11/05/2019

Books, Bücher, Libros, Livres // październik 2019



Scruffle-Nut (Orzeszek)
Corinne Fenton, il. Owen Swan
New Frontier Publishing, 32 s.
wiek odbiorcy: 3+


Gdy tylko zimowe liście ruszą w swój wirujący taniec, wokół mnie pojawia się cień pamięci i szepcze o tym co minęło...


















The Crayons’ Christmas (Boże Narodzenie u Kredek)
Drew Daywalt, il. Oliver Jeffers
HarperCollinsChildren'sBooks, 32 s.
wiek odbiorcy: 3+

Najnowsza książka autorstwa duetu Drew Daywalta i Olivera Jeffersa z jak dotąd niewydanej w Polsce serii o Kredkach.

Nadszedł wreszcie czas pisania listów do św. Mikołaja, ale nawet Kredki wiedzą, że najlepsze prezenty to te, które samemu się daje. W tej wyjątkowej książce czytelnicy dołączają do Duncana, Kredek i ich rodzin, żeby wspólnie przeżyć czas Bożego Narodzenia. Listy, które można wyciągnąć z koperty i przeczytać, trójwymiarowe ozdoby, plakat i wyskakująca ze środka choinka będą idealnym prezentem dla wszystkich fanów książek o Kredkach ("The Day the Crayons Quit" i "The Day the Crayons Came Home").

małoczcionkowa recenzja: The Day the Crayons Quit




The Ancient World in 100 Words (Antyk w 100 słowach)
Clive Gifford, il. Gosia Herba
Words & Pictures, 112 s.
wiek odbiorcy: 7+


Sto starannie wyselekcjonowanych haseł, każde wyjaśnione w zaledwie 100 słowach. Szybki i zabawny wgląd w postacie, wydarzenia i wynalazki starożytnego świata. Zebrane w jednym miejscu informacje o Egipcjanach, Fenicjanach, Minojczykach, Grekach i Rzymianach stanowią łatwy sposób na zdobycie ogólnej wiedzy na dany temat, a także pobudzają do dyskusji i prowokują do myślenia czytelników w każdym wieku. Do czego służyły piramidy? Jakie strategie walki preferowali Rzymianie? Które greckie wynalazki są nadal w użyciu? Każde hasło ożywa dzięki angażującym ilustracjom i absorbującemu tekstowi. Z pewnością poruszą wyobraźnię początkujących historyków.






The House Full of Stuff (Dom pełen rzeczy)
Emily Rand
Tate Publishing, 32 s.


Pan McDuff mieszka w domu pełnym szpargałów. Uwielbia kolekcjonować wszystko co znajdzie. Uważa, że któregoś dnia jego znaleziska na pewno mu się przydadzą. Sąsiedzi są jednak innego zdania. Nazywają je śmieciami! Swoje domy utrzymują w nienagannym porządku, a mijając pana McDuffa nawet nie mówią dzień dobry. Wszyscy oprócz Mo. Czy Mo i pan McDuff zdołają przekonać resztę dzielnicy, że jego rzeczy naprawdę są przydatne, a ponowne użycie i naprawa są często lepsze niż wyrzucanie?












The Little Island (Mała wyspa)
Smriti Prasadam-Halls, il. Robert Starling
Andersen Press, 32 s.
wiek odbiorcy: 4+


Okrzyknięta pierwszym picturebookiem o brexicie "Mała wyspa" to historia farmy, na której wszystkie zwierzęta żyły ze sobą w przyjaźni. Wspólnie opiekowały się gospodarstwem i sobą nawzajem. Nie było może idealnie (wśród zwierząt rzadko tak bywa), ale były zadowolone. Aż do czasu gdy gęsi zaczęły plotkować. A potem opracowały plan opuszczenia farmy. Czy życie będzie odtąd idealne?

Mocna, współczesna bajka opowiedziana z humorem, ciepłem a przede wszystkim z nadzieją. Historia o budowaniu mostów a nie barier, szacunku a nie pielęgnowaniu urazy, nawiązywaniu przyjaźni, a nie budzeniu strachu.






