10/13/2022

Między światem a zaświatem

 

Między światem a zaświatem, Katarzyna Jackowska-Enemuo, il. Nika Jaworowska-Duchlińska, Albus 2022.

Jej "Tkaczka chmur" zrobiła zawrotną karierę. Od dnia premiery zdobywa najlepsze recenzje i najwyższe laury na kolejnych konkursach. Katarzyna Jackowska-Enemuo otworzyła nowy rozdział we współczesnej literaturze dla najmłodszych. Kultura ludowa zyskuje nowe życie.

Z "Między światem a zaświatem" było tak: zaczęło się od serii słuchowisk dla Polskiego Radia. Autorka podjęła się trudnej sztuki połączenia ludowych motywów dotyczących świata pozarzeczywistego i napisania pięknych, nastrojowych gawęd oraz wzbogacenia ich o równie urokliwe pieśni. Dopiero później audioopowiadania zyskały szansę obrócenia się w książkę. Nieco okrojone, muzycznie przetranskrybowane w zapis nutowy, ukazały się  nakładem wydawnictwa Albus, w pierwszorzędnej szacie graficznej Niki Jaworowskiej-Duchlińskiej.

Czytam i nadal nie mogę uwierzyć, że to współczesne utwory. Napisane bogatą, staranną polszczyzną, jednocześnie proste i klarowne, jedynie nawiązują do tradycyjnych legend i wierzeń. Jest tu wędrowny dziad, Leszy strażnik puszczy, rusałka, która potrafi przewrócić w głowie, są zwierzęta o nadnaturalnych mocach, wreszcie odważne dzieci, dobry wąż i młodziutki Święty Mikołaj. Zaświaty spod pióra Jackowskiej-Enemuo nie należą do złych duchów, zjaw i demonów. Istnieją na pograniczu ludzkiego świata i dają się skutecznie oswoić. Są jego naturalnym przedłużeniem.

Kod QR na ostatniej stronie okładki łatwo przenosi nas do zapisu audio. Warto tam zajrzeć, bo każda opowieść ma swój muzyczny refren wyśpiewany przez autorkę. Zachwyca mnie, że Jackowska-Enemuo jest nie tylko utalentowaną bajarką, ale i poetką. Jej strofy są proste, lecz nie banalne, a muzyka niesie ciepło, ludową nutę i osobliwą rzewność akordeonu.

Nie jestem pewna, która forma "Światów i zaświatów" przemawia do mnie silniej. Z reguły jestem czytelnikiem-oglądaczem a nie słuchaczem. Kiedy mam pod ręką tekst, czuję się bezpieczniej, ale tym razem podcast kupił mnie absolutnie. Jednak kiedy przyjdzie jej czas, czyli gdzieś w okolicach Zaduszek, to głośne czytanie papierowej wersji zaczaruje nasz kuchenny stół.







10/07/2022

Kury z grubej rury

 

Kury z grubej rury, Justyna Bednarek, il. Nika Jaworowska-Duchlińska, Słowne Młode 2022.

Mam wrażenie, że moda na prosiaczki w literaturze dziecięcej odchodzi powoli w zapomnienie, nastaje za to panowanie kur. Nie powiem, koncept odczarowania kurzych móżdżków bardzo mi odpowiada, zwłaszcza gdy mamy do czynienia z taką książką jak "Kury z grubej rury", czy wspominaną przeze mnie ostatnio na Instagramie genialną dylogią o Skunskie i Borsuku.

Z Justyną Bednarek mam tak, że albo trafi, albo nie. Tym razem książka podeszła mi znakomicie, do tego stopnia, że niektóre fragmenty czytałam domownikom na głos. Lekko, zabawnie i z fantazją to niezły przepis na udaną książkę familijną. Niby nic, prosta historia o rodzinie, która adoptuje cztery kury rasy brahma, nie spodziewając się jak bardzo ta decyzja zaważy na jej dotychczasowym spokojnym życiu. Kury faktycznie są z grubej rury i to pod wieloma względami. Pikanterii całej opowieści dodaje fakt, że kilkuletni Wojtek całkiem skutecznie potrafi się z kurami dogadać, co skutkuje obopólną korzyścią. Ostatecznie kury w domu państwa Ogórków zadomawiają się tak dobrze, że nie tylko zyskują miejsce na fotelu w salonie, ale również własnego koguta - Rysia, rasy feniks.

