1/08/2014

Proszę słonia

Proszę słonia (audiobook)
Ludwik Jerzy Kern
czyta Anna Seniuk
Literówka 2013










Czy ktoś jeszcze dzisiaj pisze takie książki jak Kern? Niespiesznie snujące się, przegadane, napisane piękną polszczyzną, takie retro jak "Wojna domowa" z archiwum telewizji. Ludwik Kern jest gawędziarzem, którego twórczość w dzisiejszych czasach prezentuje się równie dobrze jak czarna płyta we współczesnym mieszkaniu, czy meksykański volkswagen garbus w miejskim korku. Trzeba mieć dużo czasu, żeby delektować się nią w spokoju, łowiąc każde słowo i nie spiesząc się do epilogu. Anna Seniuk wzięła "Proszę słonia" na swój aktorski warsztat właśnie w taki sposób. Czyta pięknie, powoli, wyraźnie - jest absolutnym mistrzem słowa. Pięć i pół godziny nagrania przesłuchaliśmy w samochodzie, oczarowani jej głosem. A przecież nie raz próbowaliśmy czytać "Proszę słonia" na głos i za każdym razem kończyło się na kilku pierwszych rozdziałach.

Najstarsza, która za młodu przyswoiła Kerna pod postacią "Ferdynanda Wspaniałego" i obecnie całe fragmenty cytuje płynnie z pamięci, oraz jej ojciec, również ferdynandolog stosowany, zaczęli doszukiwać się analogii i podobieństw, zgadywać, dopowiadać, czyli zaglądać autorowi pod twórczą podszewkę. Okazuje się, że jest czym się bawić. Kern lubi pewne smaczki, które z upodobaniem powtarza tu i tam, zostawiając nam na pamiątkę swoje "byłem tu".

"Proszę słonia" wbrew pozorom nie jest opowieścią o słoniu spełniającym trzy życzenia. Nikt tu słonia o nic nie prosi, chociaż w sumie i takie sytuacje się zdarzają, na przykład wtedy gdy Pinio chce się przejechać "słonno" i ma nadzieję, że Dominik udzieli mu w tym celu swojego mocnego grzbietu. Tytuł nawiązuje do idącej w zapomnienie formy "proszę taty", "proszę cioci", która obecnie przetrwała już chyba tylko w zwrocie "proszę pani/pana", uparcie zamienianym przez niektórych na "proszę panią/pana". "Proszę słonia" - zwraca się uprzejmie Pinio do swojego porcelanowego przyjaciela i jest w tym naprawdę wiele uroku.

Czytaj także

6 komentarzy:

  1. Kiedy zobaczyłam tytuł Twojego posta, pomyślałam "rety, trzeba natychmiast czytać Kerna!". Potem dojechałam do fragmentu o paru podejściach do lektury i uwiędłam nieco. Audiobook? No nie wiem, trasy robimy raczej krótkie. Czarno to widzę, niestety.
    Natomiast bardzo dobrze pamiętam animowaną wersję tej historii (zresztą jakiś czas temu powtarzaną, bodajże przez Mini Mini). Uważam, że była równie znakomita jak książka (coś tam z dzieciństwa jeszcze pamiętam), a obsada to było doprawdy niepowtarzalne zbiorowisko gwiazd! Nie wiem więc, czy umiałabym przekonać się do Anny Seniuk w roli Słonia - ciągle brzmi gdzieś w moich uszach głos Ludwika Benoit!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak nie wiesz, to sprawdź! :) Pięciominutówka jest do przesłuchania dla nieprzekonanych.
    https://www.youtube.com/watch?v=Ea1QdFoR-FU
    Też bardzo lubimy wersję animowaną. Mamy nawet na dvd jakąś pełnometrażówkę. Kupiłam w zastępstwie nieprzeczytanej książki, żeby młodzieży zapełnić powstałą lukę kulturową.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przesłuchałam. Chyba za często oglądałam bajkę i zbyt często słuchałam L. Benoit:( Ale dla tych, którzy nie są tak spaczeni interpretacyjnie jak ja, będzie z pewnością jak znalazł!

      Usuń
    2. Nic na siłę. Przyzwyczajenie to druga natura człowieka. :)

      Usuń
  3. A "Karampuka" w wersji audio znacie? Barciś, Piazzolla, nawet "opakowanie" przepiękne. Polecamy!
    http://www.buka.com.pl/index.php?s=karta&id=2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie jak dotąd nie. A "Karampuk" w wersji książkowej jest z ilustracjami Stannego. Też kusi.

      Usuń