Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historyczna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historyczna. Pokaż wszystkie posty

11/29/2023

Dzieci z placu Trzech Krzyży


 Dzieci z placu Trzech Krzyży, Renata Piątkowska, il. Maciej Szymanowicz, Literatura 2023.

Pamięć o dzieciach z placu Trzech Krzyży utrwalił w książce* ukazującej się w odcinkach na łamach łódzkiego "Nowego Słowa" w latach 48/49, Józef Ziemian. Gdyby nie on, prawdopodobnie historia żydowskich chłopców i dziewczyn sprzedających papierosy oraz gazety esesmanom i gestapowcom w samym centrum niemieckiej dzielnicy znikłaby w mrokach niepamięci.

Postać Józefa Ziemiana pojawia się na kartach opowieści Renaty Piątkowskiej. Jest młodym mężczyzną współpracującym z Żydowskim Komitetem Narodowym. Kiedy orientuje się w trudnej sytuacji młodocianych handlarzy, wdraża natychmiastową pomoc. Organizuje fałszywe dokumenty oraz bezpieczne kryjówki dla dzieciaków najbardziej zagrożonych dekonspiracją. To dzięki jego realnemu wsparciu, wiele żydowskich dzieci przetrwało za murami getta. Część z nich wzięła udział w Powstaniu Warszawskim, dalej walcząc z okupantem.

"Dzieci z placu Trzech Krzyży" to historia niemal niewiarygodna. Trudno sobie wyobrazić ryzyko z jakim musiała zmierzyć się grupa żydowskich dzieciaków, która po ucieczce z getta wybrała na obszar swoich działań samo serce niemieckiej dzielnicy. Renata Piątkowska fabularyzuje historię Teresy, Bolusia, Kinola, Byczka i reszty, bardzo zgrabnie przeplatając informacje znane z relacji Ziemiana z własną wiedzą o realiach życia żydowskich sierot. Jak zwykle w przypadku opowieści spisanych w ramach serii "Wojny dorosłych – Historie dzieci" fabuła skomponowana jest z dużym wyczuciem dla młodego odbiorcy, ale pozostaje szczera i wierna faktom. Piątkowska nie pomija tragicznych losów rodzin, nie koncentruje się jednak na porażkach, szuka pozytywów, daje nadzieję.

 * Papierosiarze z placu Trzech Krzyży, Józef Ziemian, Oficyn Bibliofilów 1989.

11/29/2022

Antosia w bezkresie


 Antosia w bezkresie, Marcin Szczygielski, Latarnik 2022.

Wraz z "Antosią w bezkresie" wraca Szczygielski, jakiego lubię najbardziej - zanurzony w historii wytrawny śledczy, szczery komentator, uważny obserwator dziecięcej wrażliwości. Wiele lat po premierze "Arki czasu" znowu dostajemy do rąk beletrystykę historyczną, która ma szansę trafić z ważnym przekazem do szerokiego grona młodych czytelników.

Najpierw jest tytuł. Zwiastuje przygodę: frapującą, tajemniczą. Potem okładka. Antosia zamknięta w ruskiej babuszce jak w kapsule czasu albo kosmicznej rakiecie. Być może właśnie zaczyna swoją podróż. Czy to będzie prawdziwa przygoda? Z pewnością. Czy przyjemna? Niekoniecznie.

10-latka Antosia to typowe dziecko wojny. Polska ziemianka, kresowianka, którą w wyniku agresji sowieckiej na Polskę zostaje brutalnie pozbawiona domu i zesłana na wschodnie rubieże Rosji. W tej podróży do "bezkresu" towarzyszymy dziewczynce od samego początku, jesteśmy obok w trudnych emocjach, bolesnych momentach, nieludzkich doświadczeniach. "Antosia w bezkresie" to na swój sposób książka drogi. Swoistej drogi, nieprzyjemnej, okrutnej, której cel jest niepewny, a przykre wspomnienia niechciane. Marcin Szczygielski zdaje się rozumieć, że tylko szczerością jest w stanie kupić czytelnika, który sam z siebie może nie chciałby być świadkiem tych wydarzeń. Tu nie dzieje się żadna magia, nie ma szczęśliwych zwrotów akcji, a bezkres oznacza NIC a nie WSZYSTKO.