Krótkie rozdziały okraszone zabawnymi rysunkami Niki Jaworowskiej-Duchlińskiej genialnie czyta się na głos, za co zawsze daję dodatkowy punkt. Również za nieprzegadanie, nieinfantylizowanie i nieowijanie w bawełnę, jak to z tymi kurzymi jajkami jest. A czy kogut Rysio zyska sympatię którejś z kur i będą z tego kurczaki dowiemy się mam nadzieję z drugiej części kurzej historii, "O kurza twarz!", która już w zapowiedziach. Swoją drogą ciekawa jestem, ile jeszcze kurzych frazeologizmów uda się autorce wygrzebać z polszczyzny i naturalnie wpleść w opowieść. No i co na to kogut.







 

 

inne kurze tytuły:

Kury, czyli krótka historia o wspólnocie

Teraz będziesz kurą 

 

9/29/2022

Kiedy tata zamienił się w krzak

 

kiedy tata zamienił się w krzak

Kiedy tata zamienił się w krzak, tekst i il. Joke van Leeuwen, tł. Jadwiga Jędryas, Dwie Siostry 2022.

Oto pierwszy tytuł z nowego dwusiostrzanego cyklu, opatrzonego wdzięcznym hasłem "seria z poczwarką". Podskórnie czuję, że wkraczamy w obszar trudnych tematów dla prenastolatków, choć trudno mi jeszcze wyczuć, wnioskując po jednej przeczytanej książce i drugiej zaledwie obejrzanej ("Iskry w mojej głowie"). Wielokrotnie nagradzane prestiżowymi odznaczeniami literackimi autorki zapowiadają serię mięsistą i zdecydowanie wartą uwagi.

Joke van Leeuwen od ponad czterdziestu lat publikuje książki dla dzieci i dorosłych. Jej tytuły znalazły się na Honorowej Liście IBBY i były nominowane do Nagrody Literackiej im. Astrid Lindgren. Dzięki wydanej kilka lat temu w Polsce powieści "Ćwir!",  Joke van Leeuwen dała się poznać jako autorka zdystansowana a jednocześnie poruszająca najgłębsze struny. Tym razem powraca z ponadczasową historią, również słodko-gorzką, gdzie specyficzne poczucie humoru miesza się ze smutną prawdą o kondycji człowieczeństwa.

"Kiedy tata zamienił się w krzak" swój poważny ton paradoksalnie zawdzięcza prostej, pierwszoosobowej narracji. Toda nie musi silić się na mądre, okrągłe zdania. Jest kilkuletnią dziewczynką, która zaskoczona nagłym rozpoczęciem wojny, ma sobie poradzić z perspektywą strachu, samotności, wyobcowania i nieznanej przyszłości. Przekraczając całkiem realną granicę, za którą zostawia tatę i babcię, przekracza też granicę swojej dziecięcej naiwności i ludzkiej nieprzewidywalności. Co ją tam czeka, widzimy oczami dziecka, bardzo wyraźnie i wyjątkowo szczerze. Toniemy w poczuciu bezradności.

Atmosfera książki wydaje się pozostawiać nas w swoistym bezczasie. Jesteśmy raczej wtedy niż teraz. Sporadycznie acz bardzo wyraźnie współczesność daje jednak o sobie znać. Pojawiają się takie detale jak: plastikowy kubek z pokrywką, komputer, jednorazowe torebki. Uderzają ze zdwojoną siłą - to się dzieje tu i teraz.

Van Leeuwen jest też autorką ilustracji. Mówi dwugłosem. Rysunki, nieco absurdalne, pogłębiają poczucie zagrożenia. A może tata wcale nie zamienił się w krzak. Może nie da się uciec przed tym, co nas czeka.

 

Seria z Poczwarką:

"Iskry w mojej głowie"

 

9/26/2022

Po co nam lasy? / Po co nam oceany?

,


 Po co nam lasy? Po co nam oceany?, Casanave, Reeves & Boutinot, Wydawnictwo Debit 2022.

Hubert Reeves to znany francuski badacz i popularyzator nauki. Wydawnictwo Debit opublikowało jakiś czas temu dwa współtworzone przez niego komiksy, a niedawno swoją premierę miał trzeci tom - o bioróżnorodności. Przeczytałam z przyjemnością i poczuciem, że młodsze szkolniaki powinny z łatwością w to wsiąknąć. Francuzi umieją w komiksy, a upowszechnianie wiedzy jest przecież ich konikiem już od czasów Larousse'a.