The House of Madame M (Dom madam M.)
Clotilde Perrin
Gecko Press, 10 s.
wiek odbiorcy: 5+


Zgubiłeś się? Wejdź! Masz szczęście. W tej chwili nikogo tu nie ma. Ciii... Bądź tak cicho, jak tylko możesz i poruszaj się bardzo, bardzo ostrożnie!

W "Domu madam M." zwiedzamy dziwną przestrzeń: korytarz, salon, kuchnię, łazienkę i sypialnię. Każdy pokój jest pełen niespodzianek, tak aby nawet najodważniejsi poczuli się nieswojo. Czy jesteśmy w domu ogrów? Wiedźmy? Czy czegoś jeszcze innego?

Co się czai w szafie, co za drzwiami, co się schowało pod meblami? Poczuj dreszczyk emocji, odchylając klapki w tej pełnej humoru i detali wielkoformatowej książce dla czytelników w każdym wieku.




 Zamieszczone opisy książek oraz zdjęcia pochodzą z materiałów wydawców. 
   Tłumaczenie: Mała czcionka.

10/30/2019

Pomylony narzeczony


Pomylony narzeczony, Marcin Szczygielski, il. Magda Wosik, Bajka 2019.

Marcin Szczygielski w poprzednich tomach serii o Mai wykorzystał już wszystkie dostępne pory roku. Było deszczowe lato, śnieżna zima, wietrzna wiosna i mglista jesień.  Tym razem autor funduje bohaterom upalny grudzień. Znać, że klimatyczne anomalie sięgają już nawet powieściowych kart.

Po przeczytaniu piątego tomu serii szczerze przyznam, że rozwiązanie zagadki praprababki Niny przestało mnie już interesować. Zresztą odnoszę wrażenie, że dawno temu przestało również interesować samego autora.  Wprawdzie "Pomylony narzeczony" odkrywa dodatkową kartę, ale nadal nie wyciąga asa z rękawa. Można nawet powiedzieć, że w tej części bohaterowie, a wraz z nimi i my, wybitnie kręcą się w miejscu. A że zakręcony świat Ciabci, Mai i Monterowej ma w sobie naprawdę wiele uroku i inteligentnie poprowadzonej intrygi, po prostu dobrze spędza się tam czas.

"Supeł na przędzy, z której tkany jest dywan historii" okazuje się całkiem nieźle zaplątany i to prawdopodobnie przez samą Maję. Pętla czasu w którą przez przypadek wpada pomylony narzeczony i ginie tam na dobre, odwleczone w czasie zaręczyny, porwanie bliskich Mai i wynikające z tego wszystkiego problemy z pogodą to tylko czubek góry lodowej. Mimo złamania przez Maję klątwy (patrz poprzedni tom historii pt. "Bez piątej klepki"), nie wszystko idzie zgodnie z planem. Maja dowiaduje się, że to wcale nie ona jest najpotężniejszą czarownicą i zaczyna mieć podejrzenie, że blokada czarów, która dotkliwie uprzykrza wszystkim życie, może mieć źródło w jej własnej rodzinie. Ostatecznie zamiast odnaleźć zaginionego męża Niny, gubimy pomylonego Dębomiła i chyba nikt już nie ma wątpliwości, że szósty tom to tylko kwestia czasu. Czy ostatni? Szczerze wątpię.

Po słabej "Bez piątej klepki", "Pomylony narzeczony" oznacza powrót dobrej formy  u autora. Wprawdzie tym razem Szczygielski znowu robi wycieczki polityczne, ale nie są już tak irytująco nachalne jak w czwartym tomie serii. Za to z upodobaniem nawiązuje do słowiańskiej mitologii, co wyjątkowo fajnie wypada w kontekście bardzo współczesnej bohaterki i czarodziejskiego anturażu w jakim rozgrywa się historia. "Pomylony narzeczony" nie dość, że dobrze wyważa proporcję między realnością a magią, to jeszcze raczy czytelników intrygą, która nie zdradza zbyt wiele a jednocześnie stale trzyma w napięciu. To zresztą dość znamienne dla powieści Szczygielskiego, że konflikt zewnętrzny (niezależny od bohatera) i wewnętrzny (związany z nim bezpośrednio) właściwie się uzupełniają.


 recenzje poprzednich tomów:
- Czarownica piętro niżej
- Tuczarnia motyli
- Klątwa dziewiątych urodzin

10/21/2019

Sto porad dla nieśmiałych / Sto porad dla kłamczuchów


Sto porad dla nieśmiałych / Sto porad dla kłamczuchów, Eva Susso, il. Benjamin Chaud, Zakamarki 2018/2019.

