5/12/2020

Kropka i kreska


Kropka i kreska, Véronique Cauchy, il. Laurent Simon, Wydawnictwo Kropka 2020.


"Kropka i kreska" to picturebook wizytówka, żartobliwe nawiązanie do nazwy oficyny, która powstała na początku tego roku, jako dziecięca marka wydawnicza Marginesów. Ciepło witam Kropkę. Dobrze widzieć, że w tym trudnym dla kultury czasie jest miejsce i szansa na rozwój.

Nie powiem, że książka nie była dla mnie zaskoczeniem. Na początek spodziewałam się fajerwerków. Tymczasem "Kropka i kreska" to bardzo bezpieczny debiut wydawniczy, który może trafić w gust w miarę szerokiego grona czytelników. To ciepła, sympatyczna historia skierowana do najmłodszych odbiorców, śmiała artystycznie, w klimacie lekko retro, ale nie tworząca niepotrzebnej bariery. Mam przy tym poczucie, że sam koncept historii nie jest nowy. Czarna kropka spotyka białą kreskę i zaczynają się bawić. Powstaje huśtawka, śmigło, ślimak. Potem zapraszają przyjaciół. Możliwości jest co raz więcej. Drzewa, parasol, wreszcie całe miasto. 

Automatycznie przypominają  się podobni książkowi bohaterowie: "Wielka historia małej kreski" (Serge'a Bloch), "Panna Kreseczka" (Chotomskiej i Butenko), a w końcu "Kropka z błędem" (Tarska i Solak). Kiedy do miasta zjeżdżają się kolorowe kropki i kreski, niebiesko-biało-czarna dotychczas książka rozkwita feerią barw, bo przecież siła tkwi w różnorodności i dobrej współpracy. Jedna z moich ulubionych książek, "Dzień, w którym kredki się zbuntowały" Olivera Jeffersa, raczy czytelników podobnym zakończeniem. Zbuntowane kredki dają się namówić na współpracę i tworzą razem fantastycznie kolorowy rysunek. Sukces kredek, czy w tym wypadku kształtów, to również wizualna przyjemność dla czytelników.

"Kropka i kreska" nie jest książką świeżą i dla dorosłego może okazać się nieco nudną lekturą do wspólnego czytania, bo  przy swojej wtórności nie wnosi do historii kompletnie nic nowego. Co nie znaczy, że najmłodsi nie polubią odważnych, szczerych i przyjacielskich figur geometrycznych. Wszak piękno tkwi w prostocie.







5/05/2020

Books, Bücher, Libros, Livres // kwiecień 2020



Slime (Glut)
David Walliams, il. Tony Ross
HarperCollinsChildren'sBooks, 272 s.
wiek odbiorcy: 7+


Witajcie na wyspie Chochoł! Ta mała wyspa zamieszkana jest przez tłum okropnych dorosłych. Uczą w szkole, prowadzą sklep z zabawkami, lodziarnię i miejscowy park, a myślą tylko o tym jak uprzykrzyć dzieciom życie. Najgorsza z nich wszystkich jest ciotka Greta Pazerna - właścicielka wyspy.
Coś trzeba z tym zrobić. Kto będzie miał odwagę?
Poznajcie Neda i jego super gluta!


















In the Garden (W ogrodzie)

Emma Giuliani
Princeton Architectural Press, 16 s.
wiek odbiorcy: 8+




W tej niezwykłej książce o ogrodzie dzieją się prawdziwe cuda. Książka prowadzi czytelników przez poszczególne pory roku, odkrywając skarby ukryte pod ruchomymi klapkami. Zajrzyj do ciekawej cebulki tulipana albo odkryj groszek schowany w doniczce. Zobacz jak biedronka pomaga pozbyć się nieznośnych mszyc i poszukaj pod liśćmi dojrzałych truskawek. Pełne szczegółów, kolorowe, wciągające ilustracje Emmy Giuliani oraz klapki w fantastycznych kształtach i rozmiarach przenoszą czytelnika w zaczarowany świat ogrodnictwa. Odkrywanie różnych aspektów ogrodu: fauny, flory oraz prac niezbędnych do tego by wszystko rosło i się rozwijało, zachwyci ogrodników w każdym wieku.

















Why Do We Cry? (Dlaczego płaczemy?)
Fran Pintadera, il. Ana Sender
Kids Can Press, 32 s.
wiek odbiorcy: 4+



Delikatna, poetycka książka z obrazkami, która w  metaforyczny sposób stara się wyjaśnić przyczyny płaczu i pokazać, że każdy może płakać i że wszyscy to robią.

Mario pyta szeptem: „Mamo, dlaczego płaczemy?”. Mama zastanawia się przez chwilę, a potem zaczyna opowiadać o wielu przyczynach łez. Płaczemy, ponieważ nasz smutek jest tak ogromny, że musi uciec z naszych ciał. Ponieważ nie rozumiemy świata, a nasze łzy szukają odpowiedzi. Ponieważ nie możemy znaleźć właściwych słów, a łzy mówią uniwersalnym językiem. Jednak najważniejsze jest to, mówi mama, że płaczemy, bo mamy ochotę płakać. Czasami płaczemy z radości.

