12/08/2016

A niech to czykolada!


A niech to czykolada!
Paweł Beręsewicz
il. Piotr Fąfrowicz
Wydawnictwo Stentor 2011

III miejsce w kategorii książek dla młodzieży w wieku 10–14 lat w II Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren









"A niech to czykolada!" stoi na naszej półce od pięciu lat. Najstarsza, będąc w trzeciej klasie podstawówki, stawiała z nią pierwsze kroki w zaawansowanej intelektualnie lekturze, kilka lat później czytaliśmy ją na głos Tomkowi. Dla obojga okazała się książką ważną i budzącą miłe wspomnienia, o czym przekonałam się, gdy na hasło: <Kupiłam bilety na przedstawienie "A niech to czykolada!">, oboje zareagowali szczerym entuzjazmem.

Myślę, że wtedy jeszcze nie socjologiczne mechanizmy, stanowiące drugie dno historii, ale świetnie zbudowana baśniowa narracja przesądziła o naszym domowym sukcesie tej książki. Lep historii jest zaiste bardzo silny. Jest nim tajemnicza Zyliria, której mieszkańcy dzielą czas pomiędzy zjawienia, czyli chwile kiedy zagadkowa ręka w kraciastej rękawicy spuszcza im z nieba rzecz w rozmiarze kingsajz i pustki, kiedy rzecz znika i pozostaje im tylko robienie zakładów dotyczących kolejnego zjawienia. Kraina i ręka zdają się trzymać obywateli w jakimś niecnym szachu, planując rytm ich codziennego życia, sterując ich namiętnościami, a nawet pośrednio decydując o noszonych przez nich imionach. Gdzieś w tym wszystkim swoje pięć minut ma również inny motyw, pewna zyliryjska legenda, której nikt nie traktuje poważnie. Okazuje się jednak, że bagatelizowanie jej może przynieść nieodwracalne skutki.

"A niech to czykolada!" to książka wyzwanie, intelektualna uczta dla czytelnika w każdym wieku, a przy tym duża literacka przyjemność. Odnoszę wrażenie, że Beręsewicz osiągnął w niej szczyt atencji jaką autor może obdarzyć odbiorcę i apogeum zaufania w jego intelektualną sprawność oraz wrażliwość. Otrzymaliśmy dzięki temu tekst, który nie nudzi się nawet po kilkukrotnym czytaniu, mimo że przewrotność zakończenia przestaje być już dla nas tajemnicą.

Spektakl w teatrze Baj bardzo wiernie odwzorował historię i był świetną okazją do odświeżenia fabuły, chociaż w tym jednym momencie żałowałam, że lekturę i efekt zaskoczenia mamy już za sobą. Przedstawienie miało przy tym wyraźną cezurę. Pierwszy akt, w pełni lalkowy, wyraźnie bardziej aluzyjny i symboliczny, różnił się znacznie, od drugiego - aktorskiego, kawa na ławę wykładającego kulisy wydarzeń poprzedniego. Być może jednak teatr rządzi się własnymi prawami i nie może wypuścić widza bez upewnienia się, że zrozumiał sens przedstawienia. Po więcej szczegółów odsyłam do książki i oczywiście do Teatru. Nakład już wyczerpany, ale zapewniam, że warto poszperać.







Czytaj także

5 komentarzy:

  1. O! Czyli jesteście już po spektaklu - a jasna ocena to "warto" czy "lepiej sobie odpuścić"? (nie wyczytałam między wersami)
    Wieść o spektaklu bardzo mnie poruszyła i zmobilizowała do kombinowania kiedy wybrać się do W-wy. W takim kontekście jakie więc zalecenia? Warto?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim dzieciom bardzo się podobało i to zarówno 9-latkowi jak i 14-latce. Mnie rozczarował drugi akt i położył nieco cienia na cały spektakl. Był nieco zbyt łopatologiczny. Gdybym poprzestała na pierwszym, byłabym w pełni usatysfakcjonowana. Dzieciom dla odmiany drugi akt podobał się bardziej.

      Usuń
    2. Może to problem z oglądaniem premiery (tuż po premierze)? Poczekam więc trochę - dam czas, być może, na dopracowanie ;)
      Dzięki za rekomendacje!

      Usuń
    3. Ciekawa teza. :) Czekam zatem na Twoją recenzję.

      Usuń
  2. Tylko spektakl dopiero teraz w styczniu (feryjnie dla nas..)
    A teza wynika z doświadczeń teatralnych - nie raz na premierę brakuje np jeszcze zakończenia; albo po czasie nabiera się dystansu i można ciąć...

    OdpowiedzUsuń