4/13/2022

Jasny gwint

 

Jasny gwint, Marcin Szczygielski, il. Magda Wosik, Bajka 2022.

Chciałoby się powiedzieć: nareszcie ostatni tom Majki. Wszak od premiery "Czarownicy piętro niżej", czyli pierwszej części warszawsko-szczecińskiej serii, minęło właśnie dziewięć lat. To dużo jak na powieść dla młodszych szkolniaków, które przez ten czas zdążyły już niepostrzeżenie wkroczyć w dorosłość. A mimo to z Mają, ciabcią i resztą magicznej hałastry żegnać się wcale nie jest tak łatwo.

Szczygielski w siódmym tomie może wreszcie odkryć wszystkie karty, a czytelnicy bez cienia podejrzliwości mogą krzyknąć: sprawdzam! Na rozwiązanie misternie uplecionej intrygi czekaliśmy już od kilku tomów, wciąż łudząc się, że tym razem wreszcie poznamy prawdę. Złamanie klątwy dziewiątych urodzin doprowadziło wprawdzie do rozwiązania zagadki zaginionego rozumu Niny, ale dopiero w "Jasnym gwincie" Majka łapie oczko w kobiercu czasu, uwalnia ciotki zakleszczone w przeszłości i odnajduje zaginionego męża Niny.

Kiedy już stajemy oko w oko z rozwiązaną zagadką, nie pierwszy raz pojawia się zaskakująca konstatacja, że w tej serii przecież nie o samą tajemnicę chodzi, lecz raczej o sposób jej odkrywania. Recepcja narracji prowadzi nas przez zakamarki podróży w czasie i przestrzeni, które generują wciąż nowe, nawarstwiające się zapętlenia i zmiany. W "Jasnym gwincie" jest ich tak dużo, że pod koniec książki sama Majka traci orientację, a co dopiero czytelnik. Ale to właśnie czytelnik musi najpierw przeanalizować bieg zdarzeń, a potem całą intrygę spiąć w całość tak, żeby cieszyć się finałem.

Wygląda na to, że autor podarował nam serię, którą z powodzeniem można czytać wielokrotnie, wciąż odkrywając smaczki świata przedstawionego, ale też pozwalającą podjąć kolejną próbę rozpracowania skomplikowanej intrygi. Oglądamy Warszawę owładniętą ideą chorej dyktatury, zaglądamy do średniowiecznego Szczecina, jedziemy windą z Marleną Dietrich, czekamy w napięciu na relację live z trzęsienia ziemi, ale dopiero w kontekście podróży czasoprzestrzennej, która tak naprawdę zaczyna się już w pierwszym tomie, możemy docenić wszystkie niuanse powieści. Przyjemność z lektury wynika nie z samej kulminacji głównego wątku, ale z zachwytu nad misterną konstrukcją całej serii oraz z radości obcowania z bohaterami.

Szczygielski nie byłby sobą, gdyby nie zostawił otwartej furtki do kolejnych przygód Mai. Jeśli powstaną, sięgnę z przyjemnością. Podobnie towarzysząca mi w lekturze rówieśniczka głównej bohaterki.

recenzje poprzednich tomów:
- Czarownica piętro niżej
- Tuczarnia motyli
- Klątwa dziewiątych urodzin
- Pomylony narzeczony
- Co jedzą czarownice?

 

Czytaj także

2 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że jeszcze będą następne tomy. Mam 40 lat i nie byłam w stanie oderwać się od ani jednej z przygód Mai. Za każdym razem czekałam z utęsknieniem na kolejny tom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święta racja! Trudno się rozstać. :)

      Usuń