A ja nie chcę być księżniczką
A ja nie chcę być księżniczką
Grzegorz Kasdepke
il. Emilia Dziubak
Nasza Księgarnia 2015
Czytający Małą czcionkę regularnie wiedzą, że do świeżych tytułów zwykle podchodzę nieufnie. I tym razem, mimo że Emilię Dziubak lubię i cenię, nowość Grzegorza Kasdepke, po przelotnym zerknięciu na okładkę, napełniała mnie niepewnością. Liternictwo tytułu od razu wydało mi się niepotrzebnie wyszukane. Powykręcane znaki odwracają uwagę od pełnej detali ilustracji. Bałam się, co znajdę w środku. Na szczęście okazało się, że nie taki diabeł straszny. To koniec graficznych eksperymentów. Z miejsca jednak ostrzegam, że również format zaskakuje. Standardowa półka nie pomieści dużego formatu. Wielkością plasuje się pomiędzy "Mamą Mu" a "Mapami", obok "Jasia Ciekawskiego".
Marysia nie chce być księżniczką, chce być smokiem. Wokół smoczego motywu osnuta jest historia kilkudniowej zabawy, która angażuje całą rodzinę i okazuje się być ciekawym eksperymentem udowadniającym, że w zabawie wszystko może się zdarzyć, a czym jest bardziej nietypowo, tym jest ciekawiej. Grzegorz Kasdepke zaskoczył mnie i było to zaskoczenie pozytywne, zwłaszcza że cały czas mam w pamięci lekturę jego "Potwora". "A ja nie chcę być księżniczką" jest książką dowcipną i z gruntu "niekasdepkową", co poczytuję jej na plus. I mimo że ta zmiana nie jest tak świeża jakby się tego chciało, a miejscami pachnie odrobinę zakamarkową Piją Lindenbaum, jestem to w stanie autorowi wybaczyć. Nie chodzi mi tu wyłącznie o proste skojarzenie z "Filipem i mamą, która zapomniała", choć jednocześnie nie mogę oprzeć się wrażeniu, że zwłaszcza ilustracja kuchenna jest bardzo podobna.
"Filip i mama, która zapomniała" |
Kasdepke wyraźnie chce odciąć się od częstego wśród polskich pisarzy dydaktyzmu, chociaż "A ja nie chcę być księżniczką", z pewnością nie jest też pozycją antypedagogiczną. Dobrze nastraja pozytywny wizerunek rodziny, w którym każda z postaci ma jakieś cechy charakteru budzące sympatię. Najmniej pogodnie prezentuje się główna bohaterka - smoczyca ewidentnie nie tylko z wyglądu.
Też zauważyłam podobieństwa z "Filipem i mamą...". A "Straszny sen słonia" też przez Dziubak zilustrowany, przypomniał o Pomelo :)
OdpowiedzUsuńNiby nie jest tak, jak by się oczekiwało, a zarazem jest: mnie uderzyło, że to kolejna książka, w której babcia jest popsujzabawą, a dziadek jest fajnym gościem.
Nie wiem, czy nazwać to podobieństwo nawiązaniem, inspiracją, a może wzorowaniem... Wolałabym jednak widzieć w polskich książkach jakąś własną wizję, a nie skandynawskie kalki. Może za dużo wymagam.
UsuńNie widziałam tej książki, ale zaczęłam czytać Twój post, zerknęłam na fotografię "kuchennej" ilustracji i od razu "Pija" zapaliło się w głowie...
OdpowiedzUsuńGrzegorzowi Kasdepke mówimy raczej "nie" w naszym domu, więc chyba nie będę miała okazji sprawdzić czy to "inspiracja" szlachetnym wzorcem czy też inne działania...