Brodaty facet na okładce to słynny Hubert. Jeśli pamiętacie Mistrza z "Było sobie życie", który swój punkt dowodzenia miał w jądrze komórkowym, rysunkowa wersja autora może wam się wydać znajoma. Nawiązanie prawdopodobnie nie jest celowe, ale dla  rodziców wychowanych w latach 80. to kwintesencja przygody i dobrze wykorzystanego czasu. Hubert wskakuje do książki, by stać się naszym przewodnikiem po świecie przyrody. Towarzyszy mu grupka odkrywców w różnym wieku, którzy na przykładzie lokalnego francuskiego ekosystemu uczą się o wpływie środowiska człowieka na przyrodę. Dobry balans pomiędzy przygodą a wiedzą sprawia, że komiks czyta się lekko. Teksty w dymkach nie są długie, a ilość informacji pozwala nie znudzić się i nie stracić koncentracji.

Utrzymany w zieleniach tom o lasach i niebieska część o oceanach to dla mnie swoiste guilty pleasure. Ręka do góry, kto tak jak ja potrafi czerpać estetyczną przyjemność z mechanicznego przekładania kartek książki. Komiksy Reevesa sprawiają mi wizualną przyjemność, a klasyczny komiksowe liternictwo jest swojskie i znajome. Okienka z treścią popularnonaukową, ilustrujące przekazywaną wiedzę, gładko przechodzą w fabularne kadry. Jestem pod wrażeniem, że twórcy oparli się pokusie zarzucenia nas całostronicowymi schematami i mapami. Kto szuka prawdziwego komiksu, nie poczuje się oszukany.

Na końcu tomu zamieszczony jest krótki słowniczek, a w nim takie hasła jak: grawitacja, ruchy tektoniczne, łańcuch pokarmowy czy symbioza. Prosta nomenklatura adresatów komiksu ewidentnie widzi w kilkuletnich czytelnikach, ale komiks może też dobrze uporządkować wiedzę tych nieco starszych. 





9/13/2022

Drań

 

Drań, Zofia Stanecka, il. Marianna Sztyma, Kropka 2022.

Po "Lotcie" przyszła kolej na "Drania". Stanecka znowu o psach, choć tym razem autobiograficznie. Odgrzewany kotlet? Niekoniecznie.

Drań, Draniuszek, Dranisław - pierwszy psi przyjaciel autorki bez problemu zajął swoją niewielką osobą niemal 160 stron książki. Książki bez wielkich przygód, ot zwyczajnej opowieści o przyjaźni między małą dziewczynką a jamnikiem. No i co poradzić, że Stanecka umie w takie historie. Pisze sprawnie, zajmująco, świetnie dialoguje, nie wstydzi się uczuć, a na koniec wzrusza do łez. Kto nie próbował uspokoić mojej rozszlochanej 10-latki, ten nie wie jak bardzo.

Historia przenosi czytelników w lata 80., ale autorka nie sili się na stylizację. Żadne tam duże fiaty, mydełka kajtuś czy telewizory rubin. Tu i ówdzie trafi się trzepak albo pisanie tęsknych listów z obozu harcerskiego, ale bardziej o czasie akcji świadczą realia polityczne, na kanwie których Stanecka opowiada o swoim ojcu opozycjoniście - szczerze, ale bez epatowania. Głównym bohaterem jest Drań i to on stoi w centrum wszystkich wydarzeń. 

Co ciekawe autorka nie trzyma się kurczowo realiów historycznych. Skąd w głębokim Peerelu wzięły się psie smaczki i sucha psia karma, pozostanie tajemnicą. To historia w pewien sposób uniwersalna. Z małą Zosią łatwo się utożsamić, Draniuszka łatwo pokochać. Korzystając z ciepłej, bliskiej zwierzo-ludzkiej relacji, która emanuje z kart książki, Stanecka, jak w "Lotcie", przemyca trochę praktycznych rad dotyczących właściwego dbania o psy, ze szczególnym uwzględnieniem jamników.

