6/03/2013

Mała czcionka na FB

Od kilku dni Mała czcionka nieporadnie stawia pierwsze kroki na Facebooku. Nie jest łatwo. Okazuje się, że kultura obrazkowa zostawiła mnie daleko w tyle i trudno teraz przeskoczyć tę ogromną przepaść. Pozostaje mieć nadzieję, że skoro miliony korzystają, to i ja wkrótce nabędę niezbędną wprawę. Trzymajcie kciuki!

6/01/2013

Samolot z papieru

Dzień dziecka już za nami. Dużo emocji, prezentów i beztroskich chwil na świeżym powietrzu. Pogoda na szczęście wykazała się dużym taktem i nie padało. A u nas w domu, po raz kolejny potwierdziło się, że najprostsze zabawki sprawiają najwięcej radości. Chłopaki uwielbiają składać samoloty z papieru, a potem puszczać je i sprawdzać, który najdalej doleci. A co, jeżeli do tego papier nadrukowany jest w fantazyjne wzory i na koniec można jeszcze dokleić pilota? Jest świetnie. Jeśli nie wierzycie, zerknijcie na zdjęcia.


Zestaw origami zaskoczył nas dobrze przemyślaną formą. Kto by pomyślał, że wystarczy nadrukować linie, a kolejność oznaczyć numerami, żeby nawet najmłodsi mogli składać wymyślne pojazdy latające. Dla osób o słabszej wyobraźni przestrzennej, do których ja się zaliczam, dołączona jest krótka obrazkowa instrukcja. Tak naprawdę dzięki samolotom dzień dziecka mieli dzisiaj i młodsi, i starsi. Dziękujemy więc dziadkom za prezent, w imieniu dzieci i własnym.





5/28/2013

Cztery misie i ten piąty









Cztery misie i ten piąty
Helena Bechlerowa 
pomysł i ilustracje: Janina Krzemińska
Nasza Księgarnia 1966

Ostatnimi czasy desperacko poszukuję wszystkiego, co może odciągnąć uwagę naszej małej Sadzonki od zjadania paprochów, otwierania szuflad, dobierania się do pudełek z klockami swojego brata i innych niepożądanych czynności, które zwykle zajmują roczne maluchy. Z bólem odsuwam od niej kartonowe książeczki, które są świetną pożywką dla swędzących dziąseł, dając w zamian plastikowe i materiałowe substytuty. Prawdziwe książki możemy czytać tylko wspólnie lub z asystą smoczka. Szperając po sieci znalazłam szyte w Szwecji książeczki z tkaniny, w których niektóre elementy są wyjmowane i wędrują ze strony na stronę. Pomysł świetny, tylko cena naprawdę zaporowa. Idąc tym tropem, przypomniałam sobie o "Czterech misiach". Nadszarpnięta nieco zębem czasu książka Heleny Bechlerowej oparta jest na podobnej zasadzie. Książka trafiła do nas niedawno z likwidowanej domowej biblioteczki, więc nie miałam jeszcze dotąd okazji testować jej na żadnym z dzieci. Sadzonka dała się zaintrygować koncepcją misiów wędrujących ze strony na stronę. Tekst póki co był jeszcze zbyt długi, ale interaktywny projekt sprzed 50 lat i tak przetrwał próbę czasu. Autorki można śmiało ogłosić polskim Tulletem w spódnicy.
















5/25/2013

Felix, Net i Nika

Wyobraźmy sobie, że pakuję się na bezludną wyspę i mogę ze sobą zabrać tylko jedną książkę. Powiedzmy, że nie może to być żadna nowość, ale coś, co już czytałam. Odświeżony kotlet? Nie ma problemu. W ciemno pakuję do plecaka "Felixa, Neta i Nikę" - nie będę się nudzić. Którą część? To bez znaczenia. Może być dowolna.

Pierwsza powieść o przygodach trójki gimnazjalistów powstała w 2004 r. Od tego czasu pojawiło się dziesięć kolejnych tomów oraz fanklub czytelników, którzy nie tylko z zapartym tchem czytają, ale również tworzą środowisko popularyzujące powieść, poprzez aktywność na rozbudowanym forum internetowym i stronie wiki obejmującej już kilkaset haseł. Nie znam innej polskiej książki dla młodzieży, która wpłynęłaby na rozbudzenie tak szeroko zakrojonych inicjatyw. Za tym wszystkim kryje się skromny Rafał Kosik, pisarz science fiction, właściciel wydawnictwa Powergraph, wydającego serię; człowiek, który pokazał, że dla dzieci można pisać w sposób inteligentny, przewrotny i rozbudowany. W tym banalnym stwierdzeniu kryje się coś, co w sposób szczególny wyróżnia Kosika i jego prozę. Czytelnicy na forum głowią się nad fabułą, poszukując drugiego dna w opisanych wydarzeniach, tworzą hipotezy, dopatrują się powiązań, odczytują ukryte aluzje. W "Felixie, Necie i Nice" nic nie jest bowiem tym, czym z pozoru się wydaje. Bohaterowie przeżywają podróże w czasie i przestrzeni, tworzą sztuczną inteligencję, znają najnowsze techniki informatyczne, interesują się nowinkami technicznymi, a jednocześnie borykają się ze zwykłymi problemami współczesnych nastolatków. Kosik nie pozwala czytelnikom spocząć na laurach. Jest inteligentny i tego samego wymaga od nich. Czytelnicy w specjalnych wątkach na forum omawiają nieścisłości w fabule, a Kosik potrafi im się odwdzięczyć, np. wydaniem równolegle kilku wersji tego samego tomu, tak jak się to zdarzyło w przypadku 10. części serii. Fakt, że nie wszystkie egzemplarze są takie same wyszedł na jaw dopiero podczas dyskusji na forum. Fabuła książek też często powstaje podyktowana sugestiami z zewnątrz. W jednym z wywiadów Kosik przyznaje, że jest otwarty na podpowiedzi. Czasem zmiany pojawiają się w kolejnych wydaniach. Tak było na przykład z pierwszym tomem serii, który autor przepracował gruntownie, dopieszczając wszystkie zadry debiutującego pisarza dla młodzieży.

