4/08/2013

Czytam sobie

Kilka dodatkowych słów do Psotnego Franka...













Kiedy po raz pierwszy przejrzałam dwie nowe książki z serii Czytam sobie, poczułam się jak w amerykańskim filmie. Albo jak rybak, któremu złota rybka spełniła trzy życzenia. Jest lepiej, a nawet bardzo dobrze. To co najbardziej przeszkadzało Tomkowi w czytaniu pierwszego poziomu, czyli za długie zdania, zostało zmienione. Teraz wszystkie zdania mieszczą się na jednej stronie. Już zauważyłam, że czyta mu się łatwiej i o to chodziło. Złota rybko, kimkolwiek jesteś, dziękuję!

4/05/2013

Kto pocieszy Maciupka?













  



Kto pocieszy Maciupka?
Tove Jansson
Nasza Księgarnia 1980/ Eneduerabe 2013



 Pojawienie się nowego tłumaczenia "Kto pocieszy Maciupka?" to na pewno jedno z ważniejszych wydarzeń na rynku książki dla dzieci w tym roku. Czego po nim oczekiwaliśmy? Czy spełniło nadzieje? Bardzo jestem ciekawa jaki będzie jego odbiór.
Długo zastanawialiśmy się, czy kupić nowe wydanie. Wreszcie w rodzinnym gronie doszliśmy do wniosku, że chcemy je mieć, mimo że niektórzy z nas wychowali się na tym starym. I chyba właśnie to "niektórzy" zadecydowało. Tomek nigdy nie doczytał  tłumaczenia Teresy Chłapowskiej do końca. Było zbyt zawiłe, za bardzo rozwlekłe i melancholijne jak na cierpliwość kilkuletniego chłopca. My staraliśmy się nie dostrzegać drobnych mankamentów przekładu, skupiając się na atmosferze tekstu i ilustracji. Nowe tłumaczenie przyniosło nam zaskoczenie. Oprócz podstawowej różnicy o której wiedzieliśmy - zostało napisane wierszem, pozwoliło nam również na nowy odbiór samej treści. Okazało się, że opowieść o Maciupku wcale nie jest smutna. Jest na swój sposób straszna, trochę melancholijna, jak to u Tove, ale tematem książki nie jest samotność, jak nam się dotąd wydawało, a poszukiwanie miłości, tej jedynej, prawdziwej. Na jednym z amerykańskich portali książkowych "Maciupek" został nawet nazwany "romansem wszech czasów"! 

Ewa Kozyra-Pawlak zachowała dotychczasowe nazwy bohaterów, chociaż postacie Maciupka i Drobinki nie pojawiają się w innych opowieściach o Muminkach i swobodnie mogły zostać przemianowane.  "Vem ska trösta knyttet?" - "Kto pocieszy Maciupka?". Dzięki polskiemu przekładowi Teresy Chłapowskiej, Maciupek zyskał imię. Pisany po szwedzku z małej litery "knytt" nie jest bowiem imieniem własnym, ale określeniem wykreowanym przez Tove Janson na opisanie wszystkich stworzeń przewijających się na kartach jej książek: trolli, paszczaków, filifionek, mimbli i innych. "Knytt" powstał z przeformułowania obecnego w terminologii ludowej słowa "oknytt" - pod którym kryły się różne czasem niebezpieczne, złośliwe, podstępne stworzenia, zamieszkujące skandynawską mitologię. Pozbawienie słowa "oknytt" jednej literki, zlikwidowało zaprzeczenie i nadało mu pozytywny oddźwięk. 

 Tomek z przyjemnością wysłuchał całej książki. Przypadkiem natrafiliśmy również na film animowany o Maciupku (1980). Jego ścieżka dźwiękowa to de facto muzyczny audiobook wydany w 1978 r. pod tym samym tytułem. Autorami utworów są Peter Lundblad i Torbjörn Eklund. Prawdziwa uczta dźwięku i obrazu! Polecamy wszystkim, którzy książki jeszcze nie poznali. Na zachętę. A tym którzy poznali, na deser.