Za szatą graficzną książki znów stoi niezrównana Marianna Sztyma. Warto podarować sobie przyjemność przyjrzenia się dłużej tym ilustracjom. Narysowane cienkim ołówkiem i szaro-brązowymi kredkami, klimatem jak żywo przypominają broszurowe wydania, na niskiej jakości papierze, ze schyłkowej komuny. W roli głównej ufne oczy Draniuszka. Tego widoku nie da się zapomnieć.


 

8/28/2022

Skąd i dokąd

 

Skąd i dokąd, Romana Romanyszyn & Andrij Łesiw, tł. Michał Petryk, Wytwórnia 2022.

Ukraiński duet tworzący autorskie studio Agrafka nie jest jeszcze w Polsce szeroko znany. Tymczasem na świecie uchodzą za trendsetterów projektowania książkowego i zdobywają najbardziej prestiżowe nagrody. Ich trzeci tytuł wydany w języku polskim bierze na warsztat ruch
i wszelkie jego przejawy. Poznajcie "Skąd i dokąd".

Biorąc książkę do ręki, mam wrażenie, że jej temat to tylko pretekst. Misternie zaprojektowana opowieść o ruchu niesie nas niepostrzeżenie przez zakamarki historii, przyrody, astronomii i geografii. Dzieli się setkami informacji: pokazuje sylwetki podróżników, metody przemieszczania, techniki odnajdywania drogi, migrację zwierząt, sposoby transportu, cele podróży. To jednak sam sposób prezentacji sprawia, że od książki nie sposób oderwać oczu. 

Poziomy format od pierwszej strony okładki wprowadza nas w linearny sposób odczytywania treści. Co więcej, w środku napotykamy na wiele linii, które mają za zadanie prowadzić nas na tej drodze. Romanyszyn i Łesiw posługują się nimi, by w natłoku szczegółów nie stracić naszej uwagi. A może to drogowskazy dla głównych bohaterów (retro rowerzysty i współczesnego niby-Tintina) do odnalezienia swojej ścieżki w tej historii? W książce pojawiają się nawiązania do kartografii i szeroko rozumianej semiotyki przestrzeni, jak też ukryte w dynamice rysunków procesy zmian.

Tekst i obraz pozostają ze sobą w stałym dialogu, ale to obraz snuje historię. Nawiązujące do dwudziestowiecznej chronofotografii kadry pogłębiają wrażenie ruchu, jakie tworzą linie, strzałki i smugi. Nakładanie się plam kolorów tworzy zaś iluzję trójwymiaru. Uwagę przykuwa fluorescencyjny pomarańcz. Jednak w całym tym natłoku szczegółów czytelnik nie gubi się, nie traci koncentracji, nie ulega zmęczeniu.

"Skąd i dokąd" to książkowa perełka, dopracowana w szczegółach i dobitnie pokazująca, że ruch jest naturalnym i nieodłącznym przejawem życia na Ziemi. Idealne zespolenie książki artystycznej z profesjonalnym non-fiction.

 


 

 



 



8/11/2022

Przygoda Wielka

 

Przygoda Wielka, Katarzyna Kilczuk, il. Małgorzata Herrera, Dziwimisie 2022.

Piękna okładka o bullerbynowskiej atmosferze, kilkanaście sprawnie napisanych rozdziałów i grupka dziesięcioletnich bohaterów. "Przygoda Wielka" to krótka historia do samodzielnego czytania, ale też odważny głos na trudny temat.

Czas wakacji, wspólne zabawy, rywalizacja, pokonywanie własnych ograniczeń. Kiedy Michał trafia do Przygody Wielkiej na dwumiesięczny pobyt u ciotki, nie jest z tego powodu ani trochę zadowolony. Wyrwany z domu, w którym atmosfera niedopowiedzenia wieszczy poważny kryzys, nie ma ochoty na odkrywanie uroków prowincji. To Bullerbyn ma zdecydowanie gorzki smak i początkowo nic nie zapowiada zmiany na lepsze.

Przygoda Wielka to nieco idylliczna polska wieś, w której dzieci z powodzeniem i bez niczyjej zachęty obchodzą się bez elektroniki. Miejsce gdzie czas się zatrzymał, a poszukiwanie robaków i plucie pestkami ma nadal swój urok. To tu Michał przywozi swoje miejskie zmartwienia, które powoli rozwikłuje dzięki pomocy życzliwej ciotki. Jest tu trochę jak w bajce, i mimo że na życzliwość miejscowych Michał musi zapracować, można mieć pewność, że ostatecznie wszystko skończy się pomyślnie. 

