4/16/2020

Mama zawsze wraca



Mama zawsze wraca, Agata Tuszyńska & Iwona Chmilewska, Wydawnictwo Dwie Siostry 2020.

Na picturebooki Iwony Chmielewskiej rzadko kiedy pozostaję obojętną. Tym razem też silnie odczuwam go w sobie. To nie jest przyjemne uczucie. "Mama zawsze wraca" nie jest książką, która gładko przylega do czytelnika. Dwukrotna lektura nie sprawia, że zaczynam ją lubić. Historia pozostaje we mnie, ale świadomie nie chcę do niej wracać. Nie zaprzyjaźniam się z nią. Czy z okrucieństwem można się zaprzyjaźnić?

Pomysł na książkę o małej Żydówce, ukrywanej w piwnicy warszawskiego getta, zrodził się w głowie Agaty Tuszyńskiej dawno temu i długie lata leżał w szufladzie. Podobnie jak lalka Zuzia, niemy świadek tamtych wydarzeń, od lat przypominająca historię Zosi Zajczyk, tłumom zwiedzających Muzeum Yad Vashem. Prawdopodobnie takich dziewczynek były tysiące. Losy części z nich znamy, innych na zawsze pozostaną tajemnicą. Ale nie o świeżość przekazu tak naprawdę tu chodzi. Książka może być potraktowana jako hołd złożony wszystkim dziecięcym ofiarom Holocaustu i wszystkim rodzicom, którzy z narażeniem własnego życia i za wszelką cenę walczyli o ich przetrwanie.

Tuszyńska i Chmielewska prowadzą równoległą narrację, w obu przypadkach bardzo osobistą. Tuszyńska podejmuje się wejścia w rolę autorki literackiego pamiętnika, swoistej gawędy o tamtym czasie, spisanej lekko nieporadnym, silnie emocjonalnym stylem. Chmielewska zaś chwyta się motywu lalki Zuzi i kwiecistego deseniu na jej sukience, czyniąc go przewodnim elementem rodzinnego albumu, który układa na kolejnych stronach. Albumu pełnego pustych przestrzeni, nieobecności i oddalenia.

Siłą tej opowieści są wyraźne osobiste akcenty, które sprawiają, że ta historia nie jest taka jak inne. To opowieść o małej Zosi, która była krasnoludkiem, "strzygła" sobie zęby odgryzając kawałki ściany, jadła glisty zamiast sucharów i udawała, że jest węglem. To wreszcie historia dziewczyny, która po przyjeździe do Izraela musiała zapomnieć, że jest Polką i mimo wewnętrznego sprzeciwu rozpocząć nowe życie.

Czy to jest książka dla dzieci? Też dla dzieci, ale na pewno nie dla wszystkich. Żeby odpowiedzieć na pytanie, czy moje dziecko jest na nią gotowe, trzeba ją samemu przeczytać.








4/06/2020

Złodziejaszki


Złodziejaszki, Katherine Rundell, tł. Paulina Braiter, Poradnia K 2020.

Początek XX wieku. Nowy Jork. Nastoletnia Vita przybywa wraz ze swoją matką na Nowy Kontynent z misją ratunkową dla pogrążonego w apatii dziadka. Na miejscu okazuje się, że staruszek, niedawno owdowiały arystokrata, padł ofiarą oszusta i stracił cały majątek, w tym zabytkowy zamek, przeniesiony do Ameryki przez jego dziadka. Vita postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Wraz z przypadkowo poznanymi dzieciakami organizuje misję ratunkową, której celem jest przechwycenie rodzinnego skarbu - cennego szmaragdowego naszyjnika pozostawionego w zamku, a za pieniądze ze sprzedaży, wynajęcie prawnika, który rozwikła sprawę oszustwa.

Kathrine Rundell wprowadza główną bohaterkę w barwne środowisko rosyjskich cyrkowców, z którego pochodzą Samuel i Arkadij oraz świat drobnych miejskich złodziei, z którego wywodzi się Silk - kieszonkowa złodziejka. Wykwintne nocne życie, niebezpieczne zaułki, bezwzględni mafiosi. Bieda i bogactwo Manhattanu tworzą ciekawe socjologiczne tło dla dość prostej historii, która bez specjalnej finezji prowadzi czytelników do niestety rozczarowująco naiwnego finału. "Złodziejaszki" zdają się nawiązywać do tradycji powieści awanturniczo-przygodowych spod pióra Twaina, Stevensona czy Verne'a, ale książka, choć czyta się szybko i przyjemnie m.in. dzięki zgrabnemu tłumaczeniu Pauliny Braiter, nie gwarantuje zaskakujących zwrotów akcji ani pogryzionych z niecierpliwości paznokci. Czytelnik dość szybko, szybciej niż sami bohaterowie, przeniknie intencje autorki, a jako zadośćuczynienie słabej intrydze otrzyma zakończenie rodem z taniej hollywoodzkiej produkcji. Rundell nie wykorzystuje potencjału książki. Bohaterom  brakuje indywidualności. Przez ponad 300 stron powieści pozostają dalecy i nie dają się polubić. "Złodziejaszki" to lekka lektura, która nie pozostanie z czytelnikiem na dłużej.

4/02/2020

Books, Bücher, Libros, Livres // marzec 2020



Bob Goes Pop (Bob szaleje)
Marion Deuchars
Laurence King Publishing, 32 s.
wiek odbiorcy: 3+


W mieście pojawia się nowy artysta. Wszyscy mówią tylko o nim. Bob jest zazdrosny. Zaczyna się wielka rywalizacja. Kto okaże się lepszy?