3/31/2013

Zakochany w Warszawie
















Zakochany w Warszawie
Edukacyjna gra planszowa
Granna (dla Miasta Stołecznego Warszawy) 2008


Syp, syp. Śnieg sypie z nieba, jakby chciał z nas sobie zażartować. Więc my na przekór pogodzie wyciągnęliśmy z szafy grę, którą latem zeszłego roku wygraliśmy podczas terenowej gry zorganizowanej przez księgarnię Badet. Od razu przypomniały nam się upalne chwile spędzone na poszukiwaniu Kłamczuchów ukrytych w zakamarkach warszawskiego Wilanowa. Mimo że wtedy pod nosem przeklinaliśmy skwar lejący się z nieba,

dzisiaj z przyjemnością wspominaliśmy ubiegłe lato.

Gra od razu przypadła do gustu 5-letniemu Tomkowi, mimo że na jego wiek jest trochę za trudna. Celem gry jest odnalezienie w jednym z obiektów zlokalizowanych na mapie Zakochanego w Warszawie, którym jest jeden z graczy. Zakochany w Warszawie porusza się po planszy bez pionka, przez co trudno go znaleźć.

Jedyny ślad jaki po sobie pozostawia stanowią wskazówki, które odczytuje z kart obiektów, w których aktualnie przebywa. Pozostali gracze, po uiszczeniu odpowiedniej kwoty, poruszają się po planszy pieszo, rowerem lub omnibusem. Wygrywa ten, kto pierwszy złapie Zakochanego.
Niezaprzeczalnym atutem gry jest  fotograficzna mapa Starego Miasta i okolic oraz karty z historycznym opisem zabytków. Grę uatrakcyjniają karty z zadaniami w dwóch specjalnych pulach: dla Zakochanego i dla pozostałych graczy.

Gra jest niestety trochę niedoinwestowana. Przydałaby się czytelniejsza plansza, dodatkowa mapka dla Zakochanego, tak żeby śledząc swój ruch po dużej planszy, nie zdradzał wzrokiem, w której okolicy aktualnie się znajduje i lepszej jakości kostki - oczka powoli się zdrapują. Mimo to warto zdobyć "Zakochanego w Warszawie", bo kupić tej gry chyba się nie da. Gwarantowane emocje i dużo ciekawych informacji do zdobycia zupełnie mimochodem.



3/29/2013

Auto








Auto
J.M. Brum
il. Jan Bajtlik
Dwie Siostry 2013
www.wydawnictwodwiesiostry.pl


Postanowiłam w przedświątecznym zamieszaniu napisać kilka słów o "Aucie". Może ktoś jeszcze szuka prezentu od króliczka i czerwone auto oczaruje go tak jak nas... Dawno nie miałam w ręku tak dobrej książki dla najmłodszych. Zaskakuje prostotą zarówno ilustracji jak i tekstu. Można czytać w kółko i wcale się nie nudzi. Zwłaszcza zakończenie wywołuje uśmiech, ale nic nie zdradzę, nie chcę psuć niespodzianki. To książka z gatunku dla wszystkich, bo miło się z nią obcuje. Kartonowe, matowe kartki przyjemnie trzyma się w palcach. Długo szukałam fajnej książki o samochodach dla moich małych siostrzeńców i wiem, że w tym temacie nie ma z czego wybierać. "Auto" nie ma póki co konkurencji. Przy okazji, może ktoś wie czy J.M. Brum to pseudonim ilustratora?

 Błogosławionych, zaczytanych Świąt Wielkiej Nocy i wielu łask płynących ze Zmartwychwstania. Żeby wiara, nadzieja i miłość były w Nas zawsze, niezależnie od okoliczności.







3/26/2013

Co ty mówisz?!














Co ty mówisz?! magia słów
czyli retoryka dla dzieci

Aneta Załazińska, Michał Rusinek
il. Joanna Rusinek
Literatura 2013
www.wyd-literatura.com.pl


Co to za temat?! - chciałam zawyć z przerażenia, kiedy dowiedziałam się o tej książce. Retoryka - tego chyba uczą na studiach prawniczych? Po co zanudzać tym dzieci? Jednak nie taki diabeł straszny jak go malują. Po pierwsze ładna typografia, po drugie dowcipny tekst, po trzecie udane ilustracje, no i komiks, tworzą bardzo ciekawy efekt końcowy. Do tego czarne matowe tło okładki miło koresponduje ze śliskimi kolorowymi elementami. Za projektem typograficznym stoi pracownia grafiki użytkowej kreska i kropka, która przygotowała również dorosły odpowiednik "Co ty mówisz?!" - "Retoryka codzienna", tych samych autorów.