Atutem książki jest jej język. Autor nie sili się na naśladownictwo, ale tworzy własną gwarę uczniowską, przez co jest ona ponadczasowa i nie grozi jej dezaktualizacja. Przeciwnie, jej elementy w sposób spontaniczny przenikają do języka, co stanowi najlepszą chyba recenzję jej autentyczności. Czytanie dialogów pełnych ciętych ripost, ciekawych powiedzonek i inteligentnych żartów, podanych polszczyzną wysokiej próby, to chyba największa przyjemność. Warto zauważyć, że w ten sposób Kosik tworzy literaturę ponadpokoleniową i najwyraźniej ma tego świadomość, ponieważ okładka zbioru opowiadań dla dorosłych pt. "Obywatel, który się zawiesił" (2012), w prostej linii nawiązuje do okładek serii FNiN. Moja córka zaczęła czytać "Felixa", mając siedem lat. Po prostu podebrała mi książkę i wpadła. Nie sądzę, żeby rozumiała wszystkie niuanse tekstu, a mimo to nie dawała oderwać się od lektury. Dzisiaj obie z niecierpliwością czekamy na premierowe książki i dzielimy się wrażeniami.

Kiedy patrzę na całą serię, to wbrew temu co wcześniej napisałam, mam świadomość, że nie wszystkie książki są na równym poziomie. Pierwsze tomy to rozbiegówka, na której Rafał Kosik nabiera prędkości. Nie dajcie się zwieść pozorom. Spirala akcji nabiera tempa.

5/17/2013

Potargowo na gorąco

Przyniesione łupy

Stadion Narodowy, bilet rodzinny za 18 zł i ruszamy na targowe stoiska. Piątkowe popołudnie to gwarancja, że na targach nie będzie jeszcze tłumów. Nasza spora grupka, z dziecięcym wózkiem w awangardzie, bez problemu torowała sobie drogę w sektorach. Muszę przyznać, że mając za sobą doświadczenie zwiedzania Warszawskich Targów Książki w PKiN, odczuliśmy ogromną ulgę, iż Stadion Narodowy naprawdę jest bez barier i wózka nie trzeba co chwila nosić po schodach.Tak więc mimo silnego sentymentu niektórych z naszej ekipy do pałacowych stoisk targowych, bilans stadionu oceniliśmy zdecydowanie na plus. Chłodno (nawet w upalne popołudnie), duży parking i dużo miejsca dla wystawców oraz zwiedzających.

W dzikim pędzie obiegliśmy wszystkie stoiska, spiesząc się, żeby najmłodszym nie zabrakło cierpliwości. Niestety umknęło nam gdzieś Wydawnictwo Media Rodzina (gdzie się ukrył ich straganik?), więc nie zobaczyliśmy nowego "Pettsona", a EneDueRabe z nowym tłumaczeniem "Gruffalo" (czyli Grizona, jak zwykliśmy go nazywać), chyba w ogóle nie pokazało się wśród wystawców (a może się mylę?). Nie kupiliśmy niestety wszystkiego, na co mieliśmy ochotę. Absolutnym zaskoczeniem była dla nas kolekcjonerska antologia komiksów "Antresolka profesora Nerwosolka". Córka nie chciała go wypuścić z rąk, ale cena (100 zł!) ochłodziła nasze emocje i z żalem odłożyliśmy komiks na inną okazję.


A kto wiedział, że "Bajka o niedźwiedziach, niedźwiedziątku i o małym złotowłosym dziewczątku" wyszła na ebooku? Jednocześnie ukazało się nowe wydanie książkowe (niestety nie zrobiłam zdjęcia), ale uwierzcie, że nie umywa się do mojego starego z lat 80.
Na stoisku Wydawnictwa Dwie Siostry niektórzy z nas (nie powiem kto) przypadkiem załapali się na zdjęcie i są "dostępni na facebooku".
Teraz ruszamy do lektury. Na pierwszy ogień idzie rudy malarz. Ale to już jutro. Dzisiaj spać.