11/16/2013

Cyryl, gdzie jesteś?

Cyryl, gdzie jesteś?
Wiktor Woroszylski
opracowanie graficzne i il. Bohdan Butenko
Nasza Księgarnia 1985 (wyd. IV)












Dawno nie przeczytałam na raz tylu absurdaliów, co w zeszłym miesiącu. Zaczęło się od "Magicznego domku" Bianki Pitzorno. Wpadł mi w oko letnią porą na stoisku z tanią książką. Miał być na wakacje, ale nie starczyło czasu. Przeczytaliśmy go w październiku, kręcąc głową z niedowierzaniem. Historia rozgrywa się bowiem na drzewie, na którym mieszkają dwie dziewczyny, zwariowany staruszek, czereda zwierząt i czworo niemowląt podrzuconych przez bociany. Drzewo rodzi wszelkie możliwe owoce, dom posiada kanalizację i inne udogodnienia, pies lata i znosi jajka. Wystarczy? Nam tak. Ale atrakcji jest dużo więcej. Warto przeczytać, bo Bianca Pitzorno uważana jest za najpopularniejszą współczesną włoską pisarkę dla dzieci, a swoją twórczość określa intrygującym mianem fantastyki socjologicznej.

Kiedy wydawało mi się, że równie szalonej książki nie ujrzę do czasu premiery kolejnego opowiadania Markusa Majaluomy, okazało się, że Galeria Książki wypuściła nowego Gaimana ("Na szczęście mleko..."). To dopiero karuzela absurdu! Małoczcionkową recenzję będzie można przeczytać w kolejnym numerze Rymsa, także sza! Ani słowa.

Idąc tym tropem wyszperałam w osiedlowej bibliotece jeszcze jeden literacki purnonsens, tym razem z lat 60., "Cyryl, gdzie jesteś?". Za książką kryją się dwie wybitne postacie: Wiktor Woroszylski - autor tekstu i Bohdan Butenko - autor opracowania graficznego i ilustracji. Z wydaniem był podobno spory problem. Raz że nietypowy kwadratowy format, dwa że wąska kolumna, a więc potrzeba dużo deficytowego papieru. Dzięki Bogu Butenko nie oparł się naciskom organów decyzyjnych i książka trafiła do naszych rąk właśnie w tym nieekonomicznym, artystycznym formacie. Niestety po latach ktoś zaeksperymentował i wydał "Cyryla" w koszmarnej, niebutenkowej oprawie graficznej, ale litościwie spuśćmy na to zasłonę milczenia. 

Mój "Cyryl" to prawdziwy majstersztyk. Nadal nie mogę oprzeć się wrażeniu, że tekst i ilustracje wyszły spod jednej ręki, bo tworzą naprawdę wyjątkowo spójne dzieło. Woroszylski wodzi czytelnika za nos, przeplata wątki, zmienia bieg wydarzeń sprzed kilkudziesięciu stron, tworzy postacie karykaturalne o bardzo wyraźnych cechach wyróżniających. Butenko bezbłędnie podąża jego tropem. Korzysta z różnorodnych zabiegów, aby wyodrębnić przeplatające się wątki. Bierze na tapetę kolor, krój i wielkość czcionki, stosuje pismo odręczne, wprowadza elementy graficzne w ramach kolumny, a czasem rozwija je na bardzo szerokim marginesie zewnętrznym. Jest nieprzewidywalny, podobnie jak autor. Ilustracje operujące tylko na pierwszym planie, są stworzone dziecięcą kreską, ale z właściwym dla zawodowca przymrużeniem oka. Cała książka to wielkie graficzne przedsięwzięcie, w którym każdy element jest zaplanowany z równą starannością.

Zagmatwana, absurdalna fabuła świetnie funkcjonuje właśnie dzięki przemyślanemu projektowi graficznemu. Kryminalna intryga w kilku odsłonach toczy się wartko i potrzeba dużo skupienia, żeby nadążyć za bohaterami, a drugie tyle żeby docenić wszystkie subtelności. W Sieci natknęłam się nawet na opinię, że lektura "Cyryla" to męka i nie powinno się tym katować dzieci. Z pewnością może tak być, jeśli Woroszylskiego obedrze się z Butenki i nie zaproponuje nic w zamian. Ja na szczęście miałam przyjemność smakować pracę obu panów jednocześnie. Czego wszystkim również życzę!






Czytaj także

7 komentarzy:

  1. Od pewnego czasu pracowicie gromadzę książki napisane i zilustrowane (rzadziej) lub tylko zilustrowane (rety, ile tego jest!) przez pana Butenkę. W pełni się zgadzam, że obdarcie tych zilustrowanych z Butenki, odbiera im co najmniej połowę atrakcyjności.
    "Cyryla" akurat nie mamy, ale mamy książkę tego samego duetu, wydaną w tej samej, zdaje się, formie i kształcie - "Mniejszy szuka dużego". Rewelacja!
    Śmiem też twierdzić, że sporą część fabuły poszczególnych książek ilustrowanych przez pana Butenko, po latach pamięta się tylko dzięki skojarzeniom z genialnymi ilustracjami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, Butenkę można zbierać w nieskończoność, tyle tego jest!
      Po cichu liczę, że któryś wydawca przypomni sobie o "Cyrylu" i postara się o wznowienie.

      Usuń
  2. Aż pisnęłam z zachwytu, że piszesz o Cyrylu! Witam w fanklubie :) Właśnie tego wydania! Mistrzostwo świata. Na tyle, że koleżanka z Berlina tłumaczyła raz Cyryla na niemiecki i czytała je dzieciom w lokalnej księgarni pokazując właśnie ilustracje Butenki. Swoją drogą, niemieckie wydanie - koszmarne! Na studiach poważyłam się stworzyć nawet o Cyrylu interaktywną grę dla najmłodszych.

    Śmiem twierdzić, że wydanie Cyryla bez ilustracji Butenki to jak wydanie tylko połowy książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie. :) A może pochwalisz się grą na blogu, jeśli jeszcze coś z tego zostało?
      Znalazłam też inną ciekawą, butenkową okładkę "Cyryla". Ciekawe co w środku... http://www.butenko.pl/images/books/cyryl_gdzie_jestes2.jpg

      Usuń
    2. W środku to samo. Mam! :)
      Przedsmak gry tutaj: http://kasiawarpas.blogspot.de/2010/03/cyril-where-are-you.html

      Usuń
  3. O, czyli są szanse, że projekt się rozwinie. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie podoba mi się, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń