1/13/2020

Mury



Mury, Boguś Janiszewski, il. Max Skorwider, Albus 2019.


Kiedy książka o krzykliwym haśle MURY trafia w ręce indywidualistki, która z zestawienia jednostka - wspólnota niemal zawsze wybierze to pierwsze, musi pojawić się wahanie. Jaką narrację będzie chciał mi sprzedać autor? Czy starczy w niej miejsca na moją autonomiczność?

Potrzebowałam chwili, żeby zdystansować się od prześladującego mnie przeczucia, że autor zaserwuje mi za chwilę lekcję otwartości na moje strachy i fobie, kurs szybkiego wydostawania się ze strefy komfortu, a na koniec wariant wyrzutów sumienia dla niepokornych. Jednak styl narracji dość szybko uświadomił mi, że mogę czytać spokojnie. To było zresztą pierwsze i największe zaskoczenie związane z "Murami": charakterystycznie swobodny, nawet lekko zblazowany język, który nic nie chce sprzedać, ani wkupić  się w niczyje łaski. Dawka wiedzy podana przez dobrego kumpla, który co i rusz mrugnie okiem, jakby chciał zaznaczyć, że nie ma tu miejsca na moralizatorstwo i belferskie lekceważenie. Ta doza zaufania przejawia się również w kredycie zaufania, że czytelnik przychodzi już z pewną bazową wiedzą, którą chce rozwinąć.

Gawędziarska, zdystansowana narracja "Murów" pokazała inne oblicze Bogusia Janiszewskiego niż to zaprezentowane w konkretnej, nieco podręcznikowej serii społeczno-przyrodniczej opublikowanej nakładem Publicatu. Doceniam to, bo w ten sposób autor uniknął przeładowania tekstu informacjami, zostawiając nas z przystępną charakterystyką poszczególnych murów i małą metryczką zawierającą istotne fakty.

W zestawieniu znalazły się różne przykłady fortyfikacji: od starożytnej Troi, poprzez płot Stoczni Gdańskiej, aż do współczesnej granicy amerykańsko-meksykańskiej. Wszystko po to, żeby zadać pytanie o funkcje murów, sposoby ich obalania, a przede wszystkim o ludzkie motywacje, które kryją się za poszczególnymi historiami. W tyglu tych wszystkich namiętności Janiszewski umiał stanąć z boku i za to najbardziej go podziwiam.

Przy wszystkich zaletach, "Mury" nie są lekturą przyjemną i poprawiającą nastrój.  Narysowane zdecydowaną, dynamiczną kreską ilustracje Maxa Skorwidera pogłębiają atmosferę niepewności. Ludzkie twarze, beznamiętne lub wykrzywione grymasem, nie budzą nadziei. Naturalną konsekwencją panujących nastrojów okazuje się "Rewolucja". Czyżby panowie planowali kolejną część serii?






1/01/2020

Przegląd nagród książkowych 2019



Już po raz trzeci sięgam do nagród książkowych mijającego roku, żeby sprawdzić jakie tytuły zachwyciły jurorskie gremia najbardziej prestiżowych wyróżnień dla książki dziecięcej w 2019 roku.
Wśród tegorocznych tytułów jedynie dwa ukazały się po polsku. To "Historia obrazów dla dzieci" wydana nakładem Rebis, opowieść o ewolucji sztuki od naskalnych rysunków po media elektroniczne oraz "Kotki idą spać", opublikowany przez Adamadę oszczędny picturebook z okienkami. Czekamy na więcej!








>> A tak wyglądały zestawienia: 2018 i 2017 <<

12/30/2019

Książkowego Nowego Roku!


12/19/2019

Brat ze słoika


Brat ze słoika, Emilie Chazerand, il. Aurelie Guillerey, tł. Paweł Łapiński, Kinderkulka 2019.

Lubię wymuskane książki takie jak ta. Zasadniczo nie sposób mówić tu o jakichś fajerwerkach. To po prostu dobrze napisana i z wdziękiem zilustrowana historia. Tylko tyle i aż tyle. 

Jestem podatna na książki ze spektrum realizmu magicznego. Jeżeli znacie i lubicie taki żelazny repertuar jak "Odwiedziła mnie żyrafa" Wygodzkiego czy "Pan Popper i jego pingwiny" Atwaterów, "Brata ze słoika" pokochacie jak my. Egzemplarz biblioteczny nie może wrócić do wypożyczalni, bo nie skończyło się na jednokrotnym czytaniu. Sięgamy po niego choćby po to, żeby jeszcze raz zajrzeć do sceny końcowej. Ten finał bez słów to jedna z mocniejszych stron książki. Rzadko się zdarza, żeby autor powstrzymał się przed wypowiedzeniem ostatniego zdania i spicie śmietanki pozostawił ilustratorowi. A śmietanka jest słodka i tłusta. Jaka może być inna, jeśli autorka raczy nas historią jedynaka, który w spożywczaku kupuje słoik z bratem, a potem, postępując zgodnie z instrukcją  sprzedawcy, uwalnia go w gorącej kąpieli z pianą. Nie zdradzę jak na przybycie nowego członka rodziny zareagują rodzice i czy brat spełni oczekiwania. Dość powiedzieć, że plusy i minusy jedynactwa pokażą się tu w pełnej krasie, a chłopcy będą chcieli wypróbować również inne specjały ze sklepu pana Baratiniego. Autorka na szczęście nie stara się rozstrzygnąć jaki model rodziny jest lepszy. I dobrze, bo w zasadzie radocha z czytania płynie z samego pomysłu, a nie dydaktycznej otoczki. Całości dopełniają stylizowane na lata 60. ilustracje: klimatyczne i lekko dowcipne oraz urocza dedykacja autorki:

"Fabianowi, zakrętce mojego słoika. A także wszystkim słoiczkom, które otworzymy razem.."