Autorka tworzy świat przedstawiony, w który z powodzeniem może zaimplikować trudny temat, bez obaw o konsekwencje. I tak też robi. To chyba pierwszy raz, kiedy w literaturze dla młodszych czytelników spotykam się z problemem straty i jej trudnych rodzinnych konsekwencji. Pokazany z szacunkiem i delikatnością problem, koncentruje się na emocjach rodzeństwa i trochę daje prztyczka w nos rodzicom, którzy starają zamieść go pod dywan.

Katarzyna Kilczuk pisze o dziesięciolatkach dla dziesięciolatków, tak jak one same chciałyby siebie widzieć. Poza szczerymi, otwartymi relacjami typowymi dla wczesnodziecięcych znajomości, Michała i jego nowo poznanych przyjaciół łączy typowo nastoletnia nić porozumienia, która wymaga większej samorefleksji, ale jest też bardziej misterna, ulotna i zdradliwa.

Okazuje się, że przygoda nie musi być wielka przez duże W, żeby była ekscytująca, pouczająca i niezapomniana.



7/23/2022

Na jagody

 

Na jagody, Maria Konopnicka, il. Katarzyna Minasowicz, Kropka 2022.

Hasztag na ostatniej stronie okładki nowego wydania "Na jagody" zachęca: odkurzmy Konopnicką. Kropka znana jest z tego, że bywa wydawniczym ryzykantem. Tekst sprzed ponad wieku i artystyczna, odświeżona szata graficzna. "Na jagody" jako coffee table book czy książka dla dzieci?

Czerwiec. Rok Marii Konopnickiej w pełni. W Marginesach ukazuje się "Samotnica" Karoliny Dzimiry-Zarzyckiej, opowieść o długoletniej towarzyszce życia pisarki, w Kropce zaś "Na jagody". Bookstagram przyjmuje wiadomość o reedycji bardzo ciepło. Pojawiają się pełne emocji wspomnienia ikonicznych wydań poematu z ilustracjami Fijałkowskiej i Stylo-Ginter. Nowa edycja wzbudza zaciekawienie. Chcemy wrócić do czasów dzieciństwa. Po nowemu? Czemu nie. 

Wygodny pionowy format, szlachetny, kremowy papier, wyklejka w kolorze grzbietu i oszczędne, eleganckie, nastrojowe ilustracje. Odpowiednia ilość tekstu na stronie - kartki przekładamy na tyle często, że rysunki dają radę snuć własną opowieść. Sam wiersz nie przeszedł jednak edytorskiego liftingu. Pamięta jeszcze stare normy ortograficzne i gramatyczne. Konopnicka pisze poetycko, kunsztownie, z ogromną swobodą. Dobrze się ją czyta na głos, ale czy z dziećmi?

"Na jagody", z braku młodszego audytorium, wzięłam na warsztat z moją 10-letnią córką. Wygląda jednak na to, że wstrzeliłam się idealnie, bo podczas głośnego czytania, nie zabrakło jej koncentracji, a wplatane co jakiś czas lakoniczne komentarze wystarczyły, żeby zrozumiała historię i zachwyciła się nieznaną dotąd opowieścią. To jednak jednostka raczej nietypowa, która z przyjemnością słucha Nesbit, Travers i Makuszyńskiego. Czy młodsi dadzą radę? Może być trudno.

Katarzyna Minasowicz dała książce nowe życie i nawet jeżeli nie zakróluje ona z powrotem na dziecięcych półkach, uwspółcześniona szata graficzna pozwoli odczytać ją na nowo, może nieco mniej infantylnie niż dotychczas. Zwłaszcza że "Na jagody" niesie za sobą ciekawą historię ze skandynawską genealogią w tle. Kto pamięta, że pierwsze wydania przez kilkadziesiąt lat ukazywały się z rysunkami ikony szwedzkiej literatury Elsy Beskow, a Maria Konopnicka jest autorką genialnej adaptacji napisanej przez Beskow historii? 

Jeśli kochacie piękne książki, sięgnijcie po "leśną książeczkę" Konopnickiej choćby we fragmentach. Jakkolwiek idylliczna i niedzisiejsza to historia, poezja ma powiew artyzmu, którego próżno szukać gdzie indziej.