Francuska burżuazja znalazła swoje miejsce we współczesnej literaturze dziecięcej. Pomysł to zgoła osobliwy, acz jak się okazuje nader chwytliwy. Szwedka Eva Susso z podziwu godną swobodą odtworzyła atmosferę paryskiej kamienicy i jej sympatycznych choć nieco zmanierowanych mieszkańców. Seria dla początkujących czytelników na miarę Lassego i Mai, zabawnie zilustrowana przez niezrównanego Benjamina Chauda.

Wykwintne posiłki, nienaganne maniery, przepych wystroju wnętrz i zapierający dech widok na paryską starówkę to dla Rolfa codzienność. Dla czytelników szwedzkiej literatury raczej odmiana po zabałaganionych pokojach z książek Piji Lindenbaum, nieobecnych rodzicach u Ingelin Angerborg czy nieskrępowanej swobodzie bohaterów Ellen Karlsson. Mieszkanie wysprzątane na wysoki połysk przez nienaganną pokojówkę Madame Marie, opiekuńcza matka, ojciec z zawsze otwartym portfelem, nieco irytująca siostra i ekscentryczna babcia z Alzheimerem oraz pies - czego chcieć więcej do szczęścia?

Eva Susso do tego mieszczańskiego anturażu wnosi na szczęście coś więcej ponad pochwałę ustabilizowanego życia. Rolfowi trochę brakuje do ideału, co średnio skutecznie nadrabia czytaniem porad dla nieśmiałych tudzież dla kłamczuchów. W powietrzu wisi bowiem mały mezalians. Ofelia, córka lokalnego sklepikarza, jest niemal na wyciągnięcie ręki, ale co z tego, gdy Rolfowi brak odwagi. W przeciwieństwie do niego, urocza babcia Klara nie ma żadnych oporów, by mimo totalnego braku pamięci ogrywać wszystkich w pokera i cieszyć się opinią niezrównanego mistrza. Babcia ma jednak swój pokerowy kapelusz, Rolf po swojej stronie tylko urok osobisty, gorące uczucie oraz kibicujących czytelników.

Dzięki wyjątkowemu przerysowaniu świata przedstawionego wpada się w fabułę "Stu porad" po same uszy i wcale nie chce się stamtąd wychodzić. Paryska wykwintność miło łechce żądzę komfortu, a miłosny wątek jak z powieści Dumas nie pozwala pozostać obojętnym. Benjamin Chaud świetnie wyczuwa paryski klimat. To akurat nie przypadek.




10/08/2019

Ćśśś! Mamy plan / Trochę się zgubiłam / O nie, Dudusiu!


Ćśśś! Mamy plan / Trochę się zgubiłam / O nie, Dudusiu!, Chris Haughton, Dwie Siostry 2019.

Chris Haughton to po Jonie Klassenie kolejny Mistrz Oczu. Czarne, nieregularne źrenice w obowiązkowych białych obwódkach mówią nawet więcej niż oszczędny tekst. Ta biel to zresztą często jedyny biały element na stronie. Koncentruje uwagę, wręcz hipnotyzuje. Nie sposób oprzeć się urokowi gapiących się na nas bohaterów.