Badając przyczyny naszych łez, poetycka opowieść Franka Pintadery broni prawa do płaczu i podkreśla znaczenie płaczu jako sposobu na uwolnienie nas od bólu, uspokojenie i pomoc w samorozwoju. Chociaż pytanie zadaje chłopiec, ilustracje pokazują jego matkę przedstawioną jako dziecko. Dodają w ten sposób jej przekazowi szczególną dozę empatii. Ana Sender wykorzystuje kolor i symbolikę obrazów, by wraz z mimiką twarzy i mową ciała bohaterów, uchwycić nastrój i emocje opisane na każdej rozkładówce. Ciepły i uspokajający ton książki stanowi odpowiedź, którą każdy dorosły chciałby mieć na zasadnicze pytanie zadane w tytule. Książka to doskonały pretekst do dyskusji na temat uczuć i płaczu. Nawiązując do tematu opowiadania, autorka opisuje fizyczne aspekty i zalety łez oraz proponuje dwa ćwiczenia.





Hej hej hej!
Karin Cyrén
Lilla Piratförlaget, 18 s.
0+




Hej motocyklu, hej psie, hej biegaczu!
Kartonówka dla najmłodszych oparta na motywie miejskiego spaceru. Przywitaj wszystkich, których spotkasz po drodze. Codzienność daje tyle możliwości!




więcej zdjęć na Instagramie autorki: https://www.instagram.com/p/B-9GZ-_pvl6/








Once Upon an Atom: Questions of science (Był sobie atom: zagadnienia naukowe)
James Carter, il.  Willian Santiago
Caterpillar Books, 32 s.
wiek odbiorcy: 5+




Od WIELKIEGO WYBUCHU do maleńkiego atomu. Nauka sama podpowiada nam, dlaczego coś się dzieje. Poznaj wszystkie: dlaczego? co? i jak? i odpowiedz na naprawdę WIELKIE pytania, na które wszystkie ciekawskie dzieciaki szukają odpowiedzi.
Ta zabawna, rymowana książka pęcznieje i wybucha zasypując czytelnika gradem naukowych zagadnień, od technologii i przestrzeni kosmicznej zaczynając, na eksperymentach, wynalazkach i świecie przyrody kończąc.




















Longest, Strongest Thread (Najdłuższa i najmocniejsza nić)
Inbal Leitner
Scallywag Press Ltd, 32 s.




„Przeprowadzamy się do nowego domu. Tam gdzie jeziora zimą zamarzają. Idę do babci, żeby się z nią pożegnać". Mała dziewczynka uwielbia odwiedzać pracownię krawiecką swojej babci i patrzeć jak szyje. Martwi się, że musi zostawić babcię i nie będzie mogła jej już spotykać. Babcia pociesza ją i robi ciepły sweter, który otula jak wielki przytulas. Przesłanie o miłości pomimo oddalenia jest pocieszające dla wszystkich tych wnuków i dziadków, którzy przebywają w izolacji i kwarantannie z powodu koronawirusa. Łagodzi niepokój spowodowany separacją i zamknięciem szkoły oraz pokazuje, w jaki sposób komunikacja może nadal mieć miejsce. Na stronie wydawcy dostępne są bezpłatne materiały dodatkowe.











4/29/2020

Aaa! Masz w sobie szkielet!


                                                        **Patronat Małej czcionki**

Aaa! Masz w sobie szkielet!, Idan Ben-Barak & Julian Frost, Kinderkulka  2020.

Patronat Małej czcionki nad tym różowym cudem oznacza tylko jedno: bardzo polecam! To już drugi tytuł australijskiego duetu Ben-Barak i Frost, który wydawnictwo Kinderkulka zdecydowało się wydać w Polsce. "Nie liż tej książki!" opowiadało o mikrobach na powierzchni różnych przedmiotów, "Aaa! Masz w sobie szkielet!" to podróż wgłąb naszego ciała.

Pomysł na książkę interaktywną nie jest nowy. Najbardziej jaskrawym przykładem wdrażania całego spektrum różnorakich środków aktywizujących jest oczywiście niezastąpiony Herve Tullet. To myślenie o książce jako o przedmiocie, a nie tylko o mieszaninie tekstu i obrazu jest dla mnie przejawem postmodernistycznego, niesztampowego przekraczania granic. Wychodzenia poza ciasne ramy i pobudzania wyobraźni w takiej sferze, w jakiej książka nigdy dotąd tego nie robiła. Ale to naprawdę działa!

