Ani słowa o Zosi!
Ani słowa o Zosi!
Zuzanna Orlińska
Literatura 2013
Piszę ten tekst już drugi raz, bo pierwszy w całości mi się skasował. Niefart? Niekoniecznie, raczej zbieg okoliczności, ponieważ nie dalej jak dziś w nocy, kiedy odłożyłam komputer po skończeniu pierwszej wersji, przyśnił mi się głos, który wystąpił ze światłą radą: "jeśli ci coś nie wyszło, skasuj i zacznij od nowa". Nie dobrze ze mną, słyszę tajemnicze głosy. Chyba za dużo emocji nagromadziło się we mnie i wokół "Ani słowa o Zosi!", żeby jej podsumowanie wyszło wystarczająco dobrze. Zacznę więc od początku.
Po tym jak kilka miesięcy temu przeczytałyśmy z Najstarszą "Pisklaka", "Ani słowa o Zosi!" wzięłam z półki na pewniaka. Mało tego, najpierw podsunęłam ją Najstarszej, dopiero potem przeczytałam sama. Książka została wiosną tego roku nagrodzona w III edycji Konkursu im. Astrid Lindgren, w kategorii wiekowej 10-14 lat. To dobry rok dla autorki, ponieważ jesienią również "Pisklak" miał swoje pięć minut (Nagroda literacka im. Kornela Makuszyńskiego - wyróżnienie). Cenię sobie Orlińską jako pisarkę, ponieważ "Pisklakiem" udowodniła, że współczesna książka dla młodzieży może być życiowa, a jednocześnie ciepła i poetycka.
Tymczasem kiedy zaczęłam czytać "Ani słowa o Zosi!" okazało się, że moje wyobrażenie legło w gruzach. Zabrakło ilustracji, to jasne, bo wydanie pokonkursowe rządzi się swoimi prawami. Jednak szkoda, bo w "Pisklaku" nastrojowe rysunki Wandy Orlińskiej dodawały klimatu. Po drugie, pierwszoosobowa narracja zrobiła z prozy Orlińskiej typowe czytadło dla nastolatek. I choć z ostatnich zdań książki dowiadujemy się, skąd wzięła się ta konwencja, jednak przez sto kilkadziesiąt stron, nie mamy o tym pojęcia. Na szczęście chyba również sama autorka w obranym stylu nie czuje się komfortowo, bo mniej więcej za połową coś jednak drga i dalej czyta się już dużo lepiej. Pojawia się wątek kryminalno-historyczny, na dalszy plan schodzą małżeńskie problemy rodziców głównej bohaterki - Tosi i wypada na dłuższy czas z fabuły jedna z bohaterek, wyjątkowo irytująca osoba, która wszystko lubi mieć pod kontrolą. Akcja zaczyna się toczyć wartko i odzyskujemy wreszcie starą dobrą Orlińską, mimo że pierwszoosobową.
Niestety nie należy się sugerować, że książka faktycznie jest przeznaczona dla kategorii wiekowej 10-14 lat. Najstarsza, która skończyła niedawno 11, bardzo źle przyjęła szczegóły rodzinnych problemów bohaterki, nie umiejąc ich właściwie zinterpretować. Drobiazgową analizę relacji rodziców Tosi w obliczu rozpadającego się małżeństwa polecałabym raczej 16-latkom niż młodszym.
Na szczęście są i dobre informacje. "Ani słowa o Zosi!" łączy z "Pisklakiem" miła atmosfera polskiej prowincji pokazana z perspektywy Roztocza. Widać wyraźnie, że autorkę, jako warszawiankę z anonimowego tłumu pociągają miejsca, w których ludzie znają się lepiej niż co najwyżej z widzenia. Ja natomiast ciepło przyjęłam wspomnienie o moich podwarszawskich Urlach. Uśmiecham się wirtualnie do autorki, ponieważ Urle to świetne miejsce do osadzenia fabuły młodzieżowej książki, może następnej...?
Gdyby dało się skasować "Ani słowa o Zosi!" i napisać od nowa, namawiałabym do zmiany narracji na trzecioosobową, ale ponieważ się nie da, czekam na następną książkę autorki. Wszyscy uczymy się na błędach.
Hm, ja mam 12 lat, a ostatnio spotkałam się z panią Orlińską na spotkaniu i nam polecała tę książkę
OdpowiedzUsuń