7/12/2018

Start. Design dla nastolatków i nie tylko


Start. Design dla nastolatków i nie tylko, Chipp Kidd, Mamania 2018.

Siadając do lektury podręcznika designu Chipa Kidda, koniecznie trzeba wziąć poprawkę na to, że oprócz projektowania i pisania prowadzi on również energetyczne prelekcje na konferencjach TED*. Performerskie zacięcie autora bardzo wyraźnie daje o sobie znać w charakterze książki.

Żeby docenić książki Chipa Kidda, jak mało kiedy nie wystarczy poznać samą treść, trzeba jeszcze polubić i zaakceptować samego autora. W "Starcie" Chip Kidd pojawia się nie tylko pod postacią swoich projektów, które co i rusz obrazują różne przykłady technik projektowych, ale również portretów fotograficznych i rysunkowych. Polubicie megalomanię Chipa Kidda, pokochacie jego książkę.

"Start" można potraktować jako pierwszy podręcznik projektowania, przeznaczony dla osób zupełnie świeżych w temacie. Porusza podstawowe kwestie związane z szeroko pojętym designem graficznym: od doboru formy, poprzez typografię, treść, aż do realizacji pomysłu. Urozmaicona i atrakcyjna formuła książki przyciąga uwagę, a przystępnie podany, duży wachlarz tematów ma szansę trafić do szerokiego grona odbiorców.

Kidd, wbrew podtytułowi, nie sięga po przykłady designu dla młodszych odbiorców. Proponuje jednak zestaw zadań aktywizujących. Zachęca do stworzenia własnej kolekcji ciekawych projektów graficznych wyciętych z gazet i folderów, zabawy formą i kolorem poprzez malowanie przedmiotów i robienie wycinanek z papieru, eksperymentowanie z fotokopiarką, szukanie nowych, interesujących fontów czy projekt osobistego logo.

Odnoszę jednak wrażenie, że pomysły autora nie nadążają za potrzebami współczesnych nastolatków. Skoncentrowane na przedmiotach i papierze, zapominają o programach graficznych i fotografii cyfrowej. Kidd rehabilituje się nieco, udostępniając specjalną stronę, na której można zamieszczać swoje autorskie projekty. Trudno jednak ocenić, czy zachęci tym młodych twórców do własnych działań.

marka konferencji naukowych organizowanych corocznie przez amerykańską fundację non-profit Sapling Foundation. Celem konferencji jest popularyzacja – jak głosi motto – „idei wartych propagowania” (źródło: Wikipedia).


7/04/2018

Books, Bücher, Libros, Livres // czerwiec 2018



W czerwcowym zestawieniu książek z zagranicy wkraczamy raźno w marzycielskie klimaty. Przecież wakacje sprzyjają realizacji planów lub zwykłemu, beztroskiemu bujaniu w obłokach. Okazuje się, że każdy może spróbować zostać świetnym pływakiem, poważną panią premier lub tylko na jeden dzień zamienić się z kimś rolami. Albo po prostu pomarzyć o tym, żeby wszystko było po staremu.

Tiny, Perfect Things (Małe doskonałości)
M H Clark
Compendium Publishing & Communications
wiek odbiorcy: 5+


Cały świat jest skarbem, czekającym na odkrycie. Otwórz oczy i zauważ wszystkie cudowności wokół ciebie. Oto opowieść o dziecku i o dziadku, którzy spacerują po okolicy, odkrywając wspólnie mnóstwo małych doskonałości. Wzbogacona pełnymi detali ilustracjami, rytmiczna opowieść o tym jak dziecięca ciekawość może przekształcić zwykły dzień w nadzwyczajną przygodę.















The Diver (Nurek)
Veronica Carratello
Flying Eye Books, 32 s.
wiek odbiorcy: 3+



Co wspólnego ma mała dziewczynka z pensem? Oboje mają ogromne marzenia. Emma wytrwale trenuje, by zostać wielką pływaczką, lecz w dniu zawodów nerwy biorą górę i dziewczynka traci pewność siebie. Kiedy znajduje na ziemi swojego szczęśliwego pensa, nie ma pojęcia, że ta mała miedziana moneta od zawsze marzyła, by zostać pływakiem! Dzięki ciężkiej pracy, dobrej radzie od taty i pewnemu wielkiemu pragnieniu, Emma i pens zaczynają urzeczywistniać swoje marzenia, każde na swój własny sposób.









