6/10/2020

Piżamorama. Warszawa


Piżamorama. Warszawa, Frederique Bertrand & Michael Leblond, red. Tatiana Audycka-Szatrawska,Wytwórnia 2020.

Ombro cinema, inaczej zwana kinegramem, to stara i bardzo prosta technika animacji wykorzystująca złudzenie optyczne.  Wystarczy kartka oraz folia i już jesteśmy w XIX wieku. No nie do końca. To przecież współczesna Warszawa.

Dotąd z dużym dystansem podchodziłam do francuskiej serii "Piżamorama". Książka zabawka? To nie dla nas. Jak bardzo się myliłam okazało się, kiedy książka znalazła się na naszym stole. Każdy chciał się bawić. Nawet małoczcinkowy ojciec, który chwyta każdą książkę o Warszawie, i tym razem nie został w tyle. Nawet ja, która podobne eksperymenty, kwituję zwykle krótkim: "no i co z tego, że się rusza". Bo ombro cinema w wydaniu "Piżamoramy"nie polega tylko na prostym przełożeniu strony. Ten teatr trzeba tworzyć samemu.

Folia z równo nadrukowanymi paskami działa jak okienko, w którym na zmianę pojawiają się i znikają pewne kolorystyczne i kompozycyjne sekwencje. Dzięki bezwładności wzroku, czyli cesze która sprawia, że jeszcze przez chwilę po odebraniu bodźca widzimy obraz, który wywołał, jesteśmy w stanie połączyć w całość poszczególne obrazy, które powstają podczas przesuwania folii. To my decydujemy, którą część strony wprowadzamy w ruch i od nas zależy na ile precyzyjne będzie złudzenie optyczne, któremu się poddamy.

Francuski duet artystów funduje nam wycieczkę po Warszawie, którą dobrze znamy, niezależnie od tego, czy mieszkamy tu na stałe, czy tylko wpadamy w odwiedziny. Podobno  pracę nad książką poprzedziło kilka dni zwiedzania miasta pod opieką ekipy wydawnictwa Wytwórnia. Bardzo wyraźnie widać, że autorzy zaakcentowali w książce wszystkie turystyczne evergreeny, które powinny się znaleźć w dobrze zaprojektowanym przewodniku-pamiątce ze stolicy. Tak też widzę tę książkę i chciałabym móc ją znaleźć w punktach informacji turystycznej, muzealnych sklepikach i budkach z pamiątkami. Wyraźnie widać też jednak, że i oni mieli swoje ulubione miejsca, które wypadły najatrakcyjniej, np. świetnie zanimowane warszawskie muzeum neonów.

Książkę bardzo silnie cechuje ruch, ale nie koniecznie tylko ten związany z miganiem świateł miasta. Warszawa cała wiruje. W kołach rowerów, pawich ogonach, pierzastych chmurach, wiślanych wirach, czy korku na rondzie de Gaule'a. Nawet Kopernik wrzuca swoje wirujące dwa grosze ze schematem układu słonecznego. Zachwyca mnie główny bohater, jako jedyny spośród wszystkich postaci występujących w książce jest wyraźny. Narysowany dobrze zaostrzonym ołówkiem na kartce z zeszytu w linię wybija się ponad resztę szczegółów. Samotny podróżnik przez sen jak Max z książki Sendaka. I podobnie jak tam, tekst nie zaburza wizualnej uczty, która rozgrywa się na kartach książki. Pozostaje poetyckim komentarzem.




Czytaj także

0 Komentarze:

Prześlij komentarz