5/01/2016

Tu dziecko, a tam my?



28 kwietnia 2016 r.
Dyskusja o współczesnej polskiej książce dla dzieci
Zachęta Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa 


Przez niemal trzy miesiące w warszawskiej galerii Zachęta można było oglądać wystawę poświęconą współczesnej polskiej ilustracji dla dzieci. Co proponuje obecnie książka dziecięca, a nade wszystko książka obrazkowa, można było sprawdzić, korzystając z interaktywnych prezentacji stworzonych z myślą o najmłodszych zwiedzających, biorąc udział w spotkaniach autorskich oraz przeglądając książki, zgromadzone w czytelni. O dużym zainteresowaniu tematem świadczył rozgłos wydarzenia oraz tłumy zwiedzających w każdym niemal wieku.

W ramach podsumowania wystawy w czwartek 28 kwietnia odbyła się dyskusja panelowa "Tu dziecko, a tam my?". W sali multimedialnej Zachęty zgromadziło się kilkadziesiąt osób zainteresowanych szeroko pojętym zagadnieniem projektowania książkowego. Zakres zaproponowanych tematów wyglądał następująco:
  
Jak powinna wyglądać wartościowa książka dla dzieci i jak ją zanieść pod strzechy? Czy „zbyt dużo designu” w publikacjach dla najmłodszych odstrasza rodziców? Jak dzieci reagują na trudniejsze estetycznie ilustracje? W jaki sposób w Polsce promowane są wartościowe książki dla dzieci?

Zebrani na sali profesjonaliści mieli podjąć wyzwanie odpowiedzenia na powyższe problemy, a zgromadzona publiczność podjęcia dyskusji. Dość szybko okazało się, że mimo optymistycznych założeń temat rozmowy powoli zboczył z zagadnienia dobrej książki dla dzieci na zupełnie subiektywne pole gustów  i osobistych preferencji. Dyskusję zdominowała zaś opinia obecnej wśród rozmówców Doroty Jareckiej, która na łamach Gazety Wyborczej wyraziła kilka tygodni wcześniej wątpliwość, czy problemem współczesnej książki nie jest to, że zawiera ona „za dużo designu”. Opinia Jareckiej nadała ton całej dyskusji i mimo dużych starań reszty gości, by zachować merytoryczny ton rozmowy, Beata Jewiarz – moderatorka spotkania – bardzo wyraźnie dała się zelektryzować wątkiem możliwego przesytu książką zbyt ambitną.

Dla przeciwwagi Joanna Olech zwróciła uwagę na stale obecny pierwiastek kiczu, który „ jest przymilny i kokietuje dziecko” z półek supermarketów i lokalnych straganów. To również z jej ust padły chyba najważniejsze słowa w tej dyskusji:


„Nie jest naszym zadaniem promować wypromowane. Naszym zadaniem jest wspierać książkę, która stawia opór”. 


Na szczęście w toku dyskusji padły także stwierdzenia, choć może niezbyt wyraźnie zaakcentowane, że książki, które trzeba wspierać stanowią dość szerokie spektrum wydawnicze, w którym mieszczą się zarówno książki środka jak i książki artystyczne. Klęska urodzaju oznacza przecież możliwość wyboru zgodnie z własnym gustem i preferencjami.

Rozmówcy podjęli też próbę rozważenia sposobów dotarcia do środowisk, dla których dostęp do ambitnej literatury jest o wiele  trudniejszy. Zgodnie z przewidywaniami skupiono się głównie na działalności bibliotek. Zabrakło niestety czasu na rozważania na temat książki wieloadresowej, a zwłaszcza tego jak z książką ambitną dotrzeć do rodziców, pierwszych pośredników między autorem a dzieckiem.

Z kuluarowych rozmów wynikło, że dyskusja pozostawiła pewien niedosyt wśród publiczność, która z uwagi na brak czasu nie miała możliwości przedstawienia własnych argumentów. Osobiście wyszłam z Zachęty z poczuciem otwartych tematów, które domagają się kolejnych  spotkań i okołoksiążkowych inicjatyw promocyjnych, a także z nadzieją, że hasło „za dużo designu”, które mimowolnie stało się etykietą zakończonej już dyskusji w Zachęcie, będzie rodzajem prowokacji, a nie faktycznym postulatem.

Czytaj także

4 komentarze:

  1. O! A ja miałam się dopytywać, czy ktoś był, wysłuchał, dyskutował... bo jakoś cicho-sza się zrobiło po spotkaniu.
    Bardzo dziękuję za relację. A Twoje stanowisko jakie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cicho-sza, bo frekwencja na dyskusji nie była oszołamiająca...
      Moim zdaniem trudno te tematy nawet próbować podsumować w jednej dyskusji, zwłaszcza kwestię popularyzacji wartościowych książek, która wymaga planu i szerszych inicjatyw. Co do designu w książkach, jestem za różnorodnością, niech każdy ma szansę znaleźć coś dla siebie i swojego dziecka. "Za dużo designu" to nie moje hasło.

      Usuń
    2. Różnorodność - tak. Ale oby coś za nią stało, nie tylko szaleństwo twórcze "ja Wam pokażę" ;) Taka moja teoria... Myślałam, że będą tłumy... sama się wybierałam, ale jednak 1,5 godziny w jedną stronę to trochę za długo jak na późno popołudniowe spotkanie... Co do promocji... Dziwi mnie, że ciągle "dyskusje" toczą się właściwie w tym samym gronie - perspektywa wielkiego miasta i "przekonanych". Brak mi jednak wyjścia poza stolicę i konfrontacji z rzeczywistością (bibliotek, szkoły, małych miejscowości...). Poza tym ile osób z dyskutujących mają bezpośredni, stały kontakt z odbiorcą? (pytam, bo nie wiem w końcu kto był)

      Usuń
    3. < Różnorodność - tak. Ale oby coś za nią stało, nie tylko szaleństwo twórcze "ja Wam pokażę" ;)
      Tu jak wiesz nie ma reguły. Mam wrażenie, że książkami w Polsce zbyt często rządzi przypadek i to niezależnie od tego, czy chodzi o bardziej czy mniej artystyczny projekt. Świetne opracowania graficzne marnują się z miernym tekstem i odwrotnie.

      < Brak mi jednak wyjścia poza stolicę i konfrontacji z rzeczywistością (bibliotek, szkoły, małych miejscowości...).
      Mnie również i silnie odczuwam potrzebę skoordynowanych działań, które dotrą z książkami tam, gdzie ich nie ma. Wydaje mi się, że takie działania leżą w interesie zarówno autorów jak i wydawców, o szarym obywatelu nie wspomnę.

      Usuń