Obserwacja świata z perspektywy dziecka, podobnie jak w "Arce czasu" pozwala ustrzec fabułę od niepotrzebnego epatowania okrucieństwem, ale jednocześnie to właśnie dziecięca spostrzegawczość zwraca uwagę na to, co inne, trudne, niecodzienne. Kilkutygodniowa podróż bydlęcym wagonem na wschód jest dla bohaterki jak szybka winda do dorosłości, ale przyspieszone dojrzewanie nie sprawia, że Antosia oddala się od czytelnika. Wręcz przeciwnie, wspólnota doświadczeń, które przeżywamy na kartach książki jest tak silna, że nie sposób odłożyć ją na bok i zostawić bohaterkę samą sobie.

Ktoś w recenzji napisał, że fabuła nie porywa, a mimo to od książki nie sposób się oderwać. Siła przekazu, wartkość narracji i niezwykle trudny temat sprawiają, że ta z pozoru monotonna historia wysforowała się na dobrą powieść z mocnym antywojennym przesłaniem. I tak jak w 2014 roku "Arka czasu", tak "Antosia" w 2022 r. jest głośnym wołaniem o pamięć historyczną. Także u najmłodszych pokoleń.


7/10/2022

Uczeń sztukmistrza


Uczeń sztukmistrza tom I-III: "Król myszy", "Powietrzny żeglarz", "Sobowtór", Zuzanna Orlińska, Literatura 2021/2022.

Trzy grubaśne tomy Orlińskiej trochę onieśmielają. Pobieżne przekartkowanie szybko uświadamia, że to wprawdzie przygodówka, ale nie taka do poczytania w autobusie. Trzeba usiąść, złapać nastrój, ogarnąć kontekst historyczny. Jednak po pierwszym tomie jesteśmy w tym po uszy. Kolejne to już tylko kwestia czasu.

Zuzanna Orlińska zakłada, że czytelnik ma w sobie żyłkę odkrywcy. Ona sama ma dar pisania jak Antonina Domańska albo Marian Brandys. Dobrze nakreślone realia historyczne, wciągająca akcja, wyraziści bohaterowie, a nawet wątki miłosne. Takich książek już się dzisiaj nie pisze, co nie znaczy, że się ich nie czyta. Chyba nie znajdziemy na współczesnej półce młodzieżówek powieści takiego kalibru, ale nie panikujmy. Nawet nienawykłe nastolatki dadzą się wciągnąć i będą zadowolone, mimo że autorka nie idzie na skróty i brnie w zawiłości intryg francuskiego dworu i warszawskiej śmietanki towarzyskiej jak dociekliwy kronikarz, a wachlarz prawdziwych postaci historycznych, które angażuje do swojej fabuły jest tak bogaty, że w pewnym momencie tracimy orientację, którzy w istocie są fikcyjni. Akcja powieści obraca się wokół dwóch wydarzeń: kampanii Napoleońskiej i zaginięcia pieczęci Ludwika XVIII, brata ostatniego króla Francji. 

Brawurowo napisana historia, świetne dialogi, a przy tym gąszcz starannie wyszukanych informacji, zarówno dotyczących Warszawy przełomu XVIII i XIX wieku, jak i znanych postaci na czele z pisarzem i kompozytorem Ernestem Teodorem Hoffmannem i fizykiem Antonim Szeligą Magierem, tworzą misternie utkaną, niezwykle spójną kompozycję, w której nie ma miejsca na zaledwie przemycony dydaktyzm. W tle przemykają takie osobistości jak szewc Kiliński, książę Józef Poniatowski czy Stanisław Staszic, a nawet kilkuletni (sic!) Adam Mickiewicz. Wśród nich wykreowane postacie dziecięce budują nastrój przygody i tajemnicy. 

