Pokazywanie postów oznaczonych etykietą żałoba. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą żałoba. Pokaż wszystkie posty
11/19/2019
Hedwiga i lato ze Sznyclem
Hedwiga i lato ze Sznyclem, Frida Nilsson, il. Anke Kuhl, tł. Barbara Gawryluk, Dwie Siostry 2019.
"Książka bez taryfy ulgowej" - stwierdził mój mąż, gdy nie ukrywając emocji, na głos czytałam "Hedwigę". Nigdy nie wierzyłam, że można śmiać się do bólu brzuchu i płakać na zmianę. Dotychczas myślałam, że to chwyt retoryczny. Autentyczna szczerość trzeciego tomu "Hedwigi" rozłożyła nas wszystkich na łopatki.
Frida Nilsson znowu zabiera czytelników do małej szwedzkiej wioski, w której mieszka dziewięcioletnia Hedwiga razem ze swoimi rodzicami, kotem i osłem. Upalne lato zionie nudą prowincji i choć kilka kilometrów dalej babcia Hedwigi powoli umiera z powodu wylewu, ta z dziecięcą ufnością rozdziela oba światy, pozwalając by angażowały ją w zupełnie osobny sposób. Kiedy na wsi zjawia się gruby Sznycel wraz z nieziemsko przystojnym ojcem i na kilka tygodni zajmuje podupadającą drewnianą chatę zwaną przez lokalnych Chicago, wakacyjna przygoda zaczyna pukać do drzwi. Ukrywający swoje głębokie kompleksy chłopak powoli otwiera się przed Hedwigą, choć ta zdaje się nie dostrzegać ani jego platonicznego uczucia, ani fatalnej niepewności, które szarpią nim z równą siłą. Jej głowę z większym powodzeniem zajmuje postać samotnika Högmana, domniemanego narkomana, żywiącego się ślimakami i dżdżownicami oraz piękna kolekcja żołnierzyków, które babcia obiecuje przekazać na własność Hedwidze, a potem o tym zapomina i nie może sobie przypomnieć.
"Hedwiga i lato ze sznyclem" w niebywale subtelny sposób przeplata ze sobą szereg trudnych tematów, które zestawione razem tworzą nieco może kuriozalną mozaikę ludzkich zmagań z nieuchronnością i to zarówno tą związaną ze śmiercią, jak też obiektywnymi okolicznościami, na które nie mamy wpływu w codziennym życiu. Frida Nilsson jest szczera do bólu, gdy pokazuje żałobę dziecka. Nie brnie jednak w rozpacz i poczucie straty, ale jak w wierze w św. Mikołaja, szuka sposobu, by gorzka prawda nie musiała się sprawdzić. Z taką samą szczerością pokazuje otyłość i związane z nią ograniczenia, ale nie moralizuje, nie zabiega o akceptację inności za wszelką cenę. To zresztą znamienne dla tej książki, że autorce udaje się odciąć od narzucającej się formuły pocieszania. Zostajemy z otwartym zakończeniem. To w głowach czytelników i bohaterów wszystko się rozstrzyga. To tam Frida Nilsson widzi źródło i rozwiązanie sytuacji, na które obiektywnie nie mamy wpływu.
11/10/2018
Czekając na jednorożce
Czekając na jednorożce, Beth Hautala, tł. Zuzanna Byczek, Wydawnictwo Linia 2018 /Seria Biała Plama/.
"Powiedziałam sobie, że jeśli zobaczę jednorożca, będę trzymać oczy szeroko, szeroko otwarte, pozwolę, by ten widok wniknął we mnie, by roztrzaskał moje serce, o ile coś jeszcze z niego zostało prócz rozbitych kawałków. I wypowiem życzenie".
Churchill. Niewielkie miasto w Kanadzie nad zatoką Hudson, nazywane "stolicą niedźwiedzia polarnego". Miejsce oddalone od cywilizacji, słabo zaludnione i skazane na niskie temperatury, praktycznie przez okrągły rok. To tutaj pogrążona w żałobie po śmierci mamy, przyjeżdża z ojcem polarnikiem, 12-letnia Talia. Pełna wewnętrznego buntu, bólu i niezrozumienia musi zamieszkać w nieznanym miejscu, pod opieką obcej kobiety, podczas gdy jej ojciec na kilka tygodni zniknie z ekipą badawczą w niebezpiecznych, podbiegunowych rejonach.
Na lekturze "Czekając na jednorożce" zeszło mi kilka długich tygodni. Smakowałam ją małymi dawkami. Rozbijałam się między zachwytem a wyczerpaniem, niecierpliwością a znużeniem. Fakt, że jej czytanie zbiegło się w czasie z kilkoma trudnymi momentami w moim życiu, tylko wzmógł emocjonalne napięcie, które autorka pięknie wplotła w tę historię o wewnętrznym dojrzewaniu i poszukiwaniu siły by iść dalej. To nie akcja stanowi bowiem spiritus movens tej historii, ale monolog wewnętrzny bohaterki, poprzerastany spotkaniami z z ludźmi, głęboką introspekcją i obserwacją świata, który powoli staje się jej światem. Wskakując w tę historię na szybko, ryzykujemy rozbicie o ścianę poetyckich metafor i fascynujących opisów stanów emocjonalnych i arktycznych pejzaży. Smutek, który przesiąka przez nią musi do czytelnika dotrzeć w całej swej pełni, żeby książka Beth Hautala zaczęła rezonować, tak jak zaplanowała to autorka.
W Churchill dla Talii wszystko się kończy a jednocześnie wszystko się zaczyna. Urwana bez pożegnania bliska relacja z mamą przechodzi trudny etap żałoby, by w efekcie zaowocować nową nadzieją, piękną przyjaźnią i niezwykle potrzebnym pojednaniem z ojcem. Tytułowe jednorożce, morskie narwale posiadające zdaniem bohaterki moc spełniania życzeń, w wyobraźni dziewczyny urastają do rangi antidotum na wszystkie niespełnione nadzieje. Na szczęście autorka dobitnie pokazuje, że tylko dzielenie się swoimi troskami i marzeniami z innymi może przynieść upragniony spokój i pocieszenie.