If I Was Prime Minister (Gdybym była Premierem)
Beck & Robin Feiner
ABC Books (AU), 32 s.
wiek: 4+


Praca premiera polega na utrzymywaniu kraju w jak najlepszym stanie. Ale każdy dotychczasowy premier Australii był dorosłym! A gdyby tak to nie dorośli byli u władzy? Jak dzieci rządziłyby krajem? Moglibyśmy mieć nurków wygarniających śmiecie z dna oceanu, uczylibyśmy koale ćwiczyć karate i wieszalibyśmy na niebie wielkie tęcze, żeby wszyscy byli szczęśliwi. A co wy byście zrobili, gdybyście zostali premierem?














Niblet & Ralph
Zachariah OHora
Penguin Random House, 40 s.
Wiek: 3+



Niblet i Ralph wyglądają z pozoru identycznie, ale bardzo się różnią. Niblet kocha wcinać chrupiące chipsy, a Ralph nosi słuchawki i improwizuje do swoich ulubionych nagrań. Jedno ich łączy: uwielbiają przyjaźnić się i machać do siebie z okien sąsiadujących ze sobą mieszkań.

Pewnego dnia postanawiają się spotkać w cztery oczy (wąsy?). Kiedy jednak przez przypadek zamieniają się mieszkaniami, ich właściciele są pewni, że Niblet to Ralph, a Ralph to Niblet. Czy uda im się dostać z powrotem do swoich własnych domów? A może na zawsze już utkną tam, zmuszeni do słuchania muzyki (uch...) i jedzenia chipsów (ble!)?









The Day War Came (Dzień, w którym przyszła wojna)
Nicola Davies, il. Rebecca Cobb
Walker Books, 32 s.
wiek odbiorcy: 5+


Wyobraź sobie, że w pewien zwykły dzień przychodzi wojna. Wyobraź sobie, że obraca twoje miasto w ruinę. Wyobraź sobie, że zmusza cię do wyruszenia w długą i trudną podróż, bez opieki.Wyobraź sobie brak ciepłego powitania u jej kresu. Potem wyobraź sobie dziecko, które daje ci coś małego, ale bardzo, bardzo cennego...
Kiedy w 2016 roku rząd brytyjski odmówił wstępu do kraju trzem tysiącom uchodźców, Nicola Davies w geście gniewnego sprzeciwu napisała wiersz. Zapoczątkował on kampanię, podczas której artyści rysowali krzesła, symbolizujące miejsce w szkolnej klasie, edukację, życzliwość i nadzieję na przyszłość.  Wiersz stał się też inspiracją do powstania tej książki, w poruszający sposób zilustrowanej przez Rebeccę Cobb, która może pomóc w opisaniu kryzysu migracyjnego najmłodszym czytelnikom.





Truth About My Unbelievable School (Prawda na temat mojej niewiarygodnej szkoły)
Davide Cali, il. Benjamin Chaud
Chronicle Books
wiek odbiorcy: 6+



Uważajcie na... tę szkołę! Henry oprowadza nowego kolegę po szkole. Wokół czają się tajemnicze wynalazki, wizyta w stołówce wymaga zwinności wojownika ninja, a niektórzy nauczyciele prawdopodobnie są potworami! Czy to wszystko możliwe? A może prawda jest jeszcze bardziej zaskakująca?










* Zamieszczone opisy książek oraz zdjęcia pochodzą z materiałów wydawców. Tłumaczenie: Mała czcionka.

7/02/2018

Kinderland


Kinderland, Mawil, Kultura Gniewu 2018.

Bez mała 300 stron kadrów, niezliczona liczba pyknięć pingpongowej piłeczki i wyśmienita okazja do poszukiwania analogii między tam a tu, zachodnim a wschodnim brzegiem Odry. I mimo że komiks historycznie i politycznie mości się w bezpośrednim sąsiedztwie upadku komunizmu, jest opowieścią o zwykłym kinderland, dziecięcym świecie na wschodnioeuropejskim blokowisku.