Orlińska pisze bogato, piękną polszczyzną i wiarygodnie stylizuje dialogi. Ulegamy złudzeniu cofnięcia się w czasie, choć język jest w całości zrozumiały i z pewnością daleki od autentycznej polszczyzny tamtych czasów. Podobnie wędrowanie z bohaterami po ulicach starej Warszawie, jeśli zna się współczesną topografię miasta, ma w sobie wymiar krajoznawczej wyprawy wstecz. To przyjemność nie do przeceniania.

Trzy tomy powieści kontynuują tę samą zagadkę i zachowują ciągłość historyczną, jedynie w ostatniej części autorka pokusiła się o równoległe poprowadzenie dwóch narracji (o zmianie czasu akcji świadczą tytuły rozdziałów), które dzieli 5 lat różnicy. Zabieg miał prawdopodobnie na celu wygodne zamknięcie wątku wojennego i przygodowego, ale wprowadził nieco chaosu, który siłą rzeczy nie działa na korzyść książki. Niestety w wielu miejscach nie zagrała też strona edytorska. Nagminne było rozpoczynanie nowych podrozdziałów u góry strony bez jakiegokolwiek światła, które zaznaczyłoby, że przechodzimy do nowego wątku. Jednak mimo tych wpadek seria zdecydowanie zasłużyła na najwyższe laury. Dostrzegły i doceniły ją zeszłoroczne gremia jurorskie. "Uczeń sztukmistrza" otrzymał wyróżnienie literackie Polskiej Sekcji IBBY oraz nominację w kategorii TEKST w Plebiscycie Blogerów Lokomotywa.

 

4/21/2022

Psyjaciele


 Psyjaciele, Marcin Kozioł, il. Marcin Minor, Bumcykcyk 2022.

Po samej okładce trudno się domyśleć, że to nie żaden atlas psich ras, ale książka o psach celebrytach oraz o ich słynnych właścicielach. Fabularyzowane historie w pierwszoosobowej, czworonożnej narracji zabierają nas do domów znanych osobistości. Tych sprzed 100 i więcej lat.

Markiz - pies Fryderyka Chopina, Dolar - seter podróżnika Leopolda Janikowskiego, Wykop jamnik Sienkiewicza, Puk - doberman Stefana Żeromskiego, Dorek pies Piłsudskiego i Boby - ratlerek Olgi Boznańskiej. Muszę przyznać, że pomysł na uczynienie bohaterami książki takiej psiej śmietanki od początku wydał mi się bardzo kuszący. Marcin Kozioł bierze na warsztat autentyczne wątki z życia znanych postaci i ich psów, by z dużym wdziękiem  i rozmachem opowiedzieć o szczerej przyjaźni i pokazać nieco bardziej ludzką twarz pomnikowych bohaterów. 

Wyruszamy w podróż statkiem do Kamerunu, komponujemy słynnego walca, dołączamy do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, nagrywamy głos Marszałka na czarnej płycie, a na koniec trafiamy do pracowni malarskiej, w której zwierzęta zdają się rządzić na całego. Mimo zabawnej i nieco naiwnej psiej perspektywy opowiadań, Kozioł nie traci z oczu ludzkich bohaterów i z dużą starannością odmalowuje ich portrety, nie rezygnując przy tym z naukowej skrupulatności autentycznego badacza.

Za projekt okładki i ilustracje do zbioru opowiadań odpowiada Marcin Minor. Znany z baśniowych, często surrealistycznych ilustracji, tym razem poddał się surowej dyscyplinie źródeł historycznych i stworzył zestaw ciepłych portretów i scen sytuacyjnych, które precyzyjnie oddają koloryt epoki i fizjonomię ludzkich i zwierzęcych postaci. Wizualnie zaskoczył mnie jedynie nietypowy font tekstu, nieco gruby i ciążący do dołu. Po chwili skojarzył mi się jednak z krojem dla dyslektyków, który można wybrać, czytając ebooki na czytniku. To świetny ruch w kierunku czytelności tekstu. Zagraniczni wydawcy często podążają tym tropem, w Polsce to nadal nieobecny trend.

