Lotta
Lotta, czyli jak wychować ludzkie stado, Zofia Stanecka, il. Marianna Sztyma, Wydawnictwo Kropka 2021.
Kiedy Zofia Stanecka bierze się za psi temat to musi być dobrze. Testowaliśmy jej zmysł obserwacji w "Basi i pogodzie pod psem", teraz przyszła kolej na "Lottę". I chociaż to typowo psiofilska pozycja, ciepły nastrój i niespieszna fabuła mogą zjednać jej fanów nie tylko wśród psiarzy.
Gdyby nie to, że od roku jestem dumną / wycieńczoną / włączoną do stada / okręconą wokół łapy (nic nie skreślać) posiadaczką psa, na pewno nie byłabym w stanie uwierzyć, że ta książka to niemal dokument na faktach. Co ciekawe, tytułowa Lotta jest autentyczną psicą autorki, a jej zdjęcia można bez problemu obejrzeć na instagramowym koncie Zofii Staneckiej. Pomysł na fabułę polegał na tym, żeby główną bohaterkę osadzić w fikcyjnej rodzinie i na tym tle pokazać jej życie, takie jakim ono było przez ostatnich dziesięć lat. Jeśli ktoś zechce zauważyć, że Lotta nie jest absolwentką z wyróżnieniem szkoły psiej tresury, będzie miał absolutną rację. Pies jest psi, rodzina niedoskonała jak większość rozkochanych w swoich czworonogach ludzkich stad, a książka życiowa. Charakterem przypomina trochę "Pamiętnik grzecznego psa" Terechowicz i Cesarza, tyle tylko, że narracja, wprawdzie pierwszoosobowa, ale prowadzona jest z perspektywy dziewczynki, a nie zwierzaka. Ta życiowość fabuły sprawiła, że w trakcie głośnego czytania cała rodzina nadstawiała ucha, żeby wychwycić jak najwięcej smaczków z życia niesfornej Principiessy. Stanecka pisze żywo, trafnie puentuje i nie stara się ułagadzać. Po tej książce można wyleczyć się z psa, ale można też na niego zachorować.
Poręczne wydanie z wysmakowaną wyklejką i czytelnym layoutem znakomicie dopełniają rysunki Marianny Sztymy, która, jako że sama psiarą jest, niezwykle trafnie przedstawia psio-ludzkie relacje. Lotta urzeka subtelnością, emocje przekazuje całą sobą. Kolorowe rysunki właśnie po to są, żeby pokazać te emocje, te elektryzujące bycie razem w różnych sytuacjach. Obok proste, komiksowe szkice Lotty otoczone wianuszkiem psich rozważań. Pojawiają się co kilkanaście stron, co kilkanaście stron jest Wigilia, tzn. psica może przemówić ludzkim głosem.
"Lotta" to książka, która bardzo przypadła mi do gustu, zresztą nie tylko mnie, bo nawet domowe nastolatki prosiły o więcej czytania. Po pierwsze dlatego, że po stertach poradników i opisów idealnych psów, wreszcie przeczytałam gdzieś, że z nieidealnym psem też można być szczęśliwym. Po drugie, bo wielbię pisanie Staneckiej i mogłabym ją czytać niemal bez przerwy.
0 Komentarze:
Prześlij komentarz