Pokazywanie postów oznaczonych etykietą trudne tematy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą trudne tematy. Pokaż wszystkie posty

11/02/2022

11 palców. O tym jak zniknęłam w dżungli


 11 palców. O tym jak zniknęłam w dżungli, Simon van der Geest, il. Karst-Janneke Rogaar, tł. Marta Talacha, Format 2022.

Kilka lat po premierze "Pajątyla" wydawnictwo Fomat powraca do twórczości holenderskiego pisarza, Simona van der Geest.  Dostajemy do rąk przejmującą powieść o współczesnych mediach i dziecięcej determinacji, napisaną w sprawnej pierwszoosobowej narracji.

Gruby tom nieco mnie zaskoczył - niemal czterysta stron powieści, w założeniu dla młodszych nastolatków (10+), choć moja dzielnicowa biblioteka, pewnie ze względu na miejscami ostentacyjne traktowanie kwestii damsko-męskich (również na ilustracjach), wrzuciła ją do czwartego poziomu katalogu bibliotecznego. Długość to jeden poważny zarzut, bo książka miejscami się ślimaczy, drugi to słaba korekta. Widać, że zabrakło dodatkowej pary oczu. 

12-letnia Eva, samotnie wychowywana przez sławną piosenkarkę, postanawia odnaleźć swojego ojca. Motywacją do poszukiwań staje się szkolny projekt, który dziewczyna postanawia przeprowadzić, za temat wybierając sobie "biologicznych ojców". Jednak jak znaleźć tatę, o którym nic się nie wie? Odpowiedzią staje się reality show "Stracony czas", które pomaga w szukaniu zagubionych krewnych. Nieco abstrakcyjna historia jeszcze bardziej nabiera rumieńców, kiedy dziewczyna odkrywa, że jej ojciec najprawdopodobniej mieszka w Surinamie, byłej holenderskiej kolonii w Ameryce Południowej. Pod czujnym okiem kamer wyrusza w nieznane z nadzieją, że ta podróż odmieni jej życie.

Simon van der Geest podszedł do tematu z iście skandynawskim luzem i dystansem. Mimo poważnego problemu, skroił ciepłą, przygodową powieść, w której nie brak celowej refleksji, ale podanej tak, że nie przytłacza. Co się dzieje, gdy kamera wkracza w najbardziej intymne sfery życia i czy mamy zgodę na to, by media ingerowały w naszą prywatność? Autor jest uważnym obserwatorem dziecięcych emocji. W pierwszoosobowej narracji nie czuć dorosłego mentorstwa. Przekonały mnie dialogi i wiarygodne relacje między rówieśnikami.

Długi tekst powieści przełamują odręcznie zapisane strony projektu, korespondencja mailowa bohaterki i utrzymane w swobodnym stylu ilustracje. Dzięki tym urozmaiceniom, fabularne dłużyzny nie będą straszne nawet największym maruderom.

9/29/2022

Kiedy tata zamienił się w krzak

 

kiedy tata zamienił się w krzak

Kiedy tata zamienił się w krzak, tekst i il. Joke van Leeuwen, tł. Jadwiga Jędryas, Dwie Siostry 2022.

Oto pierwszy tytuł z nowego dwusiostrzanego cyklu, opatrzonego wdzięcznym hasłem "seria z poczwarką". Podskórnie czuję, że wkraczamy w obszar trudnych tematów dla prenastolatków, choć trudno mi jeszcze wyczuć, wnioskując po jednej przeczytanej książce i drugiej zaledwie obejrzanej ("Iskry w mojej głowie"). Wielokrotnie nagradzane prestiżowymi odznaczeniami literackimi autorki zapowiadają serię mięsistą i zdecydowanie wartą uwagi.

Joke van Leeuwen od ponad czterdziestu lat publikuje książki dla dzieci i dorosłych. Jej tytuły znalazły się na Honorowej Liście IBBY i były nominowane do Nagrody Literackiej im. Astrid Lindgren. Dzięki wydanej kilka lat temu w Polsce powieści "Ćwir!",  Joke van Leeuwen dała się poznać jako autorka zdystansowana a jednocześnie poruszająca najgłębsze struny. Tym razem powraca z ponadczasową historią, również słodko-gorzką, gdzie specyficzne poczucie humoru miesza się ze smutną prawdą o kondycji człowieczeństwa.