Ben-Barak i Frost przyciągają maluchy najpierw kolorem (sama łapię się na ten różowo-żółto-zielony lep), potem bohaterami, którzy wchodzą w dialog z czytelnikiem (w polskim komiksie, lata temu robił to już Tadeusz Baranowski), a na koniec za pomocą prostych instrukcji, które wywołują w dzieciach poczucie sprawczości. I naprawdę dzieją się cuda! Kto nie ulegnie czarowi prześwietlania ręki, którego efektem są kolorowe grafiki idealnie odwzorowujące szkielet, mięśnie i nerwy ludzkiej dłoni? Całość okraszona jest uroczą historią dwóch ufoludków, którzy przypadkowo lądują na Ziemi, ale bez pomocy czytelników nie mogą sobie poradzić z naprawą awarii w swoim pojeździe.

Autorzy bardzo sprytnie i przystępnie przemycają podstawowe informacje z ludzkiej anatomii, pokazując z jakimi czynnościami nie może poradzić sobie pozbawiona kości i mięśni zielona, kosmiczna galaretka. Otwarcie drzwiczek, popychanie silnika i podnoszenie go w stronę statku kosmicznego to zadania dla najmniejszych. Mnie natomiast urzekła totalnie nietypowa tylna wyklejka ze szczegółową instrukcją, jak wyhodować dodatkową parę rąk. Miejsce i pomysł bezkonkurencyjne. Spróbujemy?


 Tu  kliknij, żeby zajrzeć do środka.

4/22/2020

Wiatr z księżyca


Wiatr z księżyca, Eric Linklater, il. Zbigniew Lengren, tł. Andrzej Nowicki, Muchomor 2019.

W lipcu 1945 roku, niespełna dwa miesiące po zakończeniu II Wojny Światowej, brytyjskie Stowarzyszenie Bibliotekarzy uhonorowało Erica Linklatera nagrodą Carnegie Medal za książkę "Wiatr z księżyca". Debiut autora na polu literatury dziecięcej był zarazem swoistym manifestem antywojennym i dobrze wyważoną polityczną satyrą.

 Praca nad powieścią o dwóch siostrach Dorze i Florze zbiegła się w czasie z powrotem Linklatera z frontu, w związku z przyjściem na świat jego trzeciego dziecka. Pochłonięty opieką nad dwiema starszymi córkami i przyglądając się ich zabawom, Linklater zaczął pisać całkowicie antypedagogiczną powieść przygodową o wolności i sile dziecięcej wyobraźni. Świat Dory i Flory to małe miasteczko, wręcz karykaturalnie wykrzywione spojrzeniem małych dziewczynek, które nie marnują żadnej okazji by dopiec jego mieszkańcom. Przygoda zaczyna się na dobre, gdy za sprawą czarodziejskiego eliksiru zamieniają się w kangury i na pewien czas stają się ofiarami swojej nieostrożności, kończąc za kratami miejscowego zoo.

Wątek niewoli pojawia się w książce zresztą nie jeden raz. Poza typowym dla powieści antymoralizatorskiej dylematem między wolnością a realizowaniem zewnętrznym nakazów, dziewczynki mierzą się również z kwestią prawa zwierząt do decydowania o swoim losie. W efekcie podejmują próbę oswobodzenia z niewoli tych mieszkańców ogrodu, którzy tęsknią za upragnioną swobodą. Linklater rzuca też krytycznym okiem w kierunku wymiaru sprawiedliwości i lokalnych potyczek mieszkańców miasteczka o kwestie zupełnie drugorzędne. Akcja powieści na pewien czas przenosi się do więzienia i tu również Dora i Flora przejmują inicjatywę.

Najciekawszy epizod Linklater zostawia jednak na sam koniec powieści. Wiąże się on z karkołomną misją uwolnienia majora Palfreya, ojca dziewczynek, z niewoli u księcia Hulagu, dyktatora w fikcyjnym europejskim państwie - Bombardii. Postać księcia uznawana jest za bezpośrednie nawiązanie do Hitlera, czego dowodem miało być zamiłowanie obu mężczyzn do słodyczy. Śmierć księcia w finałowych scenach powieści, miała zaś stanowić powiew nadziei dla czytających książkę rodziców, w pogrążonej w wojnie Wielkiej Brytanii.

"Wiatr z księżyca" to jednak przede wszystkim kawał dobrej przygodówki. Swoboda z jaką bohaterki kształtują fabułę powieści zapewnia czytelnikom ogromną dawkę wrażeń. Wiatr z księżyca" czyta się świetnie, a ostateczne wrażenie po lekturze, że grzeczność nie popłaca, ma o tyle pokrętne znaczenie, iż w efekcie wszystkich  przygód dziewczynki przechodzą jednak ogromną metamorfozę. Przy tym wszystkim jest to nadal książka około wojenna, miejscami dosadna, czasami nawet brutalna.

Polskie wydanie dowcipny język, pełen wyszukanych gier językowych, zawdzięcza przekładowi Andrzeja Nowickiego (1971 r.), który z dużą starannością oddał żarty słowne ukryte pod imionami i nazwiskami bohaterów, nie tracąc przy tym nic z angielskiego charakteru języka.  Wizualnie lekturę urozmaicają zaś ilustracje Mistrza Lengrena.