Kartonówki Haughtona w dużej mierze działają właśnie obrazem. Prawdopodobnie wystarczy jedno głośne czytanie, by kilkulatek mógł czerpać maksimum radości z samodzielnego kartkowania i śledzenia historii. Mamy tu kontakt z małym teatrem. Czterej panowie, psiak Duduś i mała sowa prowadzą nas do finału książek, skupiając na sobie prawie sto procent naszej uwagi. Dopiero po pewnym czasie, z tła pełnego różnorodnych konturów wyławiamy szczegóły: inne ptaki, skradającego się kota, mamę sowę. Haughton pokazuje tylko to, co chce pokazać. Jego oszczędne dekoracje nie odwracają uwagi od najważniejszego. Jest przy tym dowcipny, przenikliwy i pozwala czytelnikowi uczestniczyć w intrydze niemal na równych prawach z autorem, jednocześnie atrakcyjny finał, pozostawiając do końca wyłącznie do własnej wiadomości.

Mały człowieczek z "Ćśśś! Mamy plan" od pierwszej rozkładówki wydaje się znać rozwiązanie i jako jedyny rozumie, gdzie leży problem. Jesteśmy z nim, podskórnie czując, że kolejne HOP również nie przyniesie spodziewanego rezultatu. Ptak ucieka, grając bohaterom szpetnie na nosie. Każda próba złapania ptaka to mistrzostwo stopniowania napięcia, rozgrywające się aż w trzech scenach, a bliźniaczy tekst towarzyszący każdej próbie intensyfikuje wrażenia ze spodziewanej porażki bohaterów. Uwielbiam rytmiczne "Idziemy powolutku, idziemy po cichutku", które zaproponowała tłumaczka, w zamian za angielskie "tip-toe slowly, tip-toe slowly". Odczuwam pewne rozdwojenie, bo  obraz w "Ćśśś! Mamy plan" jest najbardziej samowystarczalny, przy czym tekst ze wszystkich trzech książek jest równocześnie najbardziej wdzięczny do głośnego czytania. Być może to jednak zaleta świadcząca o uniwersalności tego picturebooka. Uniewersalności, która przekłada się na szerokie spektrum odbiorców twórczości Chrisa Haughtona.

ps. Na trzeciej stronie okładki autor zawsze wieńczy dzieło adekwatnym cytatem z kogoś sławnego. Bezcenne.











10/04/2019

Books, Bücher, Libros, Livres // wrzesień 2019



Small in the City (Mały w mieście)
Sydney Smith
Walker Books, 40 s.
wiek odbiorcy: 4+


Mały człowiek sam w mieście może poczuć się przytłoczony. Ludzie nie zwracają na niego uwagi. Głośne dźwięki wydawane przez syreny i rowerzystów mogą go przerażać. Zatłoczone ulice sprawiają, że jego mózg będzie reagował tak, jakby było w nim za dużo wszystkiego. Ale jeśli wie się, gdzie znaleźć dobre kryjówki, wentylatory, które wydmuchują gorące, pachnące latem powietrze, muzykę do słuchania lub przyjaciół, z którymi może się przywitać, w mieście można poczuć się lepiej. Nasz mały bohater, wie wszystko na temat tego, jak przeżyć w miejskiej dżungli i potrafi udzielić najlepszych rad. Kolejne strony mistrzowskiego opowiadania Sydneya Smitha pozwalają zrozumieć, do kogo adresowane są te rady i prowadzą nas wprost do rozdzierającej serce prawdy.

Sydney Smith to kanadyjskim ilustrator, który w 2018 został zdobywcą prestiżowej nagrody Kate Greenaway Medal.





What's Cooking at 10 Garden Street?: Recipes for Kids from Around the World (Co się gotuje na Ogrodowej 10?: Przepisy dla dzieci z całego świata)
Felicita Sala
Prestel Junior, 48 s.
wiek odbiorcy: 6+

W starej kamienicy na Ogrodowej gotuje się coś pysznego! Pilar miesza gazpacho, monsieur Ping smaży brokuły, Señora Flores przygotowuje garnek fasoli, a Josef i Rafik formują klopsiki. Inni sąsiedzi robią mini tarty, babę ganoush, indyjską zupę dhal i masło orzechowe. Po zakończeniu gotowania wszyscy zbierają się w ogrodzie, aby radować się pysznym posiłkiem i swoim towarzystwem. Każda rozkładówka zawiera przepis z innej tradycji kulinarnej. Potrawy uwielbiane przez dzieci, takie jak guacamole, spaghetti i chleb bananowy, przeplatają się z innymi, zawierającymi mniej znane składniki np. mirin, tahini i kurkumę. Przepisy szczegółowo wyjaśniają jak powstaje każde danie, a towarzyszą im zabawne i pełne szczegółów ilustracje. Kompozycja prostych, świeżych smaków oraz przepisów z całego świata z pewnością zainspiruje początkujących kucharzy, pobudzając apetyty ich bardziej doświadczonych pomocników.