"Kiedy tata zamienił się w krzak" swój poważny ton paradoksalnie zawdzięcza prostej, pierwszoosobowej narracji. Toda nie musi silić się na mądre, okrągłe zdania. Jest kilkuletnią dziewczynką, która zaskoczona nagłym rozpoczęciem wojny, ma sobie poradzić z perspektywą strachu, samotności, wyobcowania i nieznanej przyszłości. Przekraczając całkiem realną granicę, za którą zostawia tatę i babcię, przekracza też granicę swojej dziecięcej naiwności i ludzkiej nieprzewidywalności. Co ją tam czeka, widzimy oczami dziecka, bardzo wyraźnie i wyjątkowo szczerze. Toniemy w poczuciu bezradności.

Atmosfera książki wydaje się pozostawiać nas w swoistym bezczasie. Jesteśmy raczej wtedy niż teraz. Sporadycznie acz bardzo wyraźnie współczesność daje jednak o sobie znać. Pojawiają się takie detale jak: plastikowy kubek z pokrywką, komputer, jednorazowe torebki. Uderzają ze zdwojoną siłą - to się dzieje tu i teraz.

Van Leeuwen jest też autorką ilustracji. Mówi dwugłosem. Rysunki, nieco absurdalne, pogłębiają poczucie zagrożenia. A może tata wcale nie zamienił się w krzak. Może nie da się uciec przed tym, co nas czeka.

 

Seria z Poczwarką:

"Iskry w mojej głowie"

 

8/11/2022

Przygoda Wielka

 

Przygoda Wielka, Katarzyna Kilczuk, il. Małgorzata Herrera, Dziwimisie 2022.

Piękna okładka o bullerbynowskiej atmosferze, kilkanaście sprawnie napisanych rozdziałów i grupka dziesięcioletnich bohaterów. "Przygoda Wielka" to krótka historia do samodzielnego czytania, ale też odważny głos na trudny temat.

Czas wakacji, wspólne zabawy, rywalizacja, pokonywanie własnych ograniczeń. Kiedy Michał trafia do Przygody Wielkiej na dwumiesięczny pobyt u ciotki, nie jest z tego powodu ani trochę zadowolony. Wyrwany z domu, w którym atmosfera niedopowiedzenia wieszczy poważny kryzys, nie ma ochoty na odkrywanie uroków prowincji. To Bullerbyn ma zdecydowanie gorzki smak i początkowo nic nie zapowiada zmiany na lepsze.

Przygoda Wielka to nieco idylliczna polska wieś, w której dzieci z powodzeniem i bez niczyjej zachęty obchodzą się bez elektroniki. Miejsce gdzie czas się zatrzymał, a poszukiwanie robaków i plucie pestkami ma nadal swój urok. To tu Michał przywozi swoje miejskie zmartwienia, które powoli rozwikłuje dzięki pomocy życzliwej ciotki. Jest tu trochę jak w bajce, i mimo że na życzliwość miejscowych Michał musi zapracować, można mieć pewność, że ostatecznie wszystko skończy się pomyślnie. 

Autorka tworzy świat przedstawiony, w który z powodzeniem może zaimplikować trudny temat, bez obaw o konsekwencje. I tak też robi. To chyba pierwszy raz, kiedy w literaturze dla młodszych czytelników spotykam się z problemem straty i jej trudnych rodzinnych konsekwencji. Pokazany z szacunkiem i delikatnością problem, koncentruje się na emocjach rodzeństwa i trochę daje prztyczka w nos rodzicom, którzy starają zamieść go pod dywan.

Katarzyna Kilczuk pisze o dziesięciolatkach dla dziesięciolatków, tak jak one same chciałyby siebie widzieć. Poza szczerymi, otwartymi relacjami typowymi dla wczesnodziecięcych znajomości, Michała i jego nowo poznanych przyjaciół łączy typowo nastoletnia nić porozumienia, która wymaga większej samorefleksji, ale jest też bardziej misterna, ulotna i zdradliwa.

Okazuje się, że przygoda nie musi być wielka przez duże W, żeby była ekscytująca, pouczająca i niezapomniana.



6/23/2022

Mocne słowa


 Mocne słowa, Kimberly Brubaker Bradley, tł. Marta Bręgiel-Pant, Entliczek 2022.