Książka podzielona jest na kilka historyjek, które opowiadają o pewnej Zośce i jej problemach z komunikacją. Każdy rozdział składa się z dowcipnego opowiadania, krótkiego podsumowania i kilku ćwiczeń. Tematyka dotyczy wypowiedzi ustnych: dobór argumentów, przygotowanie przemówienia, dostosowanie przekazu do treści i stylu do sytuacji, radzenie sobie z tremą, ale też pisemnych: dobór stylu, stosowanie przenośni, rozróżnianie języka mówionego od pisanego. Myślę, że zwłaszcza ten pierwszy aspekt książki, związany ze skuteczną argumentacją, powinien przypaść mojej Córce to gustu.


Podobnie jak rodziców głównej bohaterki i nas trudno jest do wielu rzeczy przekonać. Zwłaszcza jeżeli nad argumentami słownymi biorą górę emocje.



Z opowiadań można wyłuskać sporo praktycznych rad, a czego tam nie ma trzeba szukać w komiksie o wdzięcznym tytule "Historia retoryki Profesora O'rety". To dopiero tu pada mnóstwo mądrych słów i nazwisk takich jak.: figura retoryczna, Churchill, Renesans, Demostenes.
Jedno czego mi w książce brakuje, to indeks haseł. Lubię mieć wszystko poukładane.
Po przeczytaniu książki zaczęło mnie męczyć pytanie: dlaczego właściwie retoryki nie uczy się w szkole?
Pani Aneto, Panie Michale, chyba mnie macie po swojej stronie.



3/21/2013

Wszystkie koty mają zespół Aspergera








Wszystkie koty mają zespół Aspergera
Kathy Hoopmann
Wydawnictwo Linia 2012
www.wydawnictwolinia.pl







3/19/2013

Elementarz demokracji. Jak to działa?












Elementarz demokracji.Jak to działa?

Roksana Jędrzejewska-Wróbel
il. Ewa Poklewska-Koziełło
Wydawnictwo Literatura 2012
www.wyd-literatura.com.pl

Czym się różni ustawa od uchwały? Dlaczego warto głosować? Czy wojewoda przewodniczy sejmikowi wojewódzkiemu? Dlaczego poręcz schodów w budynku Sejmu ma kształt węża? Dawniej o takich rzeczach uczono na lekcjach WOS-u. Córka nie musiała czekać aż do liceum, bo książkę dostała na zakończenie trzeciej klasy szkoły podstawowej. Dzięki Bogu, że są jeszcze nauczyciele, którzy potrafią wybrać mądrą i ciekawą książkę, która na dodatek nada się dla każdego, niezależnie od zainteresowań.

"Elementarz demokracji" to krótkie (zaledwie pięćdziesiąt kilka stron) ABC młodego Polaka, ale bez obaw - ta książka to nie leksykon. Bohaterami opowiadania jest dwójka rodzeństwa, która zaniepokojona stanem chodników w swoim mieście, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i zgłosić projekt uchwały nakazującej sprzątanie psich kup. Przebywają drogę od radnego do sesji Rady Miasta, gdzie ich uchwała zostaje przyjęta. Następnie, dzięki zapałowi swoich rodziców, dzieciaki wybierają się na wycieczkę do Warszawy. Poznają kulisy demokracji, zwiedzają Sejm i Senat, dowiadują się jak powstają ustawy i kto przewodniczy obradom izb parlamentu. Mnóstwo tu mądrych słów, ale wszystko podane jest w lekkim, żartobliwym stylu. 