Look, It's Raining (Zobacz! Pada)
Mathieu Pierloot, il. Maria Dek
Princeton Architectural Press
wiek odbiorcy: 3+


Jest niedziela. Camille odrobiła już lekcje i trochę się nudzi. Jej rodzice są zajęci własnymi sprawami. Camille zakłada płaszcz przeciwdeszczowy i wychodzi na zewnątrz, żeby się pobawić. Gdy niespodziewanie słyszy grzmot, z wrażenia aż przechodzi ją dreszcz. Wystawia język, żeby złapać krople deszczu. Smakują jak chmury. Zauważa grupę czerwonych mrówek poruszających się zygzakiem po ścieżce. - Dokąd idziecie? - pyta. - Idziemy na przedstawienie - odpowiadają. Camille wyrusza po przygodę. Chce dowiedzieć się, o czym jest spektakl i poznać zdumiewające piękno, jakie kryje się w obserwowanym z bliska otoczeniu.











 The Fate of Fausto (Los Fausta)
Oliver Jeffers
HarperCollinsChildren'sBooks, 96 s.
wiek odbiorcy: 4+



Wyjątkowa współczesna bajka, światowej sławy mistrza Olivera Jeffersa. 
Był sobie raz człowiek, który wierzył, że jest właścicielem wszystkiego, więc postanowił sprawdzić, co dokładnie do niego należy. „Jesteś mój” - powiedział Fausto do kwiatu, owcy i góry, a one pokłoniły się przed nim. Ale Faustowi to nie wystarczyło. Zdobył łódź i wyruszył na morze… 
Znany na całym świecie twórca, Oliver Jeffers, po raz pierwszy sięga po tradycyjną litografię, łącząc wyjątkową sztukę z silnie oddziałującą prozą.  











The Girl Who Speaks Bear (Dziewczynka, która mówi po niedźwiedziemu)
Sophie Anderson, il. Kathrin Honesta
Usborne Publishing Ltd. 416 s.




Mówią na mnie Niedźwiedzica Janka. I to wcale nie z powodu miejsca, w którym mnie znaleziono - o nim wie tylko kilka osób. Nazywają mnie tak, ponieważ jestem duża i silna. 

Jako dziecko Janka została porzucona w jaskini niedźwiedzia. Od tamtej pory zastanawia się, skąd tak naprawdę pochodzi. Próbuje ignorować dziwne szepty i spojrzenia mieszkańców wioski, żałując jednocześnie, że nie jest tak samo silna w środku jak na zewnątrz. Kiedy los zmusza ją do ucieczki z domu, zaczyna szukać odpowiedzi na pytanie o własną tożsamość. Ta podróż daleko przekracza wszystko, o czym kiedykolwiek marzyła. Droga biegnie od lodowatych rzek po dymiące góry, aż na spotkanie stale powiększającego się grona niezwykłych przyjaciół.




The Smeds and the Smoos (Smedki i Smusie)
Julia Donaldson, il. Axel Scheffler
Alison Green Books, 32 s.
wiek odbiorcy: 2+


Czerwone Smedki nigdy nie łączą się w pary z niebieskimi Smusiami. Kiedy więc młoda Smedka i młody Smuś zakochują się w sobie, ich rodziny zdecydowanie protestują przeciwko temu związkowi. Ale w tej najszczęśliwszej z miłosnych historii, pokój zostaje przywrócony, miłość zwycięża wszystko, a nawet jest czas na uroczyste narodziny wspaniałego fioletowego dziecka! Fantastyczny, rymowany tekst i oszałamiające ilustracje wypełniają tę dosłownie nieziemską książkę!






* Zamieszczone opisy książek oraz zdjęcia pochodzą z materiałów wydawców. 
   Tłumaczenie: Mała czcionka.