Dobrze pamiętam upadek Muru: kolejkę trabantów na ekranie telewizora i ciszę niedowierzania, która zaległa w dużym pokoju. Dla nas, dzieciaków z ursynowskich podwórek, zmiany za zachodnią granicą i te lokalne oznaczały spełnienie marzeń o balonówce w osiedlowym sklepie, telewizji kablowej z Vivą i MTV oraz adidasach, na dobry początek choćby takich z bazaru pod Pałacem Kultury.

Mawil (rocznik '76), ze względu na wdzięk i dowcip z jakim punktuje otaczającą rzeczywistość nazywany Woodym Allenem niemieckiego komiksu, wyciąga na światło dzienne wszystko to czym żyły dzieciaki końcówki lat 80. XX- wieku, we wschodnim Berlinie i o czym marzyły. Ale te marzenia nie stają się w tym komiksie dominantą, podobnie nie jest nią nostalgia (ani nawet tak modna obecnie "ostalgia") za utraconym rajem dzieciństwa. Mawil zabiera nas w rzeczywistość żywą, nie czarno-białą, w której turniej ping-ponga ma szansę konkurować z wieczorem wolności za zburzonym murem.

"Kinderland" narysowany z dużą lekkością i wdziękiem jest jednocześnie dyskretnie nasycony szczegółami, które z przyjemnością wyłuskuje się z drugiego planu. Charakterystyczne wnętrze Ikarusa, figurka smerfa, motorower simson, plakat z Gangiem Olsena i elektroniczna gierka z Wilkiem i Zającem. Mawil po mistrzowsku sytuuje głównego bohatera - siódmoklasistę Mirco, domniemane alter ego autora, pomiędzy organizacją pionierską a ministrancką służbą w parafii, między niecofającą się przed niczym grupą wolnej młodzieży a szkolnymi fanami ping-ponga. "Kinderland" jest pełen smaczków, kontrastów, żywych dialogów i zwyczajnej nudy.

Tej nudy Mawil nie szczędzi również czytelnikom. Trzystu stron komiksu nie sposób przeczytać za jednym razem. Brak punktu zwrotnego sprawia, że historia snuje się powoli, a niekiedy nawet bardzo powoli, gdy wzorem japońskiej mangi, sceny potrafią przeciągnąć się na wiele stron. Tak na przykład narysowany został turniej tenisa, w którym ruch piłeczki śledzimy w niezwykle detalicznych ujęciach.

Siedem lat pracy nad "Kinderland" sprawiło, że w ręce czytelnika trafia komiks dopracowany do perfekcji, zarówno w warstwie scenariusza jak i wizualnej. Jest fantastycznym zapisem minionej rzeczywistości, dokonanym przez autentycznego świadka historii, szczerego i szczęśliwie dalekiego od idealizowania. Otwarte zakończenie pozostawia nadzieję na dalszy ciąg. Może następną wyprawę w świat dzieciństwa.





6/27/2018

Borka i Sambor. Myszy



Borka i Sambor. Myszy, Elżbieta Żukowska & Karol Kalinowski, Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie 2018.

Razem z Borką i Samborem udajemy się ponad tysiąc lat wstecz, do wczesnosłowiańskiej osady,  rządzonej twardą ręką przez gnuśnego Popiela. W grodzie pojawia się konflikt. Obowiązkowe pobory zboża przeprowadzane przez zarządcę stają się zbyt częste i bardzo dotkliwe, a mieszkańcom zaczyna grozić głód. Jak sobie poradzą w tej sytuacji i co z tym wszystkim mają wspólnego myszy? Tymczasem wodnik, który w pierwszym tomie komiksu połknął magiczne jajo, uległ sile nieznanego czaru. Czy uda mu się odzyskać dawną postać i co się stało z wyplutym przez niego tajemniczym przedmiotem?

Elżbieta Żukowska i Karol Kalinowski kontynuują swoją opowieść, niezmiennie trzymając się historii przekazanej przez Galla Anonima. Czytelnicy poznają lepiej zasady panujące w grodzie, relacje między mieszkańcami oraz członków rodziny Piasta i Popiela. Robi się poważnie, bo na naszych oczach rozgrywa się pierwsza  na polskich ziemiach potyczka o władzę. Autorzy nie pozostają jednak ślepi na potrzeby młodego czytelnika i okraszają całość niezbędną dawką przygody i starosłowiańskiej baśniowości.

