie w kłębowisku abstrakcyjnych obrazów spotykamy ojca i córkę i wchodzimy w sam środek narastającego sporu. Platoniczna miłość, która nie zna żadnych granic zmusza piękną Angarę, by porzuciła awanse licznych zalotników i ruszyła naprzeciw wyśnionemu Jenisejowi. Podwodna kraina skrzy się od fantastycznych postaci i oszałamiających widoków. Ze strony na stronę postępujemy jak w sennej wizji i nawet  gniew zranionego ucieczką córki Bajkała nie jest w stanie zepsuć odwiecznej konstrukcji tego świata. Kolorowe i czarno-białe artystyczne obrazy spontanicznie mieszają się ze sobą przywołując na myśl twórczość Stasysa, równie silnie inspirowaną poetyckimi skojarzeniami. Twarze o wschodnich rysach, przedziwne ryby, architektoniczne cuda nawiązujące do buddyjskich świątyń i podwodnych raf. Obrazy głównie nastrojem odnoszą się do treści opowiadania. Na ich podstawie można snuć kolejne historie, zajrzeć jeszcze głębiej w urokliwą historię buriackiej córki króla Bajkała.





2/13/2018

Biały teatr panny Nehemias




 Ostatnio coraz częściej zdarza mi się czuć przesyt wylewającą się z każdego medium nostalgią za Peerelem. "Biały teatr panny Nehemias" przyjęłam z ulgą. Peerel bez pudru był mi potrzebny jak tlen. Zresztą wygląda na to, że nie tylko mnie. Najstarsza, od kilku miesięcy zawzięcie przekuwająca modowy vintage lat 80. w nową ikonę stylu, stanęła jak wryta. Wiedziała, że nie było różowo. Okazało się, że nie było nawet beżowo, ale zwyczajnie szaro.

"Biały teatr panny Nehemias" ma wiele odcieni. Realizm Peerelu autorka umiejętnie łączy z nieco baśniową historią białego teatru. Głęboki potencjał tej metafory można odczytywać na różne sposoby, najbardziej podskórnie pewnie w kluczu zniewolenia, ale tego wewnętrznego, odczuwanego w perspektywie politycznej opresji, dobrze skrywanego ubóstwa i dręczącej beznadziei. Orlińska głęboko grzebie w ludzkich motywacjach, namiętnościach i uprzedzeniach. Pokazuje człowieczeństwo z różnych stron. Chwyta się również tematów historycznych. Bardzo ładnie i z pomysłem wplata wątek Dąbrowszczaków, w latach 1936-39 walczących w hiszpańskiej wojnie domowej, nieco bardziej na siłę pojawia się postać księdza Jerzego Popiełuszki. Na przykładzie tytułowej bohaterki, autorka dotyka tematu repatriacji, chwilę później podnosi wątek emigracji. "Biały teatr" aż pęcznieje od ważkich kwestii. Całość przypieczętowuje biblijne nawiązanie, ukryte w tytule powieści, jak oko puszczone do dociekliwego czytelnika.

Orlińska, z wykształcenia artystka ilustratorka, już dawno dała się poznać jako świetna pisarka. Przyznam, że jej książki czytam nie tylko z ciekawością, ale przede wszystkim z ogromną przyjemnością, bo językowo wypadają nie tyle dobrze, co bardzo dobrze. Autorka mierzy wysoko i swoich wzorców szuka wśród najlepszych (patrz wzorowana na Makuszyński powieść "Detektywi z klasztornego wzgórza"). Z radością przyjęłam jednak "Biały teatr" jako powieść osobistą, nie silącą się na zbędne naśladownictwo, a mimo to bardzo udaną.

2/12/2018

Maskarada


Maskarada, Lotta Olsson & Nilsson Thore, tł. Agnieszka Stróżyk, Zakamarki 2018.

  Nie wiem czy to Maria Nilsson Thore zapragnęła mieć trochę większy udział w życiu mrówkojada i orzesznicy, czy raczej Lotta Olsson uznała, że warto zaznajomić z bohaterami również młodszych czytelników, pewne jest jednak że konwencja książki obrazkowej wyszła im na dobre. I choć bardzo lubię filozoficzne rozmowy dwójki przyjaciół, krótka, dowcipna forma ma również swój niezaprzeczalny urok.

 Ciągle zachodzę w głowę jak to jest, że duży bądź co bądź mrówkojad czasem mieści się w domku małej orzesznicy, a innym razem wystaje daleko poza kalenicę. Wydaje się nawet, że maleńkie, z pozoru bardzo niewygodne krzesełko w przytulnej kuchence orzesznicy jest dla niego całkiem komfortową miejscówką. Ta graficzna przewrotność przekłada się wprost na fabułę opowiadania i muszę powiedzieć, że dobrze jej z tym. W ręce polskich czytelników trafiła już druga książka obrazkowa i mimo moich początkowych obaw, że w tak lapidarnej formie stracimy coś ze specyficznej relacji mrówkojada i orzesznicy, bohaterowie w nowej odsłonie pozostają za każdym razem autentyczni. Właściwie fakt, że autorkom udało się zachować pierwotny, niczym nie spłaszczony charakter postaci, a jednocześnie uczynić historię bardziej przystępną dla młodszych czytelników, zasługuje na wyrazy szczerego uznania. Najciekawsze, że nigdzie nie widać tych szwów, które sprawiają, że długie, filozoficzne pogaduszki bohaterów, znane z pełnowymiarowych książek, zamieniają się w perfekcyjnie skrojoną historyjkę z zaskakującym finałem.

"Maskarada" przypomina mały hołd złożony przyjaźni orzesznicy i mrówkojada. Esencjonalna, przepełniona wzajemną czułością i dobrotliwą życzliwością historia, wydobywa to co najlepsze z ich relacji, a jednocześnie ani na chwilę nie sprawia wrażenia przesłodzonej, jakby mogła to sugerować budyniowo-różowa okładka. Podstęp mrówkojada, stanowiący kanwę fabuły, uczyniony w jak najlepszej wierze i moralnie absolutnie słuszny, zazębia się z rozważaniami orzesznicy o istocie białego i prawdziwego kłamstwa. Od chwili kiedy orzesznica oświadcza - "Nie lubię balu przebierańców" - czytelnik staje gdzieś po środku ich obustronnych zabiegów związanych z przygotowaniami do balu przebierańców. Tytułowa maskarada toczy się odtąd również między nimi. Pozorna nonszalancja zachowania, podszyta jest pełnym szacunku, ale jednak ukierunkowaniem na osiągnięcie własnego celu. Książka do ostatniej sceny skrzy się humorem i pozostaje obojętna na infantylne zakończenie, dokuczliwie narzucające się w podobnych momentach.