9/30/2019

#instant / Yeti, w którego nikt nie wierzył


"W poniedziałek w szkole musiałem pochwalić się chłopakom.
- Słuchajcie! Mam w domu najprawdziwszego yeti!
Prychnęli, parsknęli i zanieśli się śmiechem.
- Brednie!
- Dyrdymały!
- Bzdury! Masze nierówno pod sufitem! Yeti to sobie możesz najwyżej narysować!"


Przez lata rzesze polonistek i polonistów pracowały nad tym, żebyśmy nie umieli pisać książek dla dzieci językiem lekkim i autentycznym. Popularny dopisek "jęz. pot." na marginesie kartki z wypracowaniem był często zapowiedzią obniżonej oceny, a już na pewno przysłowiowym pogrożeniem palcem młodemu ryzykantowi. Grzeczni uczniowie szybko nauczyli się, co w pisaniu jest dozwolone a co kategorycznie nie. I chyba właśnie ci grzeczni zostali autorami książek dla dzieci, a ci niepokorni zajęli się raczej obyczajówką dla dorosłych. Stąd mimo iż polscy autorzy mają często niezłe pomysły na to co i jak dzieciom napisać, górnolotne sformułowania i czający się za rogiem dydaktyzm potrafią zepsuć najlepszy pomysł. Czekam z utęsknieniem, kiedy kopiowanie skandynawskich wzorców przestanie ograniczać się do udanych pomysłów fabularnych, a sięgnie również po prosty język z dziecinnego pokoju.

Yeti, w którego nikt nie wierzył, Asia Olejarczyk, il. Aleksandra Gołębiewska, Ezop 2019.

9/23/2019

Fale


Fale, Aj Dungo, tł. Marcin Wróbel, Marginesy 2019.

Komiksowy dział Wydawnictwa Marginesy ruszył zaledwie pół roku temu, a ciekawe pozycje sypią się jedna za drugą, tworząc już ciekawą i dosyć spójną kolekcję. Odnoszę wrażenie, że wydawca skutecznie zapełnia niezagospodarowaną niszę komiksu środka. Może po niego sięgnąć szerokie grono czytelników, spotykając sztukę o wysokich walorach artystycznych, ale jednocześnie niezastrzeżoną wyłącznie dla komiksowych geeków.

Nie lubię w ten sposób szufladkować książek, ale w przypadku "Fal" mam dojmujące wrażenie, że to komiks bardzo kobiecy a jednocześnie wyraźnie męski. Ze spokojnym sumieniem podsunęłam go więc zarówno synowi, adeptowi surfingu, jak i córce, wrażliwej czytelniczce Charlotte Brontë. Autentyczna historia, która za nim stoi sprawia, że ten mariaż sportu i miłości po prostu świetnie działa.

Aj Dungo stworzył "Fale" jako rodzaj hołdu oddanego swojej zmarłej na nowotwór dziewczynie. Ponad 300 stron powieści graficznej, którą dostajemy do rąk jest opowieścią o ich związku, bardzo trudnym czasie naznaczonym zmaganiem z chorobą, krótką historią surfingu, ze szczególnym uwzględnieniem Duke'a Kahanamoku i Toma Blake'a - ikon tej dyscypliny, ale po wszystkim zostaje z czytelnikiem wrażenie, że to komis przede wszystkim o nieuchronności i zmienności ludzkich losów. Tytułowe fale mają swoje przełożenie zarówno na zagmatwane losy protoplastów surfingu, remisje i nawroty choroby Kristen, ale również nielinearną strukturę powieści. Aj Dungo ma swój niewątpliwy zamysł w miotaniu czytelnikiem między różnymi osiami czasu. Dziesięć lat poszatkowane i poprzestawiane wzmaga emocjonalną huśtawkę. Grzbiet i dolina, przypływ i odpływ.