"Mocne słowa" to trzeci tytuł K.B. Bradley, który trafia w ręce polskich czytelników. Okołowojenna dylogia ("Wojna, która ocaliła mi życie") o Adzie i Jamiem, rodzeństwie uciekającym z bombardowanego Londynu, nie skradła mojego serca i pozostawiła wątpliwości, czy autorka umie pisać z rozwagą, bez zbędnego epatowania emocjami. Okazało się, że tak.

Napisać powieść dla młodszych nastolatków o przemocy seksualnej to nie lada wyzwanie. Wiele osób przyznaje, że sięgnięcie po tę pozycję wiązało się z pewnym niepokojem. W swojej autorskiej zakładce w serwisie Goodreads autorka napisała, że "Mocne słowa" to jej najlepsza z dziewiętnastu dotychczas wydanych książek. W posłowiu zwierzyła się zaś, że sama była kiedyś ofiarą przemocy. Zastanawiam się na ile ten osobisty wątek pomógł Bradley w przepracowaniu tematu i podaniu go w taki sposób, że czytając mimo wszystko czujemy się komfortowo. Autorka operuje aluzją i niedopowiedzeniem, dzięki czemu nawet czytelnik wrażliwy i nieprzygotowany może "Mocne słowa" przeczytać na własnych zasadach.

Losy dwóch sióstr połączonych traumą wykorzystywania seksualnego poznajemy już z perspektywy czasu i bezpiecznego domu zastępczego, który stwarza przestrzeń do przepracowania problemów. Jedenastoletnia Della  jest jak skrzywdzony psiak, który na zaczepkę reaguje wzmożoną agresją, jej starsza siostra Yuki to niezmordowana obrończyni, ale i jej powoli rozładowują się baterie. Narracja z perspektywy młodszej bohaterki, gdzie mnóstwo wspomnień ginie w wyrwach dziecięcej niepamięci, pozwala skupić się na tu i teraz. Jak Della buduje relacje, czego się boi, gdzie sobie nie radzi? Między wierszami dowiadujemy się o matce uzależnionej od metaamfetaminy, jej partnerze, który mieszkał z dziewczynkami, gdy trafiła za kratki, o bezradności, strachu i nieumiejętności szukania pomocy.

Bradley pisze ciepło, z dystansem, z wyrozumiałością. Stara się pokazać, że to nigdy nie jest wina dziecka i że życzliwi dorośli potrafią pomóc. Della nie jest dzieckiem idealnym. Syndrom ofiary wlecze się za nią i przy byle okazji daje znać o sobie. Mimo to Bradley udaje się znaleźć w niej tyle dobrych cech, że jako czytelnicy dajemy radę ją polubić i kibicować jej przemianie.

  👉   Wojna, która ocaliła mi życie

 

2/24/2022

Toffi

 

Toffi, Sarah Crossan, tł. Małgorzata Glasenapp, Dwie Siostry 2021.

Mam wrażenie, że Sarah Crossan to cały czas wydawniczy fenomen. Jeśli ktoś jej nie zna, a nie zajrzy do książki, nie dowie się, że w środku kryje się powieść napisana białym wierszem. Warto otworzyć, bo to czytelnicza petarda. I nie ważne, czy się lubi poezję, czy nie. Jej książki po prostu się czytają.

Sarah Crossan ma talent do zestawiania trudnych tematów z niemal niewiarygodnymi okolicznościami. Można zarzucić jej ryzykowne balansowanie na cienkiej granicy autentyczności, ale w praktyce czego się nie robi, by porwać czytelników. Tym razem los splata życiowe drogi dwóch kobiet - nastolatki na gigancie i cierpiącej na demencję staruszki. Z pozoru daleka korelacja owocuje zażyłością, a wreszcie przyjaźnią, która ma znamiona spotkania dwóch równych sobie osób. Początkowo dziewczyna, której życie nie poskąpiło okazji do posługiwania się manipulacją, te same wypróbowane chwyty stosuje na starej Marli, szybko jednak okazuje się, że i ta nieświadomie wplątuje ją w pewną emocjonalną grę. Allison z dnia na dzień staje się Toffi i czy tego chce czy nie, musi dopasować się do swojej przysposobionej tożsamości.