Stylistycznie komiks trzyma się obranej wcześniej ścieżki. Prawdopodobnie z braku dostatecznej ilości materiału historycznego, fabuła zanadto nie przyspiesza, akcja pozostaje jednak dynamiczna dzięki dość krótkim scenom, które, żeby nie zgubić wątku, trzeba śledzić z dużą uwagą. Bywa z tym trudno, zwłaszcza że w ośmiu kadrach, grafik, kolorując lineart, pomylił kolor czapeczki Borki, ubierając ją w nakrycie głowy Sambora. Zrobiło się z tego powodu trochę zamieszania, biorąc pod uwagę, że to rezolutne rodzeństwo jest do siebie uderzająco podobne.

Dodatkowa pochwała należy się twórcom za czytelny krój pisma, który w przypadku komiksów dla najmłodszych naprawdę nie jest obojętny. Krótkie, nieprzegadane, dynamiczne dialogi dobrze się czytają, a język, mimo że lekko stylizowany, wciąż pozostaje czytelny.

Więcej o "Borce i Samborze" tutaj.





6/19/2018

Ja wielkolud ty kruszynka


Ja wielkolud ty kruszynka, Lilli L'Aronge, tł. Maria Kwiatkowska, Wytwórnia 2018.

Niepozorny picturebook dla najmłodszych, a jednocześnie świetny przykład książki, która rozkwitła dzięki polskiej edycji - "Ja wielkolud ty kruszynka" jest bez wątpienia dużym sukcesem naszego rodzimego zespołu.

 Lilli L'Aronge, niemiecka ilustratorka i autorka książek obrazkowych miała już w Polsce swoje pięć minut, no, może nie pięć lecz trzy, zważając na to, że jej wyszukiwanka ("W podróży czas się nie dłuży"), wydana w 2014 roku nakładem wydawnictwa Debit, nie odbiła się zbyt szerokim echem. Wiosenna premiera wydawnictwa Wytwórnia rzuciła nowe światło na twórczość autorki, z sukcesem eksponując to, co w jej stylu najciekawsze.

Kadry z życia łasic zostały opublikowane w Niemczech, w serii liczącej jak dotąd trzy tytuły. Ciepłe, nieinfantylne ilustracje, uzupełnione rymowanym tekstem, wydobywają sekrety bliskiej i zażyłej relacji między małym i dużym. Rysunki, za pomocą oszczędnych środków, pokazują to co najważniejsze, nie ociekając przy tym słodyczą. Mało tego, w wielu momentach są szczere i prawdziwe do bólu, a przerysowane tam, gdzie potrzebna jest skala odniesienia, która wyeksponuje podobieństwa i zniweluje pozorne różnice między bohaterami.

Największe wyrazy uznania należą się jednak tłumaczce (Maria Kwiatkowska). Już pobieżna lektura niemieckiego tekstu uświadomiła mi, że polski przekład wspiął się na wyżyny artyzmu, prześcigając oryginał o lata świetlne. Przyznam, że nie wiem, czy w bardzo banalnych rymach gramatycznych niemieckiego wierszyka umiałabym dostrzec potencjał na tak udany przekład. W połączeniu z prostym, bezszeryfowym krojem pisma i luźnym składem, polskie tłumaczenie nie tylko czyta się znakomicie na głos, ale też z przyjemnością ogląda. Stylizowany na odręczny, font niemieckiego wydania nie wygląda już tak samo dobrze.
  
Sadzonka zapałała szczerym uczuciem do uroczego duetu zwierzaków, a na potwierdzenie genialności przekładu w mig nauczyła się tekstu na pamięć. I wtedy zaczęła się najlepsza zabawa, choć przecząca wszelkiej logice zastosowanej tu pojedynczej narracji - czytanie na role. Prawdziwa ekwilibrystyka słowa i niezapomniane wrażenia. Polecam spróbować. Mała czcionka. :)