Pewien dualizm da się również zauważyć w warstwie graficznej komiksu. Brązowe i malachitowe rozdziały przeplatają się, zaznaczając granicę między historią i współczesnością. Aj Dungo śmiało sięga również po technikę stosowaną w mandze. Żeby podkreślić zmiany zachodzące w Kristen pod wpływem choroby, rysuje ją z jasnymi lub ciemnymi włosami.  Dziewczyna jest dla czytelnika praktycznie nierozpoznawalna, jednak ładunek emocjonalny jaki niesie ze sobą to zróżnicowanie jest właściwie nie do przecenienia. 

"Fale" to powieść niezwykle wnikliwa i mimo swej objętości doskonale trzymająca w napięciu. Surfing staje się w niej naturalnym spoiwem, środowiskiem, w którym skomplikowana relacja obojga młodych bohaterów rodzi się, rozkwita i umiera. Aj Dungo w naturalny sposób zestawia swoją historię, historię surfingu i wszechobecny wodny ekosystem. W tej pięknie skomponowanej całości strata zostaje przekuta w nadzieję, a śmierć w odrodzenie.










9/18/2019

Ciało. Ty i miliardy twoich mieszkańców



Ciało. Ty i miliardy twoich mieszkańców, Jan Paul Schutten, il. Floor Rieder, tł. Małgorzata Diederen-Woźniak i Iwona Mączka, Wydawnictwo Format 2019.

Ostatnio więcej grzebię w popularnonaukowych pozycjach dla dzieci. Wreszcie doczekałam się w domu przychylnego testera w postaci Najmłodszej, więc z radością korzystam. 

Letnim hitem okazało się "Na dworze" od Dwóch Sióstr, regularnie wracaliśmy też do "Małych atlasów" Pawlaków, aktualnie niestrudzenie brniemy przez "Balticarium". "Ciało" Jana Paula Schuttena spotkało się z ciepłym przyjęciem 7-latki, choć nie przeczytałyśmy go w całości. Zwłaszcza rozdział o prawidłowej pozycji do robienia kupy i inne zagadnienia dotyczące wędrówki jedzenia przez brzuch wzbudziły duże zainteresowanie.  Do lektury całej książki, wrócimy pewnie za rok lub dwa, bo mimo że autor po mistrzowsku przechodzi od konkretu do abstraktu, niektóre konkrety wymagają jeszcze silniejszego osadzenia w wyobraźni pierwszoklasistki.

Schutten ma w ręku ogromny atut: nie jest naukowcem, jest autorem książek dla dzieci. Dzięki temu informacje, które zamieszcza w książce sprawiają wrażenie przepracowanych, podanych w ciekawych kontekstach i skojarzeniach. Ponadto, mimo dość gęstego podziału na rozdziały i podrozdziały (te zwłaszcza opatrzone chwytliwymi tytułami), całość dobrze się czyta ciągiem. Nie sposób przecenić tu wprawnego przekładu. "Ciało", mimo nagromadzenia specyficznej naukowej terminologii, naprawdę brzmi lekko i przyswajalnie.

Co ciekawe, odkrywam w tej książce dysonans między jej przystępną treścią a bardzo eleganckim i budzącym respekt projektem wizualnym. Ryciny wykonane przez Floor Rieder wprawdzie tylko na pierwszy rzut oka są poważne, a po bliższym poznaniu okazują się dowcipne i stworzone z dystansem, ale już choćby grzbiet pokryty imitującą tkaninę okładziną z wybitymi na niej złotymi literami, mówi: "jestem książką z wyższej półki". W sumie czytelnik może się poczuć wystrychnięty na dudka albo w bardziej optymistycznej wersji nobilitowany do rangi znawcy tematu, naukowca sięgającego po specjalistyczną literaturę. Ale o tym dowie się dopiero po przeczytaniu "Ciała".

Są takie książki non-fiction dla dzieci, które tworzą prawdziwą barierę: krzyczą kolorami, rozrzucając tekst w nieharmonijny sposób po stronie, posługują się hermetycznym językiem albo nadmiernie infantylizują. "Ciało" na szczęście tylko straszy. Jest ciekawsze od podręcznika do przyrody i z pewnością lepiej niż podręcznik pozwala zapamiętać informacje. A że przy okazji można się pośmiać, to dodatkowy atut. Więcej o endorfinach na stronie 123. ;)