Trzecia część z serii książek o ptaszku Bobie, stworzoną przez Marion Deuchars, znaną w Polsce z bestsellerowych książek aktywnościowych: "Arcypalce" i "Zróbmy sobie arcydziełko".













Rabbit Bright (Promienny królik)
Viola Wang
Hodder Children's Books, 32 s.
wiek odbiorcy: 1+


Promienny Królik odważnie wyrusza w noc, żeby odkrywać ciemność. Szybko jednak orientuje się, że wszędzie jest światło, jeśli tylko wiesz, gdzie go szukać.

Stylowy, debiutancki picturebook młodej artystki pochodzącej z Chin. Oszałamiająco zilustrowana przygoda, idealna dla dzieci, które boją się ciemności.













I Ate Sunshine for Breakfast (Słońce na talerzu)
Michael Holland, il.  Philip Giordano
Flying Eye Books, 144 s.


Ilustrowane kompendium wiedzy stworzone przez ekologa i pedagoga Michaela Hollanda,  poświęcone roślinom obecnym w naszym codzienny życiu: od pasty do zębów zaczynając, na kwiatowych imiona żeńskich kończąc.  Kompleksowy przewodnik obejmuje wiedzę z zakresu budowy roślin i ich ochrony, a także proponuje szereg aktywności dla młodych ogrodników.














The Song of the Tree (Pieśń drzewa)
Coralie Bickford-Smith
Particular Books, 64 s.
wiek odbiorcy: 3+




Ptak uwielbia śpiewać na wysokim drzewie w sercu dżungli. Czuje się tu u siebie. Zmiana pory roku przynosi czas pożegnania, na które ptak nie jest gotowy. Wsłuchując się w głosy innych zwierząt, ptak uczy się śpiewać nową piosenkę.
















Mrs Bibi's Elephant (Słoń pani Bibi)
Reza Dalvand
Flying Eye Books, 32 s.
wiek odbiorcy: 3+


Kiedy pani Bibi dowiaduje się, że jej słoń musi odejść, niechętnie pakuje torby i udaje się tam, gdzie oboje mogą żyć szczęśliwie razem. Mieszkańcy miasta nie mają pojęcia jak wiele zostawiają za sobą.
Subtelna grafika uzupełnia przesłanie o akceptacji, tolerancji i miłości.














Yayoi Kusama Covered Everything in Dots and Wasn't Sorry (Bezwstydne kropki Yayoi Kusamy)
Fausto Gilberti
Phaidon Press, 48 s.

wiek odbiorcy: 4+



Zaskakująca, skierowana do młodych czytelników i napisana z punktu widzenia Kusamy, książka o jednej z najbardziej ukochanych artystek współczesnego świata!

Yayoi Kusama znana jest z tego, że pokrywa swoje obrazy setkami kropek. Jej kropki czasami opuszczają płótno i osiadają na sukienkach, stołach, ścianach i wielu innych przedmiotach!









 Zamieszczone opisy książek oraz zdjęcia pochodzą z materiałów wydawców. 
  Tłumaczenie: Mała czcionka.

3/26/2020

Zapchlony Kundel


Zapchlony Kundel, Colas Gutman, il. Marc Boutavant, tł. Paweł Łapiński, Wytwórnia 2020.


Edzio, Ariol, Muki - charakterystyczna kreska Marca Boutavant tym razem kreuje nieco innego bohatera niż ta trójka pozytywnych, kolorowych zwierzaków. Można nawet zaryzykować, że tym razem mamy okazję obcować z prawdziwym anty-bohaterem. Przed wami najbardziej naiwny pies w historii. Macie zapas współczucia i cierpliwości? Zatem czytamy.

Pierwsze co zwraca uwagę, to informacja wydawcy, że książka przeznaczona jest dla czytelników 7+. Mała objętość i duża liczba ilustracji mówią coś zgoła innego. Lektura do samodzielnego czytania? Czemu nie. Duży druk i krótkie zdania na pewno będą pomocne. Ale dlaczego nie przeczytać na głos czterolatkowi? Sięgamy bowiem po książkę bez tabu.

Zapchlony Kundel mieszka na śmietniku, żywi się odpadkami i szczerze marzy o posiadaniu własnego pana. Tymczasem jedynym życzliwym mu stworzeniem jest kot Płaskot, a wszystkie próby kontaktu z ludźmi kończą się bardzo nieprzyjemnymi niespodziankami. Colas Gutman z podziwu godną konsekwencją wpycha Kundla w najbardziej nieprawdopodobne zbiegi okoliczności, które skutkują szczerym zdziwieniem bohatera i kolejną falą nadziei, że teraz już na pewno uda się znaleźć dom. Gutman sięga do szerokiego spektrum tematów społecznych, od przemocy wobec zwierząt zaczynając, na handlu dziećmi kończąc. Miejscami bywa nieprzyjemnie, choć charakterystyczny dystans głównego bohatera do wszystkiego, co mu się przydarza sprawia, że i czytelnikom ostatecznie uśmiech pojawia się na twarzy.

Książka zwraca uwagę bardzo oszczędną szatą graficzną. Zarówno ilustracje jak i sama stylistyka  projektu nawiązują do lat 50. Okładka przywołuje w pamięci klasyczne wydania "Małego Księcia" czy "Mikołajka", co pewnie dla wielu francuskich rodziców może stanowić walor sentymentalny. Seria o "Zapchlonym Kundlu" cieszy się bowiem dużą popularnością, czego dowodem jest animowany serial na jej podstawie. Nowe oblicze Marca Boutavant pociągnięte nietypowo cienką kreską, jest nieco inne, ale niemniej inspirujące.






Ja jako dziecko nie lubię "Zapchlonego Kundla". Moje wewnętrzne, wrażliwe dziecko go nie lubi.