Crossan jak zwykle śmiało sięga po odbiorcę dorosłego i nastoletniego. Ma dar budowania fabuły tak, że niemal każdy czytelnik może się zidentyfikować z problemami bohaterów w ramach swoich potrzeb i możliwości. Obie bohaterki, w gęsto utkanej narracji książki, opowiadają swoją historię bycia wykorzystywaną i zdominowaną przez najbliższych. To książka o przemocy, jej genezie i konsekwencjach. Trudna, wymagająca i poruszająca. Page turner, który nie pozostawia obojętnym.

Przy okazji pisania o książkach Crossan zawsze staram się podkreślić, że koncepcja verse novel, czyli powieści pisanej wierszem, świetnie sprawdza się u "opornych czytelników", bo tekst nie stanowi takiej bariery jak w klasycznej powieści. Świetna książka dla dyslektycznych licealistów i starszych podstawówkowiczów. Może jako prezent na zakończenie roku?

2/18/2022

Kwiecień plecień


 Kwiecień plecień, Mette Vedsø, tł. Edyta Stępkowska, Widnokrąg 2021.

Alicja Szyguła w recenzji powieści "Już, już!" pisze, że denerwują ją książki, w których "idea jest uprzednia wobec formy". Wydawałoby się, że koncepcja książek pisanych na społeczne zamówienia ośmieszyła się już na początku ubiegłego stulecia, tymczasem oczekiwania wychowawców i rodziców nadal wspierają ich powstawanie. "Kwiecień plecień" leży na przeciwległym biegunie. Może dlatego ta premiera przeszła praktycznie bez echa.

Mette Vedsø to duńska autorka, która zadebiutowała zaledwie 12 lat temu, a już ma na swoim koncie ponad 20 powieści dla dzieci i młodzieży. Słynie z niezależności myślenia, pokazywania bohaterów w zwrotnych momentach ich życia, a jej książki karmią się niedopowiedzeniami, między które czytelnik z łatwością może wpleść własne wątki. Krótkie rozdziały, plastyczny język i autentyczne dialogi to atuty powieści, którą nawet oporny, nastoletni czytelnik przeczyta szybko i z przyjemnością.

Główną bohaterkę poznajemy w momencie jej pierwszego ataku paniki. Diagnoza: zaburzenia lękowe. Błyskawiczna reakcja mamy: bogaty pakiet terapeutyczny. Cel: szybkie wyjście z kryzysu. Dalej jednak książka wymyka się z oczywistego schematu powieści psychologicznej dla młodzieży, gdzie skuteczne leczenie i opieka najbliższych zapewniają najlepszą drogę powrotu do zdrowia. Pi poznaje na klatce schodowej niepełnosprawną intelektualnie nastolatkę Vicky, a ich pogłębiająca się znajomość owocuje kolejnymi klatkowymi przyjaźniami, w tym z emerytowaną Angielką, Gillian Brown, o ciekawej powierzchowności i elektryzującym wnętrzu. Pi kontynuuje terapię, ale jednocześnie, bez wiedzy mamy, angażuje się w relacje, które otwierają jej nowe perspektywy patrzenia na świat. 

Vedsø wkłada w usta bohaterów różne niewygodne zdania. Odsuwa od czytelnika wizję "ja", które zasługuje na najwyższą uwagę i terapii, która jest jedyną drogą do wyjścia z kryzysu. "Fakt, że życie niespecjalnie nas rozpieszcza, ale przecież nie będziemy załamywać rąk nad najmniejszą przeszkodą" - mówi mama Vicky. W innym miejscu Gillian Brown, na szczere wyznanie Pi, że nie poszła na terapię odpowiada: "Trust yourself. Your mum can't feel what you feel inside". Autorka zdaje się mówić do czytelników ich językiem. Swobodnie wplata w narrację całe passusy po angielsku, a redakcja nie troszczy się o to, by w przypisach przełożyć je na polski. Znak czasu, a może wiara w autonomię, która nie tylko pozwala rozstrzygnąć, co jest dla mnie naprawdę dobre, ale też skorzystać z dowolnego słownika, który pomoże zrozumieć niezrozumiałe.

Na koniec warto wspomnieć o ciekawym pomyśle graficznym zastosowanym w powieści. Motyw chmurek z okładki stanowi też graficzny wyróżnik na początku każdego rozdziału. Ten swoisty barometr nastroju zaczyna się od burzy, a kończy na dobrze rokującym rozpogodzeniu.