"Psyjaciele" to książka pretekst do opowiedzenia o polskiej kulturze i historii, ale też ukłon w stronę miłośników zwierząt i okazja do pokazanie tej nieco bardziej wrażliwej strony ludzkiej natury.

 








9/20/2021

Gwiazda Blachonosego


 Gwiazda Blachonosego, Marcin Kozioł, Wydawnictwo Bumcykcyk 2020.

 Książka z barierą okładki. Stockowe grafiki przypominają stylem lata 90. i podejrzewam, że na półce w księgarni raczej nie przyciągają uwagi nastolatków. W środku niezła powieść detektywistyczno-przygodowa z równościowym przesłaniem.

Pierwszy tom "Detektywów na kółkach" w 2017 roku wskoczył na listę lektur uzupełniających dla klas 4-6 i spotkał się z ciepłym przyjęciem. Nic dziwnego, obok "Feliksa, Neta i Niki oraz Gangu Niewidzialnych Ludzi" to jedyna współczesna powieść młodzieżowa zaproponowana do omawiania w tej grupie wiekowej. I znowu przyczynek do dyskusji, jaka jest rola lektur w młodszych klasach szkoły podstawowej, i znowu krew się we mnie gotuje.

"Gwiazda Blachonosego" to trzecia z kolei część przygód piętnastoletniej, niepełnosprawnej Julii i o rok starszego Toma oraz wiernego psa asystenta - Spajka. Akcja książki rozgrywa się w Danii oraz Szwecji, a tłem współczesnych wydarzeń jest postać Tychona Brahe, duńskiego astronoma, niezwykle ekscentrycznego i zdolnego naukowca, słynącego z nietypowego, metalowego nosa. Julię i Toma spotykamy na międzynarodowej konferencji astronomicznej, w momencie, w którym Spajk nagle znika, a para nastolatków staje przed koniecznością rozwiązania szeregu zagadek, które mają ich doprowadzić do odnalezienia przyjaciela. Kto stoi za tajemniczym porwaniem i czego tak naprawdę chce?

Marcin Kozioł równolegle prowadzi tu dwie historie: detektywistyczną przygodówkę o dynamicznej akcji (choć jak dla mnie obarczoną bagażem lekkich dłużyzn) i fabularyzowaną relację z życia Tychona Brahe, w stylu której autor czuje się bardziej swobodnie. Ostatecznie obie opowieści zmierzają ku zgrabnemu finałowi, który ostatnio w polskich młodzieżówkach nie jest taką oczywistością. 

Przy dość gęstej lekturze dobrze sprawdziły się krótkie rozdziały, a smaczku czytelniczego dodały zaszyfrowane wiadomości, które można odkrywać równolegle z bohaterami. Do końca jednak nie przyzwyczaiłam się do nieco pretensjonalnego imienia Tom, które czytając książkę na głos konsekwentnie zmieniałam na Tomek i miejscami łopatologicznego stylu dialogów, który nie pozostawiał miejsca na interpretację. Wiele razy miałam już okazję potwierdzić, że głośna lektura często wyciąga na wierzch pewne niedoskonałości stylu, które przy cichym czytaniu pozostałyby niezauważone.

"Gwiazda Blachonosego" bardzo przypadła do gustu mojej 9-letniej córce, która zapowiedziała, że pozostałe części "detektywów" będzie chciała już przeczytać samodzielnie, co jest według mnie najlepszą rekomendacją.

5/26/2021

Historia starego mieszkania

 


Historia starego mieszkania. Fascynująca podróż po XX-wiecznej Rosji, Aleksandra Litwina, il. Ania Diesnicka, tł. Agnieszka Sowińska, Prószyński i S-ka 2020.