"Elementarz demokracji" to książka, którą warto mieć pod ręką, bo mimo zgrabnej i lekkiej formuły, wszystkich informacji nie da się przyswoić na raz. Na szczęście na końcu jest słowniczek, do którego można zajrzeć w razie potrzeby. Niestety bez indeksu stron. Szkoda również, że trudniejsze pojęcia nie są w tekście pogrubione, łatwiej byłoby do nich wrócić. Pozostaje zadowolić się kilkoma asocjogramami stworzonymi przez ilustratorkę albo samemu (jak my) podkreślić ciekawsze informacje. Córka książkę pochwaliła, ale z powątpiewaniem podeszła do dziecięcej przygody z radnym i kupową uchwałą. Faktycznie trochę to naiwne, nieprawdaż? Jeszcze jedną słabą stroną książki są fotografie, stanowiące bazę dla ilustracji: nieostre lub prześwietlone, po prostu słabe. I niestety częste w wydawnictwie Literatura problemy z typografią.




Roksana Jędrzejewska-Wróbel w wywiadzie dla Qlturki przyznaje, że z "Elementarzem demokracji" miała niemały problem. Książka powstała bowiem na zamówienie Kancelarii Senatu. Długo szukała konwencji w jakiej mogłaby pokazać dzieciom Senat. Jako że temat nie był zbyt nośny ani atrakcyjny postanowiła zacząć od początku, czyli od kupy. Pokazać dzieciom, że mechanizmy funkcjonowania państwa rodzą się de facto na ich podwórku, zaczynają się tam gdzie małe problemy dotykają zwykłych obywateli. Dopiero tą drogą autorka mogła dojść do Senatu. Niestety jej pomysł nie wszystkim się spodobał i dlatego w pierwszym wydaniu książki (niebieska okładka) zamiast kupy bohaterką książki została... guma do żucia. Dopiero w drugim wydaniu (okładka brązowa) nieszczęsna psia kupa wróciła na swoje miejsce.

3/14/2013

Ryjówka przeznaczenia















Ryjówka przeznaczenia
Tomasz Samojlik
Instytut Biologii Ssaków PAN Białowieża 2012
www.kultura.com.pl


W naszym grubym kocie brytyjskim, kiedy wyjedzie na łono natury odzywa się instynkt łowcy. To właśnie dzięki jego zręcznym łapom poznaliśmy tego lata ryjówkę. Leżała martwa na naszej werandzie, a kocur patrzył z boku, sprawdzając czy na pewno już się nie rusza. Był z siebie bardzo dumny, my za to smutni i skonsternowani. Nikt z nas jeszcze nie wiedział, że ryjówka stała się bohaterką dziecięcego komiksu. Zatem do rzeczy. "Ryjówka przeznaczenia" to komiks edukacyjny, w którym przygody małych ssaków zamieszkujących leśną dolinę, są tłem do pokazania interakcji między człowiekiem a środowiskiem naturalnym. Ryjówki to niewielkie, ciągle głodne zwierzątka, o bardzo dużym tempie przemiany materii. W odróżnieniu od gryzoni żywią się bezkręgowcami.
źródło: alejakomiksu.com
 Zamieszkują podmokłe tereny, gdzie pędzą intensywne życie, szukając pożywienia lub uciekając przed drapieżnikami. Tomasz Samojlik bardzo zgrabnie przemycił mnóstwo ciekawostek przyrodniczych w dynamicznej i nienachalnej fabule komiksu akcji. Nie jest ona może zbyt odkrywcza albo przesadnie zaskakująca, ale moja dziesięcioletnia córka uznała, że słaby suspens w wystarczającym stopniu rekompensują ciekawe informacje o leśnych zwierzętach. Nie dajmy się jednak zwariować, walor edukacyjny jest już wystarczającym jak dla mnie powodem, żeby taki komiks kupić i podsunąć dziecku, a że w stu procentach nie zastąpi Papcia Chmiela, czy Baranowskiego to zdecydowanie nie powód, żeby "Ryjówki Przeznaczenia" nie przeczytać. Samojlik dał się już poznać młodym czytelnikom jako autor serii książeczek o przygodach żubra Pompika. Z powodzeniem popularyzuje też wiedzę o historii i przyrodzie Puszczy Białowieskiej podczas spotkań dziećmi. Samojlik ma w ręku trzy atuty: wiedzę, pomysły i dobrą kreskę, a na dodatek świetne wyczucie do tego, co spodoba się młodemu czytelnikowi. W kolejce czeka już druga część serii (?) - "Norka zagłady". Czy będzie równie dobra jak Ryjówka, a może lepsza, sprawdzimy niebawem.