Picture book, wyszukiwanka, kalejdoskop historii Rosji bez wychodzenia z mieszkania. Mozaika stworzona z wnętrz, przedmiotów i ludzkich losów. Sto lat z życia fikcyjnej rodziny Muromcewów pokazane w perspektywie politycznej, społecznej, dziejowej. Wciągająca podróż przez czas, utkana z materialnych przedmiotów i ludzkich historii.

W zamyśle "Historia starego mieszkania" powstała dla dzieci. Rosyjskich dzieci i ich rodziców, dla których rozliczenie się z historią swojego kraju bywa częstokroć trudne, a opowiedzenie o niej dzieciom to nie lada kłopot. Aleksandra Litwina i Ania Diesnicka znalazły sposób na to, by sto burzliwych lat przekuć na opowieść o życiu konkretnych ludzi zamieszkujących pewien petersburski apartament. Różnorodność charakterów, poglądów, życiowych wyborów rzuca światło na kolejne dekady historii Rosji. Szalenie trudno, bez odpowiedniego skupienia, rozeznać się w gęstej od faktów i szczegółów sadze rodzinnej. Oglądając fotografie na wyklejkach, rzucając okiem na odręczne zapiski i dokumenty, czytając fragmenty rosyjskiej prozy i poezji tkwiącej w rękach bohaterów, można odnieść wrażenie, że te wymyślone historie zaczynają żyć własnym życiem. 

Dla dorosłego czytelnika, nawet tego nie zaznajomionego z cyrlicą, której na stronach sporo, "Historia starego mieszkania" otwiera się jak tajemnicza skrzynka skarbów. Powoli odkrywamy kolejne wątki, zerkając do drzewa genealogicznego, sprawdzamy kolejne rodzinne powiązania. Wciąż jednak nie jestem pewna, na ile niedorosły polski czytelnik da się wciągnąć w tę historyczną wyszukiwankę, która, żeby sprawić przyjemność, wymaga podstawowej orientacji w najnowszej historii Europy. Autorki zdają się zakładać, że dziecięcy czytelnik nie pozostanie z tą książką sam. Zostawiają jednak drogę na skróty: czerwonymi strzałkami oznaczone zostają przedmioty, które można wyszukać na bogatych w szczegóły rozkładówkach przedstawiających mieszkanie.

Bardzo lubię Anię Diesnicką, ilustratorkę. Na jej instagramowym profilu (@anyadesnitskaya) często pojawiają się fascynujące scenki sytuacyjne, miejskie pejzaże blokowisk, portrety ludzi z ulicy. Obwiedzione cienkim markerem, pociągnięte flamastrem szkice, żyją autentyzmem uchwyconych chwil. "Historia starego mieszkania" to artystyczna perełka. Niestety, ten dopracowany do perfekcji projekt momentami zostaje zaburzony na poziomie typografii, nieudolnie przygotowanymi wstawkami z tłumaczeniem oryginalnych materiałów (wycinki prasowe, listy, plakaty, pocztówki). Trudno oprzeć się wrażeniu, że pośpiech polskiego wydawcy miał tu wiele do powiedzenia. Oczami wyobraźni widzę przezroczyste strony kalki, które mogłyby prezentować tłumaczenia rosyjskich tekstów.

Pomijając niedociągnięcia edytorskie i problem z poszukiwaniem właściwego na naszym rynku odbiorcy, książka daje ciekawą i rzadką możliwość, przy okazji przystępnej lektury, spojrzenia na Rosję od drugiej strony. Na dodatek w bardziej ludzkiej niż imperialnej scenerii. Z nadzieją czekam na ukazanie się polskiego tłumaczenia picture booka autorek o podróży Koleją Transsyberyjską. Rysunki na profilu autorki zaostrzają apetyt (https://www.instagram.com/anyadesnitskaya/).